Podsumowanie
Pros
- fantastyczne animacje
- dobra kampania którą przechodzi się na raz
- czuć klimat znany z gier planszowych
Cons
- błędy techniczne
- nikt w to nie gra, ciężko znaleźć gracza na multiplayer
Space Hulk jest bardzo fajnie eksploatowany przez branżę gier. I dobrze, bo system jest prosty do nauki i jednocześnie daje masę możliwości oraz klimatu. To właśnie jedna z tych gier, które porywają swoją asymetrycznością. Czy gra Space Hulk: Tactics trafi w gusta fanów sławnego systemu gier planszowych? Czy spodoba się także nowym graczom?
Na początku drobne sprostowanie. Mimo że jestem olbrzymim fanem systemu Warhammer 40000, to nigdy nie udało mi się zagrać w Space Hulk. Miałem parę okazji, ale zawsze inne tytuły mnie przyciągały. W końcu system jest tak popularny, że na pewno trafi się i następna okazja. Teraz troszkę żałuję, bo mógłbym fajnie porównać grę planszową z wersją komputerową. Zasady jednak mniej więcej znam, bo oglądałem ich tłumaczenie na jakimś kanale YouTube Drugie sprostowanie – nie jestem fanem konwersji gier planszowych na komputery i konsole (a na telefonie nie gram wcale). Napisałem nawet krótki tekst w którym wymieniam gry komputerowe nie będące konwersjami gier planszowych, ale jednocześnie wykorzystujące mechaniki lub generujące emocje podobne do planszówek. Tekst znajdzie tutaj – Gry komputerowe dla gracza planszówek.
Space Hulk: Tactics – dobra kampania – czy to możliwe?
Space Hulk: Tactics opowiada bardzo fajną i spójną fabułę, chociaż jest ona prostoliniowa i raczej przewidywalna. W grze wcielamy się w rolę Blood Angels lub Genokradów i przechodzimy kolejne misje w celu określonym przez kampanie (bez spoilerów, kampania mi się spodobała). Historia była tym czym się spodziewałem – brutalną opowieścią o potyczkach dwóch stron konfliktu na potężnym Space Hulk. Jest to konglomeracja milionów zniszczonych okrętów wszystkich ras. Space Hulk podróżuje przez osnowę i czasami się wyłania, by potem znowu się w nią zanurzyć. Są często tak olbrzymie, że generują one potężne pola grawitacyjne czym przyciągają do siebie kolejne okręty. W ten sposób Space Hulk może osiągnąć rozmiary tak olbrzymie, że spokojnie mogą zagrażać planetom jednocześnie będąc praktycznie niezniszczalne broniami znanymi przez imperium ludzkości.
Właśnie to jest osią fabularną Blood Angels. W przypadku Genokradów, kampania przypomina bardzo mroczny film dokumentalny, w którym lektor będący przedstawicielem Ordo Xenos tłumaczy zachowania Genokradów, jednocześnie jako osoba sterująca poczynaniami roju, kierujemy nim w naszym tylko znanym celu. A więc podsumowując – kampania bardzo mi przypadła do gustu i z przyjemnością ukończyłem obie. Nie starczyły na zbyt dużo zabawy, udało się je ukończyć w ciągu 6 godzin.
Mało mówicie? Gra Space Hulk: Tactics to przede wszystkim pozycja skierowana do graczy multiplayer oraz fanów coraz to większych wyzwań. Istnieje możliwość tworzenia swoich map oraz zasysania mapek stworzonych przez innych graczy. W ten sposób, jeżeli spodobał nam się core gry, to możemy spokojnie wracać do niej regularnie. Nie jest to angażująca rozgrywka, tylko regularne skirmishe po pracy jak to robimy grając w zwykłego Space Hulk.
Poniżej gameplay mniej więcej z połowy kampanii Blood Angels. Pamiętajcie by dać suba 🙂
Space Hulk: Tactics – przebieg gry
Porozmawialiśmy o kampanii, to teraz porozmawiajmy o samej grze. Jak już wcześniej wspomniałem, gra jest asymetryczna i rozgrywka totalnie się różni w zależności od wybranej strony konfliktu. Na niekorzyść niestety Terminatorów Space Marines. Grę rozgrywamy w turach, jako Space Marine każdy z naszych wojaków ma pewną określoną ilość akcji. Po ich wykonaniu pasujemy i oddajemy rundę genokradom. Oni natomiast wykonują rundę w dwóch fazach. Najpierw generują tzw. blipy w gniazdach. Są to sygnały na mapie chowające 0 – 3 Genokrady. Space Marines nie wiedzą ile potworów kryje się pod blipem i nie dowiedzą póki go nie odkryjemy lub go nie zobaczą.
Następnie dochodzi do ruchu – poruszamy każdym z widocznych genokradów oraz blipów. Kiedy już to zrobimy, runda się kończy. Obie strony zagrywają także karty wzmacniające lub osłabiające jednostki które możemy wymieniać na dodatkowe blipy lub punkty akcji. Obiema stronami gra mi się bardzo dobrze, ale widać wyraźnie że Terminatorzy są znacznie trudniejsi w grze. Mam nawet wrażenie, że są po prostu słabsi, jednak dużo też zależy od wyboru broni oraz Terminatorów w naszym oddziale. Mamy możliwość doboru wielu różnych broni, które drastycznie wpływają na nasze możliwości oraz cechy. Genokrady tak ciężko nie mają, wybieramy tylko poszczególnych członków naszego roju, więc ciężej tutaj coś zepsuć.
Dodatkowo, w trybie skirmish oraz muliplayer dowolnie zmieniamy wygląd naszych wojaków. Jeżeli u Genokradów jest to troszkę okrojone, to Space Marines mają bogaty wybór pancerzy i ozdobień zależnych od wybranego zakonu. A są dostępne cztery: Ultramarines, Blood Angels, Dark Angels oraz Space Wolves. Jak zapewne wiecie, każdy z tych zakonów znacząco się różni od swojego podejścia do prowadzenia wojny oraz nawet ozdób pancerza i w edytorze to widać. Każda z klas postaci ma swoje unikalne zestawy ozdób oraz części pancerza, dlatego edytor drużyny jest tutaj na najwyższym poziomie i jest czym się bawić. Szkoda że w trybie skirmish dosyć ciężko gra się Space Marines. Mimo że sztuczna inteligencja jest bardzo słaba (Genokrady wbiegają na pozycje strzeleckie z furią, mimo że muszą przebiec sporo pól), to i tak dzięki temu że Genokrady się odradzają, zawsze będą miały przewagę. A pokonanie już jednego z rycerzy imperatora powoduje praktycznie pewne zwycięstwo. Zwłaszcza jeżeli uda nam się to zrobić na początku misji.
Graficzny Grimdark
Mimo głupoty przeciwników, to graficznie gra wymiata. Tak samo zresztą dźwiękowo. Gra jest mroczna, modele terenów (mimo że jest ich mało) są fantastycne, a modele terminatorów oraz genokradów wyglądają cudownie. Do tego, walki są wspaniale animowane i w zależności od wyniku oraz wyposażenia graczy, będzie inna. Są bardzo ładne zbliżenia oraz hollywoodzkie zwolnienia czasu budujące drobny moment niepewności. Bardzo mi się to podoba.
Muzycznie gra także wymiata. Ciężkie kroki Terminatorów oraz szumy antycznych wraków budują klimat. Gwarantuję dobrą zabawę wieczorami samemu. Inna sprawa jest taka, że gra ma błędy. Jak zwykle. Prawie każda nowa wychodząca gra jest niedokończona lub uszkodzona. Trafiło się nawet dla Pathfinder: Kingmaker, na który bardzo długo czekałem. Tutaj także jest wiele błędów, chociaż tym razem udało się przejść grę. Problemy ze stabilnością także występują, zwłaszcza po ostatnim patchu. Dlatego też cykl nagrywania skończyłem na drugim odcinku. Miało paść na Genokradów ale gra nagle stała się tak niestabilna i tnąca (bez względu na zmianę grafiki) że nie dało się nic nagrać. Szkoda. Inne błędy to standardowe wyrzucanie do Windowsa, zwieszanie się oraz zacinające animacje które odblokowują się po kilkunastu sekundach.
W kosmosie umierasz sam
Niestety jednak, nie udało mi się znaleźć losowego gracza do rozgrywki multiplayer. Podobny problem miałem przy Strange Brigade, kiedy gra mi przypadła bardzo do gustu, ale okazało się że nie ma losowych graczy do zabawy. Dlatego też, wydaje mi się że Space Hulk da najwięcej zabawy osobom które grają z kimś. Gra jest skierowana raczej do osób znających już Space Hulk lub grimdarkowy klimat Warhmmera.
Warto także zagrać dla samej kampanii. Może nie jest to najbardziej odkrywcza historia, ale jest ona na tyle dobra, że każdy fan Warhammer 40000 znajdzie tutaj coś dla siebie. Postacie są typowymi fanatykami Space Marines którzy z krzykiem na ustach chętnie oddają życie w służbie imperatora. Gra jest bardzo taktyczna i każdy szczegół jest ważny (np. pozycjonowanie, terminator z odpowiednią bronią atakowany od przodu jest praktycznie niezniszczalny). Nie bez powodu poleciłem tą grę we wpisie o którym wspomniałem na początku. Czuć tutaj wyraźnie klimat nie tylko Warhammerowy, ale taki związany z grami skirmishowymi jak np. Shadespire.
Brak komentarzy