Ciężko zrecenzować tak duży tytuł jak Final Fantasy XIV w tak krótkim czasie. Rozgrywkę rozpocząłem praktycznie w dzień premiery ostatniego dodatku Shadowbringers.
Grałem praktycznie codziennie przeznaczając na zabawę 2 – 3 godziny, przy czym część rozgrywki nadawałem na żywo na Twitch (dziękuję wszystkim za bycie tam ze mną). Można powiedzieć, że poświęciłem już na grę około 20 – 30 godzin i endgame nawet nie widać na horyzoncie. To źle. W tej recenzji tylko pobieżnie skupię się na gameplay, ponieważ w MMORPG o jego sile stanowi endgame (czyli to co robisz po głównym wątku fabularnym lub na maksymalnym poziomie). Niestety tutaj kolejne dungeony oraz aktywności są odblokowywane przez zadania zarówno poboczne (Beast Tribes) jak i fabularne. Tych zadań są tysiące, całe szczęście że posiadają inny znaczek sugerujący, że coś zostanie odblokowane po jego zrobieniu. Nie zmienia to jednak faktu, że po tym czasie tak naprawdę nic nie mam odblokowanego. A to co gra mi zaoferowała do tej pory nie zachęca do przedłużenia abonamentu.
Seventh Umbral Era Quests – pierwsza z siedmiu kampanii
W Seventh Umbral Era wykonałem więcej niż 200 zadań tylko z głównego wątku fabularnego! Miałem te szczęście, że trafiłem na świeży serwer i mogłem się cieszyć dodatkowym podwójnym doświadczeniem, dzięki czemu nie musiałem wykonywać zadań pobocznych by odblokowywać fabularne. Przy takim expie standardowym, po czasie który spędziłem w grze nie byłbym nawet w połowie podstawowej kampanii. Na szczęście udało mi się ukończyć kampanię. Spojrzałem więc sobie na zagranicznej wiki, jak wiele mi zostało do legendarnego endgame w Final Fantasy XIV. Zapłakałem.
I to nie były łzy radości. Znaczna większość questów (około 60% tak na oko) to zadania idź z punktu A do punktu B i pogadaj z NPC. Jak za grę, w której się płaci 50 złotych abonamentu to jest jakaś paranoja, zwłaszcza że Elder Scrolls Online także opiera się na fabule, jednak tam zadania są zrobione dużo lepiej. Zwłaszcza przez to, że wszystkie ścieżki dialogowe są nagrane.
Dokładnie tak, większość zadań w Final Fantasy XIV to całe ściany tekstu dialogów do przeczytania. To jest jakaś pieprzona księga i tylko niektóre, dosłownie nieliczne dialogi zostały nagrane przez twórców. Wielu nowych graczy zadawało pytanie dotyczące tego np. na grupach steam czy reddit. Wielu weteranów rzucało wtedy niewybrednymi komentarzami, na temat tego jak drogie byłoby nagranie ścieżek dźwiękowych i szczerze mówiąc, chciało mi się śmiać na ten argument. Gra jest tworzona przez Square Enix, nie ma co się oszukiwać, jest to jeden z największych twórców gier komputerowych na świecie, który to w portfolio ma niewiarygodnie grywalne pozycje które posiadają miliony fanów nie tylko w Chinach czy Japonii. Do tego gra posiada abonament i staje się powoli najpopularniejszym MMORPG, krop po kroku ściągając z tronu władcę gier sieciowych – World of Warcraft (pisałem o tym w dzikich newsach). Dlatego też argument, że Square Enix kosztowałoby to kupę kasę mnie śmieszy – dla nich to jest jak splunąć.
Wciągnij się albo giń
Problem z fabułą jest taki, że przez większość czasu jest albo przewidywalna, albo nudna. Nie przez cały czas, o nie, miejscami trafiały się naprawdę fajne wątki i przez chwilę zapominałem, że tak naprawdę jedynym wyzwaniem jakie stanowi gra, jest przejście z punktu A do punktu B. Jednak sporo było tutaj sztampy typowej dla raczej mniej ambitnego anime. Przed oczyma ciągle mam walkę z ostatnim bossem – była to bardzo długa instancja, gdzie na koniec czekały nas nie jeden, nie dwa, a aż cztery walki z bossami przeplatanymi bardzo długimi monologami w stylu „nie masz szans i poddaj się póki możesz, gdyż jest to najpotężniejsza broń w całej galaktyce” albo po 30 sekundach walki (przypominam że przed nam jest jeszcze parę kampanii fabularnych) „jak mogłeś zdobyć taką potęgę”. No rzygać mi się chciało, zwłaszcza że każdy filmik trwał po parę minut i miał nas uświadczyć o z@jebistości naszego wroga, by potem padł w parę sekund.
A wiecie że te filmy nie są możliwe do pominięcia? Dokładnie tak, musisz je wszystkie oglądać jeżeli chodzi o epilog co dodatkowo sprawiało, że chciało mi się płakać, bo myślałem zrobię sobie instancję i pójdę po 20 minutach obejrzeć sobie jakieś anime. Dupa, nie obejrzę, na 10 minut gry przypadło około 30 minut różnych przerywników filmowych których nie dało się pominąć. A wiecie jaki motyw przygotowali twórcy, żeby udawało się znaleźć graczy do gry (potrzeba 8 osób). Istnieje specjalny duty finder, w którym jeżeli pomoże się takim ludkom jak ja robić misje kampanii, to ci PRO zdobędą naprawdę fajne nagrody. Więc ci niewolnicy zachęceni marchewką robią te questy. Czy mnie też to czeka w Endgame? Czerwona lampka się pali.
Nie wszystko jest złe w Final Fantasy XIV
Problem z Final Fantasy XIV mam taki, że gra mi się całkiem przyjemnie, tylko ta cholerna kampania jest taka słaba. Walka jest całkiem przyzwoita, na początku mnie denerwował dosyć długi skill cooldown trwający około sekundy, potem jednak odblokowałem znacznie więcej umiejętności i zacząłem czerpać olbrzymią przyjemność z walk. Na tym etapie gry jednak nie trafiłem na żadne wymagające walki – instancje były proste, questy posiadały znacznie mniejszy wymagany poziom niż mój obecny i tylko w paru przypadkach wyzwanie które dostarczały skalowały moją postać. Dokładnie tak, skalowanie idzie w dół, w stronę naszej postaci, więc nie raz okazywało się, że moje nowe, ulubione umiejętności z wyższych poziomów nie są dostępne podczas tych nielicznych walk fabularnych.
Podsumowanie
Wydaje mi się, że sposób przedstawienia Final Fantasy XIV i wprowadzenia nowych graczy w te ciągłe powtarzalne zadania bez dialogów, do tego kiedy fabuła częściej nudzi niż ciekawi, to jest zły pomysł. Zwłaszcza że gra posiada abonament i kurde no, musiałbym grać przez parę miesięcy żeby zrobić wszystkie zadania dodatkowe i odblokować finalnie crem dela crem. Więc muszę przebijać się przez naprawdę, kolejne setki zadań z dosyć średnią fabułą i przeczytać także setki stron tekstu (CZEMU BEZ LEKTORA?) żeby zobaczyć co tak naprawdę oferuje endgame. To jest jakaś pomyłka? Muszę kupić trzy abonamenty, żeby się bawić w raidach i najfajniejszych wyzwaniach? Dlaczego content nie jest odblokowywany w miarę progresji poziomów, żebym mógł robić zadania niezależnie od całej reszty, jak w Elder Scrolls Online? Chyba jednak szkoda mi czasu.
Brak komentarzy