Podsumowanie
Pros
- wyraźny, żyjący świat
- wycieczka po starożytnym Egipcie
- świetne udźwiękowienie
- bardzo przydatny orzeł, będący naszym osobistym dronem zwiadowczym
- dobry główny wątek
Cons
- męczący system wyposażenia
- słabe zadania poboczne
Assassin’s Creed Origins to mój pierwszy tytuł z tej serii od lat. Miałem po prostu dosyć ciągle powtarzalnego schematu. Co się zmieniło, że postanowiłem dać serii nową szansę?
Poprzednim Assassin’s Creed w który grałem był Black Flag i tylko szanty oraz bitwy morskie spowodowały że tytuł ukończyłem. Cała reszta, ta związana z całą otoczką bycia zabójcą była już dla mnie tak nużąca, że nie mogłem patrzeć na kolejną wieżę. Recenzje Assassin’s Creed Origins sugerowały jednak, że seria zmieniła całkowitą koncepcję. Potem nadszedł Odyseja i porwała serca graczy. Czyżbym się mylił?
Assassin’s Creed Origins – Starożytny Egipt wita
Assassin’s Creed Origins zabiera nas w podróż do starożytnego Egiptu. Już sam okres historyczny sugeruje, że gra będzie inna bo jest to najstarszy okres ze wszystkich gier do tej pory wydanych jeżeli chodzi o Assassin’s Creed. Dopiero Odyseja przebija ten rekord, bo akcja dzieje się ponad 400 lat przed wydarzeniami z Origins.
W grze wcielamy się w Bayeka będącego ostatnim z medżajów, będącego czymś na wzór strażników porządku. W Egipcie źle się dzieje. Kleopatra zostaje odsunięta od władzy przez uzurpatora oraz jego armię, która z lubością wykorzystuje zwykłych ludzi po prostu ich męcząc, często niszcząc dobytek życia lub nawet zabierając ich wolność oraz same życie.
Bayek jako ostatni ze strażników porządku, który ma osobiste porachunki ze zdrajcami, wraz z żoną rozpoczyna polowanie na złych ludzi, jednocześnie wplątując się w intrygi polityczne dworzan. Fabularnie Assassin’s Creed Origins nie jest najgorszy i nie spodziewałem się po tej grze niczego więcej niż prezentuje. Fabuła jest niezła, dialogi są świetne, mimo że postacie rozmawiają po angielsku, to posiadają specyficzny dla tego regionu akcent. Nie tylko to się liczy, bo i staromowa bohaterów oddaje swój klimat i powoduje że immersja tytułu jest bardzo głęboka.
Główny bohater – Bayek – jest postacią bardzo wyraźną i łatwą do polubienia, co bardzo w nim się podoba. To nie jest jeden z tych niewyraźnych bohaterów którzy tak naprawdę nie wiadomo co robią w tej historii. Bayek przechodzi swoistą ewolucję, z gościa który mści się za rany zadane rodzinie, na gościa który mści się za rany zadane jego narodowi. Jest to przejście płynne i świetnie wyjaśnione przyczynowo skutkowo. Wiemy, czemu nasz medżaj dąży do zagłady tych osób. Płynnie są też odkrywane kolejne karty, dzięki czemu główny wątek jest bardzo spójny i interesujący.
Gorzej jednak z zadaniami dodatkowymi. Kiedy to na początku te zadania były raczej ciekawsze i często otwierały nowe wątki, to potem widać było że jakość spada i coraz więcej było prostych zadań typu idź do punktu A, pokonaj gościa i odbierz wygraną. Szkoda że ten element nie został pociągnięty bardziej i im dalej w las, tym po prostu zadania dodatkowe bardziej męczyły i odstawały od naprawdę niezłych zadań wątku głównego.
Assassin’s Creed Origins – gra w zbieranie kropek
Cała gra jest osadzona w olbrzymim otwartym świecie. Obejmuje on obszar Aleksandrii, gdzie możemy zaobserwować dziesiątki spięć między Rzymianami, a Egipcjanami, gdzie ci pierwsi uważają się za po prostu bardziej cywilizowanych ludzi i często w dialogach możemy usłyszeć różne docinki w kierunku rodaków głównego bohatera. Oczywiście to generalizacja, bo i zdarzali się bardzo porządni obywatele Rzymscy którzy żyli ze swoimi Egipskimi sąsiadami w zgodzie.
Obszar obejmuje także okoliczne niewielkie wioski/dzielnice (tutaj nazwane Nom) oraz Gizę, a tam oczywiście piramidy. W grze oprócz głównego wątku fabularnego wykonujemy dziesiątki działalności pobocznych, bardzo typowych dla innych gier z otwartym światem. Wszystko działa podobnie jak np. w kultowym Wiedźmin 3. Na mapie są zaznaczone znaki zapytania i tam mogą się znajdować takie obiekty jak zaginione świątynie ze skarbami, forty żołnierzy, wieże itp.
Wieże nie odblokowują nam podglądu nowych obszarów, są one pokazane od razu kiedy wejdziemy do nowej lokalizacji. Służą one natomiast do ulepszania naszego drona, pfu orła, czyli najlepszego przyjaciela który wykrywa skarby w nowych lokalizacjach oraz pomaga namierzyć nasz cel w zatłoczonym mieście. Dzięki niemu gra uzyskuje bardzo wysokie tempo, bo wiemy dokładnie co gdzie leży i nie musimy się kręcić i przeszukiwać okolicy. Mechanika orła jest po prostu przydatna, zwłaszcza do namierzania wrogów w fortach. Gorzej, jeżeli pominiemy któregoś przeciwnika przy skanowaniu. Wtedy to niestety możemy się na niego naciąć w najmniej odpowiednim momencie.
Rozgrywka
Czyli zdecydowana większość gry polega na eksploracji naprawdę bogatego i dużego świata pełnego miejsc znanych z historii. Latarnia z Faros, czy wcześniej wspomniane piramidy to tylko wierzchołek tego wszystkiego. Oprócz wspaniałych lokalizacji, odnajdujemy także masę zwojów pomagających nam w zrozumieniu otaczającego nas świata oraz zwyczajów tubylców. Cały świat jest bardzo spójny i żyjący, co jest olbrzymim plusem, bo będąc w grze czujemy że nie jesteśmy najważniejsi, świat nie dopasuje się do nas i wiele zależy od sprzyjających czynników.
Weźmy na przykład takie forty nieprzyjaciela. Atak na nie możemy wykonać na wiele różnych sposobów. Możemy na przykład za pomocą medytacji poczekać do nocy i spróbować zwiedzić fort i osiągnąć nasze cele kiedy część strażników będzie spała, a wrogowie będą mieli krótki zasięg widzenia, co ułatwi nam skradanie i eliminacje. Wrogowie oprócz tego muszą załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne i czasami widząc że kapitan fortu idzie siku, możemy zaczaić się w pobliżu, zabić go, a zwłoki ukryć w krzakach. Ogólnie cała mechanika dnia i nocy robi dużą robotę i nie raz oraz nie dwa razy zmieniałem porę dnia by ułatwić sobie wykonanie zadania.
Przejdźmy teraz do walki. Jest to dynamiczny proces oparty na unikach oraz blokach, trochę podobny do tego z Dark Souls, ale bardziej wybaczający błędy. Bloki są permanentne póki trzymamy shift i wróg nie użyje silnego ataku – tylko potężniejsi wrogowie go posiadają. Uniki natomiast bardzo długie, więc tak naprawdę ciężko nas trafić. Problem jest innego typu. Mimo że od premiery gry minął już rok i dostaliśmy dwa konkretne dodatki (o nich w następnym wpisie), to dalej bardzo często zdarza mi się przyciąć na teksturze podczas uniku. Nie wiem czy to wina tego, że korzystam z uników bardzo często, raz za razem bo dzięki temu jestem nietykalny czy też mam pecha. Nie raz jednak przez to niedociągnięcie umierałem i musiałem wczytać stan gry. Takich niewielkich błędów znajdzie się trochę i szkoda że nie zostały one naprawione przed premierą gry.
Z drugiej jednak strony, arsenał Bayeka jest godny pozazdroszczenia bohaterom z innych gier. Mamy aktywny dostęp do dwóch broni do walki w zwarciu, dwóch łuków (trzeba wykupić zdolność) oraz broni specjalnej takiej jak bomby lub strzałki usypiające. Nasz zestaw arsenału możemy dalej ulepszać i na przykład, strzałki usypiające mogą nam potem pomóc w oswajaniu zwierząt. I wierzcie lub nie, ale jednym z najgroźniejszych zwierząt nad nilem były hipopotamy.
Cały jednak system zdobywania arsenału jest męczący. W praktyce ogranicza się on tylko do wymieniania broni na coraz lepszą, a jeżeli gramy z włączonym skalowaniem poziomu przeciwników (polecam, bez tego bardzo szybko wyprzedzamy główny wątek i po prostu mamy za wysoki poziom być wrogowie stanowili wyzwanie) to ciągle musimy szukać nowej broni lub ulepszać starą. Mam na przykład parę bardzo fajnych broni z Seasson Pass, ale ich ulepszenie kosztuje fortunę przez co ciągle jestem biedny.
Grafia w Assassin’s Creed Origins
Graficznie jest dosyć średnio i szczerze mówiąc w moim odczuciu Black Flag miał więcej szczegółów i ładniejszy świat niż Assassin’s Creed Origins. Gram na wysokich detalach i powiem otwarcie, z wyjątkiem panoramy oraz szczegółów samych miast, to gra nie chwyta jakoś specjalnie za serce. Modele postaci i przeciwników są okej, ale brakuje im większej liczby elementów. Bayek ma dużo różnych strojów możliwych do kupienia i co ciekawe, ulepszenie jego pancerza wpływa na wygląd jego postaci. Jest to jedyny ciekawy element zmiany wyglądu naszej postaci.
Dźwiękowo gra brzmi fantastycznie i stoi na naprawdę wysokim poziomie. Zarówno muzyka, która jest klimatyczna, ale i nie nachalna. Dźwięki także stoją na wysokim poziomie i wchodząc do miasta po prostu je słyszymy. Będąc w dżungli także wszystko słychać i jest to super sprawa. Szkoda tylko że podczas pływania nie ma staroegipskich szant. Postacie niezależne mieszkające w miastach rozmawiają ze sobą w swoim języku i tak naprawdę nic nie rozumiemy z drugiej jednak strony dialogi z naszym bohaterem są po angielsku co trochę psuje immersję, ale ratuje ją akcent bohaterów.
Podsumowanie
Mimo paru drobnych elementów które nie przypadły mi do gustu lub były po prostu złe, to całość Assassin’s Creed Origins oceniam na bardzo wysoką ocenę. Gra jest niesamowicie grywalna i wciąga swoim wyraźnym i konkretnym światem przedstawionym. Gra może się nie spodobać tylko osobom które nie lubią open world oraz zbierania znaczników z mapy. Ale nawet wtedy dobrze się zastanówcie, bo Assassin’s Creed Origins to świetna gra nie tylko akcji (lub nawet Arcade z uwagi na szybkość i sposób poruszania naszego bohatera) , ale także fascynująca wycieczka po starożytnym Egipcie. Zdecydowanie warto.
Brak komentarzy