Pierwotnym twórcą filmu Liga Sprawiedliwości miał być Zack Snyder. Niestety rodzinna tragedia sprawiła, że odsunął się on od projektu i za film odpowiadał ktoś inny. Teraz fani otrzymali ponad czterogodzinne show przedstawiające pierwotną wizję filmu.
Zack Snyder przed tym jak porzucił projekt przygotował sporą część filmu, właściwie tylko zakończenie nie zostało przez niego dokończone. Wersja Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera jest więc wersją bogatszą oraz bardziej rozbudowaną, gdzie główna oś fabularna znacznie różni się od tego, co pamiętamy z dosyć średniej poprzedniej Ligi Sprawiedliwości. Podobnie także reżyserowie innych filmów ze stajni DC mówili, że nie uważali Ligi Sprawiedliwości dokończonej już bez Snydera za kanoniczną – przy produkcji np. Wonder Woman reżyserka na bieżąco konsultowała z reżyserem różne elementy swojego filmu. Po tym dłuższym wstępie przejdźmy do właściwej recenzji, która może zawierać spoilery fabularne. Jeżeli nie wyrażają Państwo zgody, proszę stąd iść 🙂
Sam film jest zlepkiem scen które pamiętamy z 2017 roku oraz nowych scen, które Snyder zdążył już nagrać, ale które nie znalazły się w końcowej wersji filmu. W ten o to sposób otrzymaliśmy czterogodzinne dzieło, które na początku miało być miniserialem, jednak twórcy doszli do wniosku, że jednak lepiej to będzie wydać jako długi film. My oczywiście seans podzieliliśmy na dwa i przez weekend obejrzeliśmy całość. Pierwsze co dla mnie rzuciło się w oczy, to konstrukcja na rozdziały, gdzie każdy kolejny będzie prezentować kolejne sceny historii. Ta została także zmieniona, pomimo że dalej chodzi o wskrzeszenie supermana, by uzyskać wsparcie kogoś na tyle silnego, by pokonać Stephenwolfa, czyli wysłannika niszczyciela światów, który ma zdobyć trzy sześciany. Te po połączeniu zostawią z ziemi wypaloną zapałkę, a nieliczni ludzie którzy przetrwali Armagedon staną się niewolnikami rzekomego nie milca. Wszystko jest po staremu – mamy pakiet superbohaterów, którzy sobie nie ufają i próbują wspólnie pokonać armię naprawdę potężnego gościa. W cztery godziny jednak możemy poznać bardziej każdego z bohaterów. Zack Snyder oddał wiele miłości zwłaszcza dla Flasha oraz Cyborga, którzy jeszcze nie otrzymali swojego filmu. W ten o to bardzo sprytny sposób zdążyłem bardzo polubić Flasha, który wcześniej miał niewiele swojego czasu antenowego oraz dalej uważać, że Cyborg jest postacią bez większego sensu oraz motywów.
Ten właśnie był najbardziej rozdartą postacią w trakcie trwania filmu, ale także i jednocześnie najmniej konsekwentną. Przez większość czasu był, no cóż jak Cyborg, który jest bardzo zły na swojego ojca, który to sprawił że otrzymał on ciało maszyny i odzyskał swoje życie po ciężkim wypadku. Potem jednak zmienia zdanie i ratuje swojego ojca z opresji, by finalnie ten zginął w wyjątkowo głupi sposób – zamykając się w pokoju laboratoryjnym i włączając laser, który miał podgrzać sześcian. Czemu nie zrobił tego stojąc na zewnątrz, nie potrafię tego zrozumieć. Film posiadał parę takich niekonsekwentnych scen, jednak ta była najbardziej dla mnie rzucającą się w oczy.
Na zasługę jednak zasługuje cały klimat, który zaprezentował Zack Snyder. Marvel może o tym marzyć, ułamek tego widzieliśmy jedynie w Endgame oraz Infinity War. Chodzi mi o mrok, typowy dla DC, a zwłaszcza dla Mrocznego Rycerza. Nie chodzi o to, że akcja filmu dzieje się głównie w nocy, chociaż to także jest prawdą. Film jest brutalny, miejscami krwawy i dochodzi nawet do scen odcinania kończyn czy też dekapitacji (zwłaszcza pod koniec filmu). Atmosfera jest ponura i brutalna, w filmie jest wyjątkowo mało humoru, chociaż pojawi się parę naprawdę śmiesznych dialogów – rozbawiło mnie, kiedy Bruce przedstawiając dla początkującej Ligi Sprawiedliwości Alfreda, powiedział im że Wayne tak naprawdę pracuje dla niego czym spowodował widoczną konfuzję starego lokaja. Zwłaszcza, że ten miał nawet problem by odnaleźć dość dużo kubków dla wszystkich gości w liczbie czterech. Żart tutaj jest dojrzalszy niż w standardowych filmach Marvela, gdzie także nieraz się śmiałem, jednak wszystko to było skrojone jakby pod odpowiednią, niższą grupę wiekową niż Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera.
Pojawia się także bardzo ładna, cudowna miejscami muzyka Hansa Zimmera. Zdecydowanie nie są to najlepsze utwory legendy ścieżek dźwiękowych światowej cinematografii, jednak niektóre kawałki wpadają w ucho i świetnie budują klimat filmu. Na klimat będą też się składać pozostali bohaterowie o których nie wspomniałem za wiele, czyli znani nam Aquaman, Wonder Woman, Batman oraz finalnie sam Superman. Wszyscy oni zagrali swoje role przewybornie doskonale prezentując swoje charaktery oraz tło całej historii – Superman był wyniosłym i potężny bogiem, Batman robił za mózg i wsparcie techniczne całej bandy, Aquaman to arogancki dupek, który tylko trochę ustępuje siłą Supermanowi oraz Diana będąca przeciwwagą do Aquamana, ostoją elegancji oraz kobiecości. No i oczywiście Flash będący najsłabszym członkiem drużyny (przez brak doświadczenia pewnie i Batman dałby mu radę), ale jednocześnie będący duchem i humorem całej bandy. Tylko Cyborg tutaj nie pasował, chociaż jego informatyczne umiejętności hakowania wrogich systemów i wreszcie wchodzenia w interakcje z Motherboard były wymagane do spełnienia celów misji. W retrospekcjach oraz nowych scenach pojawią się także i inne postacie, również i nowy Joker otrzyma swoje chwile i muszę powiedzieć, że to co pokazał przez te parę minut Jared Leto robi wrażenie. Z niecierpliwością zobaczę więcej Jokera w jego wykonaniu.
W filmie pojawiło się także parę scen wybitnie kiczowatych, nawet jak na standardy filmów o superbohaterach. Zwłaszcza zajawki prezentujące nowego przyszłego członka ligi sprawiedliwości, sprawiały że najpierw nie byliśmy pewni o co chodzi, a kiedy wśród ciszy i w wielkim oczekiwaniu wyjawił swój pesudonim – Marsjański Łowca – dalej nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale tym razem zrobiło się nawet śmiesznie. Oczywiście jest to jedna z mniej popularnych postaci uniwersum DC. W każdym bądź razie film Liga Sprawiedliwości według wizji Zacka Snydera był dobrym filmem, cztery godziny w dwóch turach zeszły nam bardzo szybko i nie potrafię sobie wyobrazić, żeby fan filmów akcji nie zobaczył tego filmu. Nie jest on przedłużany, ciągle coś dzieje, wiele wątków z innych filmów DC zostało tutaj poruszonych i rozwiniętych przez co wszystkie one stanowią wreszcie bardziej spójny obraz całości. Gorąco polecam.
Brak komentarzy