Bumblebee miał bardzo trudne zadanie do zrealizowania. Niech teraz każdy na sali podniesie rękę, kto skreślił filmową serię Transformers ze swojej listy filmów na które czekamy z wypiekami na twarzy. Co tutaj dużo mówić, każde następne Transformers wydane w ostatnich latach to była coraz większa potwarz dla geekowego serca.
Jednak już po obejrzeniu pierwszych trailerów filmu Bumblebee zauważyłem wiele ciekawych elementów. Optimus Prime wygląda inaczej, prawie jak w G1 lub jak w mojej ulubionej grze z Transformers. Sam Bumblebee jest dużo niższy, chociaż wygląda bardzo podobnie do swojego filmowego pierwowzoru. Inaczej zapowiada się też fabuła, bo z trailera wynika że w trakcie trwania filmu na Cybertronie trwa wojna. Z poprzednich jednak części wiemy, że Cybertron został zniszczony już dawno temu, przed wydarzeniami z filmów. Nazwijcie mnie freakiem, ale jeżeli trafilście na ten portal, to na pewno wiecie o czym mówię. Czyżby był Reboot serii?
W recenzji poniżej nie będzie spoilerów. Dużych spoilerów 🙂 Żartuje, nie będzie żadnych spoilerów, nic czego byście nie zobaczyli w trailerach. Będzie natomiast bardzo dużo moich przemyśleń, jako odwiecznego fana Transformers. Jeżeli chodzi też o moje przemyślenia co do tego czy jest to reboot czy prequel, to wynikają one tylko z moich własnych obserwacji i mogę się mylić! Zachęcam do dyskusji na ten temat, gdyż nigdzie nie jest jasno powiedziane że jest to zarówno prequel, jak i reboot.
Bumblebee, czyli nie wyszło nam i zacznijmy jeszcze raz
Już w pierwszych chwilach filmu, dosłownie w ciągu pierwszych 10 minut, wiedziałem że mam do czynienia z rebootem. Wojna na Cybertronie, bo tak się prezentuje wstęp, wygląda jakby żywcem wzięta ze wspomnianych wcześniej gier. Film od razu zaczyna krzyczeć do ciebie Hej! Są jacyś fani starych Transformers na sali? Spójrzcie tutaj! Oprócz tego że sam Cybertron wygląda cudownie, to pojawia się tylko przez chwilę i nie miałem nadziei nawet na jego większą eksplorację na kinowym ekranie. Z drugiej jednak strony, pojawiają się starzy znajomi i jak zobaczą ich fani Transformers to zaczną piszczeć ze szczęścia. Przez chwilę pojawia się Soundwave ze swoimi kasetami (TAK! TAK! TAK!), jest także Shockwave. I oni wyglądają już jak żywcem zrobione kopiuj wklej z G1, a nie ta satelita i robak z filmów. Jestem w raju.
Ale wróćmy do szybkiego wstępu fabularnego. Film opowiada historię Bumblebee który to zostaje wysłany na ziemię aby przygotować przyczółek do zbudowania bazy autobotów (wait? w pierwszej części powód przybycia Autobotów był inny). Coś jednak idzie bardzo nie tak i Bumblebee po prostu zapomina kim jest. Będzie musiał znaleźć swoje miejsce na tym nieprzyjaznym świecie. Trafia on na szczęście na pewną dziewczynę która oprócz swoich problemów, ma swoją pasję motoryzacją która jej bardzo pomaga.
Tak zaczyna się ich wspólna relacja oraz przygoda. Film zaczyna się dosyć mocno, ze scena pościgu i strzelania (oraz walki na Cybertronie YAY!), potem jednak przez więcej niż połowę filmu jesteśmy świadkami obrazu przedstawiającego tworzenie się relacji między robotem a dziewczyną. Gdyby to było zrobione w formie poprzednich Transformers, to bym po prostu wyszedł z kina. Jednak widać że twórcy bardzo wzięli sobie do serca to, w jakim stopniu spieprzone zostały poprzednie części serii. Brakuje tutaj głupich i bardzo słabych żartów z poprzednich Transformers, gdzie próbowano na siłę być śmiesznym, ale totalnie nie wychodziło.
Tutaj żarciki także są, ale na zdecydowanie innym poziomie. Oczywiście to nie jest dalej poziom wyżyn intelektu, ale gagi sytuacyjne naprawdę powodowały śmiech nie tylko u mnie, ale także i u towarzyszy w sali kinowej. Swoją drogą, mimo że od premiery minął już tydzień, to sala kinowa była pełna. Godzina 12 w niedzielę to oczywiście oblegana godzina, ale rokuje to nadzieję że film dobrze się przyjmie i twórcy postarają się przy kolejnych częściach serii. Liczę że będą utrzymane w tym samym duchu.
Bumblebee to prawdziwy raj dla fanów Transformers
Może z tym rajem to trochę przesadzam, ale widać było wyraźnie że twórcy zmienili środek ciężkości filmu na bardziej oddany tego co znamy z klasyki. Jak już wcześniej wspomniałem, film na samym początku już pokazuje co będzie jego inspiracją i fani wyłapią to niemal natychmiast. Niestety jednak, byłem w kinie na wersji z dubbingiem, więc nie mogłem ocenić jak brzmi ulubiony przez fanów Soundwave. Gdyby jednak odezwał się tym swoim specyficznym, analitycznym głosem, to pewnie poryczałbym się ze szczęścia że wreszcie zrobiono jedną z moich ulubionych serii science fiction tak jak należy 🙂 Chociaż i też dobrze że to był dubbing, bo moi znajomi z którymi byłem w kinie pewnie popatrzyliby na mnie jak na dziwaka. Chociaż parę osób z tej grupy także mogłoby tak samo jak ja zareagować. Może tak też było z tym głosem, ale poczekam parę miesięcy aż film trafi na Netflix by to sprawdzić. Z chęcią film sobie wtedy odświeżę i obejrzę go drugi raz, nawet żeby wyłapywać dalej smaczki które pojawiały się co chwilę.
Pogadajmy jeszcze o nudniejszych rzeczach, czyli o wykonaniu i szlifie. Scen walki jest znacznie mniej, film bardziej naciska na przedstawieniu postaci Bumblebee. Jednak kiedy już te sceny walki się pojawiają, twórcy dołożyli wszelkich starań, by sceny walki były WRESZCIE KURWA czytelne. Bo jak oglądaliście filmy i widzieliście Deceptikony transformujące się z pikseli, to do cholery jasnej nie było to wcale czytelne i próbowałem zrozumieć, co się właściwie wydarzyło w tamtych walkach, a wcześniej także nie było lepiej bo już przy drugiej części zaczynał mnie denerwować brak czytelności walk między transformersami. Tutaj kadr jest odpowiedni, a roboty nie poruszają się znacznie szybciej niż pozwala im masa więc możemy delektować się naprawdę ładnymi scenami walk.
Podsumowanie
Już Transformers: Fall of Cybertron pokazał że można przerzucić klasyczne Transformers za pomocą dzisiejszej technologii bez krztyny kiczu tak typowego tamtym, pięknym przecież czasów. No dobra trochę kiczu w tym jest, ale niech ktoś odmówi temu zajebistości:
Jak oglądałem ten trailer, to już wypatrywałem cały content tutaj wepchany – Jest Grimlock, Shockwave, a potem wpada Metroplex. No i gdybym miał powiedzieć o swoich top wszech czasów, ta gra byłaby wysoko. Dokładnie tak samo analizowałem trailery Bumblebee które pojawiały się przed premierą filmu i jak wspomniałem na początku tego tekstu, miałem wrażenie że to nie będzie prequel, tylko reboot. Ale się bałem iść na to do kina.
Transformers to jedna z tych franczyz na których się wychowywałem, dlatego też Bumblebee tak bardzo mi podszedł i od razu zaczął smyrać struny w mojej pamięci czasów dziecięcych. Czy jednak jest popyt na tego typu produkcje w dzisiejszych czasach? Takich gości jak ja jest dzisiaj cała masa, nie raz rozmawiam z nimi w dyskusjach na Facebooku, spotykam ich na imprezach planszówkowych czy różnych wydarzeniach. Są nauczycielami, prawnikami, lekarzami, prowadzą swoje firmy (to ja). Te pryszczate dziwne dzieciaki teraz mają założone rodziny, prowadzą firmy. Bumblebee to jest sposób na to, by zabrać synka do kina i pokazać dla niego ten film i powiedzieć mu Optimus tak samo wyglądał 20 lat temu. Daję 9/10, trochę na zachętę, ale kurde niech twórcy ciągną to co zapoczątkowali tak delikatnie w paru scenach Bumblebee. Osobiście, jako odwieczny fan Transformers który za dzieciaka miał pełne półki zabawek z tej franczyzy zostałem kupiony. Teraz będę bardzo uważnie obserwować i wypatrywać wszelkich informacji o kolejnych częściach. Będę twórcom patrzeć na ręce 🙂 Ta marka jest dla mnie osobiście cenniejsza niż Gwiezdne Wojny.
Brak komentarzy