Podsumowanie
Kroniki Shannary to jeden z tych seriali, który doprowadzał mnie do płaczu. I niestety nie chodzi tutaj o łzy radości, bądź smutku. Były to łzy związane z tym, jak można spieprzyć taki dobry setting.
Jeszcze potrafię zrozumieć Władcę Pierścieni, Grę o Tron czy Wiedźmina kiedy przechodzi do tak zwanego mainstreamu. Mimo że fani tych serii często książek na oczy nie widzieli i ja osobiście, mimo że zaliczyłem je wszystkie, żadnej z nich nie zaliczę do grona wybitnych, to jednak te serie pojawiają się w nowych serialach i grach. Często nawet lepszych od pierwowzorów, nie oszukujmy się.
Kronik Shannary nie czytałem wcześniej, bo wystarczył mnie opis na okładce, z którego szybko wywnioskowałem że to takie same fantasy, jak na przykład Zmierzch. Zapowiedzi, opisy i recenzje serialu jednak sugerowały że to bardzo dobra pozycja High Fantasy. Czyżbym się pomylił? Sięgnąłem więc po serial na serwisie Netflix i obejrzałem oba sezony. Całe. Pod koniec mojej przygody to wolałem w międzyczasie malować figurki, niż słuchać tych biednych wypocin.
Gra o Tron + Zmierzch = Kroniki Shannary
Widać tutaj, że autor książki i potem twórcy serialu bardzo mocno inspirowali się powyższymi dziełami. Może w skrócie powiem o co chodzi w serialu. Kroniki Shannary opowiadają historię świata w przyszłości, gdzie cztery rasy próbują żyć obok siebie. Elfy, Ludzie, Gnomy i Trolle jakoś koegzystują i wszystko jest fajnie, przerywane wojnami z mrocznymi druidami. Jeden z nich, władca demonów, ma powrócić w momencie śmierci drzewa elfów, którego liście symbolizują uwięzione tam demony. No i drzewo zachorowało. Z niewiadomych dla mnie powodów, drużyna nastolatków: elfiej księżniczki, ludzkiej złodziejki (tutaj nazywani wędrowcami) oraz półelfa debila wyrusza w podróż ratowania drzewa.
Nabuzowani hormonami, szybko zmieniają naprawdę niezłe show w dziedzinie High Fantasy w jakieś śmieszne potyczki miłosne. Bo jak łatwo się domyśleć, dwie młode lisice uparcie polują na jednego, dosyć tępego samca. Will od początku cechował się niesamowitym tchórzostwem i ograniczonym sposobem myślenia i jedyne co jego wyróżnia, to bycie potomkiem Shannar – królewskiej linii obdarzonej potężną magią. Naprawdę, nie mam nic przeciwko wątkom miłosnym w fantasy, ale wszystko co słyszeliście o tym serialu to kłamstwo. Niewiarygodne jest, jak ciekawe wątki są spychane na drugi plan, bo na pierwszym ciągle na celowniku pytanie – kto, kogo bzyknie. I gdybym oglądał pornola to nie miałbym problemów, ale tutaj niestety elfi nie ukazują ciała wcale i wszystkie sceny erotyczne są bardzo aseksualnie pokazane. Słowem nic nie widać, więc nawet tutaj nie było przyjemności.
Dlaczego Gra o Tron? Otóż z niewiadomych dla mnie powodów, wszyscy bohaterowie drugoplanowi umierali prędzej czy później w różny, czasami bardzo głupi sposób. W Grze o Tron było to pokazane bardzo subtelnie, w taki sposób że do samego końca nie wiedzieliśmy kto będzie miał problem. Autorzy serialu nie zrozumieli tutaj lekcji, bo postacie które były istotne dla fabuły, ale z uwagi na skupienie na wątku romantycznym wspomnianego wcześniej trójkąta zostały ukazane w zbyt niewielkim stopniu, umierały szybciej niż mogliśmy zapamiętać ich imię. Więc, dlaczego miałoby mnie to obchodzić? A niektóre śmierci były tak głupie, że chciało mi się śmiać.
I zamiast poznawać problemy królestwa elfów któremu grozi inwazja demonów i jednocześnie na głównych szczeblach władzy są problemy, to 80% czasu pokazane jest jak elfia księżniczka ma głęboką urazę do Willa, że ten bzyknął ludzką złodziejkę, mimo że tamta wyraźnie dała mu do zrozumienia, żeby spadał na drzewo. High Fantasy? Taaaaaa ….
Gdyby napisano to inaczej
Z drugiej jednak strony, same demony, sceny walk, sceneria i te wszystkie wspaniałe miejsca są fenomenalne. Świat przedstawiony także, bo jest to świat postapo, w którym z niewiadomego powodu pojawiły się elfy i magia. Widzimy więc jednocześnie fenomenalne zamki budujące klimat rodem z Władcy Pierścieni, a zaraz potem ruiny antycznych miast takich jak nowy jork. Bohaterowie odkrywają też artefakty i wiedzę poprzednich epok. Oczywiście całość jest tylko wątkiem pobocznym, bo to trójkąt jest najważniejszy.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Demona Berserkera, to dosłownie piszczałem ze szczęścia. Wyglądał fenomenalnie i miałem głęboką nadzieję że koncepcja się zmieni na korzyść Fantasy i ten marny romans się skończy. Niestety nie miałem takiej przyjemności. Drugi sezon już bardziej miał nastawienie na resztę świata, a nie potrzeby seksualne głównych bohaterów, ale i tak pojawiało się za dużo irytujących scen.
Podsumowanie
A jednak obejrzałem całe dwa sezony. Dlaczego pytacie? Bo seriali fantasy jest bardzo mało. Dobrych seriali fantasy jest prawie zero. Dlatego obejrzałem całe Kroniki Shannar i cieszyłem się z tych krótkich pojedynków magicznych, walk zbrojnych czy potyczek z demonami. Że cała reszta to było słabe show dla nastolatków to już inna sprawa. Do kogo było skierowane to widowisko? Wydaje mi się, że całość jest jednak zbyt brutalna dla fanek Zmierzchu, a jednocześnie zbyt miękka dla fanów na przykład Wiedźmina. Wszyscy obejrzą ten serial niezadowoleni.
I żeby było jasne – nie oceniam i nie krytykuje gustów innych osób. Mi taka koncepcja się nie podoba i po prostu nie lubię filmów romantycznych.
Kronik Shannary nie napisała kobieta…