Tale of Bistun nawet ciężko nazwać grą, ale jednocześnie nie można nazwać tej produkcji symulatorem chodzenia. Czym jest więc Tale of Bistun? Wydaje mi się, że najbliżej prawdy będzie powiedzenie, że mamy do czynienia z interaktywną baśnią.
Jest to baśń o rzeźbiarzu, który budzi się u podnóża góry Bistun i próbuje dowiedzieć co się wydarzyło, kim jest oraz dlaczego stracił pamięć. Szybko pojawiają się elementy baśniowe – gadające drzewo, wymiar myśli oraz oczywiście księżniczka, która wcale nie potrzebuje pomocy. Tale of Bistun jest tak naprawdę luźną adaptacją dwunastowiecznego poematu o nazwie „Chosrow i Szirin”. Nie będziemy się wgłębiać tutaj w fabułę, bo gra jest bardzo krótka i starcza jedynie na 3 godziny zabawy, więc jeżeli zacząłbym streszczać historię, to bym pozbawił Was jedynej naprawdę ciekawej rzeczy w tym tytule. Musicie jedynie wiedzieć, że Tale of Bistun to naprawdę ciekawie opowiedziana historia, z intrygującym zwrotem akcji oraz naprawdę bardzo dobrą narracją.
Sama rozgrywka w Tale of Bistun to kierowanie krokami rzeźbiarza w malowniczych krainach. Akcję obserwujemy z kamery izometrycznej i rozgrywka będzie polegać głównie na bieganiu od jednego punktu do drugiego i słuchaniu tego, co ma nam do powiedzenia narrator, który swoją drogą naprawdę wciela się w swoją rolę i słucha się go w przyjemnością. Niestety poziomy zostały zaprojektowane tak, żebyśmy musieli przebiec dany fragment w czasie, kiedy narrator nie skończy mówić tego co zaplanowali dla niego twórcy. Dodatkowo przyjdzie nam czasami powalczyć, jednak system walki jest tak prosty, że wydaje się jakby został tutaj wsadzony na siłę, byśmy nie mieli do czynienia jedynie z grą gdzie będziemy musieli biegać i słuchać dialogów. Walka w Tale of Bistun to zwykły atak, unik oraz atak specjalny. Do tego otrzymamy parę zestawów broni, ale używanie ich wcale nie zmienia tak wiele, byśmy mieli interesować się tym, jaką broń mamy wyposażoną w danym momencie.
Sporo elementów niestety w Tale of Bistun wydaje się dodanych tutaj tylko po to, by przedłużyć rozgrywkę chociaż o chwilę. Walki są proste i nie zapadające w pamięć, jest ich ledwie parę w trakcie gry, a finalna walka z ostatnim bossem paradoksalnie nagle podciąga poziom trudności, gdzie podczas parominutowej walki pod sam koniec pojawi się dwóch najpotężniejszych przeciwników w grze, a Ci są w stanie zabić nas trzema ciosami. Gdyby między tym etapem, a resztą gry byłoby więcej poziomów oraz mechanik, nikt by nie miał problemów z takim skokiem trudności, a tak jest trochę słabo, bo przyzwyczajony do bardzo prostych, nawet prostackich walk, zostałem zabity w sposób nagły i brutalny, przez co po sielankowym siekaniu wrogów nagle gra zaczęła ode mnie wymuszać uwagi przy pojedynku. Trochę zabrakło konsekwencji panowie i panie.
Nie bez powodu wspominam o tym elemencie w Tale of Bistun gdyż sama gra jest wybitnie krótka i do tego sztucznie przedłużana. Tylko 3 godziny zabawy, przy zerowym replayability sprawia, ze ta gra powinna być rozdawana za darmo w Game Passie i wymaganie od niej 65 zł jest krzywdzące dla graczy. W tej cenie lepiej zabrać drugą połówkę do kina i zostanie jeszcze nam na popcorn. Gra nie tylko przedłuża zabawę w postaci walk, które odbywają się tu i tam. Sporą część gry spędzimy w świecie myśli, który został zaprojektowany przepięknie i jest jednym z niewielu mocnych elementów gry. Niestety nie możemy tam biegać, ani nawet turlać się by przyspieszyć przemieszczanie się po czasami naprawdę dużych obszarach, które na dodatek czasami musimy przechodzić parę razy cofając się. Wszystko po to, żeby narrator zdążył powiedzieć to co ma do powiedzenia.
Wspomniałem o wymiarze myśli, więc kontynuujmy ten wątek i przejdźmy do grafiki. O ile w oddalonej kamerze grafika rzeczywiście ma swój urok i wygląda ładnie, to twórcy zdecydowali się na zbliżenia podczas dialogów, co było wyjątkowym strzałem w kolano. Wtedy to będą nas straszyć kanciaste modele postaci oraz nieostre tekstury. Wyjątkiem jest wymiar myśli właśnie, który jest artystycznie bardzo ładnie zaprojektowany i czasami nawet byłem szczęśliwy, że gra nie pozwala mi tam biegać. Co do samej ścieżki dźwiękowej, to rzeczywiście jakiś soundtrack to jest, ale jednak jest on zagłuszany przez narratora więc tak naprawdę żadna nutka nie zapisała mi się w pamięci.
Tale of Bistun nie jest grą która przypadła mi do gustu, głównie dlatego że ciężko ją nawet nazwać grą. Zasiadłem do niej neutralnie i tak samo neutralnie ją ukończyłem, nie wzbudziła we mnie żadnych emocji i robiła nawet wrażenie kolejnego filmu Marvela po endgame, który się ogląda automatycznie, bez żadnej refleksji czy nawet cieszenia się efektami audiowizualnymi. Tale of Bistun to gra nijaka, która lepiej by się sprawdziła w formie filmu lub serialu niż produkcji interaktywnej. Za mało gra oferowała nam samej gry, a za dużo chciała nam powiedzieć i warto pamiętać, że medium gier nie nadaje się do takich realizacji. Są niby wyjątki od tej reguły jak Detroit: Become Human, ale jednak grając w grę chciałbym mieć więcej interaktywnej zabawy lub przynajmniej doznań audiowizualnych. Tale of Bistun oferuje jedynie wolną i nawet ciekawą narrację i jest to za mało, bym mógł polecić tą produkcję.
Podsumowanie
Pros
- Bardzo dobry narrator
- Świetnie wykreowany wymiar myśli
- Powolna, książkowa narracja
Cons
- Mało walk, które są także proste i wyglądają jakby zostały tu dodane na siłę
- Sztuczne przedłużanie rozgrywki w i tak krótkiej grze
- Wysoka cena jak na taką zawartość
Brak komentarzy