Jako, że jestem wielkim fanem audiobooków, a raczej nie specjalnie mi po drodze z książkami, przeszedłem z abonamentu Legimi na Storytel. Jedną z pierwszych książek, a nawet autorskich produkcji, które zdecydowałem się tam przesłuchać jest Black Star autorstwa Jespera Ersgårda.
Od razu też powiem, że jestem typowym gościem od sci fi i książki nie są moim pierwszym wyborem, zwłaszcza, powiedzmy sobie szczerze, amatorska fantastyka w stylu Black Star. W przeciwieństwie do mojej żony, która zęby zjadła na fantasy i pisze namiętnie recenzje kolejnych nowości, takich jak Tom Drugi serii Podzieleni, ale także znajdziecie takie artykuły jak lista fantasy ze smokami, ja dopiero zaczynam eksplorować to pole do popisu. Dlatego też ta recenzja będzie niejako próbna i zobaczymy, czy zostaniemy w tej formie na dłużej.
Akcja Black Star skupia się wokół dwóch samolotów, które w tajemniczy sposób zaginęły nad Szwecją. Szybko się okazuje, że trafiły one do innego świata, gdzieś hen hen daleko od Ziemi. Nasza dwójka głównych bohaterów będzie próbowała przetrwać na tej planecie, gdzie wojnę toczą dwie zwaśnione frakcje. Historia w zasadzie będzie skupiać się głównie na tym, mamy tutaj wątek survivalu w obcym świecie, gdzie bohaterowie będą próbowali znaleźć żywność i wodę, a także będą próbować ukryć się przed poszukującymi ich złymi obcymi, polującymi na ocalałych.
Dlaczego napisałem o Black Star, że jest to amatorskie science fiction? Widać to po podejściu do różnych tematów, które wydają się tak brutalnie oklepane, że w zasadzie od dekad widzieliśmy podobne, lepiej zrobione, tematy . Przykładowo jeden z bohaterów trafia na pojazd bojowy, coś w stylu myśliwca w kształcie spodka kosmicznego, bo przecież fantastyka zatrzymała się na latach osiemdziesiątych. Myślicie, że ciężko pilotować takie ustrojstwo? Otóż nie, bo nawet małpa po paru chwilach bez problemu będzie obsługiwać to magiczne urządzenie kosmitów, a nasz heros będzie swobodnie latać sobie po całym obcym świecie.
Black Star opiera się też w wielu miejscach na różnych niedomówieniach i niewyjaśnionych sytuacjach. Kim byli źli obcy, na czym polegała konwersja porwanych, czy też od czego rozpoczęła się wojna na zwiedzanej planecie. Na ten temat nie wiemy nic, ale możemy się domyślać przez raczej topornie rozrzucone okruszki. Sprawia to niestety, że cały world building w Black Star jest stworzony na kolanie, a my nie tylko nie polubimy nijakich bohaterów powieści, ale także nie zaangażujemy się w nijaki świat książki. Możliwe, że moje wymagania wobec powieści science fiction są wysokie, przez to, że spędziłem setki godzin przy takich arcydziełach jak seria Gra Endera, Zaginiona Flota czy też Legion Nieśmiertelnych, przez który właściwie przeszedłem do Storytel.
Nie wszystko jednak w Black Star jest złe i czasami książka sprowokuje jakieś emocje w mojej ziewającej, przy słuchaniu tej nudnej książki, duszy. W pewnym momencie pojawi się ocalała matka z córką i nie byłoby w tym żadnego większego problemu, gdyby nie fakt, że matka jest katoliczką, która zbyt mocno praktykuje swoją religię. Jej głupota i wąskie horyzonty także są dosyć mocno oklepane, bo dewotka non stop mówi, jak to trafili do czyśćca, bo przecież Bóg nie stworzył innych nie zamieszkanych planet BO BIBLIA TAK MÓWI. Zderzenie jej głupoty z trudną sytuacją bohaterów doprowadza nawet do paru tragedii, co jest rzeczywiście odświeżające w tej powieści, która mało zaskakuje czytelnika.
W tym jednak momencie autor książki Black Star pominął morał, bo wątpliwe zachowanie dewotki, które wielokrotnie naraziło ją oraz jej grupę na niebezpieczeństwo nie sprawiło, że ta zginęła w męczarniach w laboratorium obcych. Co więcej miejscami wydawało się, że jej modlitwa doprowadzająca do fizycznej krzywdy lub też po prostu obrażająca intelekt każdego średnio myślącego człowieka, naprawdę skutkowała i pomagała bohaterom. Trochę to wyglądało tak, jakby autor nie mógł się zdecydować, czy chce potępić zachowanie kobiety, czy też je pochwalić, bo przecież w sytuacji beznadziejnej modlitwa może być właśnie tym, co ocali ludzi przed zagładą. Nic nie mam do modlitwy, ale jeżeli zbliża się niebezpieczeństwo, to najpierw należy poszukać bezpiecznego miejsca, a nie szukać znaków, że to szatan się zbliża.
Wydaje mi się, że Black Star może się spodobać osobom, które nie znają zbyt dobrze fantastyki i science fiction. Czytając tą książkę, miałem podobne wrażenia jakbym czytał Chór Zapomnianych Głosów, naszego lokalnego hurtownika, czyli Remigiusza Mroza. Tam także od samego początku atakowały nas oklepane teksty oraz brak spójności w konstrukcji świata, a samą książkę dosyć szybko porzuciłem nie mogąc słuchać tych dydrymałów. Przy Black Star zacisnąłem zęby i książkę dokończyłem, jednak samo zakończenie było tak samo nieangażujące i niewnoszące nic do całości, jak sama książka. Gdybym nie napisał tej recenzji, to prawdopodobnie za parę miesięcy zapomniałbym jak nazywała się ta książka oraz o czym była. No nic, pozostaje mi dalej czekać na 15 Tom Legionu Nieśmiertelnych.
Książkę Black Star przesłuchałem w ramach abonamentu Storytel, za który sam płacę 🙂
Brak komentarzy