Broken Lines to pewna próba przeniesienia okropieństw drugiej wojny światowej na komputery osobiste. Czy jest to możliwe, kiedy twórcy tej niewielkiej gry otwarcie mówią o alternatywnej wersji historii?
Gra została stworzona przez PortaPlay (wcześniej stworzyli Tales from the Void w 2016 roku – grę o której nikt nie słyszał), a wydana przez super.com. Fundusze zostały pozyskane z środków Unii Europejskiej w ramach dotacji, co niestety wcale nie będzie zaletą w przypadku tej gry. Recenzja będzie zawierała spoilery, ale gra jednocześnie posiada pięć zakończeń.
O co chodzi w Broken Lines? Będziemy kierować grupą żołnierzy, którzy rozbijają się za linią wroga, w fikcyjnym państwie, w fikcyjnym świecie podczas drugiej wojny światowej. Nawet język przeciwnika będzie fikcyjny (brzmi trochę jak Mołdawski?). W każdym bądź razie, wrak badają zamaskowani żołnierze nieznanej formacji, przez naszych dzielnych wojaków nazywani Beztwarzowcami. Powiem otwarcie – fabuła jest nieskładna i naiwna. Pojawia się tutaj za wiele elementów na raz i nie zostają przedstawione w należyty sposób – najpierw mamy żołnierzy za linią wroga, którzy próbują przetrwać i wrócić do sztabu lub chociaż uzyskać rozkazy. Zaraz potem pojawia się tajemnicza mgła, dziwne maszyny oraz zombie (!!!!) by finalnie nie do końca wiadomo jak trafić na samolot ewakuacyjny. W taki oto sposób jest przedstawiona fabuła, w której to będziemy podejmować wybory polegające na wyborze kolejnej misji i w ten sposób będziemy kierować się do jednego z paru zakończeń.
Broken Lines ukończyliśmy na naszym kanale YouTube. Dziękuje za subskrypcje 🙂
O ile sama fabuła jest naiwna, to już jej sposób przedstawienia jest fantastyczny. Będzie się ona zmieniać w zależności od naszych wyborów, dzięki czemu będziemy pozyskiwać nowe możliwości lub też je bezpowrotnie tracić (np. jeżeli nie weźmiemy ładunków wybuchowych we wcześniejszej misji, to nie wysadzimy wieży radiowych). W ten sposób także tworzone jest wrażenie zaszczucia i utraconych okazji. Grając w Broken Lines wiedziałem, że wybierając jedną z opcji, rezygnuje z czegoś innego i tutaj każdy z wyborów ma swoje wady i zalety, ale żaden nie jest idealny.
Sama rozgrywka i walka jest tym, co bardzo mi przypadło do gustu w Broken Lines. Gramy w 8 sekundowych turach i między nimi wydajemy rozkazy naszym wojakom, np. ruch czy użycie umiejętności. Nie wydajemy rozkazu strzelania i nasi żołnierze samodzielnie ostrzeliwują wroga kiedy znajdą się w zasięgu strzału broni. Naszym zadaniem jest ich tylko dobrze ustawić, gdyż wszelkie osłony czy barykady mogą ułatwiać lub utrudnić trafienie w wroga. To samo zresztą dotyczy różnicy wysokości, dlatego grać należy bardzo taktycznie i sprytnie podchodzić do wroga. Dzięki automatycznej pauzie co osiem sekund będziemy mogli skorygować nasze rozkazy i łatwiej będzie planować zasadzki. Atak na ufortyfikowane umocnienia przy wieży radarowej może skończyć się rzezią, chyba że zajdziemy ze słabiej bronionej flanki, wybijemy naprawiających ogrodzenie żołnierzy i sami zajmiemy pozycje na podwyższeniu za workami z piaskiem. W ten sposób doprowadziłem do rzezi, ale oddziałów wroga, a satysfakcja z wykonanego zadania na poziomie milion. Twórcy serii X-Com powinni iść w tą samą stronę – nagle gry taktyczne stają się niesamowicie dynamiczne, a jednocześnie dalej posiadamy kontrolę nad oddziałem. Jednocześnie takie podejście uczy bardziej cierpliwości, bo przez osiem sekund między pauzami nie możemy zatrzymać naszych żołnierzy przed wykonywaniem przydzielonych rozkazów – musimy więc jednocześnie zgadywać poczynania wroga.
Szkoda tylko, że nasz oddział ma do dyspozycji tak mało broni. Do wyboru mamy strzelby, karabiny maszynowe i zwykłe powtarzalne na odpowiednio bliski, średni oraz daleki dystans. W każdej kategorii mamy trzy różne bronie, każda lepsza od poprzedniej ale nie będąca alternatywnym wyborem. Czyli wybieramy na jakim dystansie będzie walczył dany żołnierzy i dajemy mu najlepszą broń w danej kategorii. Brakuje mi większego zróżnicowania niż obrażenia i szybkość strzelania (dodatkowo strzelby to śliski temat więc w drugiej połowie gry z nich nie korzystałem).
Gra jednocześnie jest bardzo krótka i całość ukończyłem w niecałe 5 – 6 godzin. Jednocześnie gra kosztuje około 90 zł, co jest zdecydowanie za wysoką ceną, a z uwagi na fakt, że gra była finansowana z środków unijnych i mamy do czynienia z tworem propagandowym powinna być udostępniana raczej za darmo. Alternatywność całej historii poszła tak daleko, że w naszym oddziale są dwie kobiety – opiekuńcza Pani Medyk i pragmatyczna Snajperka. Ciekawe jest jednak to, że nasze oddziały należą do British Army, w której rzeczywiście były kobiety i podczas drugiej wojny światowej było ich 640 tysięcy z ogólnej liczebności 3 milionów żołnierzy, gdzie jednak większość kobiet zajmowała się sprawami na zapleczu – pracowały w ambulatoriach, na okrętach czy sporadycznie w jednostkach partyzanckich w innych krajach europy (także Polsce).
Nie chcę ujmować paniom udziału i ich wpływu podczas drugiej wojny światowej, ale na pewno nie należały one do sił wysyłanych do walki na froncie. Trochę to było niespójne. A wystarczyło przenieść akcje do czasów współczesnych, gdzie kobiety służą w wojskach wielu krajów i to nie tylko na zapleczu, ale i na froncie. Po co się pchano w drugą wojnę światową (i to irytujące mówienie o nazistach i specjalne pomijanie nazwy Niemcy), nie wiem? Oprócz tego w drużynie mieliśmy czarnoskórego żołnierza, do którego zwracano się w żeńskiej formie. Nie wiem czy to błąd w tłumaczeniu, czy gość jest nieokreślony płciowo. Bo obie możliwości są prawdopodobne, tłumaczenie jest bardzo słabe i pełne licznych błędów. Czasami nawet się pojawiały niezamknięte znaczniki, podobnie jak to było w Warcraft 3 Reforged.
Gra była też zapowiadana jako trudna i wymagająca od nas wielkiego skupienia. Wcale taka nie była. Właściwie grając na poziomie normalnym większość misji przechodziłem w biegu (tylko raz musiałem powtarzać) i dopiero pod koniec trafiłem na czołg i hordę zombie który naprawdę sponiewierał mi drużynę ale i tak pokonałem go za pierwszym razem i gdybym walczył z nim drugi raz to bym pewnie zniszczył czołg błyskawicznie. Troszkę oszukaństwo, bo w trailerach miałem obraz Darkest Dungeon w drugiej wojnie światowej (alternatywnej).
Także grafiki były wykonane w podobnym tonie. O ile sama gra to taktyczne 3D, to już obrazki przedstawiające naszych żołnierzy czy też wroga przypominają właśnie te z Darkest Dungeon, tylko jednocześnie próbujące być mroczne i grzeczne, co finalnie wychodzi karykaturalnie. Większość z nich wygląda albo słabo albo strasznie (zwłaszcza Pani sanitariusz). Jakby początkujący grafik je tworzył, ale jednocześnie bez jasnej wizji i zapału.
Podsumowując, dla mnie Broken Lines to naprawdę ciekawe potyczki i walki z przeciwnikami i mogę nawet powiedzieć, że styl rozgrywki z tej gry jest wizjonerski i powinno się na nim wzorować, bo jest tutaj olbrzymi niewykorzystany potencjał. Z drugiej jednak strony cała ta otoczka z alternatywną historią, niski poziom trudności, słabe dialogi i liczne błędy powodują, że mimo wielu zakończeń to gry nie mam zamiaru przechodzić drugi raz. Zwłaszcza jeżeli mają się powtarzać sytuacje, kiedy to nasz dzielny wojak strzeli z wyrzutni rakiet sobie pod nogi w momencie, kiedy dokładnie planujemy każdy nasz ruch.
Podsumowanie
Pros
- Mnogość wyborów misji i wiele zakończeń gry
- Wreszcie turowy system walki, który przypadł mi do gustu
- Towarzyszące nam uczucie zaszczucia, utraconych okazji
Cons
- Naiwna i nieskładna fabuła
- Wiele błędów w tłumaczeniu
- Bardzo krótka
- Brzydkie grafiki postaci
- Mało broni
- Kobieta snajper i medyk? Nie przesadzajmy z tą alternatywną wersją historii
Brak komentarzy