Dom z Papieru nigdy nie należał do najbardziej poważnych i realistycznych obrazów dostępnych na Netflixsie. Tym razem jednak muszę powiedzieć, że po seansie całego sezonu jestem w szoku i teraz nawet Matrix wygląda blado jeżeli chodzi o akcję.
Kuloodporni ludzie, uniki sprzed broni maszynowej, ale też operacja w zasyfionym polu bitwy z wycięciem kawałka płuc. Brzmi jak science fiction? Temat na anime? Nowy scenariusz Matrixa (WGRAJ MI SKILL DO OPEROWANIA I KARATE)? A no nie, to właśnie nowy sezon Domu z Papieru. I tak mój ulubiony i JEDYNY bardzo dobry serial na Netflixsie stał się po prostu czymś wyjątkowo badziewnym. Recenzja będzie zawierała spoilery. Zostaliście ostrzeżeni. Recenzja będzie także wyjątkowo dosyć wulgarna, ale to tylko dlatego, że i sam serial jest bardzo wulgarny. I to bez używania epitetów, po prostu prezentując to co prezentuje.
I nie mam problemu z filmami akcji, gdzie raczej więcej jest science fiction niż bardziej rzeczywistych scen. Podobał mi się 6 Underground (bajeczka dla dorosłych), jestem fanem Mission Impossible czy też wspominanego Matrixa, którego oglądałem dziesiątki razy i oglądam średnio dwa razy w roku, bo to nie tylko dobre kino akcji, ale bardzo ambitny i dający do myślenia obraz. Kiedyś napiszę o tym więcej, ale to innym razem. Ba! Nawet poprzednie sezony Domu z Papieru były pełne durnych akcji, ale zawsze to się jakoś trzymało kupy i dało się oglądać bez wrażenia o co tutaj chodzi.
I teraz nowy sezon rozpoczyna się od postrzelenia Nairobi, dobrej matki zespołu, matrony i głosu rozsądku w drużynie. Mózg polowy i ogólnie zajebistej kobiety. Zostaje ona postrzelona, ale na razie o czymś innym. Zwróćcie uwagę, że w Domu z Papieru wszystkie kobiety są zajebiste, tylko facetom zawsze coś brakuje, nawet babka w ciąży która torturuje biednego Rio ma solidne podstawy do tego i jest po prostu pewną siebie Alfą w spódnicy. Za to każdy facet tutaj ma jakieś ze sobą problemy: Rio to mazgaj ze stresem pourazowym, Profesor łatwo wpada w panikę (jak to się stało że po jazdach z poprzednich sezonów nagle co chwilę panikuje?), a Denver to po prostu wioskowy kretyn który nic nie rozumie. No tylko Helsinki jest bez wad. Ale on jest gejem. Nie zrozumcie mnie źle, mimo swojej orientacji Helsinki jest najlepszą postacią w całym serialu i ogólnie fenomenalnym aktorem. Kiedy celował do Gandía po śmierci Nairobi i płakał strzelając do niego to ja sam też płakałem. Serio, zapiszcie tą datę w kalendarzu bo wcześniej mi się płakać na filmie tylko raz. Jeszcze może Tokyo ze swoją pewnością siebie zawsze powodowała że miałem ciary na plecach kiedy swoją niewiarygodną charyzmą masakrowała największych kozaków. To wyszło serialowi dobrze i to robi dalej dobrze. Mowa ciała, gra słowna, aktorzy, do tego odpowiednia muzyka, praca kamery. Właściwie cały Dom z Papieru złożony jest z epickich scen od których za mocno przytulasz kota z którym oglądasz serial.
Problem mam inny, czwarty sezon to maksymalnie oderwanie od rzeczywistości, nastawienie na nowy kierunek i łamanie kolejnych granic. Już na samym początku nasi dzielni bohaterowie rozpoczynają przygodę od operacji płuc. Polegać będzie na tym, że doktor z Pakistanu przez skype będzie tłumaczył jak wyjąć kulę i wyciąć uszkodzoną tkankę płuc. Już samo to jest w sobie dziwne, ale w pewnym momencie policja na zewnątrz orientuje się że do środka nadawana jest transmisja, więc oni ją odłączają. I Tokyo, która operowała w kluczowym punkcie operacji, kiedy ma wyciąć kawałek płuc, bez żadnej pomocy samodzielnie kończy operację, wycinając kawałek uszkodzonego organu, a Nairobi odcinek później się budzi i ustawia wszystkich po kątach. No serio, nie przesadzajmy, przecież Morfeusz wgrał dla Tokyo umiejętność operowania i wycinania płuc.
Idziemy dalej. Pamiętacie Gandía, czyli ochroniarza który stawiał opór i dał się pokonać na początku poprzedniego sezonu? Teraz się okazuje że jest superkomandosem z doświadczeniem misji specjalnych. Palermo, który się buntuje przez to że Tokyo się buntuje mocniej, mówi mu jak wydostać się z kajdanek (złamać palca). I teraz będą dziać się magiczne rzeczy, bo okazuje się, że on nie wiedział że może złamać tego palca i uciec (superkomandos co?). Ale jak już mu się udaje to szybko przedostaje się do ukrytego bunkra pełnego najbardziej wymyślnych broni zagłady, a także z pełnym monitoringiem w obiekcie. Spoko, ubiera się w kamizelkę kuloodporną i idzie wybić brygadę w maskach Daliego (pamiętajmy, że sami włamywacze nigdy nikogo nie skrzywdzili przynajmniej umyślnie). Ten parę razy wpada w ogień krzyżowy z broni automatycznej i wychodzi bez szwanku. Dopiero granat powoduje że zostaje ranny. Ile może wytrzymać kamizelka kuloodporna? Kiedy 5 osób strzela do niego z broni automatycznej z odległości pięciu metrów, a on unika kul i normalnie biegnie? No serio, jak mam to brać na poważnie? Jest pewna granica filmów akcji a to co widziałem to już pełny surrealizm. Nawet Agenci w Matrixsie tego nie potrafili (w pewnym momencie Neo potrafił ich trafić).
Zawsze w Domu z Papieru była pasja. Nie tylko związana z pożądaniem i seksem, ale także coś co bardziej do mnie przemawia: pasja z chęci wykonania czegoś niepowtarzalnego. Tutaj niestety chuć wzięła górę i w tym sezonie każde ważne działanie ze strony bohaterów jest usprawiedliwieniem chęcią pobzykania. Gandia porywa Tokyo bo liczy że ją oswoi i że będą się kochać w tym śmiesznym bunkrze (on ją próbuje przekonać, a ona mówi żeby go odwiązała to pokaże jemu co potrafi taka babka jak Tokyo). Nairobi regularnie próbuje wyleczyć Helsinki z homoseksualizmu, a ten jako dobry wujek i kumpela z penisem stara się być dla niej oparciem (ale serio Helsinki jest fantastyczną postacią, uwielbiam gościa), a Profesor panikuje kiedy porwano mu kobietę i jednocześnie daje się nabrać na ten sam numer który zrobił wcześniej. Ogólnie przez połowę sezonu jest kretynem, ale potem po boksuje i znowu stanie się geniuszem.
Okej, kolejny brak konsekwencji który mnie irytował. Jak wiemy, Denver doskonale zdawał sobie sprawę, że dziecko nie jest jego. Melodramat z Tokyo i Rio udziela się też Denverowi i dla jego kobiety, która to okazało się, że zrobiła z Denvera jelenia bo wychodzi jednak na to, że nie powiedziała mu że dziecko nie jest jego, co się totalnie kłóci z tym co widzieliśmy wcześniej. Cała scena jednak została odwrócona w taki sposób, by pokazać jak to Denver jest agresywny i impulsywny, a ona nie dość że jest ofiarą, to jest jednocześnie tą trzymającą poziom i rezon. Propaganda do porzygu. Twórcy serialu chyba są mocno niewyżyci, albo próbują napędzać go pierwotnymi uczuciami spłycając nawet same pojęcie miłości do seksu i rozmnażania, bo to także jest ważny wątek który pojawia się parę razy. Zwłaszcza się uśmiałem kiedy przez połowę odcinka opowiadano, jak to nagle Nairobi chce by Profesor ją zapłodnił w ramach in vitro, by potem w drugiej połowie ją uśmiercić. Inna scena, kiedy Lizbona i Alicia Sierra (w ciąży, to bardzo ważne) kłócą się która się częściej bzyka by finalnie Sierra powiedziała, że jej mąż zmarł na raka xD Była też scena, kiedy transwestyta tłumaczył Denverowi (tego głupiego) na czym to polega. Wyjaśniała, ale nie udało jej się tego zrobić i zarówno ja, jak i Denver dalej nie rozumieli o co chodzi z jej tożsamością płciową (litości). Może też jestem głupi.
Ahh, Berlin, elegancki, pewny siebie, idealny mężczyzna także okazało się, że jest ukrytym gejem. Powiedzcie mi że przesadzam.
I mówiąc że źle mi się oglądało czwarty sezon będę kłamcą. Oglądało mi się bardzo dobrze, jak mówiłem cały serial to mistrzostwo gry aktorskiej, pracy kamery, idealnych cięć scen. Kurde dobra akcja i fantastyczna muzyka, idealnie dopasowana do tego się dzieje. Ale to co się działo mnie boli, bo to było po prostu absurdalne i głupie. O ile cały czwarty sezon Domu z Papieru obejrzałem w jeden wieczór i dawno nie oglądałem nic do trzeciej rano, to czuję się nim rozczarowany. Został ewidentnie spłycony, wprowadzono dużo elementów akcji z pogranicza surrealizmu, zakończenie zostało sztucznie przedłużone (bo to naprawdę jest najlepszy serial na Netflixsie, to samo dzieje się teraz z Lucyferem który parę razy miał być kończony i dalej będzie otrzymywać nowe sezony. Po absurdach czwartego sezonu, czuję że piąty będzie tym niewiarygodnie śmiesznym. Ciekawe co nas czeka: UFO? Helsinki okaże się także superkomandosem? Profesor nawróci się na jedyny słuszny homoseksualizm? A może będzie dobrze?
Boże, ile błedów w tekście. I ta wszechobecna homofobia. :/ I zachwyt nad Tokio, serio? Zgadzam się tylko w kwestii tego, że ten sezon był nędzny, ale to na pewno nie jest jedyny dobry serial Netflixa. A po trzecim sezonie nie jest nawet w czołówce – od tego momentu zalicza powolny i bolesny upadek.
Popracuj nad gramatyką i estetyką tekstu, bo to boli przy czytaniu. Powodzenia!
Gdzie jest homofobia? To nie mogę już zwrócić uwagi, że cały serial opiera się na seksie i różnicach płciowych oraz że jest pełen uprzedzeń? We wpisie nie obraziłem nikogo oprócz Denver (Denvera?), a to biały facet, więc jego obrażać można. To moje zdanie, nie musisz się z nim zgadzać, ale dziękuję za komentarz.
Druga sprawa, staram się by błędów nie było, ale jestem tylko nerdem z bloga o grach i serialach, więc zawsze mogą się pojawić. Jeżeli coś znajdziesz to będę wdzięczny gdzie i poprawię. Dzięki jeszcze raz.
Homofobia jest w zdaniu ‚mimo bycia gejem jest zajebisty ‚ nie ma czegoś jak mimo! A nie bierz się może za recenzję jak tego nie potrafisz
To nie umiem pisać recenzji czy może nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Julki wszędzie widzą rasizm i homofobię, trzeba było przeczytać całość i zamknąć swoją buźkę zanim się napisze głupotę.
Tak, mnie również porazilo strasznie zdanie ze mimo bycia gejem jest zajebisty.. nie skończyłam nawet czytać tych wypocin
No Julka nie denerwuj się 🙂 ważne że zechciałaś zostawić swój komentarz. Durny jak durny, ale to miłe i tak
Fajna recenzja, takiej szukałam. Ale „tłumaczył DLA Denvera”, serio?
Dzięki. Cholera, poprawiałem błędy na telefonie i tak mi autokorekta wyskoczyła i nie zauważyłem. Już poprawiłem. Sorka.
Lily zapewne chodziło o to, że powinno być „tłumaczył Denverowi”. Konstrukcja „tłumaczył dla kogoś” jest niepoprawna stylistycznie w języku polskim.
Nie wiem czy tak dziwnie to napisałeś, czy ja czegoś nie rozumiem, ale Denver od pierwszego sezonu wie, że to nie jest przecież jego dziecko i nic tam nie było obracane. W sytuacji chodziło o to, że Arturo zagrał mu na emocjach, głównie na zazdrości. Denvera zabolało, że Monica powiedziała, że pozwala Arturo spotkać się z synem + Arturo podkręcał go jeszcze opowieścią o macaniu Moniki gdy kazała mu się przebrać.
Tak samo w kwestii tłumaczenia Denverowi przez Julie jej tożsamości płciowej, wszystko mu właściwie wyjaśniła i ewidentnie to zrozumiał, też zrozumiałam wszystko co powiedziała. Później jeszcze się z nim tylko droczyła, że była w nim zakochana i wtedy trochę zgłupiał. To takie dwie najbardziej rażące dla mnie rzeczy, ale tekst jest pełen błędów, całkowitego niezrozumienia fabuły. Bardzo wyidealizowałeś kobiety, napisałeś, że są bez wad, a faceci to ciapy. XD Każdy tam czymś nawala, coś psuje, jest bezmyślny. W innym wypadku Nairobi nie byłaby postrzelona w płuco. Gdyby nie Tokyo, to w ogóle nie złapaliby Rio. Gdyby nie Tokyo, to Palermo nie siedziałby związany, Gandi nie biegałby po całym banku, a ona nie siedziałaby związana w pokoju. Moim zdaniem na kobietach najbardziej skupiłeś swoją uwagę i bardzo je wyidealizowałeś, ale nie jest prawdą to co napisałeś, że są idealne. Nie dziwię się, bo są przebojowe i zwracają uwagę. Tak samo było z Monicą, ona przez emocje rozmawia w taki sposób z Denverem, że on nie wie co ma robić, a jej słowa i działania rozumie w zły sposób.
Ziomuś ale Denver wiedział, że dziecko nie jest jego od początku.
Lalka, wiem 😉 szkoda że twórcy serialu tego nie wiedzieli.
Denver wiedział, że dziecko nie jest jego po poznał Monikę jak już była w ciąży…
Też tak myślałem, ale wszystko było przedstawione tak, jakby dopiero się dowiedział i on wpadł w wściekłość. Nawet Arturo naciskał na to i pierwsze jego zdanie w tym wątku było „cieszę się że opiekujesz się moim dzieckiem” na co Denver powiedział „co takiego?”. Dla mnie to jasne. Ogólnie serial nie jest zbyt konsekwentny.
Arturo grał mu na emocjach, Denver wiedział, że to Artura dziecko, dlatego tym bardziej się denerwował tym co ten pajac mówił. Właśnie mało ma niedociągnięć jeżeli chodzi o konsekwencje. Jedno z niewielu, które znalazłam, to że do Lizbony strzelali dwa razy, a na nagraniu Profesora były 3 strzały.
W sytuacji z Denverem i Arturo czegoś nie zrozumiałeś, polecam obejrzeć dokładnie scenę jeszcze raz i nie wprowadzać w błąd czytelników 😉
Przecież podczas pierwszego napadu Denver sam namawiał Monicę aby nie brała pigułki aborcyjnej. Było to na długo zanim zaczęli ze sobą sypiać i każdy kto oglądał serial od początku powinien to wiedzieć bo było to tak jasno przedstawione, że bardziej się nie da. Za problem ze złym zrozumieniem sceny kiedy Arturito prowokuje Denvera nie wiń twórców, bo tutaj akurat to nie oni nawalili…
Oni bo serial nie jest konsekwentny 🙂 wiem że wcześniej mówili i nie potrafię zrozumieć czemu Denver tak się wkurzał. Chyba że specjalnie twórcy chcieli z niego zrobić takiego impulsywnego kretyna.
Widać, że jestes męzczyzna i dlatego cieżko Ci zrozumiec ten bagaz emocjonalny Denvera odnośnie sceny dotyczacej dziecka. Chodziło o to, ze to Denver je wchowywal, a ten dupek z banku na wieśc o dziecku zaareagowal tak, jakby nie bylo jego, bo przeciez on z zona staral sie bardzo dlugo. Zaaugerowal nawet Monice, ze jest jakąs boginia plodnosci. Generalnie chodzi o to, ze Denver byl jego ojcem, choc nie biologicznym. Dzieki niemu Monika nie wziela tabletki, dzieki niemu ona przezyla. On pokochal to dziecko jeszcze zanim sie urodzilo. I dlatego tak zabolaly go slowa pana bankiera, ze to jego dziecko. A najbardziej, gdy uslyszal , ze Monika chce, zeby jej dziecko poznalo ojca biologocznego. To bylo ponizej krytyki. Temu
durniowi z banku chodzilo tylko o seks, natomiast Denver naprawde kochal Monike. Takze nic tworcom serialu
sie nie zapomnialo. To Ty najwyrazniej nie szczailes bazyPozdrawiam
Widać że jesteś mężczyzna 😀 uuuu seksizm 🙂 mam mówić teraz że jesteś kobieta, przeczytałaś dwa słowa i wyrwałaś je z kontekstu? W życiu tak nie zrobię, nie spadnę do tak niskiego poziomu by przydzielać negatywne cechy w zależności do płci.
Nawet nie skończyłam czytać no mnie porazilo zdanie ‚mimo swojej orientacji jest zajebisty’.. kurwa jak to mimo ?? Albo jest zajebisty albo nie, nie ma pomimo czeogos, a tym bardziej pomimo bycia gejem !
Czeogos? To jakieś danie? Chodziło o netflixowy protekcjonalizm, gdzie zazwyczaj osoby z mniejszości są napisane byle jak 🙂
Tak, danie Tobie umiejtnosci myślenie:) Czegoś*
Skoro o to Ci chodziło to było tak napisać. Aczkolwiek też się zgadzam z poprzednikami że nie zrozumiałeś całkowicie serialu. I zbyt idealizujesz kobiety, pewnie dlatego że są przepiękne i może Ci się gatunki filmu pomylily i poszła w ruch rączka 🙂 Mam nadzieję że za recenzję 5 sezonu nie będziesz się brał.
Tylko że ja tak napisałem, wystarczyło przeczytać cały tekst. Nigdzie też nie padło zdanie „mimo swojej orientacji jest zajebisty”. Wyrwałaś to z kontekstu i nie wiem co chcesz osiągnąć.
’No tylko Helsinki jest bez wad. Ale on jest gejem. Nie zrozumcie mnie źle, mimo swojej orientacji Helsinki jest najlepszą postacią w całym serialu ’ skopiowalam to z Twojego tekstu. Homofobia śmierdzi na kilometr. Męską dumę uraziłam? Oj jak przykro 🙂 nic nie chce osiągnąć ale ja nie umiem pisać recenzji tak samo jak Ty. Ale ja się za to nie biorę:)
Męska dumę? Znowu seksizm? Co z wami jest nie tak, nie możecie rozmawiać bez stereotypów? Jak masz problem z wyrażaniem myśli to wracaj do garów 😉
Widzę że Ty masz problem ze zrozumieniem 🙂 widzisz w kobietach problem a w sobie nie widzisz 🙂 patrząc na Twoje wypociny + te w komentarzach to mam wrażenie że mogę tez w Twoja stronę napisać ***** *** 🙂
I to jest właśnie kultura Julek, piszesz, argumentujesz a one do Ciebie wysyłają gwiazdki. Pamiętaj, że anonimowość w sieci to tylko pozory droga Klaudio Owczarek, więc daruj sobie zmienianie nicków, tylko potwierdzasz jaką kretynką jesteś.