Bastard! Heavy metal, dark fantasy – Recenzja – Grzecznie mi tu!


Bastard to nowa pozycja na platformie Netflix, która jest efektem niedawnego ogłoszenia o tym, że platforma będzie wydawać najróżniejsze pozycje, a nie tylko te, które są poprawne polityczne. Czy im się to udało?

Przed napisaniem tego tekstu przeprowadziliśmy z żoną … resarch. Okazało się, że Bastard to tak naprawdę ostre hentai, które w wiernej adaptacji nie powinno raczej wychodzić po za strony dla dorosłych. Miałem więc nadzieję, na nieco bardziej ugrzecznioną, ale mimo to odważną adaptację tej historyjki obrazkowej. UWAGA! Zarówno ten wpis (który cenzury nie ma żadnej), jak i sam serial pomimo potężnej cenzury jest skierowany do osób pełnoletnich.

Tak naprawdę, znaczną część bohaterów w serialu stanowią kobiety, które prędzej czy później trafią do haremu głównego bohatera …

Bastard opowiada historię dalekiej przyszłości, gdzie to doszło do końca świata, a Ci co przetrwali stworzyli feudalne królestwa żyjąc niczym ludzie w średniowieczu. Do tego doszła magia, która pochodzi od antycznych bóstw (najczęściej zespołów heavy metalowych). Stąd też pełna nazwa serialu – Bastard – Heavy Metal Dark Fantasy Anime. Heavy metal rzeczywiście tutaj gra, a główny bohater rzucający zaklęcia sprawia ciarki na plecach, ale cała idea niestety została zderzona ze ścianą. Głównym Bohaterem jest tutaj Dark Schneider, wszechpotężny i niesamowicie czarujący czarnoksiężnik, który został pokonany przez zjednoczone siły królestwa Metallicany i odrodził się w ciele dziecka. Królestwo stoi na skraju upadku, kiedy to ponownie zorganizowane siły Dark Schneidera przez jego uczniów atakują bramy miasta. Zdesperowani włodarze decydują się na wybudzenie potężnego maga, żeby ten pomógł im obronić się przed siłami zła. Totalnie bez sensu, ale całe anime takie jest – Dark Schneider godzi się z bardzo egoistycznych powodów lub też nawet zachcianek bez problemu masakrując wrogów i byłych sprzymierzeńców. Jednocześnie tych co przeżywa (w większości płci pięknej) liże po uszach albo łapie za dupę i te zmieniają strony. Są od tego wyjątki (jak np. mistrz ninja, którego nie musiał łapać za dupę), ale widać pewną regułę. Właśnie tak przebiega to anime i muszę przyznać, że jest to jazda bez trzymanki, ale niestety potencjał nie został w pełni wykorzystany.

Dark Schneider to uzdolniony mag, ale i walczyć mieczem potrafi.

Musicie wiedzieć, że w swoim oryginale, manga Bastard była dosyć mocno miejscami ostrym hentai i nie oczekiwałem tego po samej adaptacji Netflixa. Nie oczekiwałem jednak cenzury, która sprawiała, że serial wyglądał miejscami karykaturalnie. Nigdy nie miałem problemu z nagością w popkulturze, a nawet chciałbym otrzymywać więcej takich gier jak np. Succubus czy Lust from Beyond, gdzie seks jest czymś naturalnym, a nie czymś czego należy się wstydzić i cenzurować. Bastard jest przesiąknięty miejscami ostrymi scenami z filmów dla dorosłych, ale wszystkie są ocenzurowane w śmieszny sposób. Niekiedy nawet widać całą sylwetkę kobiety, ale bez sutków co sprawia, że mamy wrażenie oglądania jakiejś produkcji robionej przez osobę pruderyjną. Główny bohater regularnie łapie swoje przeciwniczki (i sojuszniczki też) za tyłek i cycki, rozbiera je nawet przeciwko jej woli i robi różne rzeczy jednak najczęściej kończy się na lizaniu ucha. Strasznie to sztuczne i nienaturalne, jazda na granicy jest najgorsza i twórcy powinni się zdecydować albo na zrobienie produkcji dla osób pełnoletnich (i tak nią jest, bo pomimo cenzury, nie ma tutaj żadnej subiektywności i wszystko podane jest na tacy) albo też skupić się na samej akcji i zrobić standardowy anime z heavy metalem w tle. I nawet sama ta druga opcja sprawiłaby, że mielibyśmy do czynienia z bardzo dobrym show akcji. I jak mówię, nie musiało to być zrobione w formie pornografii – obejrzyjcie np. Castelvanie, gdzie cenzury nie było i całe anime nie stało się przez to filmem porno.

Bastard oryginał
Oryginał wcale nie bawił się w ukrywanie sutków. Nie oczekiwałbym takich scen w serialu, ale cenzura obdarła całość z klimatu – mroczne, odważne, krwawe anime, ale boimy się nagich kobiet i mężczyzn?

Pomijając już całą pseudo erotyczną otoczkę, to Bastard jest świetnie zrealizowanym anime. Kreska i efekty są naprawdę bardzo ładne, walki (kiedy już przestanie ściskać dupy) widowiskowe i sprawiają ciary na plecach, zwłaszcza kiedy zaczyna wypowiadać zaklęcia. Parę razy nawet z Kasią zastanawialiśmy się, którego czaru użyje teraz. Do tego muzyka, gdzie przy ostrej wymianie ognia magicznego przygrywa nam naprawdę fajny metal. Sama fabuła jest tak bardzo naiwna i głupia, że jednocześnie nieprzewidywalna i mająca liczne zwroty akcji. To naprawdę ogląda się dobrze. Tylko śmialiśmy się dosyć mocno z ugrzecznionych scen.

Bastard to rzeczywiście odważne dzieło i całkiem niezła animacja, ale została totalnie obdarta z pazura. Twórcy tworzyli ten serial ślizgając się (hehe) na krawędzi różnego rodzaju ograniczeń, przez co widzieliśmy masę irytujących momentów, a sam serial stracił przez te standardy swoją odważną część. Wyglądało to jak kolejny Devil May Cry, gdzie nie boimy się krwi, ostrych słów, trudnych tematów oraz rozrywanych na strzępy przeciwników, ale cenzurujemy tyłek jednej z bohaterek. Niestety twórcy nie mają problem z absolutnie chorą przemocą, ale mają problem z pokazaniem nagiego ludzkiego ciała. Jest to problem nie tylko zresztą Bastard, ale i wielu dzisiejszych dzieł kultury. Zresztą obejrzyjcie Starship Troopers i zobaczycie, że każde z Was nie zwróci nawet uwagi na rozczłonkowywanych żołnierzy, ale każdy na pewno zdziwi się łazienką koedukacyjną, gdzie zarówno piersi, jak i genitalia nie są ocenzurowane. Nasza cywilizacja poszła w tragicznie złą drogę ostro cenzurując nawet kawałek dupy lub cycka, a jednocześnie nie mając problemu z nawet najgorszą sceną gore. Może na ten temat napiszę kiedyś artykuł?

Drogi Netflixsie, punkt wyjścia jest naprawdę bardzo dobry i oby tak dalej, ale nie bójcie się pokazywania ludzkiego ciała.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Skeleton Knight in Another World – recenzja opowieści o szkielecie w zbroi paladyna!
Następny Destiny 2 - Przesilenie Bohaterów