Jakiś czas temu, filmy na podstawie gier komputerowych czy konsolowych kojarzyły się z kiczem i próbą zachęcenia pewnej specyficznej niszy rynkowej do danych pozycji. Oczywiście kończyło się to najczęściej fiaskiem, gdyż twórcy filmowi rzadko rozumieli dlaczego dana gra zdobyła popularność. Pokémon: Detektyw Pikachu pokazuje, że czasy się zmieniły.
Co ciekawe, fanem pokemonów nie jestem. Świat znam z kreskówki oraz livestreamów gier, ale nigdy nie potrafiłem zrozumieć fenomenu tego tworu. Było nieźle, ale nie na tyle, by gra tak mocno wpisała się w dzisiejszej popkulturze (to moje zdanie). Dlatego też do kina wybierałem się z bardzo sceptycznym nastawieniem, lekko na siłę, a z drugiej strony wiedząc, że mimo wszelkich swoich wad, to sieć kin Helios posiada niezły system klimatyzacji (w momencie pisania tego tekstu mamy prawie 30 stopni na dworze). Z kina jednak wyszedłem z uśmiechem na ustach i z myślą, że był to jednak dobrze spędzony czas.
Tradycyjnie, recenzja będzie zawierać spoilery, jednak nie będę pisać o najważniejszym twiście fabularnym. Jednak, jeżeli chcecie o nich porozmawiać, to system komentowania na dole jest otwarty dla wszystkich 🙂
Pokémon: Detektyw Pikachu to jest bardzo fajna historia!
Pokémon: Detektyw Pikachu opowiada historię pewnego chłopaka, który to dowiaduje się o śmierci swojego ojca. W spadku po nim otrzymuje mieszkanie, a w nim malutkiego, słodkiego Pikachu. Szybko się okazuje, że najbardziej symboliczny pokemon dla serii mówi ludzkim językiem, do tego ma głos Ryan Goslinga, gościa który zasłynął z miernej roli w Zielonej Latarnii oraz fantastycznych filmach Deadpool. Głos pikachu nie kojarzy się z filmem dla dzieci, jest to zachrypiany głos pijaka …. kawy. Otóż główny żółty bohater jest uzależniony od kofeiny. Twórcy bardzo szybko tworzą tożsamość dla pikachu, sprawiając że zaczynamy bardzo lubić pokemona. Problem jednak jest z głównym bohaterem ludzkim – Tim Goodman, w którego się wciela całkowicie nieznany nikomu Justice Smith, który wcześniej zagrał jedynie jakąś drugoplanową rolę w Jurassic World: Upadłe Królestwo. Warsztat głównego bohatera jest wątpliwy i wyraźnie widać to w filmie. Nie powiem, że grał on źle. Po prostu grał tak, że go nie zapamiętam. Próbował żartować i zgrywać cwaniaka, ale przy Goslingu wypadał po prostu miernie. Zapomnijmy o nim.
Jak zapewne już się domyśliliście, fabuła będzie opierać się na morderstwie ojca głównego bohatera, tym czemu Pikachu stracił pamięć oraz jakim to cudem dzieciak rozumie to co mówi pikachu. Oczywiście główny bohater był pokłócony ze swoim świętej pamięci ojcem. Powiem, że do połowy filmu się lekko nudziłem. Pierwsze pokemny pokazują się na poważnie stosunkowo późno, właściwie w momencie pokazania się pikachu, a do tego momentu jesteśmy dramatycznie wynudzeni przez głównego bohatera.
Za zabójstwo ojca odpowiada Mewtwo, fani kreskówki lub gier na pewno kojarzą kozaka. Jest to na dłuższą metę najpotężniejszy z pokemonów korzystający z potężnych mocy psionicznych zdolnych zniszczyć miasto w sekundę. Właśnie przeciwko takiemu antagoniście staje główny bohater nieogarniający tematu oraz malutki pikachu. Bardzo mi się podobała kreacja Mewtwo. Twórcy sprytnie grali scenariuszem oraz obrazem żeby pokazać Mewtwo w sposób mroczny i niebezpieczny. Zawsze jak się pojawiał, przynajmniej do momentu zanim bohaterowie zrozumieli czym jest Mewtwo, sceneria była mroczna, a sam potwór pojawiał się wokół niebezpiecznie wyglądającej białej poświaty. Normalnie ciary na plecach. Twórcy jednak bardzo sprytnie zakręcili całym wątkiem fabularnym w taki sposób, że fabuła stała się na końcu bardzo nieprzewidywalna i skończyło się totalnie inaczej niż się spodziewałem. Powiem nawet, że udało im się mnie zaskoczyć pozytywnie kilkukrotnie idealnie grając na niedopowiedzeniach czy pracy kamery, która nie pokazuje tego co ważne.
Pokémon: Detektyw Pikachu to bajka dla dzieci oraz dorosłych?
Detektyw Pikachu to jednak także bardzo fajna komedia, o podobnym ładunku śmiechu jak wcześniej wspomniany Deadpool, tylko że teraz żarty są skrojone bardziej dla dzieci. Dochodzi mimo to jednak do kuriozalnych sytuacji. Kiedy to Mewtwo uwalnia się z komory gdzie jest przetrzymywany, wszystko wybucha w akompaniamencie prawdziwej burzy szkła która leci prosto na naukowców badających super pokemona. Co ciekawe, naukowcy nie mieli po wszystkim nawet jednego zadrapania. Wszystko w myśl tego, żeby zaliczyć PEGI. Czy to sygnał dla małych dzieci, że mogą rzucać w siebie butelkami oraz żarówkami, a oni nie będą mieć żadnych skaleczeń? Niestety nie jest to wina filmu, a żałosnego systemu który cenzuruje różne elementy w myśl ochrony dzieci, wśród których teraz rządzi Fortnite i League of Legends, dwie gry posiadające jednocześnie najbardziej toksyczne środowiska graczy. Zostawmy jednak moje przemyślenia i skupmy się na filmie.
Żartów było sporo i większość z nich wpadła mi w gust. Bardzo mi się spodobał np. jeden z najśmieszniejszych pokemonów czyli Psyduck. Jeżeli pamiętacie kreskówkę, to pamiętacie co on potrafi. Dla tych co nie wiedzą to powiem, sam pokemon jest raczej niegroźny, jednak cierpi na migreny. Kiedy ból głowy przekroczy wartość krytyczną, Psyduck wybucha energią psioniczną która potrafi zniszczyć parę hektarów. Dokładnie, pocieszna, gruba kaczka to chodząca bomba zegarowa, którą należy ciągle głaskać. Z Psyduckiem jest wiele śmiesznych sytuacji, wyraźnie skierowanych bardziej do fanów pokemonów. Takich smaczków jest parę, np. kiedy to pikachu śpiewa piosenkę z pierwszego openingu z serialu anime. Nie grałem nigdy w gry na nintendo, ale pewnie je znając fani zobaczą znacznie więcej.
Podsumowanie
Na seansie Pokemon: Detektyw Pikachu bawiłem się bardzo dobrze, jest to luźne kino, jednocześnie nie idące przetartymi szlakami, dzięki czemu tworzy on coś nowego, na czym możliwe że w przyszłości będą się wzorować kolejne filmy. Mam taką nadzieję, tak samo po cichu liczę na kolejny film z serii, mimo że zakończenie było zamknięte i wątek z detektywem pikachu został szczęśliwie zakończony. Z drugiej jednak strony, miasto w którym działa się akcja jest zamieszkane jednocześnie przez ludzi i pokemony, a tyle ile stworków, tyle wątków można stworzyć. Niekoniecznie opierając się na grach czy anime. Twórcy mają praktycznie nieograniczone możliwości i wcale nie muszą tworzyć serii czy trylogii. Mogą po prostu tworzyć nowe wątki. Liczę na to.
Brak komentarzy