Może niektórzy z Was słyszeli o problemach, jakie studio CreativeForge miało kilka lat wstecz. Na początku 2019 roku, po zaledwie kilku miesiącach pracy, studio opuścił ówczesny prezes, a w następnych tygodniach już blisko 30 osób. Jak informował portal stockwatch.pl akcje spółki w styczniu 2019 r. spadły o prawie 25 procent.
Wszystko jednak wskazuje, że studio wychodzi na prostą. Dwa dni temu na twitterze pojawił się trailer zapowiadający ich nowy projekt- Ronin: Samurai Redemption. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji go obejrzeć, zamieszczamy go poniżej:
Akcja gry mieści się na Hokkaido. Wyspa została jednak nawiedzona przez mrocznego ducha o wielu nazwach: Shinigami, Anioł Śmierci, Ponury Żniwiarz. Istota sprowadza śmierć do lokalnych miast, spustoszonych przez demony. Ludzie umierają, zapasy żywności ubywają w zawrotnym tempie, szybko zaczyna brakować pieniędzy. Wieśniacy potrzebują bohaterów. I wtedy pojawia się trzech Roninów.
Kim właściwie są tytułowi Roninowie? W kulturze japońskiej samuraj stawał się roninem po tym, jak jego pan stracił jedną z trzech najważniejszych rzeczy: majątek, przywileje lub życie. Samurajowie z tytułowej gry stali się roninami po tym, kiedy ich pan został niesłusznie okryty hańbą i zmuszony do popełnienia samobójstwa. Broniąc się przed tym samym, okrutnym losem złożyli przysięgę zemsty, tym samym dołączając do grona „bezpańskich samurajów”.
To gra akcji/walki RPG, w której gracz wykorzystuje umiejętności trzech roninów do walki z potworami, rozwiązywania tajemnic i zbierania mistycznych Ki, aby odblokować magiczne moce w ostatecznym starciu z ciemnością. Gracz będzie przechodził przez coraz bardziej niebezpieczne, mistyczne poziomy i walczył o drogę do górskiej twierdzy, aby zmierzyć się z Aniołem Śmierci… ale jak pokonać śmierć?
Możesz walczyć do ostatnich sił, możesz próbować zabić Anioła Śmierci, możesz pogrążyć się w rozpaczy… albo po prostu naciśnij K, aby się zabić. Jest wiele ścieżek do odkupienia.
Gra pojawi się w wersji na PC, jednak nie podano jeszcze konkretnej daty premiery.
Brak komentarzy