Fani horrorów powinni się cieszyć, bo zapomniany lekko Alone in the Dark wraca na salony rzucając rękawicę dobrze radzącej sobie serii Resident Evil. Czy warto zainteresować się nowym początkiem tej mrocznej historii? Zapraszam do recenzji!
Alone in the Dark opowiada historię detektywa o imieniu Edward Carnby, którego gra David Harbour (znany np. ze Stranger Things) oraz Emily Hartwood, którą gra Jodie Comer. Emily wynajęła detektywa, by ten pomógł zbadać sprawę jej zaginionego wuja, który był pod opieką ośrodka Derceto. Dwójka bohaterów przyjeżdża na miejsce i po dosyć niemiłym przywitaniu przez mieszkańców, zajmą się poszukiwaniem zaginionego. Rozpocząłem rozgrywkę jako Edward i szybko zrozumiałem, że cały wątek będzie opierał się na pewnym tajemniczym amulecie, który pozwoli poruszać się między różnymi tajemniczymi lokacjami ze wspomnień poszukiwanego wuja. W międzyczasie będziemy też spotykać Emily, która wydaje się mieć swoją historię polegającą na odkryciu tajemnicy związanej z mieszkańcami ośrodka. Muszę przyznać, że uwielbiam takie gry jak Alone in the Dark. Jest tutaj ukryta tajemnica, sporo Lovecraftowego lukru i wielu na wiązań do Mythos, a ostatni boss z gry będzie fantastycznym podsumowaniem historii i olbrzymim smaczkiem dla fanów Cthulhu i bandy przedwiecznych.
Po ukończeniu gry jako Edward rozpocząłem rozgrywkę jako Emily mając wielką nadzieję, że poznam tą drugą tajemnicę i muszę powiedzieć, że o ile rzeczywiście w pewnym momencie historia się rozjeżdża, to większa część kampanii jednego i drugiego bohatera przebiega niestety tak samo. Będziemy zwiedzać dokładnie te same etapy oraz będziemy świadkami podobnych dialogów, które zmienią się z uwagi na bohaterów, którzy w nich uczestniczą, ale zachowają ten sam sens. Jednym słowem by poznać wszystkie tajemnice amuletu oraz Derceto, musimy dwa razy przejść dosyć spory identyczny początek gry. Szkoda, że gra nie została bardziej rozróżniona, tak jak to było w drugiej części Resident Evil, gdzie nie tylko mieliśmy bardzo zróżnicowane od samego początku dwie kampanie, ale nawet kiedy przechodziliśmy je jedna za drugą w ramach kontynuacji, to odkrywaliśmy kolejne, unikalne sekrety.
Sama rozgrywka to trzecio osobowa gra akcji, w której będziemy zbierać różne poszlaki oraz kolejne części układanki by odkryć tajemnice skryte w świecie gry. Alone in the Dark to horror, jednak bardziej w Lovecraftowym stylu, gdzie bardziej zamiast wyskakujących z szafy potworów, mamy uczucie niepokoju oraz surrealizm związany z przenikaniem się tego co prawdziwe, a tego co ukryte. Tajemnicze dialogi z mieszkańcami Derceto, nagłe przechodzenie między światami dosłownie po otworzeniu drzwi do sąsiedniego pokoju czy też liczne dokumenty i znajdźki sprawiają, że świat w Alone in the Dark jest urzekający i jednocześnie przerażający. Do tego gra pozwoli nam zdobywać komplety sekretnych przedmiotów, które po zebraniu wszystkich pozwolą nam odkryć różne mroczne tajemnice, a nawet bardziej namacalne rzeczy jak na przykład odblokować nową broń.
Gra będzie podzielona właściwie na dwa segmenty, które będziemy wykonywać na przemian. Najpierw czekają nas śledztwa, szukanie poszlak, przedmiotów oraz sekretów, w celu odnalezienia sposobu aktywacji amuletu. Czeka na nas wykonanie sporo zagadek i muszę przyznać, że przy wielu z nich musiałem zatrzymać się chwilę i naprawdę pogłówkować. Rozwiązania nie zawsze są jasne, a miejscami nawet twórcy specjalnie utrudniają znalezienie poszlak, przykładowo zamazując jakiś fragment notatki lub też zmieniając numerację, przez co musimy być bardzo skupieni by odnaleźć prawidłowe rozwiązania. Drugim segmentem będzie właśnie aktywacja amuletu, który pozwoli nam przenieść się do innego miejsca i właściwie gra nie zawsze chce nam powiedzieć, czy jest to miejsce prawdziwe, będące wspomnieniem czy też nawet efektem szaleństwa. Bardzo fajnie widać to po Edwardzie, który po każdej wizycie będzie trochę bardziej niezrównoważony i będzie miał coraz większy problem z rozróżnieniem tego co prawdziwe, a co nie.
W alternatywnej rzeczywistości trafimy na wielu różnych przeciwników oraz także będziemy mogli znaleźć różne znajdźki i sekrety. W praktyce jednak zagadek jest tutaj znacznie mniej, a my będziemy musieli w tym miejscu więcej walczyć. Pojawią się potwory z ludzkich koszmarów, będące zlepkiem różnych ciał, istotami z bagien czy też trafimy wreszcie na tajemniczego Mrocznego Mężczyznę który paktuje z użytkownikami amuletu. Walka jest bardzo prosta i brakuje jej trochę do zróżnicowania, jakie znamy z serii Resident Evil. Bronie mają solidnego kopa, ale nie możemy ich ulepszać, więc pod koniec zabawy trochę nudzi nam się strzelać z tego samego pistoletu, tej samej strzelby i karabinu. Niemniej jednak pojedynków nie było tak dużo, żeby rozliczać twórców z braku jakiegoś sensownego systemu broni. Szkoda jedynie, że twórcy nie pomyśleli by nawet w ramach drugiego przejścia gry dostać coś nowego do zabawy, zwłaszcza kiedy ponownie będziemy przechodzić te same etapy co wcześniej. Niemniej jednak bronie są zrobione dobrze, mają fajne i wyczuwalne rozrzuty, a ilość amunicji znajdowana w grze jest dostosowana do tego, ile jej zużywamy, dlatego nigdy nie mamy jej za dużo czy też za mało. Jeżeli będziemy strzelać celnie, albo nawet skupimy się na omijaniu przeciwników, to w kolejnych skrytkach znajdziemy dużo mniej amunicji, albo nawet wcale. W ten sposób do samego końca gry dokładnie liczymy magazynki.
Jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną, to Alone in the Dark nie wygląda źle. Jeżeli chodzi o modele postaci, to mogłyby być one trochę lepsze, ale już zwiedzane obszary naprawdę zaskakują swoim zróżnicowaniem. To fascynujące, jak dzięki amuletowi możemy zwiedzić tak zróżnicowane miejsca, jak zakopaną świątynię na pustyni, zlodowacone pustkowia w śnieżycy czy też zwykły cmentarz, by chwilę potem znowu wrócić do nudnej posiadłości. Gra nie posiada jakichś wyjątkowych efektów graficznych, ale zamiast tego działa bardzo płynnie i grając w trybie wydajności przez całą zabawę mocno trzymała 60 klatek. Szczerze mówiąc, wolę, żeby gry wyglądały właśnie w taki sposób i działały płynnie, niż miały super efekty i nie potrafiły utrzymać 30 klatek. Niestety Alone in the Dark ma też parę błędów, czasem nie aktualizuje się mapa kiedy znajdziemy wszystkie znajdźki, a innym razem psuje się dźwięk dostarczając nam straszne zgrzyty i tylko restart gry pomoże. Są to jednak problemy czysto techniczne i wierzę, że zostaną one szybko naprawione.
Alone in the Dark to świetna przygoda dla fanów horrorów oraz serii Resident Evil. Mniejsze nastawienie na strzelanie oraz większe na szukanie sekretów i poznawanie świata niż u konkurencji sprawia, że Alone in the Dark ma swoiste wolne tempo pozwalające na nasilanie się uczucia niepokoju. Mimo tego nie da się w grze nudzić i niejednokrotnie po jej wyłączeniu ciągle myślałem, co mnie czeka po odnalezieniu kolejnej poszlaki lub też jakie może być rozwiązanie kolejnej zagadki. Alone in the Dark to bezpieczny i skuteczny powrót do serii i mam nadzieję, że twórcy jej nie porzucą i w przyszłości przygotują nam jeszcze większy tytuł, który godnie będzie konkurować z nastawionym bardziej na akcję Resident Evil.
Egzemplarz recenzencki gry Alone in the Dark w wersji na Playstation 5 otrzymaliśmy od THQ Nordic. Dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- Bardzo ładne i zróżnicowane lokacje
- Ciekawe i dosyć trudne zagadki
- Interesująca historia pełna dziesiątek ciekawych znajdziek
- Stabilna i płynna rozgrywka
Cons
- Obie kampanie mało od siebie się różnią
Brak komentarzy