Podsumowanie
Pros
- gra posiada swój klimat
- NPC który nam pomaga
- bardzo ciekawy rozwój postaci oraz naszego miasta
- lżejsza niż Dark Souls
Cons
- dziwne sterowanie
- bardzo dziwne modele postaci
- lżejsza niż Dark Souls
- słabo opisane bronie
- walka w mroku to pomyłka
Ashen zyskał sławę niesprawiedliwie, bo przez fakt bycia grą ekskluzywną na platformie sprzedażowej Epic Games Store. Twórcy Fortnite w ten sposób próbują promować swoją platformę i stawać w szranki z obecnym liderem. Czy jednak Ashen jest na tyle dobrą grą, by mogła zrobić różnicę w tym konflikcie?
Niejednokrotnie podczas live pytacie mnie jakie gry lubię i ja zawsze odpowiadam to samo. Lubię gry trudne, ale i sprawiedliwe, takie jak Dark Souls. Denerwuje mnie kiedy nie mam kontroli nad postacią, jak na przykład podczas gry w Monster Hunter World potwory krzyczą wprowadzając mnie w kilkusekundowego stuna. Oczywiście ten problem już rozwiązałem, ale wróćmy do naszego tematu, czyli niekoniecznie udanego klona kultowych soulsów.
Osoby które mówią że Ashen to kopia 1:1 serii Dark Souls prawdopodobnie nigdy nie przeszyły żadnej z części tej serii i dokładnie nie zrozumiały na czym polega urok Dark Souls.
Ashen – fabularny niesmak
Fabularnie Ashen bardzo poważnie nawiązuje (lub też inspiruje się) do trzeciej serii Dark Souls, gdzie w obu grach motywem przewodnim był po prostu popiół. W omawianej przez nas teraz grze, świat jest pokryty popiołem oraz ciemnością i jedyne co może ocalić ludzkość przed dzikimi istotami mroku jest tajemniczy olbrzymi ptaszek zwany szarówką który to może oświetlić drogę ocalałych.
Historia jest opowiedziana w sposób skąpy, ale nie aż tak bardzo jak w Dark Souls. Jest tutaj wiele przyjaznych i serdecznych postaci niezależnych które zdradzają nam różne informacje dotyczące świata gry. Co ciekawe dają one nam zadania które odkrywają nowe karty związane z historią świata oraz pozwalają nam rozwijać postać. Bo statystyki naszej postaci nie rozwijamy za pomocą dusz (zwaną tutaj skorią). Statystyki rosną wraz z robieniem zadań, zarówno głównych, jak i pobocznych oraz dzięki zdobywaniu piórek szarówki bardzo dobrze pochowanych w świecie gry. Jest to pierwszy element ułatwiający rozgrywkę w porównaniu do Dark Souls, gdzie sam rozwój postaci wymagał od nas poświęceń oraz bardzo szczegółowego planowania rozwoju naszego bohatera. Tutaj ten rozwój tworzy się sam poprzez postępy w fabule.
Kolejne statystyki rozwijamy za pomocą wyboru broni której używamy oraz pancerza. Pancerzy znajdujemy dosłownie kilka w trakcie gry, broni jednak jest bardzo dużo. Problem z nimi jest taki, że można podzielić ich ruchy na parę kategorii przez co sporo z nich jest bardzo do siebie podobna. To nie jest ta sama różnorodność co w Dark Souls, gdzie każdy miecz zachowuje się absolutnie inaczej. Bronie posiadają dodatkowo silny atak który już jest trochę bardziej zróżnicowany. Niestety w wiosce gdzie ulepszamy sprzęt nie możemy testować naszych zabawek, więc kiedy po wypadzie za miasto wracamy do niego z ekwipunkiem pełnym nowych zabawek, tak naprawdę nie wiemy co rozwijać i kierujemy się tylko statystykami. Bronie możemy ulepszać za pomocą znalezionych materiałów oraz skorii. Co ciekawe, broń w swojej podstawowej formie może być znacznie słabsza od innej, jednak po ulepszeniu obu, ta druga zdobywa większą siłę. I znowu musimy ryzykować bo nie wiemy która broń ma jaki move set (chyba że wyjdziemy za miasto powalczyć) oraz jakie statystyki zostaną odblokowane na wyższych ulepszeniach.
Ashen – znacznie prostszy
Ashen posiada bardzo wiele mechanik ułatwiających rozgrywkę. Przede wszystkim, przez większość gry chodzi za nami towarzysz z wioski. Pod jego postać może podłączyć się inny gracz, osobiście to wyłączyłem i ze mną zawsze kręcił się NPC. Inni gracze mogą bardzo zepsuć nam zabawę, chyba że gramy z kumplem i możemy ze sobą rozmawiać. Możemy także absolutnie wyłączyć NPC, jednak osobiście nie polecam tej opcji gdyż gra została zaprojektowana w taki sposób żeby grać we dwie osoby lub z NPC. Sztuczna inteligencja naszego towarzysza jest bardzo dobra, a na początku gry jest on zdecydowanie lepszy od nas dzięki czemu jego pomoc jest niesamowicie ważna. Jednocześnie jednak poziom trudności gry drastycznie spada. Powiem nawet, że bossowie we dwójkę nie stanowią problemu, gdyż tylko przy pierwszym z nich musiałem powtarzać walkę.
Bossów jest oczywiście tutaj sporo i każdy z nich posiada swoje unikalne mechaniki, ale nie jest znowu to ten sam poziom co w znanej nam serii. Bossów z kolegą możemy łatwo pokonać już za pierwszym razem i nawet elitarni przeciwnicy w Darksiders 3 byli trudniejsi. Mają oni także swój urok, chociaż część ich mechanik jest denerwująca i niedopracowana.
Ashen – trudniejszy przez niedopracowanie i nieprzemyślenia
Gra posiada także wiele elementów które w rzeczywisty sposób wpływają na poziom trudności, ale nie tak jakbyśmy chcieli. Otóż zarówno sterowanie, jak i ruchy naszej postaci to nie jest to co znamy z innych gier tego typu. Nasza postać jest bardzo lekka w poruszaniu się i jednocześnie sterowanie jest mocno zmienione w porównaniu do Dark Souls. Widać to było na moich live, kiedy odruchowo próbowałem robić unik spacją przed atakami wrogów, a kończyło się to dosyć zabawnym skakaniem wokół przeciwnika. Unik tutaj wykonuje się za pomocą przycisku shift.
Ataki wrogów także nie są zbyt oczywiste do unikania. Nie jest to znowu poziom Darksiders 3 sprzed patcha, kiedy to unik nie dawał dużej szansy na ominięcie obrażeń, ale nie raz byłem w sytuacji kiedy prawidłowo wykonany unik (uwierzcie mi, wiem kiedy unik w takiej grze jest zrobiony poprawnie) jednak nie ominął moich obrażeń. Gra także ma problem z atakami dużych potworów, których to niektórych nie da się wcale uniknąć lub zablokować, ale …. da się od nich odskoczyć np. szarża takich dużych robaków. Mam nadzieję że to bug, a nie feature, jak to mówią przedstawiciele jednej z marek drogich telefonów.
Kolejnym elementem który bardzo mnie denerwuje, są etapy w mrocznych miejscach. Pół biedy że nic nie widać, to buduje klimat. Problem jest taki, że w takim miejscu nie możemy używać tarcz, ani broni dwuręcznych ponieważ musimy trzymać lampę. Ewentualnie nasz sojusznik może to robić, ale jedna lampa nie zawsze oświetli całe pole bitwy zwłaszcza jeżeli walczymy z wieloma wrogami. Problem jest dosyć poważny, bo dużo takich miejsc jest ustawionych w taki sposób, że wrogów jest bardzo wielu lub też są pochowani.
Spadające pająki z sufitu lub skaczący na nas wrogowie to także jest standard. Wrogowie nie odradzają się przy odpoczynku, a po pewnym czasie, więc jeżeli długo kręcimy się na danym obszarze, to możemy się spodziewać że tereny które odwiedziliśmy parę godzin wcześniej mogą być znowu wypchane wrogimi jednostkami. Osobiście ten element mi nie przeszkadzał i wydawał się logiczny, gdyż nie mamy typowego odpoczynku w obozie, a jedynie automatyczną regenerację punktów życia oraz zużytych mikstur leczenia.
Ashen – ciężko coś powiedzieć o oprawie audiowizualnej
Oprawa audiowizualna jest dosyć specyficzna. Zacznijmy najpierw od grafiki. Modele postaci mi się bardzo nie podobają. Nie mają one twarzy, a proporcje ciała wszystkich praktycznie postaci w grze są nieprawidłowe – a ten gość ma dziwnie małą głowę, a tamten śmiesznie długie i chude rączki itp. Postacie przez to wyglądają jak karykatury, a na live śmialiśmy się że twórcom zabrakło pieniędzy na odpowiednie twarze. Myślę jednak że taki był początkujący zabieg twórców i zamysł. Cała grafika jest utrzymana w szarawej, lekko wyblakłej kolorystyce i to bardzo fajnie oddaje klimat gry. Oprócz tego w trakcie rozgrywki i rozwoju naszej postaci (robieniu kolejnych zadań) nasze miasto się rozwija. I to jest fantastyczny element zabawy, bo świetnie pokazuje nasz progres a my bardzo zaczynamy się przywiązywać do osady oraz postaci które tam mieszkają. Nie jesteśmy sami w tej walce, część towarzyszy nam pomaga przyłączając się do drużyny, a pozostali zajmują się budową bezpiecznego schronienia dla wszystkich.
Muzycznie gra także trzyma odpowiedni poziom i bardzo fajnie buduje przez to klimat. W naszym mieście możemy posłuchać miłej i delikatnej ścieżki dźwiękowej. Dźwięki efektów także bardzo mi się podobają, zwłaszcza szum piasku kiedy przylatuje małe smocze pisklę gotowe nas przenieść do innego obelisku.
Podsumowanie
Osoby które oglądały nasz live wiedziały, że moje pierwsze zderzenie z grą było bardzo negatywne i przez pierwsze parę godzin gry było wiele denerwowania się na sterowanie, niedokładne uniki oraz dziwne rozwiązania które zdawały mi się bez sensu. Od momentu jednak odblokowania miasta i pokonania pierwszego bossa gra zaczęła mi się coraz bardziej podobać.
Nie jest idealnie, to nie jest świetny souls’like, tylko trochę trudniejsza gra akcji. Weterani serii nie znajdą tutaj dużego wyzwania, ale gra może przypaść do gustu osobom które do tej pory odbijały od serii Dark Souls. Warto sprawdzić, zwłaszcza że gra nie jest droga i na premierę kupiłem ją za 100 zł. To przyzwoita cena za taki tytuł który zapewni nam około 20 godzin dobrej zabawy.
Brak komentarzy