Farthest Frontier to kolejna wariacja popularnego gatunku zarządzania koloniami w stylu gier z serii Anno, gdzie będziemy powoli rozbudowywać naszą osadę i zasiedlać kolejnymi mieszkańcami. Gra bardzo mocno próbuje wyróżnić się na rynku, ale niekoniecznie robi to dobrze. Co nam się podoba w Farthest Frontier, a co nie do końca? Zapraszam do recenzji!
Fabuła gry Farthest Frontier zaczyna się na filmiku wprowadzającym i w zasadzie na nim kończy. Nasi osadnicy zmęczeni życiem w niebezpiecznym, brudnym i ciasnym mieście, decydują się na osiedlenie się gdzieś hen daleko za górami i lasami, gdzie czeka ich nowa przyszłość. Pakują więc wóz podróżny i zabierają się w drogę by odnaleźć, a w zasadzie samemu zbudować nowy dom. Niestety, na tym historia gry się kończy, po uruchomieniu kampanii czeka nas zwykła, sandboxowa rozgrywka, gdzie raz na jakiś czas pojawi się jakiś komunikat lub zadanie sugerujące kierunek rozwoju, ale to w zasadzie wszystko, jeżeli chodzi o fabułę.
![Farthest Frontier – Recenzja | Praca sołtysa dla wymagających [PL]](https://i.ytimg.com/vi/925JmO5d8LA/hqdefault.jpg)
A szkoda, bo po takim wprowadzeniu aż chciałoby się poznać paru bohaterów tej przygody, którzy wprowadzą też nas w podstawy rozgrywki. Gra nie posiada klasycznego tutoriala w formie kampanii, który bardzo by się tutaj przydał, bo Farthest Frontier nie należy do najprostszych gier tego typu. Gra posiada parę innowacyjnych (by nie mówić dziwnych) mechanik, które niekoniecznie są logiczne dla graczy, którzy na przykład spędzili dużo czasu z serią Anno. Do tego bardzo by się przydało wyjaśnić, jak działają niektóre budynki oraz system rotacji zasobów, bo ten też jest bardzo rozbudowany, ale niestety gra tego nie robi i musimy sami do wszystkiego dojść metodą klasycznej dedukcji.
Farthest Frontier to gra strategiczna, w której będziemy rozbudowywać naszą osadę, tworzyć łańcuchy produkcji, a wreszcie bronić jej przed zagrożeniami dziczy. Oprócz zwierząt, mogą to być też bandyci czy też barbarzyńcy, którzy regularnie będą atakować naszą osadę w celu grabieży surowców oraz zwykłego mordowania mieszkańców. Ekonomia wojny jest ściśle wplątana w rozgrywkę. Bez budowy koszar i rekrutacji żołnierzy, będziemy mieli duży problem, a potrzebne strzały, miecze, tarcze i pancerze możemy zrobić sami lub też kupić od nadjeżdżających co roku kupców. Możemy też przy uruchamianiu gry wyłączyć najazdy łupieżców, ale gra robi się wtedy zdecydowanie zbyt prosta. Cała wojskowość będzie wymagała od nas sporej liczby zasobów oraz siły roboczej i bez tego obciążenia, po prostu całe złoto oraz Ci robotnicy zajmą się innymi rzeczami, dzięki czemu gra będzie dużo łatwiejsza, bo widać, że twórcy przy projektowaniu tak ją balansowali, by wojskowość była stałym elementem na naszym kosztorysie.

Najważniejsze jednak w Farthest Frontier jest zarządzanie żywnością. Gra w bardzo złożony sposób przedstawia aspekty żywienia. Zdobywane przez nas zasoby mogą zaspokajać jedną z potrzeb osadnika – mięso, węglowodany, woda, owoce czy warzywa to tylko niektóre z nich. Teoretycznie osadnicy mogą wyżyć na diecie wegetariańskiej, ale będą oni niezadowoleni. To samo dotyczy jedzenia samego mięsa czy ryb. Zbilansowana dieta jest więc potrzebna do skutecznego rozwoju osady. Będziemy więc budować domy rybaków, łowców czy też zbieraczy, którzy zajmą się poszukiwaniem jajek dzikich ptaków. Z czasem jednak, kiedy się rozwiniemy, przyjdzie czas na samodzielną hodowlę zwierząt czy też uprawianie roli. Warto tutaj wspomnieć o drzewie technologicznym, który nie jest tylko dodatkiem ułatwiającym grę. Są tam wynalazki, bez których nie przetrwamy, jak piekarnie czy też kowal, a jeżeli ich nie odkryjemy, to będziemy mieć mocno utrudnione zadanie. Punkty nauki zdobywa się stopniowo przy rosnącym mieście, a każdy kolejny jest coraz trudniejszy do zdobycia, więc jeżeli nie będziemy mieć wzrostów liczby mieszkańców, to staniemy technologicznie. To dobrze zaprojektowany i przemyślany mechanizm który sprawia, że każdy wydany punkt technologii wymaga od nas dokładnego przemyślenia, co będzie nam naprawdę potrzebne.

Zajmowanie się rolą w Farthest Frontier to tak naprawdę gra w grze. Jest to bardzo rozbudowany mechanizm niekoniecznie dla mnie jasny, jako mieszczucha i nie ukrywam, że ciężko było mi go zrozumieć. Będziemy próbować uprawiać różne rośliny w specjalnym oknie należącym do każdej z farm. Tam też wybierzemy jakie będą uprawy, zobaczymy jakość gleby, jak wygląda sytuacja z chwastami oraz czy użyjemy zbieranego nawozu czy też nie. Każda roślina ma szereg parametrów, niektóre z nich mogą umrzeć, jeżeli zasadzimy je zbyt blisko zimnych dni, bo mają dużą wrażliwość na mróz, do tego ziemia powinna odpoczywać co rok lub dwa, by pozbyć się chwastów i zająć jej płodność. Zrozumienie tych wszystkich zależności jest na swój sposób wciągające, ale chyba trochę jednak przekombinowane, przynajmniej dla mnie. Rolnictwo to ważny element gry, bez którego nie wygramy, ale łatwo możemy zepsuć nasze uprawy, przez co utrudnimy sobie grę lub nawet doprowadzimy do głodu i przegramy.

To samo dotyczy magazynowania produktów. Nie jest problemem to, że zasoby muszą przemieszczać się między budynkami wytwórczymi, a dobra optymalizacja dróg pomaga w pracy naszym robotnikom. Problem jednak przychodzi z handlem. Każdy handlarz, których przyjeżdża dwóch co roku, ma tylko ograniczone zasoby do sprzedaży oraz zainteresowany jest konkretnymi zasobami. Kiedy więc już taki handlarz przyjedzie, to ręcznie musimy przenosić zasoby z naszego głównego magazynu do faktorii handlowej i czekać, aż one się tam pojawią, by wreszcie je sprzedać. To samo dotyczy złota – jeżeli złoto jest w banku lub u sołtysa w centrum miasta, to musimy je przenieść do faktorii, by coś kupić. Dlaczego nie jest to zautomatyzowane, tak jak zwykła produkcja przedmiotów? Wyobrażacie sobie ręczne przenoszenie mąki do piekarni co 5 minut? Dlaczego nie mogę od razu zlecić sprzedaży produktów albo kupna przedmiotów u handlarza, a pracownicy już sobie w tym czasie sami przeniosą przedmioty? Dlaczego muszę z niecierpliwością czekać na koniec dostawy, by zdążyć, zanim kupiec odjedzie? Bardzo nieprzemyślany system, z którym musimy się męczyć przez całą grę.
Graficznie Farthest Frontier wygląda naprawdę ładnie. Miasto żyje, a im dłużej gramy, tym pojawiają się coraz to nowsze elementy na ulicach. Do tego dzikie zwierzęta mogą zaszkodzić naszym uprawom, a na wybiegu dla kur widać dokładnie tyle zwierząt, ile faktycznie posiadamy. Pod względem graficznym więc Farthest Frontier przedstawia dokładnie to, co się dzieje przy odpowiednio zachowanej skali. Niestety, gra posiada też sporo błędów technicznych i jest dość słabo zoptymalizowana. Podczas bardzo płynnej rozgrywki może dojść nagle do olbrzymiego spadku klatek gry, przez co ta staje się nie grywalna.

Farthest Frontier to zdecydowanie całkiem niezła gra, która została miejscami bardzo przekombinowana, przez co nie daje tyle frajdy, ile mogłaby dawać. Do tego słaba optymalizacja i spadki klatek nie pomagają w odbiorze. Gra posiada bardzo przyjemne i relaksujące flow, chociaż to wszystko się psuje, kiedy znowu musimy czekać na dostawy zasobów do faktorii handlowej i zaczynamy się stresować tym, czy nasz dzielny dostawca zdąży dostarczyć wóz kamieni na sprzedaż, bo przecież mamy ich tak dużo. No i dostarcza je w partiach, więc nie będziemy mogli sprzedać tego od razu. Takich niuansów i niepotrzebnego grzebania jest w grze trochę i dosyć mocno psują one zabawę. Osobiście chętnie pogram w grę jeszcze przez jakiś czas, a potem z przyjemnością wrócę do Anno 117: Pax Romana.
Farthest Frontier możesz kupić w naszym Sklepie z Grami
Podsumowanie
Pros
- Mocniejsze wplątanie ekonomii wojny niż w podobnych grach
- Sporo ciekawych i oryginalnych mechanik
- Rozbudowane drzewko technologii, które nie jest tylko dodatkiem
- Bardzo ładna i szczegółowa grafika
Cons
- Niepotrzebnie utrudniony handel
- Brak wprowadzającej kampanii fabularnej
- Kiepska optymalizacja, regularne błędy



