Vessel of Hatred to pierwszy duży dodatek do gry Diablo IV. Ten będzie skupiał się na postaci Mefista oraz pogoni głównego bohatera za kamieniem dusz, gdzie jest on uwięziony. Czy ta pogoń była ciekawym doświadczeniem? Zapraszam do recenzji!
Musicie też od razu wiedzieć, że do Diablo IV wracaliśmy regularnie przy każdym sezonie, który odbył się po premierze podstawowej gry. I za każdym razem bawiliśmy się coraz lepiej. Widać było wyraźnie, że Blizzard nie tylko posłuchał graczy i wprowadził wymagane przez nich elementy, chociaż trochę to trwało, ale także studio wreszcie zrozumiało, w jakim kierunku ma być rozwijana gra. Vessel of Hatred jest zwieńczeniem tych starań i pierwszym, długo oczekiwanym dodatkiem do gry. Historia będzie tutaj poprowadzona inaczej niż w podstawce, bo tym razem nasz bohater nie będzie tylko świadkiem wydarzeń, ale też ich głównym uczestnikiem, a nawet będzie nie raz zabierać głos podczas przerywników filmowych.
Przebieg historii jest stosunkowo nierówny, część dialogów jest bardzo infantylna i może nawet powodować dreszcz żenady na plecach podczas ich słuchania. Śledziłem ją jednak z przyjemnością, jednak muszę tutaj zaznaczyć, że bardzo nie spodobało mi się zakończenie dodatku. Nie będzie wielkim spoilerem, jeżeli powiem, że ostatnia walka w dodatku nie polegała na walce z Mefistem, a potyczka z nim została przeniesiona na później. Tym samym Blizzard może ciągle wałkować temat z kolejnymi wielkimi złymi i w tym tempie poczekamy z 10 dodatków DLC, zanim chociaż zobaczymy samego Diablo na horyzoncie. Wielka szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na mocne zakończenie historii, tak jak odbyło się to w poprzednich grach z serii Diablo, czy nawet podczas walki z Lilith w Diablo IV.
Zaczynając nową grę oczywiście wybrałem nową klasę, czyli Spirytysty. Spodziewałem się, że będzie to Szaman z Diablo 3, który skupi się na walce w zwarciu, podobnie jak to było z Krzyżowcem, który był po prostu inaczej nazwanym Paladynem. Nic bardziej mylnego, bo pod płaszczem Spirytysty tak naprawdę znajduje się typowy mnich, który będzie łączyć różne ataki powiązane z duchami, by stworzyć swoje własne, unikalne kombinacje. To nie jest barbarzyńca, który wystarczy, że krzyknie i pokręci się parę razy i pokona całą hordę demonów. Gra spirytystą jest trudna, ale satysfakcjonująca. Znalezienie wymaganych kombinacji i zależności między umiejętnościami jest skomplikowane i będzie wymagało od nas wyjścia z jakiejś przyjętej początkowo strategii.
Kolejną dużą nowością są Najemnicy. Obecnie Vessel of Hatred oferuje czterech z nich i podobnie jak to było w Diablo 3, ich skuteczność w walce jest raczej marginalna. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że każdy z nich daje nam dodatkowe możliwości i poprawia statystyki, co idealnie może uzupełniać nasz build. Dzika kanibalka pozwoli nam budować wskaźnik szału, który da nam większe bonusy, im więcej wrogów pokonamy, a jednoręki tarczownik poprawi nasze odporności. Dodatkowo najemnicy wprowadzają mechanikę o nazwie handel wymienny, która sprawia, że jeżeli będziemy zabierać ich na różne wydarzenia, to będziemy przy tym zbierać monety. Te możemy wymieniać na przedmioty w kryjówce najemników i nie kupujemy ich w ciemno w formie hazardu tak lubianego przez gry z serii Diablo, tylko z dokładnym opisem tego, co oferuje dany przedmiot. Wokół najemników powstał więc potężny system, którym warto się zainteresować i który w świetny sposób rozbudowuje możliwości Diablo IV.
Powróciły także dawno zapomniane runy, jednak w dużo prostszej wersji niż pamiętamy z Diablo 2. Teraz system głównie opiera się na wmontowaniu jednej runy aktywatora i drugiej z efektem. Jeżeli spełnimy warunki aktywacji, to pojawi się jakiś efekt, przykładowo jeżeli użyjemy runy, która aktywuje się przy wypiciu miksturki leczenia, to połączona z nią runa powodująca wstrząs wokół bohatera zostanie aktywowana. Kombinacji jest sporo, więc otrzymaliśmy kolejny ciekawy system do lepszego projektowania naszych postaci. Problemem mogą być jednak przedmioty z gniazdami, bo żeby wykorzystać runy, musimy mieć przedmiot z dwoma gniazdami. To jednak na dłuższą metę nie jest problemem, bo przecież Diablo IV opiera się właśnie na tym, by zdobywać coraz to nowe przedmioty w olbrzymich ilościach.
Vessel of Hatred będzie oferował w głównej mierze standardowe wyzwania. Będziemy przedzierać się przez lochy i pokonywać na końcu jakiegoś bossa. Tutaj pojawia się problem z poziomem trudności, który jest w dziwny sposób wyskalowany. Możemy przebijać się przez podziemia hurtowo pokonując hordy potworów i grupy elit, ale potem podczas walki z bossem będzie czekać nas mozolne zbijanie paska punktów życia, kiedy ten będzie mógł nas pokonać jednym czy też dwoma ciosami. Bossowie kończący etapy zostali zdecydowanie wzmocnieni w dodatku i szczególnie odczułem to podczas mojej pierwszej przygody w nowej aktywności, czyli Podmieście Kurast. Sama aktywność jest świetna, bo będziemy próbowali w określonym czasie aktywować jak najwięcej kapliczek zwiększających naszą ostateczną nagrodę i jednocześnie polować na wrogów, którzy przedłużą nam czas. Problem jest jednak z bossem na końcu, który okazał się niesamowitą gąbką na obrażenia, walka z nim była mozolna i frustrująca, a nawet jego ogłuszenie trwało ledwie 2 – 3 sekundy. I to pomimo tego, że nie miałem żadnych trudności w samych podziemiach i na końcu zostało mi nawet kilkadziesiąt sekund w zapasie.
To co jednak najbardziej frustuje podczas gry w Vessel of Hatred to błędy techniczne. Jest ich naprawdę dużo i spotykam się z nimi praktycznie co chwila. Raz musiałem powtarzać całe zadanie najemnika, bo nie aktywował się skrypt przywołujący wrogów na samym końcu podziemi, a innym razem po mojej śmierci nie pojawiło się okno pozwalające na wskrzeszenie, przez co musiałem zresetować grę. Nawet wyżej wspomniany boss się zbugował, nie dość że walka była długa i wyczerpująca (w negatywnym tego słowa znaczeniu, bo miałem wrażenie, że nie zadaję mu żadnych obrażeń), to ten pod sam koniec zniknął i stał się niewidzialny, ale jednocześnie dalej siał zniszczenie za pomocą swoich potężnych ataków obszarowych. Patrząc na stan techniczny gry, mogę śmiało powiedzieć, że grałem w dużo lepiej dopracowane wczesne dostępy, niż długo oczekiwany dodatek od szanowanego studia jakim jest Blizzard.
Mimo to, Vessel of Hatred dalej nakierowuje Diablo 4 na określony kierunek rozwoju i zapewni graczom naprawdę masę frajdy. Błędy zostaną naprawione, a bossowie odpowiednio zbalansowani, ale już teraz możesz bardzo komfortowo czuć się grając w Vessel of Hatred, a jeżeli wracałeś do gry na rozgrywki sezonowe, to prawdopodobnie będziesz bardzo zadowolony grając w dodatek, nawet jeżeli fani głównego wątku fabularnego mogą poczuć się nieco rozczarowani przebiegiem zakończenia. Vessel of Hatred to kompletny dodatek zapewniający graczom sporo nowości oraz skutecznie rozbudowujący systemy gry, chociaż daleko mu do poprzednich dodatków, które zostały wydane do wcześniejszych odsłon Diablo.
Egzemplarz recenzencki dodatku do Diablo IV: Vessel of Hatred na konsolę Playstation 5 otrzymaliśmy od wydawnictwa Cenega. Dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- Podmiasto Kurast to bardzo wciągająca aktywność
- Najemnicy i cały system stworzony wokół nich
- Spirytysta to klasa trudna, ale dająca satysfakcję
- Cudowna nowa ścieżka dźwiękowa
Cons
- Dziwny poziom trudności
- Rozczarowujące zakończenie głównej kampanii
Brak komentarzy