Final Fantasy VII Remake to próba uderzenia w sentyment oraz na nowo stworzenia jednej z najbardziej legendarnych gier RPG wszech czasów. Czy Square Enix porywa się motyką na słońce?
Nie będę ukrywać, nigdy nie grałem w oryginalne Final Fantasy VII i nie czuję potrzeby by poznawać tamtą grę. Cały jej fenomen mnie ominął i wszelkie zachwyty jakie słyszę na jej temat są dla mnie raczej neutralne. Tak samo także podszedłem do Final Fantasy VII Remake – neutralnie, bez założeń, jak do całkowicie nowej gry, mając tylko jedno wyobrażenie w głowie – będzie to na pewno intrygująca gra RPG. Szczerze mówiąc, czuję się trochę dziwnie, gdyż z opowieści miałem przed oczami totalnie inny rodzaj gry niż otrzymałem. Recenzja powstała oczywiście na bazie wersji Playstation 4 oraz może zawierać spoilery fabularne.
Ta sama recenzja została także nagrana na naszym kanale 🙂 Nie chcesz czytać? To oglądaj 🙂
W Final Fantasy VII Remake wcielamy się w rolę Clouda, byłego Żołnierza (Soldier, jest to specjalna formacja wojskowa w świecie gry), który to jest najemnikiem i przyłącza się do grupy ekstremistów próbujących wyzwolić świat od złej organizacji Shinra, która to eksploatuje energię planety, powoli ją zabijając. Jest to fabularna gra akcji, gdzie będziemy przemierzać olbrzymie miasto Midgar próbując zniszczyć korporację i uratować ziemię. Mimo prostego schematu, gdzie znowu zostajemy bohaterem ratującym świat, największą zaletą Final Fantasy VII Remake jest właśnie fabuła. Nie ma co się oszukiwać, historia jest niewiarygodnie epicka oraz napisana z niesamowitym rozmachem. Z wypiekami na twarzy śledziłem przygody Clouda oraz jego drużyny, będąc jednocześnie zaskakiwanym na każdym kroku. Final Fantasy VII Remake to przede wszystkim właśnie niesamowita w swoim rozmachu epicka historia. I mówię to jako osoba, która przywykła do dziwactw i oryginalności anime.
Oprócz tego postacie które dołączają do drużyny Clouda to ciekawe historie same w sobie. Jeżeli widzieliście materiały reklamowe, to wiecie że są dwie dziewczyny ubiegające o uwagę zimnego i troszkę wypranego z uczuć żołnierza. Tifa, druga z głównych postaci która towarzyszy Cloudowi od samego początku przygody oraz Aerith. Jest także olbrzym o spokojnym usposobieniu Barret i jedna postać o której nie chcę mówić. Dialogi i relacje między tymi bohaterami są po prostu niewiarygodnie rozbudowane oraz głębokie, a często nawet emocjonalne tak bardzo, że wyciskają łzy. Innym razem doprowadzają mnie do śmiechu lub po prostu wprowadzają w podziw słuchając naprawdę świetnych dialogów. Niestety gra nie posiada polskiej wersji językowej, co stanowi barierę raczej nie do przejścia wobec osób które nie znają angielskiego. Kolejną ważną rzeczą którą należy wiedzieć o towarzyszach jest to, że nie odblokowujemy ich na stałe jak to jest np. w Mass Effect, dołączają oni do nas epizodycznie i przez zdecydowaną większość nie będziemy mieć żadnego wpływu na wybór drużyny.
Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego ta gra jest oznaczana jako RPG. Przypomnijmy sobie skrót: role-playing game, czyli gra w odgrywanie ról. W Final Fantasy VII Remake nie odgrywamy jednak żadnej roli, jesteśmy tylko światkiem historii na którą nie mamy wpływu. Nie mamy praktycznie żadnego wpływu na przebieg ścieżek dialogowych, nie możemy się dopytać czy wybrać alternatywnej ścieżki oprócz paru miejsc w grze, których jest stanowczo za mało. Rozwój postaci jest zautomatyzowany, a statystyki modyfikujemy za pomocą przedmiotów i materii. Nie wcielamy się w Clouda, jesteśmy raczej świadkiem jego przygód i tego co doświadcza z praktycznie zerowym wpływem na jego reakcje czy podejmowane wybory. To zdecydowanie największe rozczarowanie jeżeli chodzi o Final Fantasy VII Remake.
Sam przebieg gry jest brutalnie tunelowy. Przez większość czasu przebiegamy z punktu A do B nie mając absolutnie żadnych możliwości wyboru sposobu działania po drodze. Idziemy po sznurku zaprezentowanym przez twórców i tylko w paru miejscach mamy wpływ na to co się wydarzy (np. w drugim reaktorze, kiedy po drodze będziemy mogli upośledzić trochę bossa z którym zawalczymy na koniec rozdziału). To kolejne rozczarowanie, bo dochodzi nawet do tego, że w grze jest cała masa niewidzialnych ścian oraz komunikatów zawróć. Gra nie pozwala mi zwiedzać, czy nawet na chwilę zejść z wyznaczonej przez twórców ścieżki. Wyjątkiem jest parę rozdziałów, gdzie możemy pochodzić w ramach niewielkiego osiedla i wykonywać questy poboczne, które są raczej słabymi zapchajdziurami. Przy ich projektowaniu zabrakło polotu, który towarzyszy nam przy głównym wątku fabularnym.
W tych paru rozdziałach, gdzie uzyskamy namiastkę wolności, tak ważną dla gier fabularnych, będziemy mogli też pograć w różne minigry, takie jak rozwalanie pudełek (wack-a-box) wyścig na przysiady czy rzucanie rzutkami do tarczy. Ogólnie nie lubię minigierek w tego typu dużych grach, ale te tutaj są naprawdę fajne i dodatkowo dają nam wyjątkowe nagrody przydatne w grze. Te epizody niestety są sztucznie przedłużane. Zadania dodatkowe są po prostu słabiutkie, gdyż wymagają od nas pobiegnięcia na drugi koniec mapy i ubicia jakiegoś potworka lub też znalezienia paru kotów rozrzuconych po dzielnicy. Dodatkowo dziesiątki długich animacji jak przeciskanie się przez szczeliny czy powolne, z namaszczeniem otwieranie drzwi i robienie innych prozaicznych rzeczy także nie pomagają w zabawie, a jedynie irytują.
Oczywiście główną osią zabawy będzie walka z różnymi przeciwnikami. System potyczek przypomina ten z Final Fantasy XV lub nawet serii Mass Effect czy Dragon Age, gdzie walczymy w czasie rzeczywistym wykonując uniki oraz bloki i wyprowadzając ataki. Dodatkowo mamy aktywną pauzę, za pomocą której możemy używać zaklęć, specjalnych zdolności czy przedmiotów, a także rozkazywać naszym towarzyszom. Są cztery poziomy trudności: klasyczny, łatwy, normalny i trudny, gdzie trudny jest odblokowywany po jednorazowym przejściu gry. Muszę przyznać, że granie na normalnym poziomie trudności jest bardzo wymagające. Kluczem do pokonania wrogów jest poznanie ich słabości (możemy skanować przeciwników) i ich wykorzystanie, a także jak najszybsze doprowadzenie do tzw. Stagger Effect, czyli ogłuszenia kiedy będziemy zadawać znacznie większe obrażenia. Nasze postacie optymalizujemy za pomocą przedmiotów oraz tak zwanych materii, które dają nam dostęp do żywiołów lub udostępniają potężne wzmocnienia.
O ile przez większość czasu czerpałem niesamowitą przyjemność z potyczek, które były bardzo wymagające i satysfakcjonujące, to w paru momentach krzyczałem jednak z bezsilności i irytacji. Część przeciwników i bossów z jakiegoś powodu otrzymała nieblokowane potężne ataki (nawet potrafią odliczać jak np. Hell House). Te ataki mogą nas natychmiast zabić lub też zabrać większość punktów życia. Hell House posiada jeszcze parę takich ataków których po prostu nie da się uniknąć np. potrafi wessać jedną z postaci i ją zabić, a oprócz tego posiada nieprzenikalne bariery. Kluczem do jego pokonania jest używanie kontr żywiołów, kiedy ten jest np. czerwony, należy atakować lodem itp. Problem jest taki, że bariera ładuje się szybciej niż jesteśmy w stanie rzucać zaklęcia. Takich bezsensownych i irytujących przeciwników jest niestety kilku i bardzo mnie denerwowało to, że gra nie daje mi żadnej możliwości sensownej walki z nimi – muszę oberwać i tyle.
Ostatnie o czym porozmawiamy to oprawa audiowizualna. To co się dzieje na ekranie Final Fantasy VII Remake to absolutnie niewiarygodna magia. Gra wygląda obłędnie i wyciska wszystko na co stać konsolę Playstation 4 Pro. Miasto Midgar to przekrój slumsów, dzielnic mieszkalnych oraz fabrycznych. Slumsy uderzają swoją żółtawą barwą, olbrzymimi złomowiskami pełnymi masywnych maszyn czy też ruin oraz drewnianymi chatkami. Wszędzie widzimy też obywateli z którymi nie możemy porozmawiać, ale możemy podsłuchać o czym rozmawiają, co dodatkowo sprawia wrażenie, że świat gry żyje, a my jesteśmy jego częścią. Dzielnice fabryczne, czy też wnętrza obiektów przemysłowych Midgaru zatrważają swoim ogromem i skalą, a chodzenie po spodniej części wyższych dzielnic mając pod sobą slumsy sprawiało, że chodziłem bardzo powoli po prostu podziwiając widoki.
Soundtrack Final Fantasy VII Remake będzie dla mnie legendarny. Absolutnie każda, każda piosenka wpada w ucho i sprawia że tupta nóżka lub nucę sobie pod nosem (nucenie nagrane w moich Let’s playach na kanale). Nawet piosenka z minigierek, a dokładnie z tej związanej z przysiadami była tak dobra, że szukałem jej potem w sieci. A moment w jednym z pierwszych rozdziałów, kiedy to walczymy z bossem na motorach doprowadzał do drżenia rąk z emocji – idealne zgranie fantastycznej muzyki oraz cudownej grafiki i niewiarygodnego tempa.
Final Fantasy VII Remake na pewno nie jest złą grą. To fantastyczna i absolutnie epicka historia pełna niewiarygodnych postaci oraz zwrotów akcji dodatkowo okraszona niewiarygodną grafiką oraz legendarnym soundtrackiem który zostaje w głowie. Raczej moje wyobrażenie tej gry było inne, spodziewałem się więcej wolności, więcej typowego RPG, a otrzymałem jednowątkową grę która prowadzi mnie za rączkę od początku do końca. Trochę szkoda, ale fabuła Final Fantasy VII Remake jest warta poznania. Każdy posiadacz konsoli Playstation 4 powinien mieć tą grę. Mimo wad daję praktycznie najwyższą ocenę gdyż problem z jednowątkowością gry oraz brakiem wyborów wynikał tylko z moich nieprawdziwych wyobrażeń i wcale nie sprawiają, że Final Fantasy VII Remake jest gorszy. Chociaż bym nie narzekał, gdybym miał większy wpływ na to co się dzieje na ekranie.
Podsumowanie
Pros
- Świetnie napisane postacie oraz dialogi
- Cudowna grafika od której czasami chcesz przystanąć i obserwować otoczenie
- Soundtrack który pozostaje w pamięci
- Świetny system walki, szybki, wymagający i jednocześnie dający możliwości taktyczne
- Sympatyczne minigry
Cons
- To nie jest RPG
- Irytujący bossowie
- Sztuczne przedłużanie rozgrywki
- Brak polskiej wersji językowej
Brak komentarzy