Predator: Pogromca zabójców nie okazał się tym, czego się spodziewałem. Myślałem, że to trzy odcinkowa, krótka antologia o walkach Predatora z różnego rodzaju wojownikami na ziemi. Finalnie jednak okazało się, że Predator: Pogromca zabójców to całkiem niezły film akcji, idealnie skrojony dla fanów tego antybohatera i ogólnie uniwersum.
Recenzja będzie zawierała spoilery fabularne.
Predator: Pogromca zabójców to opowieść o trzech różnych zabójcach. Najpierw spotkamy Panią Wiking, która to chce się zemścić na mordercy jej ojca, potem poznamy samuraja (a raczej ronina), który nie lubi rozmawiać, a na końcu amerykańskiego pilota, który to służył na lotniskowcu podczas Drugiej Wojny Światowej. Wszystkich naszych herosów, po krótkim wprowadzeniu w ich kunszt zabijania bliźnich (lub też nie, jak w przypadku pilota), czeka spotkanie z predatorem, który to z cienia obserwuje, czy dany przeciwnik jest godny walki z ostatecznym łowcą. Historia jest nietuzinkowa i ciekawa, chociaż pisana też marzeniami lewej strony, bo jakoś ciężko mi wyobrazić sobie kobietę Wikinga, która sama dowodzi całą wyprawą łupieżczą na sąsiedzkie ziemie.
Nie zrozumcie mnie też źle, bo omawiana bohaterka bardzo przypadła mi do gustu. Zresztą ten tygiel różnych skrajnych charakterów wojowników z przestrzeni wieków ładnie ze sobą współgra. Dokładnie tak, finalnie nasi herosi spotkają się i wspólnie będą próbowali znaleźć wyjście z sytuacji. To zdecydowanie najlepsza część filmu, bo widać w niej niesamowitą złożoność i przesiąknięcie kulturowe każdego z nich. Pomimo jednak braku wspólnego języka, Ci bohaterowie jakoś się dogadają za pomocą gestów oraz działań i wspólnie ustalą plan ucieczki z niewoli predatorów. Co ciekawe sama historia kończy się bardzo przyjemną wzmianką filmu Prey, a także solidną zapowiedzią drugiej odsłony. Widać wyraźnie, że twórcy zostawili sobie furtkę, by w przyszłości powrócić do tej produkcji.
To co mi się niekoniecznie podobało w filmie Predator: Pogromca zabójców to sama animacja. O ile same rysunki są bardzo ładne, to lekka stopklatka i niska częstotliwość kolejnych slajdów wygląda co najmniej sztucznie i słabo kontrastuje z dynamiką akcji na ekranie. Przy takiej formie prezentacji animacji, przy tak olbrzymim tempie, który narzuca film, całość była sztucznie zaburzana i zwalniana właśnie przez te lekkie przycięcia. Wyglądało to źle, chociaż wiem, że są fani takiego przycinającego się obrazu. Osobiście nie wiem, czego fanem tutaj można być bo prezentuje się to po prostu za mało dynamicznie jak na taki film. Film Predator: Pogromca zabójców ma poważne fundamenty, na których został zbudowany. Reżyserem był Dan Trachtenberg, ten sam który odpowiada za ciepło przyjęty film Prey, który także opowiadał o Predatorze. Całość jest animowana, więc to miłe, że reżyser odnalazł się w produkcji, nawet jeżeli niekoniecznie oddał tempo całego filmu.
Trzy różne historie mają identyczne tempo, ale różnią się między sobą drastycznie. Twórcy postarali się pokazać cechy szczególne danych okresów historycznych. Chociaż jak już wspomniałem na początku, mało to miało wspólnego z faktami, kiedy to główną bohaterką była jakaś Pani Wiking będąca szefem wyprawy. Może takie przypadki naprawdę występowały, ale jak sprawdzałem Google, to raczej był to wyjątek od reguły. Cieszą jednak metody ninja pokazane przez Ronina, a także wyjątkowo efekciarskie próby rozwalenia myśliwca predatorów przez amerykańskiego pilota. Wykorzystanie sprytu, by wygrać z przewagą technologiczną było fajnie pokazane w tym filmie, chociaż tych wyczynów nie próbujcie powtarzać w domu.
Musicie wiedzieć, że Predator: Pogromca zabójców to bardzo przyjemna produkcja, która w inny sposób prezentuje predatorów niż inne filmy. Tutaj są oni jakby więksi, ale mają też większą mimikę, a nawet czasami rozmawiają, chociaż bardziej należy powiedzieć, że przekazują tylko rozkazy dla swoich niewolników. Tak czy inaczej oglądając ten film będziecie mogli bliżej przyjrzeć się kulturze predatorów, tego jak wybierają swoje ofiary do porwań oraz finalnie może z tego wyjść całkiem niezła seria filmów. O ile twórcy zdecydują się kontynuować produkcję i jeżeli w przyszłości otrzymamy kolejne filmy. A może to jedynie animowany prequel do kolejnej odsłony filmu Prey? Czas pokaże, tak czy inaczej czekamy z niecierpliwością na kolejne produkcje. A może otrzymamy podobną animację z uniwersum obcego? Alien: Dark Descent bardzo przypadł nam do gustu, więc mam nadzieję, że i Obcy otrzyma więcej ciekawych produkcji.