Kolejny remake, pomyślał Adrian śledząc nowinki ze świata. Tym razem ofiarą odgrzewania pięknych obrazów, jest klasyk każdego fana science fiction – Blade Runner. Mam dość odgrzewania starych dzieł, czuję głód nowości i innowacji, ale tej coraz ciężej szukać wśród nie tylko filmów, ale i gier komputerowych oraz planszowych. Recenzje filmu były bardzo pozytywne, dziwne że nie było nawoływania do palenia na stosie za naruszenie sacrum jakim jest Blade Runner. Więc poszedłem do kina pełen obawy, ale i nadziei.
Blader Runner edycja 2.0
Blade Runner 2049 jest fabularną kontynuacją pierwszego filmu. Przed obejrzeniem nowej części, warto więc przypomnieć sobie starocia. Utrzymacie w ten sposób ciągłość fabuły, której ja nie miałem ponieważ po prostu zapomniałem większą część fabuły pierwowzoru. Historia skupia się na przygodach androida nowego typu, polującego na androidy starego typu. Tradycyjnie, funkcjonariusz oddany sprawie, zostaje uwikłany w problemy znacznie go przerastające i dotyczące całego świata oraz wszystkich kosmicznych kolonii.
Film chwali się swoją gwiazdorską obsadą. Na pierwszym planie będziemy skazani na rolę Ryana Glosinga, który w moim odczuciu nie potrafi grać źle, i tym razem także spisał się na medal. Drugą rolę na podium powinien zabrać Harrison Ford, ale postać przez niego grana pojawia się dopiero pod koniec filmu oraz pojawia się w zaledwie paru średnich scenach (jak na przykład strzelanina w pubie). Według mnie Harrison Ford nie spisał się na medal, a wykorzystywanie jego wizerunku do reklamowania filmu było dużym naciągnięciem lub nawet oszustwem ze strony twórców.
Cieszy natomiast fakt interesujących bohaterów drugoplanowych w których się wcieliły gwiazdy serialu science fiction – Robin Wright oraz Edward James Olmos który pojawił się dosłownie przez chwilkę, ale każdy fan science fiction uśmiechnie się w momencie tej sceny.
Co dobrze działa?
Zacznijmy od pozytywów. Film przede wszystkim urzekł mnie przepiękną scenografią oraz wizualizacją obszarów cyberpunkowego świata z Blade Runner 2049. Na początek witają nas bezkresne pola farm, szarych kanciap w których hodowane są robaki na białko. Potem dostajemy widok miasta w którym dzieje się akcja. Los Angeles jest mrocznym olbrzymem opatulonym gigantycznym murem chroniącym przed wzburzonym akwenem, który przez zniszczony ekosystem bez przerwy targany jest huraganami oraz burzami.
Następnie oko przykuwa olbrzymie wysypisko śmieci oraz złomu, tak olbrzymie że zajęło cała dzielnicę w pobliżu miasta. Na śmietnisku latają potężne śmieciarki wyrzucając tysiące ton śmieci na kolejne fałdy. Nikogo nie interesuje to czy ktoś jest na dole. Świat ten, obok super nowoczesnego społeczeństwa w depresji, zamieszkany jest przez tych którzy szczęścia nie mieli i żyją pełni goryczy wobec osób wykorzystujących ich dom.
Co nie działa?
Dużo dobrego powiedziano o muzyce, którą komponował mistrz Hans Zimmer. Niestety, ale tym razem nie powiem dobrego słowa. Muzyka i dźwięki w filmie były w większości przypadków irytujące. W wielu przypadkach przez ciszę mającą budować klimat, pojawiał się niepotrzebny pisk, bardzo głośny, lub zgrzyt i nie był on związany z tym co działo się na ekranie. Takie irytujące dźwięki przywodzą na myśl kino mojej młodości, kiedy Blader Runner pokazał wszystkim co to jest cyberpunk. Niestety czasy się zmieniły i takie niepotrzebne granie na sentymencie było bardziej uciążliwe niż skuteczne. W tym filmie spodziewałem się muzyki takiej jak na przykład w matrix, która potęgowałaby obraz cyberpunkowego świata. Dostałem natomiast zgrzyty, które powodowały u mnie chęć wyjścia z kina.
Tempo filmu także mnie nie zadowalało. Nie chodzi o to że nie było akcji. Chodzi o to że w pewnym momencie film stał się przewidywalny i nużący. Właściwie od połowy filmu w 100% byłem pewien co się zdarzy i tylko jedna kwestia, pochodzenia głównego bohatera, była dla mnie bardzo zaskakująca. Cała reszta wcale nie była tak innowacyjna.
Część tematów poruszanych przez film także do mnie nie trafiła. Część z nich zostawiła u mnie mieszane uczucia. Miłość głównego bohatera do komercyjnej (sprzedawanej jako produkt) SI była nietypowa, ale nieciekawa i trochę zawadzała w całym filmie. Z drugiej jednak strony do samego końca nie byłem pewny czy uczucia SI są zaprogramowane, czy też szczere.
Rewolucja czy Reaktywacja?
Biorąc się za reinkarnację klasyków trzeba uważać żeby nie stworzyć herezji. Czy Blade Runner 2049 jest herezją? Nie jest. Ale nie jest też godny swojego poprzednika. To jest dobry film akcji i byłbym skłonny ocenić film lepiej gdyby nie muzyka oraz sentyment do pierwowzoru. Tak naprawdę wykorzystano tematykę starej pozycji, aby ulepszyć marketing nowego filmu. Zaskakuje mnie wysoka ocena na niektórych portalach oraz wśród recenzentów. Oprócz scenografii oprócz gry aktorskiej paru bohaterów, nie było tutaj nic ciekawego.
Może zabrakło teorii? Taki bogaty świat a my nic o nim nie wiemy. W pewnym momencie bohater zwiedza zniszczone przez promieniowanie miasto, gdzie skrył się pewien poszukiwany jegomość. Co się stało z tym miastem? Dlaczego jest wymarłe? Niczego się nie dowiadujemy. Świat stworzony w Blade Runner 2049 jest zbyt bogaty na tak płytki film.
Brak komentarzy