Obrazy Paryża – Po Jednej Partii


Po małych słodkich grach, takich jak Wsiąść do Pociągu Amsterdam, czy Europa w 10 Dni nastawiłem się, że gra z bardzo bezpiecznie brzmiącym tytułem – Obrazy Paryża będzie zaliczała się do grona małych gierek rodzinnych, w które zagram, ale tylko od święta. Jakież było moje zdziwienie, kiedy podczas testowania po pierwszej partii padło pytanie: „To co, jeszcze raz?”, a po drugiej odwróciłem się do kolegi ze stolika obok i rzekłem: „Dawaj do nas, zobaczymy jak na trzech śmiga”. I tak w ciągu jednego posiedzenia przydarzyły nam się trzy partie i bardzo dobre wrażenie z gry.

Obrazy Paryża od Czacha Games to miły worker placement gdzie wysyłamy asystentów na różne pola akcji, aby móc generować kolory bazowe, mieszać farby, malować czy ulepszać nasz mały warsztacik i zwiększać jego wydajność. W grze występują trzy główne twisty – pierwszy, mniejszy, to fakt, że najpierw wysyłamy ludzi, a dopiero po tym jak wszyscy to uczynili po kolei odpalamy ich lokacje. Pozwala to na odrobinę odmienne planowanie, ale mocno na grę nie wpływa. Drugim już bardziej znaczącym novum jest obrotowa plansza. Do małego kwadratu podstawki z nadrukowanymi podziałkami pól akcji przymocowane jest koło z samymi akcjami, które to przemieszczają się co turę o jedną sekcje w prawo. To, w połączeniu z trzecią nowinką robi robotę. Trzecią nowinką właśnie jest konieczność pozostawienia jednego asystenta na planszy po ukończeniu tury. Przy dobrym ustawieniu, możemy pozyskać potrzebny nam kolor w tej turze, zostawić agenta na kolejną, tym samym zabezpieczając dostęp do akcji, która do nas „przyjedzie”. Bardzo sprytne. Można też się tym samym umoczyć korzystając z pola potrzebnego teraz, ale dostając zupełnie niepotrzebną opcję na kolejny ruch. Daje do myślenia.

Aha, gra ma dwa opcjonalne moduły, jeden dodaje specjalne karty akcji, drugi sławnych malarzy dających swój efekt tylko tobie. I nie wyobrażam sobie gry bez nich. Moduły nie są ani trudne, ani zaawansowane w swej naturze.

Jak pisałem, rozegraliśmy 3 partie. W dwóch pierwszych graliśmy we dwie osoby. W pierwszej wybrałem opcje malowania grubo punktujących obrazów. Chyba najprostsza możliwa strategia. Wygrałem i dość znacznie. Rozsądne ulepszanie warsztatu oraz dobre planowanie asystentami na przyszłość zrobiło mi grę. Druga tura, jako mój malarz wylosował się Claud Monet– pozwala malować w tej samej turze, co dobieranie żółtego pigmentu, efektywnie dodając jedną darmową akcje. Celem więc było dobranie dwóch obrazów z dużą ilością tego koloru, aby móc nadużyć umiejki Moneta.

I szło świetnie, do momentu, kiedy to mega ulepszony warsztat przeciwnika nie przyśpieszył jego malowania. Ja nieśmiało po 3 placki, on po 6. Zimny pot na czole, trzeba myśleć. Ze specjalnych kart wypatrzyłem darmową akcje malowania, bo na planszy głównej drugi gracz szczelnie obstawił te pole. I tego mi było trzeba. Szybka kombinacja, wysłanie pionków pod nowe ustawienie opcji po obrocie, zebranie białego pigmentu, opłacenie nim specjalnej karty i znów pykło. Drobne momenty trzymające w napięciu są bardzo miło widziane.


Do ostatniej partii zaprosiliśmy wyjadacza ze stolika obok, szybko poją zasady, a szczególnie jedną – grę kończymy kiedy ktoś namaluje drugi obraz lub skończy się ostatni z 5 czarnych pigmentów, każdy warty 6 PZ. Obrazy są punktowane od 10 do 16. Przez całą grę ów as malarski nawet nie wykupił jednego obrazu do pomazania. NIC, tylko zbierał farbę, mieszał ją i wymieniał na czarny pigment. Byłem przekonany, że mam zwycięstwo w kieszeni, że będzie hat-trick, a tutaj psikus. Kilka mądrych ruchów i malarz, co przez całą grę tylko farbę mieszał i nie przyłożył pędzla do sztalugi wygrał 4 punktami. Bardzo się ucieszyłem, że istnieje więcej niż jedna droga do wygranej.
Trzecią strategią może być mocne ulepszanie warsztatu i pozyskanie z tego PZtów, ale to nie było testowane.

Podsumowując, Obrazy Paryża mega mnie zaskoczyły. Gra jest ładna, dynamiczna, daje pomyśleć i posiada kilka dróg do zwycięstwa. Będziemy testować dalej.

Plusy:

  • oprawa graficzna
  • wykonanie
  • szybkość gry
  • wiele dróg do zwycięstwa
  • różne moce startowe i karty specjalne
  • dobrze się skaluje

Minusy:

  • błędne tłumaczenie mocy jednego z malarzy
  • słabe wykorzystanie ładnych grafik na obrazach i ich powtarzalność
  • brak tytułów dzieł jako fluff
  • może sprawiać problemy osobom ze słabą wyobraźnią przestrzenną
  • ryzyko słabszej/pustej tury przy większym składzie
  • motyw malarski dodany jako nakładka

 

 

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio New Frontiers vs Roll For The Galaxy - Starcie gier
Następny Othercide - Recenzja - Poznajcie Siostry