Był późny wieczór kiedy zadzwonił do mnie komisarz policji. Nie miałem ochoty na kolejną fuchę, wolałem zostać sam z butelką whiskey oraz własnymi demonami, ale komisarz był przekonujący. Dzień wcześniej na Uniwersytecie Jagielońskim zmarł jakiś dzieciak, a dzisiaj doszło do pobicia profesora.
Po za tym potrzebowałem pieniędzy, a policja zawsze płaciła solidnie. Więc w ciągu paru godzin udało mi się dotrzeć na miejsce zdarzenia. Spotkałem się od razu z moim przyjacielem, człowiekiem z którym walczyliśmy razem na Wielkiej Wojnie. Miał więcej szczęścia, został lekarzem i opanował swoje problemy. Pod uniwersytetem był tłum gapiów oraz karetka. Pobity profesor został już odpytany przez lekarza i szybko otrzymałem relację. Profesor prawdopodobnie oszalał. Mówił że jego kolega który go pobił krzyczał żeby uciekać od światła, rozbił wszystkie żarówki w budynku ornitologii oraz na koniec zwieńczył swój atak szaleństwa uderzeniem młotka w poszkodowanego. Teraz policja się siłuje z biednym szaleńcem, a pobity profesor jest zbyt przerażony by dowiedzieć się więcej.
Odnalazłem woźnego i wspólnie we trójkę oraz paroma profesorami i jakimś studentem sprawdziliśmy budynek ornitologii. Żarówki zostały rzeczywiście wybite, wszystkie w korytarzu. Musimy się przyjrzeć temu wszystkiemu. Do czego nas to doprowadzi? …..
Wracamy na ziemię – wrażenia z rozgrywki w Zew Cthulhu
Nie jestem pewien, czy jestem odpowiednią osobą by wypowiadać się o grze fabularnej, bo specjalistą nie jestem a ostatni raz w grę RPG grałem 15 lat temu. Jednak tak jak powiedział kolega, jest to jak jazda na rowerze i po prostu się nie zapomina tego jak grać. Dlatego też szybko wchłonąłem w klimat Cthulhu. Mimo że scenariusz nie był bezpośrednio powiązany z tym co poznałem w książkach oraz grach planszowych, to jednak historia była fantastyczna i wciągająca. Na szczególną uwagę zasługuje praca Mistrza Gry, który przygotował scenariusz w dwudziestoleciu międzywojennym i pozwolił nam stworzyć postacie z praktycznie dowolną historią (ale musiała zostać zaakceptowana przez prowadzącego).
Moja postać była prywatnym detektywem, weteranem wojennym którego żona zginęła podczas bombardowania Warszawy przez Niemców. Nigdy nie otrząsnąłem się z tego szoku i do dzisiaj nie mogę się pozbierać. Mam problemy z alkoholem, jestem wybuchowy i jednocześnie poświęcam nie raz zdrowie by doprowadzać sprawy do końca. Te wady nie raz specjalnie wykorzystywałem podczas sesji dzięki czemu łatwiej było mi wczuć się w rolę i zrobić prawdziwą postać z charakterem, a dzięki przerzucaniu swoich demonów na sytuację przez przypadek przeszkadzałem całemu śledztwu. Podobało mi się to, historia przedstawiona przez Mistrza Gry szybko mnie porwała i chętnie, wraz z moimi towarzyszami, szukaliśmy rozwiązania podejrzanego śledztwa.
A wśród towarzyszy był prawdziwy misz masz. Oprócz wcześniej wspomnianego lekarza, do stołu zasiadł student pochodzenia żydowskiego, woźny oraz kryptozolog z wybitnymi umiejętnościami z dziedziny psychologii. O czym nie raz i nie dwa byliśmy przez koleżankę wcielającą się w tą postać przypominani. Różne sytuacje wymagały rozwiązania za pomocą ostatecznego narzędzia gracza gier fabularnych – Kości. Rzutów było wiele, ale nie tak wiele jak zapamiętałem z mojej przeszłości. Były jednak definitywne, a podczas podsumowania całej gry jedna kość się zepsuła i przez parę rzutów pod rząd otrzymywaliśmy na niej 80, co skutkowało tym że Wielka Ćma prawie odgryzła mi ramię, kolega woźny zepsuł urządzenie mogące nas uratować, a ja sam zostałem porwany przez potwora. Poczytalność -4.
Swoją drogą, bardzo spodobał mi się wskaźnik poczytalności. Im był on większy, tym osoba grająca postać powinna bardziej twardo stąpać po ziemi i racjonalizować różne tajemnicze wydarzenia. Im był on mniejszy, tym bardziej mogliśmy uwierzyć w to co widzimy, dzięki czemu łatwiej byłoby takiej osobie znajdować rozwiązania w tajemniczych okolicznościach oraz rzucać zaklęcia. Zaklęć jednak w tej sesji nie było, więc nie wiem jak to do końca miałoby działać. Jednak jeżeli spadał do zera, nasza postać mogła skończyć obłąkana. Smutne.
Zew Cthulhu – Czy warto kupić?
Osobiście bawiłem się wyśmienicie i chętnie do gry wrócę w przyszłości, może w klimacie bardziej znanych dla mnie stworzeń, ale to zależy od mistrza gry. Zew Cthulhu w pełnej 7 Edycji możecie uzyskać na portalu wspieram.to. Grę w Polsce wydaje Black Monk Games, jedno z najlepszych i najbardziej zaufanych polskich wydawnictw i jestem pewien że grę dowiozą na czas i bez problemów, a jeżeli nawet jakieś się zdarzą, to nie będą tego chować po kątach.
Graliśmy w edycję startową, którą można kupić na przykład w sklepie Pomysłowa Kredka za jakieś śmieszne grosze, gdzie także odbyła się wczorajsza sesja. Poniżej fota z wszystkimi celami kampanii. Gra w ciągu pierwszego dnia kampanii zebrała ponad 300% kwoty potrzebnej do sukcesu. Nie interesowałem się sceną RPG w Polsce i nie miałem pojęcia że fandom jest tak olbrzymi. Bo prawie 1000 wpłat w ciągu jednego dnia trwania kampanii za grę fabularną to jest naprawdę fenomenalny wynik. Ale jak już wspomniałem, Black Monk Games są zdecydowanie warci zaufania i gdybym grał nałogowo to sam bym tą edycję wsparł. A może niedługo zacznę grać nałogowo?
Jednym słowem – jestem gościem który całkiem nieźle zna uniwersum wykreowane przez Lovecrafta i jego fanów, a jednocześnie niemający doświadczenia z grami fabularnymi. Jeżeli szukacie gry fabularnej przystępnej dla początkujących oraz jednocześnie dający duży fun weteranom, zdecydowanie warto wesprzeć.
Brak komentarzy