Kolejne gry z serii Assassin’s Creed raczej nie przypadały mi do gustu. Od Black Flag nie ukończyłem żadnego tytułu z tej serii i szczerze mówiąc, niespecjalnie mi to przeszkadzało. Teraz jednak może to się zmienić.
W sumie rozpoczynałem przygodę z każdą z gier z serii Assassin’s Creed, które powstały po Black Flag, jednak żadna z nich nie utrzymała mnie w swoich ryzach na tyle długo by ją ukończyć. Za bardzo rozciągnięte i tracące swój impet zbyt szybko sprawiały, że nie chciało mi się w nie po prostu grać. Powodów tego stanu jest naprawdę wiele i opisanie ich wszystkich to temat na oddzielny materiał. Nie mniej jednak Assassin’s Creed Valhalla stanowi światełko w tunelu. Po 40 godzinach gry dalej chcę wracać do tego świata i wiem, że jestem dopiero w połowie. Myślę także, że jest to wreszcie dobry moment na stworzenie recenzji. Materiał powstał na bazie wersji gry na Playstation 5.
Od razu uprzedzam, że Odyseji nie ukończyłem, chociaż spędziłem w niej naprawdę wiele godzin, dlatego też sporo poruszanych tematów w Valhalli nie ma dla mnie większego sensu. Nie mniej jednak, główna oś fabuły stanowi raczej oddzielną historię i jako osoba, która nie zna poprzednich części w całości, nie mam problemu w jej zrozumieniu. W Assassin’s Creed Valhalla wcielamy się w postać Eivor – Normankę, która wraz ze swoim przyjacielem Sigurdem postanawia wyruszyć do Anglii by założyć tam osadę i rozpocząć ze swoim klanem nowe życie. Fabuła będzie opierać się głównie na zdobywaniu sojuszników oraz zwiedzaniu obszernego świata gry. Mapa jest podzielona na różne prowincje i naszym celem będzie ich odkrywanie, zdobywanie przyjaciół oraz wykonywanie wielu zadań fabularnych. Przedstawiłem to bardzo enigmatycznie, gdyż nie chcę za wiele spoilerować, ale mogę powiedzieć jedno – fabuła w Assassin’s Creed Valhalla jest wciągająca i ciekawa. Poznamy wiele fantastycznych i dobrze napisanych postaci, nie raz znanych z kart historii lub też nawet z popularnego serialu Wikingowie i jeżeli oglądaliście ten serial, to na pewno będziecie cieszyć się jak dzieci kiedy spotkacie parę postaci (i na pewno też będziecie mocno zaskoczeni, ale cicho sza – bez spoilerów).
Najciekawszą jednak postacią jest Eivor. Na samym początku zabawy będziemy mogli wybrać, czy gramy kobietą czy też mężczyzną. Jest także i trzecia opcja, czyli wybór Animusa – w ten sposób gra w strategicznych momentach będzie zmieniać płeć by przedstawić więcej elementów fabuły, ale w gruncie rzeczy przez znaczną część gry grałem jako kobieta Eivor i muszę powiedzieć że jest to kobieta z charakterem, cechująca się wielką odwagą, ciętym językiem oraz mądrością. Drugą główną postacią, a właściwie elementem, który będzie nam towarzyszyć przez znaczną część gry jest osada, którą będziemy mogli rozbudowywać. Tam też będziemy wracać między kolejnymi dużymi misjami fabularnymi, ulepszać sprzęt Eivor, czy też wykonywać jedną z dziesiątek innych rzeczy, które będą się odblokowywać w miarę rozwoju osady. Im dalej będziemy się rozwijać w grze, tym osada będzie bardziej żyła – pojawią się nowe budynki, kupcy, więcej ludzi i to nie tylko wojowników z klanu kruka, którzy będą się krzątać po mieście i zajmować swoimi sprawami. Osada w Assassin’s Creed Valhalla żyje swoim życiem i spełnia swoje zadanie bezpiecznej ostoi, a dodatkowo pogłębia immersje w zabawie i naszą więź ze światem gry.
Sama rozgrywka będzie się opierać na tym samym co w Assassin’s Creed Odyssey. Będziemy więc zwiedzać bardzo duży świat gry, odkrywać kolejne kropki i zdobywać skarby. Długo by opisywać wszystkie te elementy, ale jest ich naprawdę dużo i odkrycie tego wszystkiego to zabawa (tak na moje oko) na około 70 do nawet 100 godzin gry. I po 40 godzinach zabawy muszę powiedzieć, że rozgrywka nie jest ani trochę powtarzalna, jak to miałem wrażenie w poprzedniej części. Anglia skrywa wiele tajemnic, a zadania dodatkowe są krótkie i bardzo ciekawe, wymagające od nas jednorazowej jakiejś czynności, wykazaniem się sprytem lub zmysłem obserwacji, przez co nie musimy biegać po całej mapie w poszukiwaniu rozwiązania. Są niestety od tego wyjątki. Każda mapa posiada swój poziom, który mniej więcej pokazuje, czy Eivor da sobie radę na tym terenie. Problem jest jednak taki, że zdarza się i to wcale nie rzadko, że na danym terenie znajduje się kropka, której nie będziemy w stanie odkryć gdyż wiązać się to może np. z walką z przeciwnikiem o 80 poziomów silniejszym. Dokładnie, jeżeli chcecie odkryć wszystko czeka Was backtracking i ponowne zwiedzanie wcześniej odkrytych terenów. Szkoda że twórcy nie zdecydowali się przenieść tych bossów na tereny o odpowiednim poziomie trudności. Innym mankamentem, który mnie zirytował to nie raz zamknięte skarby czy inne elementy, których odkrycie będzie wymagało od nas popchania fabuły do przodu. Było to denerwujące, gdyż chciałem po prostu zamykać kolejne tereny kiedy je skończę, a gra ode mnie wymagała ciągłego powrotu na nie.
Najfajniejszym elementem gry jest rajdowanie. Otóż, kiedy płyniemy sobie rzekami naszym drakkarem wraz z załogą, możemy trafić na obozy bandytów, angielskich żołnierzy lub też klasztory. Eivor może wtedy wydać rozkaz rajdu, nasz drakkar przybija do brzegu i przy fantastycznej muzyce, uciekających cywilach oraz dźwięku rogu wzywającego do walki ruszamy plądrować. Klasztory są tutaj szczególnie istotne, gdyż większość surowców potrzebnych do ulepszania osady pozyskamy tylko z nich. Następuje więc walka z obrońcami i próba dostania się do strzeżonych skarbów. To właśnie rajdowanie najbardziej przypadło mi do gustu w Assassin’s Creed Valhalla. Niestety jednak walka jest bardzo prosta, nawet na wyższych poziomach trudności. Wrogów jest wielu, a my będziemy przebijać się przez nich jak przez masło, zwłaszcza kiedy pozyskamy parę naprawdę solidnych umiejętności. Walka w grze bardzo mi się podobała, ale nie mogę powiedzieć, że sprawiła mi jakąś większą satysfakcję. Tutaj nie ma walk na poziomie trudności Dark Souls. Sam jednak świat gry nie jest tak ciekawy jak w Odyseji. Dominują ciemniejsze barwy, bardziej szarawe, krajobraz jest żmudny i trochę smutny. Wszystkie wioski i osady wyglądają podobnie, brakuje także jakiegoś fajnego kopa estetycznego który dostawaliśmy w Odyseji dzięki wszelkiej maści monumentalnym ruinom czy też antycznym zabytkom i budowlom. Anglia jest po prostu przy tym wszystkim nudna.
Eivor w trakcie gry będzie zdobywała poziomy doświadczenia, które bezpośrednio wpływają na jej siłę, umiejętności, wykorzystanie sprzętu itp. Ten system został znacznie udoskonalony w porównaniu do Odyseji i wreszcie nie będziemy musieli zmieniać dziesiątków przedmiotów tylko żeby zdobyć wyższy poziom. Tutaj przedmioty są zawsze stałe, znajdujemy je w trakcie gry i możemy jedynie ulepszać lub wymieniać kiedy chcemy zmienić nasz styl zabawy, a nie w momencie kiedy znajdziemy sprzęt o wyższym poziomie mocy. Poziom postaci wynika więc w największym stopniu od poziomu Eivor. W ten właśnie sposób, przez większość gry biegałem w jednym pancerzu, na początku dlatego, gdyż nie znalazłem innego, a potem dalej go nie zdejmowałem ponieważ po prostu był dobry i podobało mi się, jak Eivor w nim wygląda. Punkty umiejętności przeznaczamy na jedno z trzech drzewek podzielonych na walkę wręcz, łucznictwo i skradanie. W praktyce jednak rozwój postaci jest dowolny ponieważ poziomów zdobędziemy naprawdę dużo i nie zabraknie nam punktów. No i w każdej chwili możemy zresetować drzewko umiejętności. Samo skradanie w Assassin’s Creed Valhalla jest skrajnie nieprzydatne. Gra daje nam przez większość czasu wybór czy chcemy załatwiać sprawę po cichu czy też walczyć. Walki są jednak proste, więc osobiście zawsze wybierałem tą drugą opcję. Parę razy próbowałem się skradać, ale kiedy wróg mnie odkrywał, to po prostu olewałem sprawę i zaczynałem rzeź. A czasami możemy nawet wezwać i naszą załogę na pomoc, więc robi się jeszcze ciekawiej. Bardzo mało jest jednak Asasyna w Valhalli.
Ostatnie co mogę zarzucić dla Assassin’s Creed Valhalla są dziesiątki błędów, które są nawet parę tygodni po premierze. Szczególnie dotyczy to konia, który lubi się zaciąć, albo kiedy tracimy nad nim bez większego sensu kontrolę. Pary razy jednak pojawiły się i inne głupie elementy, jak znikający wrogowie, czy też teleportujący się przeciwnicy. Są to jednak niewielkie błędy i na dłuższą metę nie psują nam zabawy. A ta jest w Assassin’s Creed Valhalla przednia – spodziewałem się, że grę pozostawię po paru godzinach zabawy, a kurde się wciągnąłem i chcę więcej. Eivor jest świetną postacią, rajdowanie jest wspaniałym doświadczeniem, a fabuła jest angażująca. Do tego bardzo ładna grafika na Playstation 5 oraz świetne udźwiękowienie. Po 40 godzinach zabawy chcę grać dalej i nie czuję znużenia tytułem. Rzadko się to zdarza i to jest właśnie największa rekomendacja, żeby dać szansę dla Assassin’s Creed Valhalla.
Podsumowanie
Pros
- Bardzo interesująca fabuła
- Eivor to ciekawa postać
- Rozwój osady zwiększa immersję w grze
- Długa i rozbudowana, dziesiątki aktywności w grze
- Zadania dodatkowe są krótkie i jednocześnie ciekawe
- Klimatyczne rajdowanie
Cons
- Źle zaprojektowany rozkład znajdziek
- Zbyt prosta walka nawet na wyższych poziomach trudności
- Skradanie jest niepotrzebne
- Świat nie jest tak ciekawy jak Starożytna Grecja w Odyseji
Brak komentarzy