Tiletum – recenzja – klasycznie i dobrze!


Bardzo mi się podoba ostatnie portfolio wydawnictwa Rebel. Oprócz gier rodzinnych, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić Rebel poszerza sukcesywnie nasze półki o solidne gry euro. Na horyzoncie pojawia się Tiletum – warto czy nie?

Tiletum to kolejny tytuł z nieoficjalnej serii gier na T od wydawnictwa Board&Dice. W Polsce poprzednie części były wydawane przez Wydawnictwo Portal, ale tym razem na pudełku zobaczymy logo Rebela. Czy to dobra zmiana? Dla graczy w zasadzie żadna, ale miło, że Rebel sięga po tytuły mniej rodzinne i skręcił w uliczkę gier dla graczy ciut bardziej zaawansowanych. Gry na T (np.: Tekhenu, czy Tabannusi) to euro silnie stawiające na mechanikę, a trochę mniej na temat i klimat. Gra jest generyczna i tak naprawdę klepiemy punkty w jakiejś tam tematyce, która jest tylko tłem dla kostek i pionków. Wcielamy się w zamożnego kupca, który chce pomnożyć swój majątek oraz zdobyć wpływy i uznanie. Przemierzamy całą mapę w poszukiwaniu miejsc na nowe placówki handlowe oraz dokładamy swoją cegiełkę w budowaniu katedr. Temat oklepany i ograny na wszystkie możliwe sposoby, ale nie przeszkadza w delektowaniu się mechaniką Tiletum.

Tiletum to projekt duetu Luciani i Tascini – autorzy, którzy stępili zęby na kostkach i wiedzą jak robić dobre gry. I to widać w Tiletum, który dość szybko stał się dla mnie najlepszą odsłoną z całej serii T-gier. Do tej pory bardzo lubiłem Tekhenu, które choć dużo cięższe to było dla mnie idealnie zazębiającą się grą z kostkami i kartami. Tiletum dzięki mniejszej liczbie powiązać i elegancji w mechanikach, które dobrze się zazębiają idealnie trafiło w moje gusta. Nie zdziwię się, jeśli Tiletum będzie w wielu topkach tego roku.

Tiletum to pozytywne zaskoczenie i jedna z lepiej działających gier euro, jakie ostatnio zostały wydane. Gra jest bardzo przyjemną zagadką logiczną, która jest krótka i trzeba mocno optymalizować swoje ruchy, żeby coś ugrać. Nie ma tutaj chomikowania wszystkiego na przyszłość i sytuacji, gdzie weźmiemy coś i „a nuż się przyda” – tutaj trzeba grać mocno tu i teraz, i szukać najlepszych wyborów. Gra nagradza nas mocno na każdym kroku dodatkowymi rzeczami i warto to uwzględniać podczas akcji. Nie jest to może top of the top mózgożerów – Tiletum jest dość lekką grą, aczkolwiek ma fajne momenty pozwalające na kombinowanie i przemyślenie kilku ruchów.

Główna oś rozgrywki w Tiletum opiera się na kostkach, ale jest tu całkiem fajny twist. Kostka spełnia dwojaką funkcję – zapewnia nam dobra i pozwalają na wykonanie akcji. Kolor kostki mówi o rodzaju zasobów, umiejscowienie o rodzaju akcji, a liczba informuje, ile żetonów dostaniemy i jak silna będzie nasza akcja. Żeby was to nie zwiodło – im wyższa wartość na kostce tym więcej surowców zgarniemy, ale akcje będą słabsze i zrobimy ich mniej. Akcji do dyspozycji mamy pięć. Szóstej nie liczę, ponieważ pozwala wykonać jedną z poprzednich, aczkolwiek jest ciekawą metodą na niekonwencjonalne zagrywki. Kombinowanie co wybrać w danym momencie bardzo mi się podobało, a patrząc na to, że rund mamy tylko cztery i wykonany dwanaście akcji trzeba się dwa razy zastanowić nad każdym wyborem.

Co w ogóle możemy robić w Tiletum? Jedną z akcji jest ruch naszym architektem. Kosztem jednego punktu akcji możemy przemieścić go do sąsiadującego miasta, pobrać jeden kafel premii lub umieścić filar z naszych zasobów. Po co to robimy? Jako akcję dodatkową możemy w dowolnym momencie swojej tury wybudować katedrę w mieście z naszym filarem. Innym ruchem jest akcja kupca. Znów kosztem jednego punktu akcji możemy przemieścić go na kolejne pole, pobrać kafelek premii lub wybudować domek. Domy są niezwykle ważne, ponieważ zapewniają nam obecność w danym mieście podczas punktowania. Akcją postaci będziemy pobierać kafelki do magazynu oraz umieszczać je w określonych miejscach na naszej planszetce. Zapełnianie kolumn jest ważne, ponieważ odblokowuje to nam kolejne domki do zbudowania. Akcja kontraktu pozwala nam zdobywać nowe kontrakty, które po wypełnieniu dają nam punkty i odblokowują kolejne kolumny lub oferuje wymianę towarów. Akcja króla to przesunięcia na odpowiednim torze w celu zgarnięcia punktów lub wyjścia z minusowych. Ostatnia akcja główna to joker, który może być wykorzystany jak każda inna.

Tiletum ma bardzo przyjemny mechanizm zdobywania punktów. W zasadzie dróg do zwycięstwa też jest całkiem sporo – Tiletum to niezła zagadka logiczna, która sprawdzi się dla osób lubiących wykręcanie coraz to lepszych wyników. Możemy skupić się na kontraktach, które dadzą nam sporo punktów. Świetnie działają jarmarki – musimy zawczasu zadbać o obecność w danych miastach przed ich uruchomieniem, bo inaczej przepadnie nam sporo punktów. Tutaj też pokazuje się interakcja w Tiletum – nie jest bezpośrednia i negatywna, ale podczas całej rozgrywki ścigamy się z oponentami praktycznie o wszystko. Lepsze akcje, kontrakty, postacie czy miejsca na mapie – każdy z rywali stara się grać optymalnie, a dobre miejsca dość szybko się kończą. Szczególnie widać to w grze w pełnym składzie, gdy każdy łapie szybko akcje architektów czy kupców. Punkty lecą praktycznie zewsząd i nie są to małe wartości. Wybudowanie katedry, czy zrobienie kontraktu to czasami prawie dwadzieścia punktów!

Tiletum działa nieźle i nie nudzi się po pierwszych partiach dzięki sporej dozie regrywalności. Gra ma sporo zmiennych, które wpływają na to jak potoczy się nasza rozgrywka. Setup ma mocny wpływ na każdą partię i wyznacza kierunki, w które chcemy się udać na początku. Budowanie katedry w jakimś rejonie może być bardziej opłacalne. Na planszy pojawiły się ciekawe kafelki kontraktów, które dają niezłe bonusy? Cele rozliczane na koniec rundy też są losowe, więc układów do ogrania jest naprawdę sporo.

Patrząc na Tiletum, nie można powiedzieć, że gra jest arcydziełem graficznym. Gra wygląda estetycznie i całkiem czytelnie, ale nie przyciąga oka. Jak na rasowe euro przystało, Tiletum skręca w stronę tytułów niemieckiej urody pokroju pierwszej edycji Zamków Burgundii. Jakościowo wszystko ma ręce i nogi. Elementy tekturowe są porządne i dość wytrzymałe. Minusik za niewielkie ikony bonusów, które pojawiają się na niektórych kafelkach – czasami ciężko jest to zauważyć, a mają niebagatelny wpływ na rozgrywkę i obrane strategie.

Co mi się nie podobało w Tiletum? O ile cała gra jest całkiem przyjemną mieszanką mechanik, to niektóre rozwiązania mnie nie przekonały. Słabo prezentował się tor królewski – to zwykłe przesuwanie się do przodu i wyznaczane kolejności oraz jakieś punkty do zdobycia lub stracenia. Przy kosteczkowym twiście wypada to blado. Kolejną nietrafioną w mojej opinii mechaniką jest tor korupcji. Odkrywamy żeton, cofamy graczy na torze króla i tyle. Ogólnie kręcimy się tam tylko po to, żeby nie zdobywać minusowych punktów, aczkolwiek w moim odczuciu akcje króla były trochę puste i mało emocjonujące.

Na zakończenie

Tiletum to bardzo udane euro, które mogę śmiało polecić fanom możdżenia przy planszy jak i graczom rodzinnym, którzy chcą sprawdzić się w bojach z bardziej złożoną grą. Rozgrywka nie jest przytłaczająca, a wręcz przeciwnie – wszystko jest podane w elegancki sposób i płynie bez większych zgrzytów. Główny twist z kostkami jest ciekawy i prosty w swoich zasadach, a jednocześnie daje nam sporo miejsca na pokombinowanie. Tiletum to wyścig na planszy o zasoby, akcje czy miejsca na rozbudowę. Ogromna zmienność każdej partii i różne sposoby punktowania zapewnią Tiletum sporą żywotność na półce z planszówkami. Jedno z lepszych euro, jakie ostatnio wyszło – szybkie, proste i satysfakcjonujące!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Skymines?

Tiletum do kupienia tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Zanurz się w wyjątkowej rozgrywce - Gra Brian Boru Wielki Król Irlandii
Następny Warhammer 40000 Boltgun - Recenzja - Pixele w służbie imperatora