Film Gwiezdne Wojny Łotr 1 był bez wątpienia najbardziej oczekiwanym przeze mnie filmem tego roku. Nie powiem, oczekiwania miałem wobec niego bardzo duże. Z jednej strony chciałem by był zachowany klimat poprzednich części. Zwłaszcza chodzi mi tutaj o pierwsze dwie trylogie. Z drugiej strony byłem zaintrygowany tym w jaki sposób Disney ma zamiar przepisać starą, znaną wszystkim wyjadaczom historię. Mowa tutaj oczywiście o klasycznej już parze Jan Ors i Kyle Katarn którzy niestety nie załapali się na listę nowego kanonu ogłoszonego przez Disneya.
Recenzja jest wolna od spoilerów fabularnych więc możecie czytać śmiało, nawet jeżeli dopiero czeka was seans filmowy.
A na początku była Reklama
Na początku muszę koniecznie ponarzekać na fakt że na początek witał nas 30 minutowy blok reklam wielu śmiesznych i nikomu niepotrzebnych produktów. Tym razem Helios przeszedł sam siebie. Prym wiodły reklamy produktów typu beznadziejne kremy Ziaja które są dobre tylko w reklamach oraz nie do końca smaczny i halucynogenny Kinder Bueno. Kto widział reklamę kinową tego arcydzieła chemików ten wie o co chodzi.
Do tego dochodziły reklamy samochodów wartych znacznie więcej niż portfel przeciętnego kinomana oraz trailer paru polskich durnych komedii romantycznych co było bardzo nietrafione ponieważ na sali 3/4 widowni to mężczyźni a pozostała 1/4 to kobiety które nie puszczają chłopów samych do kina oraz geekowe maniaczki, takie jak Ola, które niespecjalnie trawią takie filmy. Nie wiem co za debil układa te bloki reklamowe, ale powinien zmienić pracę.
Następnym razem czekam na premierę DVD.
Dawno Dawno temu w odległej galaktyce …
Tym napisem witał nas każdy film z logiem Gwiezdnych Wojen. Łotr 1 nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Oprócz napisu jednak zabrakło tradycyjnego wertykalnego tekstu przewijającego się powoli i tłumaczącego założenia początkowe filmu co z mojej strony skutkowało lekkim zdziwieniem no ale trudno się mówi.
Film Łotr 1 opowiada o elitarnej grupie cwaniaków republiki zorganizowanej specjalnie do robienia brudnej roboty. Tytułowy Łotr 1 powstaje trochę przypadkiem i jego nieoficjalnym celem jest zdobycie planów Gwiazdy Śmierci gdzie zaznaczony jest słaby punkt kosmicznej stacji imperium.
Początek filmu jest bardzo chaotyczny i powiedziałbym nawet odpychający. Akcja skacze pomiędzy kilkoma planetami i twórcy starają się nam przedstawić najważniejsze kwestie związane z głównymi postaciami. Nie wyszło im to w moim odczuciu najlepiej. Jednak nie zrażajcie się, po pierwszych kilkunastu minutach akcja jest już jednolitym ciągiem zdarzeń a przeskoki między scenami wydają się naturalnym efektem przebiegu fabuły, a nie wkręcaniem na siłę kolejnych informacji.
W grupie tej znajdziemy zakapiorów których już widzieliście na trailerach. Przeprogramowany droid imperium, szpieg republiki, Jyn Erso, żołnierz z dużym gnatem i pewien ślepy człowiek któremu wydaje się że ma umiejętność komunikacji z Mocą.
Bardzo dużo Mocy bez Jedi
W filmie nie uświadczycie żadnego niestety Jedi, jednak nie zmienia to faktu że w miarę przebiegu fabuły, Łotr 1 pokazuje że Moc nie jest jemu obca. Standardowo żołnierze republiki życzą sobie powodzenia w ramach starego pozdrowienia Jedi Niech Moc będzie z tobą.
Wcześniej wspomniany ślepiec, ulubiona postać Oli z drużyny Łotr 1, modli się do Mocy, prosi Moc o wsparcie i wydaje mu się że używa mocy w ramach walki. Czyżby niewyszkolony Jedi? Możliwe, zwłaszcza kiedy zobaczymy co potrafi.
Disney ma talent do kreowania ciekawych postaci, trzeba mu to przyznać. Bohaterowie Łotr 1 są interesujący, posiadają ciekawą historię i naprawdę łatwo ich polubić. Na początku oczywiście sobie nie ufają jednak szybko zacieśniają więzi stając się skutecznym oddziałem od brudnej roboty.
Starzy znajomi w nowej odsłonie
W filmie możemy zobaczyć kilku starych znajomych takich jak między innymi Mon Mothma oraz Bail Organa. Ciężko by też zrobić film o budowie Gwiazdy Śmierci bez głównego pomagiera Imperatora czyli Anakina Skywalkera lub jak woli imperator Darth Vadera. W tle migną też inne klasyczne postacie ale nie będę wam psuć niespodzianki. Jednak nie miejcie nadziei – ten film to show dla nowych postaci z uniwersum Gwiezdnych Wojen tworzonych przez Disneya.
Podobieństwo nazw postaci, przebiegu fabuły oraz składu drużyny Łotr 1 nie wydaje się przypadkowe i każdy fan zobaczy podobieństwo filmu do gry z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Chodzi mi mianowicie o Dark Forces. Na pewno nie jest to przypadkowe działanie ze strony Disneya, jednak czy był to sposób żeby w jakiś sposób zadowolić fanów starego kanonu czy też ich zirytować pozostaje tajemnicą. Sam podchodzę do tego aspektu neutralnie i uważam Łotr 1 za film spełniający moje bardzo wysokie wymagania.
Sprawiedliwy podział sił
Pamiętając poprzednie części Gwiezdnych Wojen na pewno pamiętacie ile trzeba Tie Figherów żeby zestrzelić X-Winga. Tradycyjnie i tutaj znajdzie się parę bitew kosmicznych oraz na powierzchni planet i widok X-Wingów rozkładających skrzydła do trybu bojowego oraz Y-Wingów podchodzących do bombardowania to tradycyjne mrugnięcie okiem do fanów starych części. I w takich sytuacjach miło jest zobaczyć znowu atakujące X-Wingi. Zwłaszcza że efekty specjalne robią swoje i stoją na wysokim poziomie.
I tradycyjnie też w Łotr 1 przypadało średnio na jednego X-Winga od 5 do 10 Tie Fighterów. Nikt na sali nie jest zdziwiony?
Oprócz starego i dobrze nam znanego sprzętu, Disney zaserwował nam w Łotr 1 transportowiec UT-60D, znany rebeliantom jak U-Wing. Działający w dwóch trybach, podobnie jak X-Wing, jest sprzętem wielozadaniowym skutecznym do walki na powierzchni planety oraz w przestrzeni kosmicznej. Chociaż jako transportowiec jego głównym celem jest walka na powierzchni planet.
Imperium także pokazało kilka nowych zabawek takich jak przeznaczonych do walk na powierzchni planet i bardzo zwrotny Tie Striker, troszkę inny od nam znanych AT-AT oraz nowy transportowiec którym przemieszcza się główny zły. Nie będę się wypowiadać na ten temat więcej bo nie mogę. Grając w X-Wing jestem Rebeliantem i jedyne co muszę wiedzieć to jak sprawnie zestrzelić kolejnego Tie z planszy.
Łotr 1 – Słowem Końcowym
Na filmie bawiłem się wyśmienicie. Po bardzo długim wstępie (powinienem dostać zwrot 20% kwoty biletu bo tyle trwał blok reklamowy w porównaniu do czasu filmu) oraz dosyć słabym początku filmu, wsiąkłem na maksa i tradycyjnie jak po każdym dobrym filmie byłem zły że tak szybko się skończył. Każdy fan Gwiezdnych Wojen, wyjdzie z seansu wniebowzięty. Pozostałe osoby także powinny być zachwycone ponieważ jest to zacne kino akcji o wcale niebanalnej fabule.
Chcecie więcej Gwiezdnych Wojen? Jak już wcześniej wspomniałem gramy z Olą w X-Wing, czyli grę planszową/bitewną (nie wiem jak ją skatalogować) osadzoną w uniwersum Gwiezdnych Wojen i mam zamiar w związku z tym regularnie wrzucać posty opisujące różne dodatki oraz relacje z rozgrywek.
Dodatkowo każdy maniak na pewno już wie że Disney będzie wypuszczać kolejne filmy znacznie szybciej niż co roku. Chodzą plotki że kolejna część czeka nas już na wiosnę następnego roku. Jesteście happy? Bo ja tak. Jak dla mnie Disney zrobił mistrzowską robotę z filmem Łotr 1.
I mam nadzieję że w następnym filmie z tego uniwersum wrócą klasyczne, przewijane napisy.
Brak komentarzy