Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że Netflix zabiera się za serialową ekranizację książki „Starość Aksolotla” autorstwa Jacka Dukaja, byłem wniebowzięty. Kierunek: Noc to jednak coś, czego się absolutnie nie spodziewałem.
To, o czym mówi Starość Askolotla, opowiem za chwilę, bo książkę przeczytałem jakiś czas temu i wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Kierunek: Noc jest totalnie inny, miejscami nawet zastanawiałem się, czy film ten naprawdę powstał na bazie książki, czy tylko się nią inspiruje zapożyczając pewne elementy i totalnie olewając inne. Recenzja może zawierać spoilery fabularne.
Kierunek: Noc, w oryginale Into the night to pierwszy oryginalny Belgijski serial wyprodukowany przez Netflix. Oparcie go o prozę polskiego pisarza nie ma tutaj związku z produkcją, a tak naprawdę twórcy wywiązali ze swojego zadania i pod względem trzymania w napięciu i przy ekranie, wypada bardzo dobrze. Kierunek: Noc opowiada historię pasażerów samolotu, który to startuje w momencie końca świata. Koniec świata zaprezentowany zarówno w książce, jak i w omawianym serialu charakteryzuje się tym, że światło słoneczne po prostu zabija wszelkie życie. Całość dzieje się na zasadzie rozpadu węgla, przez co nawet paliwo czy żywność natychmiast się psuje. Ogólnie wszystko co żyje i będzie miało nieprzyjemność zobaczyć wschód słońca, zginie i to na poziomie molekularnym. Pasażerowie samolotu będą wiec próbować uciekać przed wschodem słońca okrążając ziemię i szukając sposobu przetrwania.
Tutaj warto od razu rozwinąć myśl związaną z rozbieżnością z książką „Starość Aksolotla”. Książka ta rzeczywiście przedstawiała koniec świata poprzez wypalenie życia na ziemi, ale świat przedstawiony w książce nie był naszą teraźniejszością. W świecie książkowym istniały już pierwsze androidy, czy roboty (kroczące maszyny przemysłowe). Prężnie też działał przemysł seks robotyki czy robotów wojskowych. Apokalipsę przetrwali tylko ci, którzy w ostatniej chwili zdążyli wgrać swój umysł za pomocą specjalnego interfejsu, z tego co pamiętam główny bohater książki wgrał się za pomocą interfejsu z jakiegoś eksperymentalnego xboxa.
Książka zadawała wiele poważnych i trudnych pytań, które czasami nawet nie dawały mi spać. Historia była opowiedziana na przestrzeni setek lat, gdzie każdy kolejny rozdział mógł skakać do przodu o całe dziesięciolecia. Jednym z podstawowych pytań było np. czy te zgrane jaźnie, w robotach przemysłowych czy też innych maszynach (potem już produkowano specjalne powłoki) to dalej Ci sami ludzie, czy dusza przeszła do sieci wraz z kopią itp. Książka też bardzo obficie przedstawiała proces powstawania społeczeństwa tych maszyn, od pierwszych przebudzeń, kiedy to panicznie szukali części zamiennych, do powstawania frakcji, wojen czy nawet przemysłu i odbudowy życia organicznego na ziemi. Tak dokładnie, były pytania o Boskość maszyn będących bohaterami gry i ich odpowiedzialności. W świecie tym istniały także legendy, takie jak o łodzi podwodnej która raz na jakiś czas posyła gdzieś głowicę nuklearną lub o samolocie pasażerskim, który ciągle okrąża ziemię i na którym żyją dalej ludzie.
Jak więc widzicie książka, podobnie zresztą jak każde inne dzieło Jacka Dukaja (gorąco polecam „Inne Pieśni”), jest niesamowicie głęboka i złożona, dająca sporo do myślenia, a jednocześnie stosunkowo trudna w czytaniu, gdyż chwila nieuwagi może sprawić że będziemy powtarzać cały rozdział by zrozumieć ukryty między wierszami ważny przekaz. Dokładnie taki nie jest serial Kierunek: Noc. Całość została przedstawiony w sposób typowy dla Netflixa. Głównym motorem napędowym będą dalej proste zagadnienia, które Netflix wałkuje w prawie każdym swoim serialu: rasizm, równouprawnienie, konflikty na tle wyznaniowym itp itd. Szczerze, te kwestie były obrzydliwie nudne i sprawiały, że kiedy serial nakładał duży nacisk na kwestie np. różnic w wierze, to ja zaczynałem ziewać. Dlaczego jeszcze sądzę, że świat nie jest ten sam co w „Starość Askolotla”? Nigdzie nie widziałem robotów czy też nawet wzmianki o zgrywaniu świadomości do komputera w postaci nawet głupiego plakatu z reklamą będącego czymś na bazie smaczka. Prawdopodobnie ten motyw będzie rozwijany w dalszych sezonach, gdyż załodze samolotu udaje się dotrzeć do specjalnego bunkra gdzie to ludzie przygotowują coś, co pomoże przetrwać. Nie zdziwię się, jeżeli będzie to właśnie interfejs pozwalający zgrać człowieka na płytę DVD.
Sam serial jest jednak całkiem przyzwoicie zrobiony i gdyby nie fakt, że jestem fanem książki, która naprawdę mnie poruszyła i nakazała zastanowić się nad pewnymi sprawami, to tym razem otrzymaliśmy serial który oglądamy z odcinka na odcinek. Na szczególną nieuwagę zasługują bohaterowie – są tak bardzo niecharakterystyczni i nudni, że żaden z nich nie zapada w pamięć. A to dziwne, bo twórcy wyraźnie chcieli nadać barwy dla osobowości tych postaci: mamy dziadka katolika mieszkającego z mamą, który naiwnie wyrusza do Rosji by odnaleźć internetową miłość, kobietę której mąż zmarł, a ta chce popełnić samobójstwo, tajemniczego pracownika NATO, czy też matkę z dzieckiem lecących na operację, która się nie odbędzie przez koniec świata, a jednocześnie nie wiadomo, czy chłopak przeżyje. Żeby było śmieszniej, matka sprzedała nawet nerkę by mieć pieniądze na operację oraz przelot samolotem. I powiedzcie, że to nie są ciekawe historie? Jak można było więc je przedstawić w tak nieciekawy sposób, do tego wrzucając tak skrajne postacie do jednego kotła w postaci samolotu pasażerskiego.
Serial będzie próbować także poruszyć inne ważne kwestie np. ważnym elementem będzie sposób podejmowania decyzji przez grupę, kiedy to najlepiej sprawdzała się dyktatura jednej osoby (pilota) bo dzięki temu szybko podejmowano decyzje, a kiedy doszło do decydowania w postaci demokratycznego głosowania, to dochodziło do kłótni i paraliżu decyzyjnego i momentu, kiedy grupa sama powróciła do dyktatury jednego przywódcy. I żeby było śmieszniej, jest to dziewczyna która chciała popełnić samobójstwo. Postacie więc są złożone, wielopoziomowe i przechodzą ewolucje w trakcie serialu. Dlaczego więc nawet nie zapamiętałem ich imion?
Kolorystyka i zdjęcia to kolejne co dobrze robi serial. Praca kamery, bardzo fajnie ułożonej zawsze w dobrym miejscu i bardzo fajne ujęcia z lotu ptaka pokazujące martwe miasta oraz lecący samotnie samolot. Ogólnie serial bardzo trzymał w napięciu (z wyjątkiem kiedy na siłę wpychał różnego rodzaju stereotypy społeczne) i byłem zaskoczony, że odcinki tak szybko mijają.
Podsumowując, Kierunek: Noc jest bardzo dobrym serialem, który zdecydowanie warto zobaczyć. Osoby jednak które przeczytały książkę i, podobnie jak ja, wzięły sobie jej mądrości do serca mogą być rozczarowane tym, że nie próbował nawet być tak samo rozbudowany i wielowarstwowy jak książka. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie zostanie to naprostowane.
jesli to jest bardzo dobry serial to chyb powinies zmienic prace bo krytykiem jestes miernym, równie miernym co gra aktorska w tym serialu:p Postacie sa tak beznadziejnie glupie, bezuzyteczne ze az nie da sie tego ogladac nie doznajac uszerbku na zdrowiu psychicznym:p
Podobno o gustach się nie dyskutuje, chyba że jest się debilem. Co to mówi o tobie?
Adixx – bardzo ciekawa recenzja. Dużo trafnych stwierdzeń. Przydatne tło w postaci książki. Ale ostatni akapit z wnioskami jest jakby z innego tekstu. Po przeczytaniu tego co opisałeś – rzekłbym że serial jest co najwyżej przeciętny, a ocena 5/10 maksymalną na jaką film stać. Wyjątkowo marne ogranie postaci i na siłę upychanie poprawnych politycznie wątków, zabija ten serial. Bo to o nich on de facto jest. Sam pomysł nie jest zły.
To co napisałeś to racja, większość postaci była słaba, a wątki poprawne polityczne niepotrzebne. Ale mimo to serial był wciągający i ciekawy i jednak pozostanę przy swojej ocenie 🙂 Najwięcej żalu mam, że twórcy nie poszli ambitnym szlakiem wytyczonym przez autora książki.
Warto zaznaczyć, że gra Ksawery Szlenkier i to jedna z głównych ról. A nie ma wielu Polaków grających dla Netflix. Podoba mi się jego gra.
Film dla milenialsow. Gość ciagle wmawia ze maja lecieć na zachód a lecą na Reykjavik. Od kiedy północ jest zachodem ?? Połowa odcina i do kosza. Kto to zrobił ?? Jakieś podstawy znajomosci stron świata…
Jak napisałem niżej, nie wiem po co piszesz parę postów bo widzę Twoje IP, ale dzięki za wypowiedź. Sam serial nie jest zły, a bardziej niż brak znajomości irytowało mnie to, że nie było większych nawiązań do książki.
Marna kopia powieści autorstwa S.King-a Stukogrzmoty. Słaby bez znajomosci stron świata i geografii a do tego bardzo kiepska nawet nie kopia ale na podstawie dobrej książki.
No spoko, ale Ty wiesz, że jak piszesz z multikont, to ja widzę Twoje IP i nie wiem w sumie co chcesz osiągnąć?
Lipa ten serial