Death Relives to gra będąca połączeniem dwóch miłości. Pierwszą z nich jest miłość do gier z serii Resident Evil (a zwłaszcza drugiej części), a druga to miłość do Azteckich mitów i legend. W ten sposób otrzymaliśmy grę, gdzie będziemy uciekać przed Azteckim bogiem w mrocznej posiadłości. Czy warto sprawdzić ten niecodzienny horror? Zapraszam do recenzji!
Death Relives opowiada historię bohatera o imieniu Adrian. Jak wszyscy wiemy, Adriany to fajne chłopaki, więc i temu nic nie brakuje. Niestety poznajemy go w przykrych okolicznościach, bo o to podczas powrotu z uroczystości wręczenia dyplomów w szkole bohatera, ten trafia na straszną scenę. Na ulicy leży ciało, a jego matka wychodzi z samochodu, by sprawdzić, czy poszkodowany potrzebuje pomocy. Wszyscy fani horrorów wiedzą co się teraz stanie, ciało ożywa, przemienia się w potężną istotę i porywa matkę. Biedny Adrian wyrusza w pościg za stworem by ją uratować i tak trafia do opuszczonej posiadłości, po której krąży aztecki bóg Xipe Totec, będący tak zwanym Bogiem Obdartym ze Skóry.

Niestety po bardzo ciekawym prologu oraz tutorialu, gra zmienia swoją narrację i rozwija się bardzo powoli. Skąpo nam podaje kolejne wątki fabularne oraz notatki i w zasadzie całość słabo się ze sobą łączy i jest mocno naciągana. Widać tutaj pewną chęć przedstawienia fabuły w stylu soulsów, kiedy nie wszystko jest takie jasne, jak powinno być, niemniej jednak finalnie historia wychodzi dosyć średnio, a gra w zasadzie kończy się w taki sposób, że nie odpowiada na żadne pytanie i cała narracja na koniec według mnie upadła, jak domek z kart. Do tego gra nie posiada polskiej wersji językowej, przez co całość jeszcze bardziej traci na przedstawieniu historii.

Po prologu i samouczku zaczyna się też właściwa gra, gdzie będziemy kierować Adrianem za pomocą kamery pierwszo osobowej. Naszym celem będzie po prostu przechodzenie z jednego punktu do drugiego i rozwiązywanie zagadek. Twórcy zaimplementowali tutaj ciekawą mechanikę walki z Bogiem, która niestety nie została zbyt dobrze przemyślana i w zasadzie stosujemy ją jedynie w miejscach, gdzie twórcy wymagają od nas tego. Polega ona na użyciu tajemniczej Azteckiej strzelby do zastrzelenia Boga, by ten wrócił do swojego świata i dał nam chwilę wytchnienia. Problem jest jednak taki, że Xipe Totec powraca po kilkudziesięciu sekundach, a czas możemy przedłużyć karmiąc specjalny kwiat na naszym ramieniu, który jest też radarem wykrywającym wroga w pobliżu. Czas możemy przedłużyć karmiąc radar specjalną krwią, którą otrzymujemy za pokonywanie patrolujących korytarze kapłanów. Trzeba się do nich zakraść i wbić im rytualny sztylet w plecy, a do tego wrogowie Ci są głusi, ale nie ślepi i do tego nie raz obracają się podczas patrolu zaglądając za siebie. Sprawia to, że pokonanie tych wrogów nie jest proste.

Problem z samą grą jest taki, że Xipe Totec praktycznie zawsze wie gdzie jesteśmy, ale udaje że tego nie wie. Co jakiś czas będzie wracać do miejsca gdzie się znajdujemy i po prostu chodzić po pokoju, czasami wymuszając od nas wygraną w prostej grze QTE. O ile na drugiej mapie ma to jeszcze sens, bo jest to w zasadzie korytarz z pokojami, który patroluje potwór, to już w pierwszym rozdziale mamy do czynienia z olbrzymim pierwszym piętrem pełnym pomieszczeń, gdzie wróg zawsze będzie chodzić na granicy naszego radaru, by co jakiś czas pójść dokładnie tam gdzie my jesteśmy, pokręcić się chwilę i wrócić do stania gdzieś dalej. My musimy jedynie schować się w szafie czy innej skrzynce. Potem w zasadzie gra się kończy, bo czekają nas jedynie dwa etapy, gdzie będziemy musieli wykonać parę zagadek i w sumie mamy już epilog, który mi osobiście nie przypadł do gustu.
Zagadki są największym plusem gry. Są rozbudowane i wielowarstwowe, ale jednocześnie nie przekombinowane jak np. w Riven. Blisko im do złożoności z gier z serii właśnie Resident Evil. Będziemy musieli czasami poukładać jakieś puzzle by przepuścić szlak krwi, a innym razem odgadniemy hasło do kłódki wybierając cyfry odnalezione na podświetlonej ścianie. Death Relives posiada też parę naprawdę fajnych momentów, jeżeli chodzi o budowanie klimatu zabawy. Parę razy się przestraszyłem, a przez większość czasu atmosfera w domu jest ciężka i wprowadzająca gracza w niepokój. Najgorsze momenty czekają nas w drugim akcie, kiedy zrozumiemy, jak działa wróg. Wtedy zamiast strachu odliczamy tylko, kiedy przyjdzie do nas przeciwnik by się schować i poczekać gdy pójdzie.

Death Relives wygląda przyzwoicie, jak na grę od niewielkiego studia. To jak prezentuje się sam główny przeciwnik robi wrażenie i podobnie jak np. wielka wampirzyca z Resident Evil Village, będzie podczas przemieszczania schylać głowę, by przejść przez za niskie dla niego zwykłe ludzkie drzwi. Wygląda to ładnie i buduje klimat oraz przywołuje wspomnienia ze wspomnianego hitu. Gra też ładnie bawi się cieniami oraz światłem, chociaż z bliska latarka jest zdecydowanie zbyt jasna i zakrywa to, co powinna odkrywać po prostu zamieniając czerń nocy, na jasny odbity blask. Dom posiada dużo szczegółów, a udźwiękowienie jest przyzwoite, buduje klimat oraz sprawia, że miejsce, w którym dzieje się akcja jest naprawdę przerażające.

Death Relives wyraźnie pokazuje, że twórcom w połowie tworzenia gry zabrakło pomysłów i chcieli ją jak najszybciej skończyć. Cała zabawa kończy się po mniej więcej 3 godzinach, gdzie ostatnie 30 minut to agresywne przyspieszenie przez parę rozbudowanych lokacji, których nie jesteśmy w stanie zwiedzić. Nawet w osiągnięciach widać ten pośpiech. Gra posiada jedynie 10 osiągnięć, z czego 7 z nich zdobywamy w pierwszej godzinie gry, by potem kolejne zdobyć dopiero po zakończeniu zabawy. Widać tutaj poważną dziurę w produkcji, gdzie twórcy jakby szybko zdecydowali na zakończenie gry. To nie zmienia faktu, że Death Relives jest przyzwoitym horrorem, który ma parę fajnych pomysłów oraz klimatycznych scenek. Jako fan tego gatunku cieszę się, że zagrałem w tą grę, chociaż nie sądzę, bym chciał kiedykolwiek do niej wrócić po jednokrotnym jej zakończeniu.
Death Relives możesz kupić w naszym Sklepie z Grami
Podsumowanie
Pros
- Parę razy potrafi naprawdę przestraszyć
- Ciekawy zamysł rozwinięty z Resident Evil 2
- Oryginalne mechaniki, które elegancko się zazębiają
Cons
- Zdecydowanie zbyt krótka
- Rozczarowujące zakończenie
- Brak polskiej wersji językowej