Ładna skrzynka, która po otwarciu kusi nas jeszcze lepszą zawartością. Średniowieczni rycerze, piechota czy kusznicy walczą o kluczowe tereny, a na czele armii stają śmiałkowie, chcący przetestować swoje zdolności taktyczne.
War Chest to abstrakcyjna gra logiczna, którą spokojnie można też nazwać wojenną. Tytuł robi też wrażenie samą oprawą i wykonaniem. Po otwarciu pudełka stylizowanego na prawdziwą skrzynię mamy grubą i ładną planszę oraz masę pokerowych sztonów, przyjemnie ciążących w dłoni. Jest też wypraska ze specjalnymi miejscami do przechowywania. Od razu widać, że produkt jest klasy premium i wydawca nie poszedł na ustępstwa, jeśli chodzi o wykonanie. Sama rozgrywka to budowanie naszego worka, wykładanie jednostek na plansze w celu zdobycia kontroli nad określonymi polami i wesołe naparzanie się z wrogiem. Mnogość ruchów i opcji, taktyczna rozgrywka i poczucie dowodzenia własną armią daje piorunującą mieszankę.
Jak grać?
W grze mamy do wyboru 16 różnych jednostek reprezentowanych najczęściej przez cztery pokerowe żetony. Każda postać ma swoje własne umiejętności pasywne lub aktywne i dość mocno różni się od innych. Gracze zaczynają z czterema wybranymi, które mogą zostać wybrane w drodze draftu lub predefiniowanych bitew opisanych w instrukcji. W pierwszych partiach polecam ich ogranie, ponieważ zestawy przygotowane przez twórców są nieźle zbalansowane, dobrze się uzupełniają i wprowadzają nawet jakąś namiastkę fabuły w kolejnych starciach. Po wybraniu startowych kart musimy przygotować nasz woreczek. Wrzucamy tam po dwa żetony każdej z jednostki i jeden specjalny krążek królewskiej monety. Wszystkie pozostałe żetony układamy obok kart jako rezerwa, z której rekrutujemy nowe wojska. Rundę rozpoczyna się od dobrania trzech żetonów z worka, a następnie, począwszy od pierwszego gracza wykorzystanie jednego z nich na rozegranie tury. Po ich wyczerpaniu znowu powtarzamy dociąganie i kontynuujemy to aż do momentu osiągnięcia warunków zwycięstwa.
Są trzy możliwości wykorzystania żetonu i nie są skomplikowane. Pierwsza polega na położeniu na planszę nowej jednostki i możemy to zrobić na dwa sposoby. Rekrutacja może się odbyć tylko na specjalnych punktach, które kontrolujemy. Na start mamy dwa, a wraz z postępem zdobędziemy ich więcej i poszerzymy nasze możliwości. Wzmocnienie polega na położeniu żetonu na żeton tego samego rodzaju. Zapewnia to podniesienie siły oddziału kosztem jego mobilności. Rekrutacja i ulepszanie same w sobie są ciekawe, ale najlepszą częścią są manewry sprawdzające nasze zmysły dobrego dowódcy. Odrzucając na specjalne miejsce na planszy jawny jeden rodzaj żetonu, możemy się poruszyć tym samym typem jednostek, atakować, zdobywać kontrolę lub użyć specjalnych zdolności wojsk. Ruszamy się o jedno pole, bijemy przyległe i usuwamy jeden krążek przeciwnikowi. Co najważniejsze utracone oddziały nie trafiają na jakiś stos odrzuconych jednostek, tylko są permanentnie usuwane i trafiają do pudełka. Niby prosty mechanizm, ale przez to każda partia jest emocjonująca i wymusza mocne kombinowanie. Często zdarzało mi się wręcz poświęcać jednostki w celu zdobycia przewagi w innym miejscu. Każda armia ma też swoje specjalne umiejętności klimatycznie oddające ich rzeczywiste cechy. Przykładowo kusznicy atakują na odległość, a lansjerzy mogą szarżować w linii prostej. Niektóre karty mają jeszcze pasywne bonusy działające przez cały czas. Jawne odrzucenie może też posłużyć do przejęcia punktu kontrolnego, co przybliża nas do zwycięstwa.
Jeżeli chodzi o odkładanie niejawnych żetonów wykorzystujemy to do przejęcia inicjatywy, która wpływa na kolejność lub rekrutacji nowych jednostek z rezerw. Ostatnia możliwość to spasowanie i nierobienie niczego. Wbrew pozorom często przeczekanie przeciwnika i wyczekanie jego błędów ma istotny wpływ na przebieg bitwy. Szczypta planowanie, odpowiednia strategia i dobre wykorzystanie taktyk naszej armii są kluczem do wygranej.
Wykonanie
Gra jest porządnie wydana. Pudełko jest trochę niewymiarowe i ciężko znaleźć na nie miejsca w standardowych półkach. W centrum znajdują się oczywiście pokerowe sztony z symbolami jednostek. Są przyjemnie ciężkie i solidne a nadruki nie niszczą się tak łatwo. Woreczki do losowania czy gruba plansza tylko dopełniają dobre wrażenia.
Wrażenia
Moje pierwsze skojarzenia po zagraniu w War Chest były bardzo pozytywne, ale jednocześnie przed oczami widziałem szachy na sterydach. I właściwie po wielu partiach moja opinia się nie zmieniła. Gra jest bardzo taktyczna i pozostawia ogromne pole do kombinowania. Mamy sporo pionków, z których do jednej partii wybieramy kilka. Oprócz standardowych ruchów każdy z nich ma swoje zasady, specjalny sposób poruszania się czy zasięg ataku. Dobre wykorzystanie ich bonusów na planszy to klucz do zwycięstwa.
Sam mix mechanik, jakie możemy spotkać, jest różnorodny. Obawiałem się, że wymieszane razem po prostu nie zadziałają i wszystko będzie przekombinowane. Abstrakcyjna gra z domieszką kart, kontrolowania regionów, ulepszania jednostek i ewentualnym budowaniem startowych talii jednostek zmieszana w średniowiecznym klimacie świetnie chwyciła i nie chce zejść ze stołu. Wspomnę jeszcze o budowaniu swojego worka w trakcie, który podoba mi się najbardziej i dodaje do szachowej rozgrywki trochę losowości i nieprzewidywalności. Świetnie działa też ulepszanie jednostek i decyzje, jakie musimy podjąć w tej kwestii. Trzeba zachować balans, ponieważ mocno ulepszona jednostka to mniej żetonów do jej aktywacji, które możemy wyciągnąć. A pokonane pionki wypadają z gry, więc takie straty będą bolesne i odczuwalne. Dla niektórych brak całkowitej kontroli może być problematyczne ale szacowanie ryzyka nadaje też grze smaczku i angażuje nas całkowicie w to, co się dzieje na planszy. Oczywiście sytuacje, gdy to wylosowana kolejność żetonów będzie miała znaczenie przy zwycięstwie mogą się zdarzyć, ale sztuką jest takie manipulowanie żetonami, żeby fortuna postawiła na nas.
Na pudełku jest informacja, że można grać w dwie osoby lub drużynowo w cztery. Przyznam szczerze, że tryb wieloosobowy jest dodany trochę na siłę. Najlepsze są dwuosobowe konfrontacje sprawdzające zmysły dowódcze graczy. W drużynie nie mamy pełnej kontroli nad tym, co zrobi nasz sojusznik. Drużynowo partie potrafią się dłużyć i pod koniec stają się nużące i w zasadzie czekamy tylko na zakończenie. Kombinacji i interakcji pomiędzy jednostkami jest na tyle sporo, że gra zapewni masę rozgrywek. Po wielu partiach pojedynki wyglądają jak zmagania szachistów z najlepszymi otwarciami i odpowiedziami. Na szczęście partie trwają jakieś pół godzinki, więc przegrana boli trochę mniej i zawsze zostaje trochę czasu na rewanż. Przyznam, że osobiście cierpię na syndrom jeszcze jednej partii i zawsze chętnie pogram w War Chest. Gra budzi niedosyt i chęć wypróbowania czegoś innego, a to chyba najlepsza rekomendacja.
W tej beczce miodu i zachwytu jest w zasadzie jedna rzecz, która mi przeszkadzała. Chodzi o to, że jednostki przykrywają pola specjalne czy żetony kontroli i zwyczajnie nie wiadomo co leży pod spodem. Często przy gęsto wyłożonej planszy trzeba podnosić żetony i coś sprawdzić. Grać się da, ale zdarzają się omyłkowe ruchy i nie jest to zbyt wygodne.
Podsumowanie
War Chest przykuwa nas pięknym wykonaniem, ale nie jest pustą wydmuszką. Gra jest taktyczna i pozwala przyjemnie spędzić czas na kombinowaniu i przesuwaniu naszymi wojskami. Możemy poczuć się jak prawdziwy dowódca, który musi zdobyć określone cele na mapie. Kalkulowanie ryzyka związane z lekką losowością podczas dociągania żetonów wymusza przemyślenie i optymalizację naszych ruchów. Tryb dla czterech osób działa słabiej więc grę polecam dla dwuosobowych potyczek. Solidne żetony, spora doza regrywalności i zazębiające się mechaniki dają świetny i emocjonujący tytuł. Zbierzcie wojska i ruszajcie do gry!
Podsumowanie
Pros
+ pokerowe żetony jednostek
+ proste zasady pozwalające na sporą dawkę kombinowania
+ zróżnicowane umiejętności jednostek + dwuosobowe pojedynki
Cons
+ żetony kontroli mogły zostać lepiej rozwiązane
+ tryb drużynowy jest nudny
Brak komentarzy