Doom Eternal zadebiutował na wszystkich znaczących konsolach i zyskał grono wiernych wielbicieli wśród recenzentów. Gracze jednak oceniają Doom Eternal zdecydowanie gorzej, często bardziej jako średni tytuł, niż dzieło wybitne. A jak będzie na bigbaddice.pl? Zapraszam do recenzji.
Szczerze mówiąc, nie dziwię się, że niektórzy z moich czytelników oraz widzów mają taki duży dystans do recenzji na portalach branżowych. Ma to miejsce zwłaszcza kiedy rozstrzał między opiniami graczy oraz recenzentów jest duży, można się zastanawiać, co jest tego przyczyną. W przypadku Doom Eternal na portalu metacritic wśród recenzentów gra ma średnią 9/10, a wśród użytkowników 7.5/10. Różnica jest zauważalna, więc znowu można powiedzieć, że recenzenci trochę odpłynęli (bo to dla graczy jest robiona gra, a nie dla recenzentów). Także grając w Doom Eternal nie mogę powiedzieć, że gra jest idealna. Recenzja będzie zawierać spoilery fabularne. Grę Doom Eternal ukończyłem na najlepszej konsoli do tej gry, czyli na komputerze osobistym PC :). Recenzja będzie też moim odniesieniem do Dooma z 2016 roku, gdyż w przeciwieństwie do omawianego przez nas Ori and the Will of the Wisps poprzedniego Dooma ukończyłem dwa razy na poziomie trudności koszmar i jestem olbrzymim fanem serii. Byłem.
Doom Eternal dzieje się jakiś czas po zakończeniu poprzedniej części. Slayer powstrzymał inwazję demonów na marsie, jednak sam trafił do niewoli. Z niewiadomych dla mnie powodów, Slayer w Doom Eternal szykuje się do ataku na oblegające ziemię demony na pokładzie Fortecy Zagłady – potężnej stacji orbitalnej będącej bazą wypadową naszego bohatera. Między pierwszą a drugą częścią jest więc bardzo duża dziura fabularna i osobiście byłem trochę skonsternowany tym brakiem ciągłości. Może to być miejsce na DLC (bo te się pojawią, w grze jest parę miejsc ewidentnie przedstawionych jako wątki pod DLC) lub zwykłe niedociągnięcie od strony twórców. W każdym bądź razie Doom Eternal posiada znacznie bardziej rozbudowaną warstwę fabularną w stosunku do poprzedniej części. W to mi graj, bo jestem fanem fabuły Dooma.
Grę będziemy przemierzać na bardzo zróżnicowanych mapach. Pożegnajcie mars, gdzie dominowały czerwień i laboratoria. Teraz Slayer będzie podróżować po różnych planetach i miastach: Lodowe zapomniane fortece, zmasakrowany punkt zero inwazji demonów czy główny ośrodek ARC – jedynej organizacji aktywnie walczącej z inwazją demonów (a kieruje nią nasz stary znajomy). Doom Eternal bardzo zyskuje na zróżnicowanych poziomach do których mamy dostęp właśnie dzięki Fortecy Zagłady oraz znajdującemu się tam urządzeniu do teleportacji.
Sama Forteca Zagłady to miejsce gdzie będziemy mogli zdobyć dodatkowe przedmioty do rozwoju postaci, a także odwiedzimy pokój Slayera po korek zapełniony różnymi smaczkami i nawiązaniami do innych gier. Prawdziwa męska nora pełna czasopism i książek dotyczących fantastyki, metalu i nowych narzędzi zagłady, brak tutaj nagich panienek, co w sumie jest śmieszne patrząc w jaki sposób Slayer rozgania demony. Hektolitry krwi spoko, dziewczyny nie. W każdym razie, kiedy będziecie grać w Doom Eternal, zwróćcie właśnie szczególną uwagę na ten pokój. Można tam spędzić sporo czasu wyszukując kolejne zaskakujące rzeczy i smaczki.
Doom Eternal przeszedł gruntowną przemianę w stosunku do poprzedniej części. Dalej będziemy przechodzić między lokacjami w których będziemy wybijać hordy demonów, dalej otrzymamy ten sam pakiet broni (lekko zmieniono działanie samych broni) i dalej strzela się całkiem przyjemnie. Dodano wiele nowych elementów takich jak unik, dzięki czemu Slayer w trakcie walki jest znacznie bardziej mobilny, a każdy z większych potworów dostał jakiś słaby punkt: Cacodemon jest prawdziwą gąbką na pociski, ale wystarczy jeden granat który połknie, żeby go ogłuszyć i można było wykonać Glory Kill, Arachnotron, nowy przeciwnik posiada wieżyczkę którą za pomocą karabinu możemy odstrzelić i nawet potężnie uzbrojony Cyber Mancubus po jednym uderzeniu Krwawym Ciosem traci pancerz i pada po paru strzałach. Flow w wybijaniu demonów jest fantastyczny, nowi przeciwnicy są prawie zawsze świetni, a nowe manewry zdają egzamin. Strzelanie nie jest tak przyjemne jak w poprzedniej części, ale dalej jest dobrze. Dodatkowo ciągle nam brakuje amunicji, a ją można zdobyć w dużych ilościach krojąc małe demony za pomocą piły spalinowej. Podobnie zresztą jest z pancerzem – wystarczy podpalić demona za pomocą nowego miotacza płomieni na ramieniu i pokonując go zdobędziemy sporo pancerza. Gdybyśmy teraz przerwali recenzje to dałbym z czystym sumieniem 9/10.
Teraz pojawiają się wybitnie oderwane od rzeczywistości rozwiązania. Zacznijmy od elementu MARIO. Otóż to, Doom Eternal w wielu miejscach stał się grą platformową, gdzie będziemy skakać między platformami by przejść dalej. Są ścianki wspinaczkowe do których Slayer może się przyczepić: czasem automatycznie, czasem wciskając przycisk E, a czasem nie przyczepi się wcale nawet wciskając odpowiedni przycisk. Innym razem musimy skakać za pomocą specjalnych poręczy, których Slayer się przyczepia i na której się buja, co go wyrzuca dalej. Problem jest taki, że w paru miejscach trzeba się nakombinować by do nich doskoczyć, a i to nie zawsze się uda. W jednej lokacji należało skoczyć dwa razy w miejscu i potem dać unik do przodu. Gdy to robiliśmy normalnie to po prostu Slayer nie łapał się drążka i spadał w przepaść, co powodowało utratę paru punktów życia i pancerza. Grałem na koszmarze więc takie głupie utraty punktów życia sprawiały, że szybko traciłem nerwy.
Idziemy dalej. W Doomie jak już wspomniałem, każdy wróg posiada jakiś słaby punkt, ale jednocześnie można go rozwalić pakując w niego dużą ilość ołowiu (pozdrawiamy karabin maszynowy w trybie wieżyczki). I tutaj pojawia się Maruder i Gladiator. Na temat pierwszego powstają już memy i został okrzyknięty najtrudniejszym wrogiem w Doom Eternal. Nie uważam że jest trudny, jest po prostu totalnie nie na miejscu. Maruder (zwany w polskiej wersji Najeźdźcą) posiada tarczę którą zasłania się przed każdym atakiem. Na dalekim dystansie używa fali uderzeniowej, którą da się uniknąć, a na bliskim strzelby której uniknąć się nie da. Ogólnie cała animacja wyłączenia tarczy, wyciągnięcia strzelby i oddaniu strzału trwa jakieś 0.5 sekundy, więc parę razy zdarzyła się sytuacja że nie widziałem co mnie zabiło. Oprócz tego przywołuje psa, którego łatwo zabić, ale będzie próbował nas zaatakować z flanki. Jak więc pokonać marudera? Otóż na średnim dystansie Najeźdźca atakuje nas toporem wyłączając tarczę i świecąc na zielono oczami. Nawet jest sygnał dźwiękowy. Jeżeli w tym momencie oddamy strzał z supershotguna, to przerwiemy atak i będziemy mogli zadać kolejny strzał. I tak 8 – 10 razy trafić dupka i on umiera. W Doom Eternal mamy więc totalnie oderwanego od tej gry przeciwnika, który wymaga od nas typowo soulsowego podejścia. Pojawia się w trakcie gry ponownie w asyście nawet potężniejszych dużych demonów. Pilnowanie ataków najeźdźcy i jednocześnie ostrzału Mancubusa i podlatującego gdzieś z boku Cacodemona jest już pewną przesadą. Te poziomy kończyłem wykorzystując exploity (błędy gry oraz w projekcie, bo te oczywiście są), bo nie jest możliwa jednoczesna walka z maruderem i dużymi demonami. A jest jeszcze Gladiator który działa identycznie, tylko jeszcze bardziej został podrasowany. Takich przeciwników nie powinno być w tej grze, totalnie psują całe flow zabawy i wybijają z rytmu, bo z chwalonego w Doomie Rip and Carnage przechodzimy w tryb dark soulsowy czekając na okazję do ataku. Nie mam problemu z dark soulsowymi bossami, jeżeli śledzicie nasz kanał i portal, wiecie że rozpływam się nad trudnymi przeciwnikami których rozpracowanie wymaga od nas pokory i opanowania. ALE TO JEST DO CHOLERY JASNEJ DOOM, RIP AND TEAR!!!!!!! Jakim cudem ten przeciwnik znalazł się w tej grze? Oczywiście Najeźdźcę można łatwo pokonać, bo wróg jest źle zaprojektowany i przez wiele reakcji na różnych dystansach łatwo go skołować, ale i tak tego przeciwnika nie powinno tutaj być.
Mamy dostęp już nie do jednej, ale aż do trzech superbroni: tradycyjne BFG, Demaykr oraz Miecz Crucible. Te zabawki są bezużyteczne. BFG działa tak samo jak wcześniej, jeden strzał rozwala wszystko na swojej drodze lub ogłusza potężniejsze demony. Możemy mieć amunicji maksymalnie na dwa strzały, a tej na każdym poziomie jest śmiesznie mało. Demaykr zdobywamy po ukończeniu sześciu Bram Slayera (bardzo fajne dodatkowe ekstremalnie trudne wyzwania). Działa podobnie jak strzelba, z tym że zadaje dużo większe obrażenia. Korzysta z tej samej amunicji co BFG, więc użyłem jej tylko raz na próbę i do tej pory korzystam tylko z BFG (z której strzelimy w trakcie godzinnego zadania maksymalnie trzy razy, mogliby równie dobrze nie dawać tych broni). Potem mamy Miecz Crucible który jednym ciosem zabija większość demonów. I do niego jest jeszcze mniej amunicji do BFG (które jednym strzałem rozwala całą armię demonów). W Doom 2016 mogliśmy zdobywać amunicję do BFG zabijając silniejsze demony i spełniając pewne warunki. Tutaj takiej szansy nie mamy. Ogólnie większość wzmocnień i perków które zdobywamy w trakcie zadania jest bezużyteczna, ale to już inna sprawa.
Za chyba każdy zdobyty achievement w grze uzyskujemy jakąś skórkę, odgłos broni, baner czy inny awatar. Jest tego masa i to są absolutnie niepotrzebne elementy wciśnięte tak mocno na siłę, że śmiałem się za każdym kiedy uruchamiałem grę i dostawałem 20 powiadomień gdzie było napisane Obczaj to i nazwa jakiejś dziwnej rzeczy której nawet nie chcę zobaczyć. Są też sezony, wydarzenia i poziomy postaci. Wszystko podobnie jak np. w Destiny 2. Tylko że Destiny to gra sieciowa, a tutaj zrobisz kampanię single player i o grze zapomnisz do kolejnego DLC.
Teoretycznie jest multi, ale tutaj też twórcy wymyślili coś dziwnego, bo mamy asymetryczne pvp 2v1 w które nikt nie gra. Albo ja miałem pecha i bardzo długo szukało graczy. W nim więc wcielamy się w jednego z demonów lub slayera. Próbujemy się pozabijać i komu się uda ten wygrywa. No zagrałem dwa razy i fajnie to wygląda, ale więcej tutaj nie wrócę. Dziwne że przy takim tempie zabawy nie ma deathmatch czy capture the flag. Jakiś tryb kooperacji (arena z falami demonów) także by się mogły sprawdzić. Tego typu gra aż się prosi o więcej trybów multi, zwłaszcza że twórcy przygotowali masę syfu przygotowanego żeby wpychać tam płatne paczki broni czy też przepustki sezonowe (jak wydarzenia w Destiny).
Sama grafika wygląda bardziej cukierkowo i bajkowo. To już kwestia gustu, ale w moim odczuciu Doom z 2016 wyglądał po prostu lepiej – był mroczniejszy, a demony bardziej straszne. Teraz są nie raz nawet zabawne bo mina zaskoczonego zombiaka, któremu Slayer wbija głowę w korpus powodowała mój uśmiech. Za to jednak soundtrack dalej jest tak dobry jak wcześniej.
Podsumowując, Doom Eternal przez pierwszą część gry mnie nawet bawił, chociaż nie pochwalałem niektórych jego rozwiązań i zmian w których podąża seria. W drugiej jednak połowie zacząłem czuć się zmęczony i szczerze mówiąc, nie chciało mi się grać i dokończyć zabawę w trakcie ostatnich etapów gry, a cała moja fascynacja i uwielbienie dla marki Doom zniknęły. Grę zakupiłem ze swoich środków i to w wersji Deluxe, z seasson passem, ale nie jestem pewien czy będzie mi się chciało grać w nadchodzące dodatki. Ta forma do mnie nie przemawia.
Podsumowanie
Pros
- Świetny model niszczenia demonów
- Bardzo zróżnicowane i świetnie zaplanowane poziomy
- Fantastyczna muzyka
- Dziesiątki easter eggów i ukrytych smaczków
- Większy nacisk na fabułę
- Ciągle brakujące zasoby w postaci amunicji zmuszają nas do odpowiedniego planowania
Cons
- Elementy platformowe są absolutnie niepotrzebne, a miejscami i źle zaplanowane
- Dziwni i bezsensowni przeciwnicy jak Marauder czy Gladiator
- Zdecydowanie mniejsza radość ze strzelania niż w Doom 2016
- Niepotrzebny nacisk na paczki i ozdoby postaci
- Ktoś gra w multi? Gdzie jest Deathmatch?
- Graficznie wygląda gorzej niż Doom z 2016
Włączyłem multiplayer raz (przez przypadek) i więcej nie chcę, po grze jakimś paralitycznym demonem. Wymóg dostosowania broni do demona też wkurzał na początku strasznie.
No ja zagrałem raz i nie chcę więcej 🙂 zamiast zrobić dynamicznego FFA, to kombinują z asymetrycznym PvP. Trudno, nie mój klimat, ale z tego co widzę to mało osób w to gra.