Alex Aster: Skyshade – recenzja książki – totalna porażka!


Skyshade

Dlaczego Skyshade autorstwa Alex Aster okazał się porażką? Co poszło nie tak w trzeciej części serii Lightlark?

Już od samego początku trzeciej część serii Lightlark miałam mieszane uczucia. Po przeczytaniu dwóch poprzednich książek w cyklu – właśnie Lightlark, a następnie Nightbane – byłam ciekawa, w którym kierunku rozwinie się historia Isli, ale jednocześnie obawiałam się, czy autorka poradzi sobie z narastającymi komplikacjami fabularnymi. Poprzednie części miały swoje plusy, jednak to zwłaszcza środkowa część była rozczarowująca. Chciałam polubić tę serię bardziej, bo od początku widziałam w niej potencjał. Niestety, Skyshade przelała falę goryczy.  To książka, która nie tylko nie spełniła moich oczekiwań, ale w wielu aspektach była wręcz frustrująca.

Skyshade rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach z poprzedniej części, gdy Isla wraca do zamku Grima w Nightshade. Bohaterka zmaga się z konsekwencjami brutalnej bitwy oraz druzgocącymi prawdami, które zostały ujawnione w ostatnich aktach. Przyszłość całego świata zależy teraz od jej serca, które zostało rozdzielone na dwie części – jedna należy do Grima, władcy Nightshade, a druga do Oro, króla Lightlark. Isla z przeszłości, która zakochała się w władcy Nightshade, walczy z uczuciami, które uważa za zdradę, podczas gdy Isla teraźniejsza, świadoma zniszczeń, jakie mogą spowodować jej moce, jest gotowa zrobić wszystko, by ocalić Lightlark i jego króla.

“If waging a war for one woman is a crime, then please do consider me a criminal.

“If killing thousands to keep you alive is wrong, then consider me a villain.”

Jednym z głównych problemów Skyshade jest właśnie ten ciągnący się w nieskończoność trójkąt miłosny. Już w trzeciej części serii oczekiwałam, że bohaterka w końcu dokona jednoznacznego wyboru między mężczyznami. Zamiast tego autorka ponownie serwuje nam niekończące się wahania Isli, która twierdzi, że kocha obydwu mężczyzn. Jest to frustrujące, szczególnie gdy większość książki skupia się na relacji Isli z Grimem, a Oro pojawia się marginalnie i tego uczucia nie idzie się dopatrzeć. Całość sprawia wrażenie, jakby Alex Aster sztucznie przedłużała wątek miłosny, wyłącznie dla podtrzymania marketingu. Główna bohaterka powtarza, że „połowa jej serca należy do niego”, ale takie deklaracje brzmią po prostu fałszywie, gdy obserwujemy jej zachowanie.

Gdy spędza czas z Grimem, prawie nie myśli o Oro, a gdy wreszcie spotyka Oro, jej uczucia wobec niego wydają się powierzchowne. Podejrzewam, że większe uczucia ma się do kawy z rana, niż Isla do drugiego ukochanego.  Szczególnie zadziwiająca była scena, w której Isla ma o nim „erotyczny” sen, podczas gdy jest już ponownie poślubiona Grimowi. Ten brak konsekwencji w jej uczuciach sprawia, że trudno uwierzyć w autentyczność jakiejkolwiek z tych relacji. Jedynym stosunkowo pozytywnym aspektem Skyshade jest postać Grima, który mimo wszystkich swoich wad, wydaje się najbardziej złożoną i interesującą postacią w serii. Jego gotowość do bezwarunkowego akceptowania Isli, nawet gdy ta go zdradza i okłamuje, tworzy ciekawy kontrast z jej ciągłymi wahaniami i moralną ambiwalencją

Skyshade

Isla w Skyshade przechodzi rzekomo swoją „erę złoczyńcy” – o czym autorka szeroko obiecywała przed publikacją. Niestety, jest to kolejny przykład powierzchownego traktowania skomplikowanych konceptów. Bohaterka nie staje się prawdziwym złoczyńcą, jedynie zabija osoby, które według książki „zasługują na śmierć”. Jej działania nie mają głębi moralnej ani psychologicznej, a jej postać dalej pozostaje niespójna – w jednej chwili płacze i użala się nad sobą, w następnej próbuje być bezwzględna i twarda. To nie sprawia, że postać jest „złożona”, czy nawet przemyślana, a jedynie chaotyczna i nieprzekonująca. Po tej części szczerze nie lubię Isli (i trochę Pani Aster).

Dlaczego? Autorka jakby zapomniała o czym wcześniej pisała. System magii w Skyshade staje się coraz bardziej niezrozumiały i niespójny – swoją drogą, „niespójny” to słowo kluczowe przy tej książce. Moce Isli funkcjonują według niejasnych zasad, które zdają się zmieniać w zależności od potrzeb fabuły. W jednej chwili bohaterka boi się swoich zdolności i pragnie je stłumić bransoletami, w następnej bez odpowiedniego treningu używa ich z wprawą doświadczonego maga. Nagle odkrywa nowe aspekty swoich mocy – bez żadnego logicznego wytłumaczenia, czy chociażby procesu nauki. Jak można się zaangażować w historię, skoro jej treść zależy od (wybiórczej) pamięci autorki?

Skyshade

Także świat wykreowany, początkowo intrygujący swoim podziałem na różne krainy o odmiennej estetyce i mocach, z każdą kolejną częścią staje się coraz bardziej niekonsekwentny i chaotyczny. Alex Aster wprowadza nowe elementy bez odpowiedniego wyjaśnienia ich funkcjonowania i znaczenia, co prowadzi do ogólnej dezinformacji. Na przykład, nigdy nie otrzymujemy opisu „starstick’u”, czyli przedmiotu o kluczowym znaczeniu dla fabuły w poprzednich częściach. Z kolei w Skyshade zapominamy o czymś takim, a w zamian zaczyna pojawiać się określenie „portaling device”,  co brzmi to jak nieudolna próba naprawienia błędów z poprzednich części. Tutaj zaznaczę, że książki czytałam w języku angielskim i nie mam pojęcia, czy w polskim tłumaczeniu te nieścisłości dalej występują – książka nie spodobała mi się na tyle, żeby to sprawdzić.

Teraz nie zrozumcie mnie źle – w Lightlark oraz Nightbane też występowały kwestie, które ze sobą nie grały. Wydaje mi się, że autorka miała dość negatywnych komentarzy, bo w Skyshade widoczne są próby naprawienia elementów, które były szeroko krytykowane przez czytelników – jak wspomniany „starstick” czy nadanie panterze imienia „Lynx” (co jest dość dziwne, biorąc pod uwagę, że „lynx” oznacza rysia). Zamiast jednak delikatnie tłumaczyć te elementy, Aster wprowadza niezręczne, niby żartobliwe, dialogi, w których postacie nagle komentują te kwestie, jakby odpowiadały na zarzuty czytelników. Nie pomaga też fakt, iż książka zawiera liczne literówki, brakujące słowa i przedziwne sformułowania, jakby faza korekty została pominięta.

“I would do it a thousand times over, heart; you should know that. I will choose you over the world every single time.”

Fabuła Skyshade jest równocześnie przeładowana i… pusta. Mimo wielu wydarzeń i zwrotów akcji, czytelnik ma wrażenie, że niewiele się faktycznie dzieje w kontekście rozwoju postaci czy głównej historii. Większość książki skupia się na odbudowie relacji między Islą a Grimem, co mogłoby być interesujące, gdyby nie fakt, że ich interakcje są przeważnie powierzchowne i sprowadzają się głównie do fizycznej bliskości. Brakuje głębszych rozmów, które pozwoliłyby zrozumieć, dlaczego bohaterowie faktycznie się kochają, poza oczywistą fizycznością. Ale czy wtedy możemy mówić o miłości?

Finał książki jest zwyczajnie chaotyczny. Większość istotnej akcji rozgrywa się w ostatnich stu stronach książki, jakby autorka nagle zorientowała się, że musi kończyć. Dodatkowo wygląda na to, że Aster zdecydowała, że musi przygotować grunt pod kolejną część serii – mimo że pierwotnie obiecywała trylogię! Zakończenie na cliffhangerze, gdy Isla zostaje wciągnięta do tajemniczego portalu prowadzącego do innego świata, jest oczywistym zabiegiem mającym zachęcić czytelników do sięgnięcia po następną część, ale nie wynika naturalnie z rozwoju fabuły. Zamiast ekscytować, historia frustruje czytelnika, który po trzech książkach wciąż nie otrzymuje odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące świata i bohaterów, o których tyle czyta!

“You’ve never been powerless a day in your life.”

Shyshade rozczarowało mnie jak mało co! Trójkąt miłosny jest męczący, a główna bohaterka irytuje samym istnieniem. Jakim cudem seria Lightlark zyskała tak liczne grono fanów? Rozumiem, że są osoby, które „czytają dla vibes”, ale tu nawet dobre wibracje nie występują. Autorka zamotała się w historii i pewnymi – niepotrzebnymi – scenami próbuje ratować sytuację. Wydaje mi się, że popularność tych książek wynika bardziej z intensywnej kampanii marketingowej w mediach społecznościowych, niż z ich faktycznej jakości literackiej. Dla fanów poprzednich części, Skyshade może stanowić interesującą lekturę ze względu na chęć poznania dalszych losów bohaterów, jednak dla nowych czytelników lub osób szukających spójnej, dobrze napisanej powieści fantasy, nie jest to pozycja godna polecenia.

Mam nadzieję, że kolejna część serii (jeśli powstanie) naprawi niektóre z tych problemów. Czy będę ją czytać? Prawdopodobnie nie. Wydaje mi się, że po trzech książkach cykl dostał wystarczającą okazję, by udowodnić swoją wielkość. Potencjał Lightlark był ogromny – świat podzielony na różne krainy z unikalnymi cechami, koncept powiązanych klątwą władców oraz motyw proroctwa mogły stworzyć naprawdę fascynującą opowieść, gdyby zostały odpowiednio przemyślane. Finalnie, Skyshade pozostawia wrażenie niedopracowanego, pospiesznie wydanego produktu, który bardziej dba o komercyjny sukces niż o satysfakcję czytelników. Szkoda.

 

Zobacz też: Książki fantasy dla nastolatek – co kupiłabym młodszej siostrze?

 

Poprzednio The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Recenzja - Tym razem to nie jest kolejny Skyrim!
Następny Nowy trailer GTA VI zdobył ponad milion nowych obserwujących w ciągu 24 godzin!