Amerzone – The Explorer’s Legacy to pełnoprawny remake pierwszej gry autorstwa Benoît Sokal, twórcy kultowej serii Syberia. Czy twórcom odświeżonej edycji uda się pochwycić ducha pierwowzoru? Zapraszam do recenzji!
W Amerzone wcielamy się w rolę reportera, który wyrusza do tajemniczej latarni morskiej by zrobić wywiad z pewnym profesorem, który został jakiś czas temu wydalony z uczelni. Wszystko rozbija się o jego historie, dotyczące małego kraju o nazwie Amerzone oraz tajemniczych, białych olbrzymich ptakach, które zamieszkują ten kraj. Nasz główny bohater, jeżeli wczytamy się w jego materiały, panicznie szuka jakiejś ciekawej historii, by jego kariera dziennikarska przetrwała. Stąd też pomysł by stworzyć reportaż o profesorze. Jeden prosty wywiad jednak zamienia się w olbrzymie śledztwo, ponieważ my zastajemy samego profesora umierającego i proszącego nas, by wrócił do Amerzone i odwiózł tam skradzione przez starszego mężczyznę jajo białego ptaka.

Tak zaczyna się nasza przygoda, a my zaczynamy nasze śledztwo. Amerzone to przygodowa gra akcji, gdzie będziemy przemieszczać się na kolejnych planszach i wchodzić w interakcje z różnymi obiektami. Przejście jest płynne i w pełni animowane, a nie jedynie polegające na kolejnym pojawianiu się różnych ekranów. Szybko się okazje, że cała latarnia morska tak naprawdę wcale nią nie jest, a w rzeczywistości służy jako baza do wystartowania szalonej maszyny latającej stworzonej przez profesora. Naszym pierwszym zadaniem będzie więc wyszabrowanie całej latarni i odnalezienie sposobu, by dostać się na wyspę. Cała przygoda zajmuje około 6 do nawet 10 godzin w zależności od tego, jak dobrze będzie Wam iść w rozwiązywaniu zagadek oraz jak wiele sekretów będziecie chcieli odnaleźć.

Twórcy sprytnie powiązali zawód reportera z samą grą. Nasz bohater będzie tworzyć na przestrzeni kolejnych rozdziałów własne reportaże na różne tematy. Nie zawsze będą dotyczyć samego Białego Ptaka, ale też przyjdzie nam przyjrzeć się mieszkańcom małego państwa, czy też systemowi autorytarnemu, którego to kraj jest ofiarą. Znajdować będziemy różne sekrety, dokumenty czy też przedmioty, a całość będzie bardzo ładnie posortowana w dosyć obszernym menu. Na początku jest ono mało intuicyjne, jednak po chwili zaczynamy się po nim przemieszczać bardzo swobodnie i analizując wskaźniki tam pokazane, łatwo będzie nam zobaczyć, czy coś za sobą zostawiliśmy. Gra bardzo wyraźnie sygnalizuje koniec rozdziału, który prawie zawsze kończy się podróżą naszą maszyną latającą. Do tego musimy nieraz zdobyć koordynaty oraz kolejną dyskietkę z programem do naszego pojazdu. W ten sposób uważni gracze będą mieli tyle czasu ile potrzebują, by odkryć każdy element na mapie.

Ogólnie przystępność Amerzone jest czymś, co bardzo mi się podoba. Gra posiada sporo mechanik ułatwiających oraz specjalny tryb ze wskaźnikami, dzięki czemu gra może być zarówno przystępnym walking simulatorem, jak nieziemsko trudną grą przygodową, gdzie bez odpowiednich wskaźników poczujemy się jakbyśmy naprawdę wrócili do Syberii. Dodatkowo w dzienniku znajdziemy znaki zapytania, które po kliknięciu zasugerują nam rozwiązanie zagadek ważnych dla posunięcia fabuły do przodu. To od nas zależy czy i kiedy chcemy poznać tą podpowiedź. Co więcej, nie raz podpowiedzi są wielostopniowe, gdzie pierwsze kliknięcie zasugeruje nam jakieś rozwiązanie np. zwróci uwagę na jakiś przedmiot, a każde kolejne będzie coraz bardziej zbliżać nas do rozwiązania. To my decydujemy, czy już wiemy dosyć czy też nie. To bardzo przyjemna mechanika, zwłaszcza po takich grach jak Horizon: Forbidden West, gdzie Aloy domyślnie praktycznie natychmiast mówi jak rozwiązać nawet proste wyzwania, traktując gracza jak skończonego kretyna.

Przyjdzie nam zwiedzać bardzo zróżnicowane lokacje. Nie chcę tutaj zbyt mocno spoilerować, bo odkrywanie tego to przyjemność sama w sobie, ale zobaczymy między innymi wielką wyspę pełną wraków, gdzie mieszka rybak z tajemniczą historią czy też zapomnianą wioskę w środku państwa trawionego przez reżim dyktatora. Każda lokacja będzie miała do opowiedzenia parę własnych historii, z których potem stworzymy reportaż. Dodatkowo w każdej lokacji znajdziemy też parę wskazówek, które pozwolą nam na tworzenie większych artykułów, których opracowanie zajmuje wiele rozdziałów. To tylko dodatkowa mechanika, która pozwala bardziej wczuć się w świat gry i nie ma obowiązku szukania wszystkich sekretów. A część z nich jest ukryta naprawdę bardzo sprytnie, a niektóre nawet przedmioty są ukryte w innych przedmiotach, których potem użyjemy na jakimś urządzeniu. Ciężko to wytłumaczyć, ale zrozumiesz o co mi chodzi, kiedy będziesz chciał znaleźć wszystkie ukryte slajdy w latarni morskiej.
Ostatnie, za co należy pochwalić Amerzone, to grafika i udźwiękowienie. Gra wygląda po prostu fantastycznie. Twórcy mogli przeznaczyć całą moc obliczeniową maszyny na której gracie właśnie na generowanie grafiki, ponieważ nie ma tutaj żadnego strzelania czy też praktycznie żadnych postaci niezależnych, a te co są, to są raczej używane na tej samej zasadzie co przedmioty, a nie służą za interaktywne obiekty kierowane przez sztuczną inteligencję. Gra olśniewa zarówno swoimi efektami graficznymi, które robią niesamowite wrażenie podczas podróży, kiedy czujemy wiatr czy też rozpryski fal pośród przebijającego się między drzewami słońca. Gra zachwyca też swoimi licznymi szczegółami. Czy to groźny szlaban witający turystów czy też zwykła szczelina w drzwiach, przez którą możemy zajrzeć na drugą stronę. A tam zobaczymy zarówno krew zabitego wcześniej w środku człowieka, jak i piękne witraże bardzo szczegółowo zaprojektowanego kościoła. Całość jest tak urocza, że czasami nawet moje Playstation 5 nie wyrabiało i mimo bardzo statycznej zabawy, czuć było lekkie spadki klatek i płynności animacji. Ale to w zasadzie jedyny zarzut, jaki mam do gry.

Amerzone – The Explorer’s Legacy to niesamowicie wciągająca i ambitna przygoda. Niezależnie czy jesteście fanami starych gier przygodowych takich jak Syberia czy też oryginalne Amerzone z 1999 roku, czy też nie znacie tego gatunku, będziecie totalnie porwani przez tą malowniczą grę. Zróżnicowane przygody pełne sekretów oraz ciekawie opowiedziana narracja z punktu widzenia reportera tworzącego materiały sprawia, że do samego końca ciężko jest nam oderwać się od Amerzone i dopóki nie zobaczymy odlatującego Białego Ptaka, to nie chcemy, by ta przygoda się skończyła. A nawet po tym poczujemy lekki smutek, że ta historia się skończyła i przyjdzie nam jedynie mieć nadzieję, że Microids zdecyduje się też na remake innych gier przygodowych w tym samym stylu. Według mnie jest to niezagospodarowana przestrzeń i taki rodzaj rozgrywki niekoniecznie zasługuje na zostanie niszowym gatunkiem, a jeżeli więcej graczy się przekona do takich pięknych przygodówek, tym więcej takich gier dostaniemy. A może to być początek całego nowego pokolenia fanów prawdziwych gier przygodowych, a nie tylko prostych walking simulatorów.
Podsumowanie
Pros
- Duża przystępność przy możliwości skalowania poziomu trudności
- Przepiękna grafika oraz animacje
- Duża frajda z zaglądania pod każdy kamień
- Zróżnicowane lokacje pełne sekretów