Witam serdecznie po raz pierwszy i mam nadzieję nie ostatni. Mam na imię Dominika, w internecie przewijam się pod nickami Numix oraz Neerdie i dzisiaj powiem co nieco, o filmie z 2017 roku Śmierć nadejdzie dziś, znanego bardziej pod oryginalną angielską nazwą Happy Death Day.
Na trop wspomnianego wyżej Happy Death Day wpadłam, poszukując dobrej propozycji na przyjacielski wieczór horrorów. Szczerze, film reżyserii Christophera Landona, należał do tych produkcji, do których moje nastawienie miało się raczej sceptyczne. Głównym powodem tego podejścia był fakt, że nie jestem fanką komedii i nawet obejrzenie Meet the Blacks oraz wszystkich części Strasznego filmu nie przekonały mnie do mieszanki mojego ulubionego gatunku z tym znienawidzonym (horroru z komedią). Ostatecznie po obejrzeniu tej produkcji jestem jak najbardziej zadowolona z mojego wyboru.
Kim właściwie jest Tree Gelbman?
To pytanie zadawałam sobie przez praktycznie cały film. Kolejne minuty potwierdzały tylko moje zdanie, że ta postać jest bardziej nijaka niż stare płatki kukurydziane. Studentka grana przez Jessicę Rothe początkowo zdaje się typową bezuczuciową blondynką zainteresowaną wyłącznie sobą. Nie zrozumcie mnie źle, taki wybór postaci jest jak najbardziej okej, nawet jeśli irytowała mnie od pierwszych chwil na ekranie, tylko ktoś podczas pisania scenariusza kilkukrotnie zmieniał koncepcję odnośnie do głównej bohaterki, albo zapomniano wspomnieć, że Tree ma rozdwojenie jaźni. Rozumiem, powtarzanie w kółko tego samego dnia mogło wywrzeć na dziewczynie jakiś psychiczny wpływ, ale raz zadziwiała inteligencją, jeśli chodzi o łączenie faktów, innym razem zaś dobijała głupotą (jak to bywa w horrorach). Przez moment miałam wrażenie, że nagle Tree otrzymała nieco rozumu, później dała się zabić w najgłupszy możliwy sposób.
Dosyć narzekania, przejdźmy do przyjemniejszej rzeczy odnośnie głównej bohaterki, a mianowicie gry aktorskiej Jessici Rothe, która wykraczała dosyć mocno ponad standardy gatunku, w tego typu filmie ostatnie czego można się spodziewać to taki poziom wczucia się w role. Osoba prowadząca casting dokonała naprawdę dobrego wyboru, decydując się na tę aktorkę. Chciałabym szczerze zobaczyć więcej produkcji nazwiskiem Rothe wśród obsady, bo nie miałam okazji widzieć jej wcześniej na ekranie, a to, co pokazała, zasługuje na gratulacje. Owszem, w niektórych momentach aktorka przerysowała reakcję, ale wierzę, że był to zabieg na potrzeby filmu, w moim odczuciu idealnie dopasowany.
Nie bój się śmierci, w końcu za każdym razem powrócisz prawda?
Głównym motywem całego filmu jest śmierć głównej bohaterki, która w kółko przeżywa ten sam dzień. W sumie sam pomysł mocno intryguje, co zdecydowanie przyciąga oko zwykłego filmomaniaka. Niestety nie można dopatrzyć się żadnych konsekwencji z tych różnorakich śmierci Tree Gelbman. Owszem w pewnym momencie bohaterka trafia do szpitala, ale po kolejnej śmierci ma się całkowicie dobrze, jakby nic się nie stało. Uważam, że motyw jakiegoś pogorszenia stanu fizycznego jest wielkim niewykorzystanym potencjałem, który mógł okazać się dobrym zagraniem. Głupi smaczek w postaci dziewczyny chwytającej się za ranę podczas walki byłby idealnym dokończeniem tego wątku, który moim zdaniem został po prostu urwany.
Niebanalny morderca.
W dużej części produkcji, jednakowo z branży gier, filmów czy książek wielokrotnie można odkryć zabójcę już w pierwszych chwilach, albo na długo przed wyjawieniem go oficjalnie. Szczególnie w filmach typu slasher rzadko kiedy kładzie się nacisk na tajemniczość, przecież chodzi tutaj o dramaturgię i krzyk pustych blondynek nieprawdaż? No właśnie niekoniecznie, Happy death day dwukrotnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jeszcze może mnie zaskoczyć. Morderca przewijający się w telewizji? Wszystko zwiastowało jego uczestnictwo, ale początkowo typowałam doktora albo złą na romans żonę. Ostatecznie wyszło jeszcze inaczej, zdecydowanie nikt nie pomyślał o milusiej współlokatorce, a nawet jeśli przyszło wam to do głowy, to babeczka była mniej podejrzana. Co do tego momentu wpadłam na to chwilę przed Tree, gdy tylko obudziła się w łóżku Cartera. No właśnie…
Carter.
Jedną z ważniejszych postaci jest młody student mieszkający w akademiku, ten sam, w którego pokoju po każdej śmierci budzi się główna bohaterka. Znany dla niektórych z roli Josha Sandersona w filmie Do wszystkich chłopców, których kochałam. Mogę zabrzmieć jak typowa nastolatka, trudno, Israel Broussard jest po prostu uroczy! Niestety muszę przyznać, jego grze aktorskiej wiele brakuje do poziomu Jessici Rothe, ale naprawdę przyjemnie ogląda go się na ekranie. W przeciwieństwie do rozdwojenia jaźni Tree u Cartera nie udało mi się zaobserwować żadnych niepokojących zmian, właściwie wydaje mi się on najlepiej napisaną postacią w filmie.
Podsumowanie
Śmierć nadejdzie dziś, zdecydowanie nie jest produkcją skomplikowaną, chociaż aby odkryć tajemnicę, trzeba nieźle pogłówkować. Jest to propozycja na długi wieczór i odprężenie po męczącym dniu. Tylko nie nastawiajcie się na nic szczególnego, bo jest to prawdziwa mieszanka horror, komedia, a nawet lekki romans w tle, wszystko ze sobą współgra, to trzeba zobaczyć. Sama obejrzałam film podczas spotkania z przyjacielem, jest to idealna odskocznia, szczególnie gdy przyjaźnicie się na tyle, że nie przeszkadzają wam głupie komentarze, bo naprawdę podczas oglądania można znaleźć co najmniej kilka powodów do żartów. Serdecznie polecam wszystkim posiadaczom netflixa, bo jest to jedna z tych pozycji, które warto obejrzeć.
Brak komentarzy