Free Guy próbuje swoją formą zachęcić graczy do pójścia do kina. Póki co tylko jeden film zdobył miano prawdziwego kultowego Hitu stworzonego dla graczy i był to oczywiście Ready Player One. Rzucenie rękawicy temu tytułowi może być gestem bardzo odważnym lub też głupim.
Jak to powiedziała moja koleżanka z pracy, Free Guy to taki kolejny film Ryana Reynoldsa o Ryanie Reynoldsie. Oprócz tego, że ani scenarzystą, ani reżyserem sam Reynolds nie jest, to ciężko nie zgodzić się z tym zdaniem gdyż to właśnie on gra pierwsze skrzypce przez prawie cały film, nawet nie dając chwili popisać się pozostałym bohaterom. Czy to wada, czy zaleta, to kwestia indywidualna – czy lubicie tego aktora. Ja go lubię bardzo, dlatego też Free Guy obejrzałem i dzisiaj dzielę się z Wami spostrzeżeniami. Recenzja może zawierać spoilery fabularne.
Film Free Guy opowiada historię gierkowego NPC o imieniu Guy, w którego wciela się oczywiście Ryan Reynolds. Ten żyje sobie spokojnie na serwerach gry, w której gracze mogą robić co chcą i najczęściej zajmują się napadaniem na siebie nawzajem, mordowaniem NPC oraz napadami na ten czy inny bank. W jednym z nich pracuje właśnie Guy i codzienna jego egzystencja wygląda praktycznie tak samo – wstajemy, ubieramy się tak samo, pijemy tą samą kawę i idziemy do pracy czekając na kolejny napad. Jeżeli Guy zostanie zabity podczas napadu to po prostu odrodzi się następnego dnia. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje tajemniczą kobietę i wtedy budzi się w nim nic innego, jak sztuczna inteligencja. Guy zaczyna zadawać pytania, kwestionować rzeczywistość oraz szukać sposobu na ponowne odnalezienie tajemniczej kobiety.
Jak już powiedziałem, pozostali aktorzy stanowią jedynie tło dla Ryana Reynoldsa i właściwie żaden z nich nie wyróżnia się niczym szczególnym. No może zły właściciel korporacji będącej właścicielem gry w której mieszka Guy. Jego przekolorowane zachowanie idealnie pokazuje, jak bardzo głęboko bogaci pogłębili się w swoim własnym szaleństwie oraz ślepocie nie zwracając uwagi na inne argumenty niż zarabianie pieniędzy. Okazuje się zresztą szybko, że Free Guy nie jest tylko zwykłym akcyjniakiem. Film pokazuje różne problemy społeczne i to nie tylko związane ze środowiskiem graczy. Pojawią się tematy związane z podpisywaniem kontraktów, hejterami (trollami), toksycznymi graczami oraz brakiem wiary w drugiego człowieka. Dziewczyna Guya, za którą tak się ugania bardzo długo nie chce nawet słuchać NPC, zwłaszcza do momentu zdobycia odpowiedniego poziomu doświadczenia. Typowe wykluczenie, które wielu z nas spotkało w każdej popularnej grze MMO – nie masz odpowiedniego poziomu, nie będziesz z nami grać. Guy jednak nie wie, że Milly (czyli jego dziewczyna) w ten sposób chciała mu kazać spadać na drzewo. Ufny jak dziecko, bo dopiero odkrywający samego siebie oraz swoją inteligencję Guy słucha się Milly i wbija odpowiedni poziom. Do tego robiąc same dobre uczynki, bez napadu na bank i broniąc NPC przed prawdziwymi graczami.
Twórcy w moim odczuciu zmarnowali trochę materiał, jaki oferował Free Guy. Kiedy to Ready Player One (którego oglądałem już chyba 30 razy) posiada smaczki umieszczone dosłownie co parę sekund, to tutaj przez większość filmu są one albo bardzo nieliczne, albo nieistotne. Dopiero w końcowej fazie gry … pfu pfu filmu pojawia się olbrzymie zagęszczenie wielu smaczków nie tylko z gier, ale i także z uwielbianych przez fanów fantastyki kultowych filmów. Przez sekundę pojawi się nawet pewien gość cameo, od którego cała sala kinowa zaczęła wyć z zachwytu. Nie chcę tutaj zdradzać szczegółów, ale kolejne sceny połączone w jeden ciąg idealnie sprawił, że cała sala dosłownie drżała z emocji. Szkoda że wszystko zostało umieszczone w pięciominutowej scenie, po której znowu nastąpił lekki spadek tempa. Twórcy jednak zaprzęgli do pracy paru popularnych streamerów, takich jak Ninja czy też Pokimane, którzy pojawiali się właśnie w swojej osobie komentując to co się dzieje w grze lub też po prostu grając i streamując. Pojawi się nawet piwniczak, który mieszka z matką i która przeszkadza mu podczas streamowania.
Sam film posiada naprawdę oryginalną fabułę, jak na typowe kino akcji. Umieszczenie akcji w grze komputerowej oraz stworzenie z głównego bohatera, kogoś tak nudnego jak NPC pracujący w banku było niesamowitym strzałem w dziesiątkę. O ile film nie ustrzegł się przed niepotrzebnym, typowym dzisiaj dla kina Hollywoodzkiego ugrzecznienia oraz zaimplementowania paru nieistotnych elementów by film miał szansę w startowaniu po oskary, to całość trzymała niezłe tempo i film nie zwalniał nawet na chwilę, a miejscami nawet przyspieszał, o czym już zostało wspomniane w poprzednim akapicie. Zabrakło większej ilości easter eggów oraz nawiązań do gier, co sprawi, że film nie zajmie pierwszego miejsca, które teraz posiada Ready Player One, ale to nie zmienia faktu, że całość oglądało się niesamowicie przyjemnie i fajnie, że twórcy postarali się wyjść po za tematykę gier i poruszyć trochę innych problemów społecznych, co sprawia, że jest on niesamowicie aktualny.
Brak komentarzy