Całkiem niedawno wpadło mi w ręce krótkie opowiadanie autorstwa Tomasza Bartosiewicza pod tytułem „Klinika Okultystyczna” i powiem szczerze, jestem oczarowana.
Co w nim takiego wyjątkowego? Wyobraźcie sobie sytuację, w której opętany traktowany jest jak zwykły pacjent z kolejki do specjalisty na NFZ. Tym specjalistą jest nasz główny bohater Victor Verdun – doktor zajmujący się swoimi paranormalnymi podopiecznymi: opętanymi, zombie oraz tymi „którzy odważyli się podnieść głowy na Pierwotne Bluźnierstwo”.
Ciekawe jest to, z jaką lekkością i poczuciem humoru autor wykorzystał motyw opętania. Zamiast straszyć nas tym zjawiskiem, jak zwykło to robić kino, relację między demonem a opętanym przedstawia w formie układu pasożyt – nosiciel. Victor do swoich pacjentów i ich „przypadłości” podchodzi z pogodą ducha proponując niestandardowe formy leczenia (o ile można tak nazwać lewatywę z czosnku i wody święconej), które w jego ustach brzmią zupełnie jak zaproponowanie paracetamolu na ból głowy. W tym samym momencie zostaje poruszony temat nastolatków pragnących uwagi swoich rodziców reprezentowanych w postaci Regan – pacjentki Victora.
Krótka, urocza historia o zupełnie nie uroczych sprawach. Fajnie skonstruowana groteska, której kontynuację chętnie bym przeczytała, bo to mogłoby być ciekawe.
Brak komentarzy