Podsumowanie
Pros
- wymusza ciągłą interakcję między graczami
- zróżnicowane frakcje przy zabawie w zaawansowany wariant
- potrzeba ciągłej analizy i wybierania. Speedlingi czy Mutaliski? Tutaj też musisz ciągle wybierać, a błąd kosztuje
- no Starcraft
Cons
- bardzo słaba instrukcja
- łatwo w niej oszukiwać, nie grajcie w tą grę z osobami które mają do tego skłonności
Strażnicy Xobos na pierwszy rzut oka nie budzą żadnych skojarzeń. Gra nie jest podobna do niczego konkretnego. Trochę w niej Cry Havoc, ale tak bardziej Zerg only. No to zagraliśmy bez żadnych wymagań co do tej gry … i wsiąkliśmy.
Strażnicy Xobos rozpoczęło swoją przygodę na rynku gier planszowych na portalu zagramw.to, gdzie zebrano całkiem fajną sumkę, jednak o spektakularnym sukcesie nie można tutaj mówić. Co zawiniło? Na pewno nie sama gra planszowa, bo aż ocieka twardym, solidnym klimatem rodem ze Starcraft, a mechanicznie gra się bardzo dobrze (więcej w recenzji poniżej). Akcja marketingowa polegająca na pisaniu oraz nagrywaniu recenzji niedokończonych gier lub prototypów? Przecież w trakcie kampanii są odblokowywane kolejne cele które ulepszają zarówno komponenty, jak i nie raz dodają nowe mechaniki np. w postaci dodatkowych kart lub dodatków? Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś mi zaproponował gotową grę planszową przed akcją na wspieram.to/zagramw.to, zawsze był to mniej lub bardziej zaawansowany prototyp z błędami w instrukcji, poklejonych kartach oraz drewnianymi znaczkami z informacją że zasady gry oraz instrukcja może się jeszcze zmienić. Jak można recenzować takie coś i polecać grę z czystym sumieniem? Nie wiem, może kiedyś ktoś mi to wyjaśni. Dlatego też ani razu nie pojawiła się u nas recenzja prototypów, mimo że wiele razu twórcy takich gier nas do tego zachęcali. Czasem piszemy wrażenia z takiej zabawy, ale nigdy pełnoprawną recenzję np. zrobiliśmy to przy bardzo fajnej grze Wyścig Odkrywców tego samego autora.
Wróćmy jednak do meritum. Dlaczego o tym piszę? Bo coś nie pykło przy marketingu gry planszowej Strażnicy Xobos, gdyż jest wyraźne zapotrzebowanie na tego typu gry, a jednak zaliczyła ledwo 112% wsparcia. Nie oszukujmy się, to słaby wynik. Jest to wielka szkoda, gdyż Strażnicy Xobos zapewnili mi masę frajdy i nawet prawdopodobnie zakupimy figurki do tej gry. Chcecie więcej szczegółów? Zapraszam do recenzji!
Założenia gry planszowej Strażnicy Xobos
Strażnicy Xobos to gra planszowa dla 2 – 4 graczy, gdzie wcielamy się w klan robotów robaków przypominających stadium pośrednie między Hydraliskiem, a Lurkerem. Celem gry jest kolekcjonowanie specjalnych kryształów, które służą jednocześnie za zasób oraz punkty zwycięstwa. Otrzymujemy je za różne akcje w grze, głównie za walkę oraz reaktory, które budujemy w naszej głównej bazie i które jednocześnie zapychają nam miejsce, bo mamy tylko cztery takie sloty. Oprócz tego budujemy wieżyczki, kopalnie oraz centra technologiczne i rozwijamy ulepszenia dla naszych Strażników. Posiadamy w puli docelowo czterech strażników i trzymamy ich za zasłonką w tajemnicy przed pozostałymi graczami. Gramy wg. instrukcji dwie fazy, w praktyce trzy: Ruch, Rozpatrywanie Walk, oraz Faza Rozwoju. Cała zabawa trwa 15 rund złożonych z trzech takich faz.
Na czym polega główna przyjemność z zabawy? Otóż wydaje mi się, że twórcy bardzo mocno inspirowali się Starcraftem (stąd te wszystkie porównania do zergów). Gra polega na ciągłym szacowaniu oraz podejmowaniu decyzji. Ładujemy wieżyczkę kryształami, czy trzymamy je na potem do punktowania? A może wykorzystamy do czegoś innego? Ale jak już mamy trzy reaktory, to wydanie kolejnego kryształka na rozpustę taką jak ładowanie wieżyczki, to już utrata nie jednego, ale trzech punktów zwycięstwa. A je wcale nie jest tak łatwo pozyskać. W sumie to mamy tutaj cztery surowce: Strażników, którzy stanowią naszą siłę bojową, ale i także budują, wzmacniają innych strażników oraz ich leczą. Quarki, które służą nam po prostu za wsparcie. Zwykłe surowce produkowane w kopalniach oraz właśnie wspomniane wcześniej kryształki które punktują nam grę.
Graliście w Starcraft 2? Pamiętacie, jak grając zergiem trzeba było kombinować czy wrogi terran pójdzie szybko w niewidzialne banshee, czy zrobi raczej marine ball? Tutaj jest podobnie, zwłaszcza że twórcy pokusili się o bardzo ryzykowne rozwiązanie, podobne do tego z Roll for the Galaxy. Otóż wszystkie rzeczy związane ze strażnikami oraz budynkami wykonujemy na specjalnie przygotowanych do tego celu planszach. Wróg widzi tylko że coś budujemy, ale co, to już nie do końca. Nie wie także który nasz strażnik jest liderem (wzmocniona wersja) oraz kto kogo wzmacnia lub leczy. W sumie mamy dwa znaczące warianty zabawy: z możliwością odsłaniania zasłonki przy rozpoczęciu walki oraz bez tej możliwości z walką na słowo honoru mam tyle siły, no jak to mi nie wierzysz! Oczywiście wolę pierwszy wariant, jednak generuje on inne problemy związane np z liderem (go możemy potem w tajemnicy zmienić) oraz z budową, bo nasz przeciwnik wie co gdzie budujemy. Da się to łatwo rozwiązać, dogadaliśmy się z kolegą że możemy zakryć budynek innym żetonem i jak widać że są dwa, to obowiązuje ten pod spodem. No właśnie, przez fakt grania za zasłoniętymi planszami, gra jest podatna na cwaniaczków oraz oszukańców.
Na ilu graczy?
Trudne pytanie. Po pierwsze, gra się czasowo skaluje do liczby graczy pod względem rozgrywki, według instrukcji jest to 25 minut na osobę. Z mojego doświadczenia, można spokojnie tak przyjąć, czasem jest dłużej jeżeli gracie z osobami problematycznymi pod względem podejmowania decyzji oraz ryzyka. Ta gra głównie na tym polega. Po pierwszej rozgrywce we dwie osoby oraz drugiej w czterech, miałem wrażenie że właśnie w czwórkę gra się najprzyjemniej. Potem jednak zmieniłem zdanie, gdy wsiąkliśmy i okazało się że granie z kolegą we dwie osoby, który także lubi stare dobre RTS to strzał w dziesiątkę.
Mogę więc śmiało powiedzieć, że gra fajnie się skaluje niezależnie od liczby graczy. Mieliśmy trochę problem przy duelach, gdyż to możemy się budować tylko na swojej połówce, ale chodzić po całej mapie. Niby daje to możliwość flankowania wroga, ale w praktyce raczej rzadko z tego korzystaliśmy. Chcieliśmy spróbować grać na złożonej planszy, zapytałem nawet twórcy czy będzie tak okej, ale powiedział że lepiej nie. W sumie też ma rację, bo mamy większą mobilność i szansę na flankowanie. W innym wypadku do bazy prowadzą tylko trzy punkty, których łatwo jest bronić.
Interakcja
Co tutaj dużo mówić, gra jest w pełni oparta na negatywnej interakcji, ale jednocześnie musimy grać z osobami, którym ufamy (żeby nie ściemniali za zasłonkami). Walczymy głównie o tereny pozwalające nam generować kryształy i także ich staramy się bronić. Jest ich dosyć mało, bo przypadka jeden na gracza i są one bezpośrednio podłączone, dlatego to właśnie tam skupia się walka i wysyłamy większość naszych strażników. Gra sama na nas wymusza ofensywne działanie oraz agresję na przeciwnika. Bardzo duży plus za to. Dodatkowo za zabicie strażnika otrzymujemy aż 5 punktów (możemy go potem odbudować), niszczenie budynków oraz ich przejmowanie przy posiadaniu odpowiedniej technologii też jest punktowanie. Nie ma tutaj punktów za trwanie, tylko źródło energii robi nam pasywny dochód co turę, ale przeciwnik na pewno zrobi wszystko by umożliwić czerpanie z tego źródła. Grając na cztery osoby jest zabawniej, bo każdy jest atakowany z dwóch stron. To może niepewne sojusze? I potem wbicie noża w plecy dla byłego sojusznika? Wybierajcie, kombinujcie na tym polega ta gra.
Regrywalność
Im dłużej gramy, tym jest lepiej bo się uczymy nowych taktyk i podejść. Brakuje mi większej liczby jednostek (tak naprawdę tylko Strażnicy się liczą, Quarki to tylko wsparcie). W zaawansowanym wariancie każda z nich ma możliwość pozyskania swojej unikatowej technologii. I są one mocne, zmieniają oraz ukierunkowują styl gry. Oprócz tego, każda frakcja dostaje pasywną zdolność. I tak na przykład klan quatune, może przetopić trzy zwykłe surowce na dwa kryształki dające nam przecież punkty zwycięstwa. I teraz pytanie, czy potrzebujemy pozyskiwania energii z źródła? Kopalnie łatwiej jest chronić.
Niestety też cierpi przy tym balans, niektóre frakcje są po prostu silniejsze od innych, albo my źle graliśmy. Zwłaszcza frakcje pozyskujące dodatkowe kryształy zdobywały więcej punktów zwycięstwa na koniec. Zdolności ofensywne pozostałych dwóch frakcji nie były wystarczające by zrekompensować tą stratę. I wiele technologii skupiało się na Quarkach (których budowa kosztuje nas punkty zwycięstwa), a one raczej nie są tak bardzo przydatne, by poświęcać na nie cenne punkty zwycięstwa.
Wykonanie
Tutaj niestety jest smutek. Przede wszystkim instrukcja jest słaba. Bardzo chaotyczna, wracaliśmy do niej nie raz i nie dwa, a szukanie w niej informacji jest trudne. Na Youtube jest filmik z zasadami, to warto z nim się zapoznać jeżeli będziecie mieć problemy ze zrozumieniem gry. Druga sprawa, to gra została wydana w podstawowej wersji bez tych fantastycznych figurek. Zamiast tego mamy tekturowe znaczniki strażników w stojaczkach, jak w jakimś bieda monopoly. Bardzo nam to przeszkadzało i psuło wrażenia z gry, gdyż ciągle gdzieś z tyłu głowy mieliśmy wrażenie że można w Strażnicy Xobos grać z tymi świetnymi figurkami. No szkoda.
Bardzo mnie też denerwuje brak wypraski oraz wystarczającej liczby worków foliowych. Musiałem wykorzystać te ze swoich zasobów by ładnie posortować elementy gry. Odpowiednie jej posortowanie wpływa w bezpośredni sposób na czas rozkładania. Jednak nie będziemy tylko marudzić. Gra posiada po prostu śliczne i klimatyczne grafiki na kafelkach oraz elementach. Żetony do oznaczania akcji strażników są nadrukowane na grubej tekturze, a same plansze graczy też są grubymi oraz solidnymi kawałkami tektury. Tutaj jest spoko. Najgorsze są jednak te stojaczki, ale gra tak bardzo nam się spodobała, że tak jak wcześniej mówiłem, pewnie kupię do niej figurki.
Cena
I teraz będzie śmiesznie. Gra bez figurek w momencie pisania tej recenzji kosztuje około 159 zł. Figurki dodatkowo kosztują 79 zł. I teraz słuchajcie uważnie. Kupienie tej gry za 159 zł bez figurek to strata pieniędzy. Za te 240 zł zdecydowanie lepiej kupić wersję od razu z figurkami. One poważnie robią robotę, gdyż nawet mechanicznie są przystosowane do gry. Mają specjalne dupki gdzie kładziemy żeton akcji np. budowy. Obecnie robimy to kładąc ten żeton obok. Chodzi mi oczywiście o figurki Strażników, możemy jeszcze dokupić ekstra za 19 zł figurki Quarków, które także wyglądają uroczo, ale na obecną chwilę nie wiem czy chcę je mieć. Zobaczymy, może kupię od razu w pakiecie.
Podsumowanie
Strażnicy Xobos to bardzo fajny planszowy RTS, który do tego nie zajmuje całego dnia (jak np. Wojna o Pierścień). Całą zabawę możemy ukończyć max w godzinę grając we dwie osoby. Ciągłe poczucie niepewności i potrzeby wybierania, zaszczucie przez wrogów, gdyż na mapie jest ciasno. Szkoda że gra nie zyskała większego rozgłosu, bo zasługuje na to żeby zaistnieć na naszej polskiej scenie planszówkowej. Ale może jak my Strażników Xobos nie doceniliśmy, to docenią ją zagraniczni odbiorcy? Ponieważ 25 lutego startuje kampania na kickstarter.com. Jeżeli zastanawialiście się przy zagramw.to , ale recenzje prototypów was nie przekonują (tak jak mnie), to powiem Wam w prost – lubicie RTS? Polubicie i Strażnicy Xobos. Wesprzyjcie grę i na pewno nie pożałujecie. Tylko bierzcie wersję z figurkami.
Brak komentarzy