Glass Onion: Film z serii Na noże – recenzja – ideał na wieczór


Glass Onion to film z serii na Noże, który ostatnio wyszedł na Netflixie. My oczywiście go obejrzeliśmy i możemy podzielić się naszymi wrażeniami.

Glass Onion: Film z serii Na noże to sequel do filmu z 2019 roku „Na Noże”. Obydwie produkcje wyreżyserowane zostały przez Riana Johnsona, znanego miedzy innymi z Ostatniego Jedi i kilku odcinków Breaking Bad. W rolach głównych wystąpiła iście gwiazdorska obsada, między innymi Daniel Craig, Edward Norton, Kate Hudson czy Dave Bautista. W tej części przygód Benoita Blanca przenosimy się z bohaterami na wyspę pewnego miliardera i wraz z detektywem podejmiemy się rozwiązania wielu intrygujących zagadek.

Glass Onion

Akcja filmu rozgrywa się w 2020 roku, w maju – czyli w samym środku *sami wiecie czego* – za użycie słowa na P i kończącego się na A, nasi przyjaciele z Google lubią dawać shadowbany. Grupa przyjaciół dostaje zaproszenie na spędzenie weekendu na greckiej wyspie u ich wspólnego przyjaciela – miliardera Milesa Brona. Zanim wsiedli na statek, który miał zabrać ich do celu, wszyscy zostali potraktowani czymś w stylu doustnej szczepionki, co sprawiło, że nie muszą dalej nosić maseczek. To doprawdy było najgłupszą sceną w historii kina, ale od tego momentu robiło się, na szczęście, lepiej. Przyjaciele powoli eksplorują wyspę, by wieczorem spotkać się na kolacji z morderstwem. Powoli poznajemy każdego z bohaterów, ich przeszłość i stopień zażyłości z gospodarzem. Jedno z gości widocznie nie pasuje do reszty towarzystwa i pozostali mają problem z obecnością tej osoby na wyjeździe.  Kiedy wszyscy spotykają się na kulminacyjnej kolacji,  główny motyw wyjazdu, czyli „murder mystery weekend” zostaje rozpracowany przez Blanca. w ciągu kilku minut.

Glass Onion

I tutaj  właśnie rozpocznie się prawdziwa akcja, ponieważ wszystko, co do tej pory zobaczyliście na ekranie jest fikcją. Benoit pojawił się na wyspie dzięki zaproszeniu jednego z gości a któryś z uczestników wypadu weekendowego jest kimś innym, niż za kogo się podaje. Do morderstwa faktycznie dojdzie, jednak nie tego, które było w planach.  Fabuła Glass Onion jest naprawdę pokręcona i zrobiona tak, żeby zaskoczyć widza w każdym miejscu. Fajnie zostały pokazane motywy zabójstwa uczestników wyjazdu – każde z przyjaciół miało swój powód, by zabić Milesa Brona i sceny zostały ułożone tak, by oskarżyć każdego z gości. Nad wszystkim czuwał jednak bystry Benoit Blanc, który wcześniej przygotował się do podróży.

Jeżeli chodzi o rozwiązywanie zagadek, to detektyw Blanc odrobinę zaczął mi przypominać innego ekscentrycznego dochodzeniowca, Herkulesa Poirota. W ogóle spora część filmu miała vibe zaczerpnięty od Agahty Christie i nawet przy kilku scenach mówiłam mężowi co się za chwilę stanie i jaki będzie tego skutek. Lubię takie popisy geniuszem na ekranie a Benoit rozwiązywał kolejne tajemnice w przeciągu kilku minut, więc te sceny bardzo przypadły mi do gustu. Szczególnie spodobała mi się początkowa sekwencja scen, kiedy bohaterowie otwierali pudełko – zagadkę z zaproszeniem na wyspę. Musieli przejść przez kilka etapów, by dostać się do środka pakunku a łamigłówki wymagały posiadania jakiejkolwiek wiedzy i zdolności do myślenia. Tylko jedna z  bohaterek poszła na łatwiznę i zwyczajnie roztrzaskała pudełko młotkiem.

Glass Onion

Film ma pewne motywy zaczerpnięte z filmów detektywistycznych i faktycznie można go zaliczyć do gatunku mystery, bo zawiera w sobie wszelkie niezbędne do tego elementy – detektywa, tajemnicę do rozwiązania i podejrzane okoliczności sprawy. Głównym celem bohatera jest dedukcja i Benoit sprawuje się w niej idealnie. Daniel Craig sportretował świetną postać i nieustannie trzymał się okropnego akcentu swojej postaci. Bardzo podoba mi się w tej roli, kompletnie przeciwnej niż dotychczasowy agent 007. Spodobały mi się też intrygi bohaterów i ujawnione pobudki ich zachowania – wszyscy bowiem czerpali z pieniędzy Milesa Brona, można nawet powiedzieć, że zostali przez niego kupieni, dzięki czemu rozwijają swoje kariery. Dla mnie to jednak taka „tajemnicza komedia”, niż film detektywistyczny.

Glass Onion jest filmem wartym obejrzenia. Widzowie z pewnością nie będą się przy nim nudzili. W trakcie polecam też rozwiązywać kolejne zagadki, bo sprawia to masę frajdy. Scenariusz do filmu został napisany wzorowo, zwłaszcza biorąc pod uwagę wielowątkowość fabuły.  W każdej scenie „coś wynika z czegoś”, aczkolwiek zobaczenie kadru z perspektywy innej postaci kompletnie zmienia sens wydarzeń. Wszystko łączy się jednak w całość i gdyby nie kompletnie debilne zakończenie, byłby to film idealny. Osobiście nie przypadło mi do gustu spalenie Mona Lisy, aczkolwiek rozumiem „dlaczego”. Przede wszystkim, wydało mi się to jednak infantylne i odrobinę zepsuło obraz całości. Z drugiej strony, wizualna strona wybuchu cząsteczki Klear sprawiła mi masę frajdy, niczym filmy Michala Baya.

Jeśli ktoś zapyta mnie czy polecam obejrzeć Glass Onion, odpowiem, że tak – tylko jeśli nie oczekuje się ambitnego kina  i marzy się o miło spędzonym wieczorze przed telewizorem.

Jak dla mnie 8/10 – głównie za możliwość rozwiązywania zagadek i uczucie, że jestem na umysłowym poziome Herkulesa Poirota 😉

 

Zobacz też Najgorsze i najlepsze filmy z 2022 roku!

3 komentarze

  1. Tomek
    8 stycznia 2023
    Odpowiedz

    Pisze się naprawdę, a nie na prawdę. Wstyd!
    A jeśli chodzi o Mona Lisę, to nie rozumiem oburzenia. Przecież to fikcja. Równie dobrze, mogę być oburzony zniszczeniem błękitnego Porsche.

    • 9 stycznia 2023
      Odpowiedz

      Naprawdę, wstydzić to się można kradzieży, a nie popełnienia błędu ortograficznego. Są czasem wyrazy, które prześladują mnie do końca życia, ten jest na czele.
      Pozdrawiam 😉

    • 9 stycznia 2023
      Odpowiedz

      Albo jak Tomek chce się przyjebać, ale nie za bardzo ma o co. Wstyd!

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Nowy zwiastun anime NieR:Automata ujawnia datę premiery
Następny Optimus Prime oraz Optimus Primal debiutują podczas meczu NFL