Green Hell to wyjątkowa gra od polskiego studia Creepy Jar, która da nam niepowtarzalną możliwość jedzenia grzechotników oraz dokarmiania pijawek. Jeżeli zawsze o tym marzyliście, to trafiliście w dziesiątkę.

Mimo faktu, że bardzo lubię (ale niekoniecznie umiem) gotować, to nigdy się nie zastanawiałem jak smakuje Wałęsak Brazylijski, czyli najbardziej jadowity pająk świata, którego ukąszenie powoduje także bolesną erekcję u mężczyzn (jakby kobiety mogły mieć erekcję, chociaż w dzisiejszych czasach …). Myślę że wstęp do recenzji gry Green Hell jest prawidłowy i doskonale oddaje moje odczucia dotyczące gry. Nie zrozumcie mnie źle, przez najbliższe parę akapitów będę rozpływać się w zachwytach jak nad smakiem pieczonej kapibary.

Green Hell – Survival fabularny

Jak zapewne wiecie, Green Hell to gra survivalowa (czy jest jakieś ładne polskie słowo na określenie tego gatunku? Gra o przetrwaniu? Gra przetrwająca?) w której naszym celem będzie przeżycie oraz zadomowienie się (to bardzo ważne) w tropikalnej dżungli. Akcja gry jest przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby i na sam początek mamy dostępne dwa tryby: kampanii oraz sandbox. To już pierwsza ciekawostka i duża zaleta gry, gdyż większość tego typu pozycji daje nam możliwość tylko zabawy w trybie piaskownicy. Ruszamy więc w kampanię, do wyboru są cztery poziomy trudności, gdzie pierwszy z nich pozbywa się soli i pieprzu z tego dania, czyli tubylców oraz groźnych zwierząt. Drugi poziom jest standardowym wyzwaniem, trzeci jest trudniejszą grą, a czwarty to prawdziwe zielone piekło dla absolutnych wyjadaczy gatunku. Wybrałem więc drugi poziom, który także potrafił mi dokopać.

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

YouTube player

Fabuła przedstawia historię pary naukowców (nie zarejestrowałem czy to małżeństwo), która wyrusza do dżungli w poszukiwaniu lekarstwa na tajemniczą chorobę która pustoszy cywilizację. Przynajmniej ja tak zrozumiałem, gdyż tło fabularne wyczytujemy z dyskusji Jakiem i Mia i jest raczej tylko pretekstem byśmy mogli pocierpieć samotnie w dżungli. Gra rozpoczyna się standardowo i tłumaczy nam absolutne podstawy zabawy – jak rozpalić ogień oraz leczyć rany. W prezencie od żony (chyba żony) otrzymamy także zegarek, który będzie posiadał funkcje analizowania brakujących makroelementów w organizmie.

Ostatni fragment cywilizacji który zaraz opuścimy, czyli obóz w którym zaczynamy grę.

Gówno szybko wpada w wiatrak i Jack ląduje samotnie w dżungli z pustym plecakiem i będzie musiał sobie jakoś poradzić by znaleźć kobietę oraz przetrwać w Green Hell. Fabuła potem płynie dalej do przodu, ale nie ciągnie nas za rączkę. W miarę przechodzenia kolejnych obszarów dżungli będziemy odnajdować różne miejsca i tam właśnie będziemy w stanie popchać fabułę do przodu. Musimy łączyć fakty i dokładnie analizować znajdowane przedmioty i dokumenty aby dowiedzieć się co robić dalej. Oczywiście wcale nie musimy, możemy także bawić się w sandbox i po prostu żyć w dżungli, co po paru godzinach gry wcale nie jest takie trudne.

Notatki spotykamy rzadko, więc jak już coś znajdziemy to dokładnie przeanalizuj te informacje.

Co ciekawe, twórcy zrobili bardzo ciekawą kampanię. Mia i Jack będą próbowali zgłębić tajemnice dżungli oraz poznać zwyczaje tubylców. Będą także próbować uciec z tej beznadziejnej sytuacji i muszę przyznać że odkrywanie kolejnych okruszków chleba było interesujące. Na upartego kampanię można ukończyć dosyć szybko, ale należy pamiętać że potem mamy jeszcze dostęp do trybu sandbox i z wiedzą którą pozyskałem w trakcie zabawy mogę odpalać nawet najwyższy poziom trudności i czerpać masę zabawy.

Wegetarianie nienawidzą tej gry

Bo sama gra nie jest tak trudna jak się wydaje. Na początku będziemy umierać często, w sposób absolutnie oryginalny, głupi i brutalny. Raz wdepnąłem na grzechotnika, innym razem zjadłem dziwnie wyglądającego grzyba, a jeszcze innym razem przez picie brudnej wody … umarłem z głodu (no nie do końca, ale to był jeden z powodów) bo miałem tak dużo pasożytów w organizmie, że makroelementy były pochłaniane za szybko. W Green Hell umieramy na dziesiątki sposobów i nasza postać może mieć wiele różnych negatywnych statusów. Jednak za każdym też razem zostawiamy coś w naszej głowie. Bardzo szybko się nauczyłem, że sprint w dżungli to strasznie głupia rzecz i należy patrzeć pod nogi (pozdro mrówki). Kiedy wcześniej musiałem biegać jak osioł do jedynego źródła niepewnej wody, gdyż brudna tworzyła pasożyty w ciele. Teraz nie boję się pić brudnej wody, bo wiem że pomarańczowe grzybki i owce wyglądające jak pomarańcze pozbywają się pasożytów z organizmu. Im dłużej gram, tym więcej się dowiaduje. W pewnym momencie nawet dochodzę do wniosku, że ta gra wcale nie jest taka trudna kiedy zrozumie się zasady nią rządzące. Wiele rzeczy zacząłem robić automatycznie, nie zbierałem jedzenia na zapas (psuje się, po co marnować miejsce, skoro wiem jak je znaleźć). To właśnie losowość nas najczęściej zabijała w innych grach survivalowych. Tutaj tej losowości praktycznie nie ma, nie zdarzy się sytuacja że zabraknie tobie czegoś do przeżycia (chyba że na ekstremalnym poziomie trudności). Wszystko da się znaleźć i jakoś wykorzystać. Szanuj dżunglę, a przeżyjesz.

Najważniejsze informacje są zapisywane w notatniku. Ale nie wszystkie, więc sam także się ucz.

Nasz bohater musi pić wodę oraz spożywać żywność z uwzględnieniem trzech podstawowych makroelementów: węglowodanów, białka oraz tłuszczy. Węgle bierzemy z grzybów i owoców (w sumie to zabawne, bo grzyby to też białko), tłuszcze z orzechów oraz mięsa tłustych zwierząt, a białko tylko ze zwierząt. Mięso ptaków nie daje nam tłuszczu, za to kapibary czy dzika już tak. I znowu, o ile na początku musimy się tego nauczyć na podstawie prób i błędów, to szybko zaczynamy łączyć fakty i planować na przyszłość.

To samo dotyczy tworzenia przedmiotów oraz naszego obozu. Tylko w niektórych budynkach możemy zapisywać grę oraz się porządnie wyspać. Spanie na ziemi może spowodować że zainfekują nas robaki, więc odradzam. Dlatego też w trakcie gry w kampanii miałem pod koniec zabawy kilka obozów rozsianych na całej mapie. Mapa jest dosyć spora, ale posiada dziesiątki punktów charakterystycznych (a tu jeziorko, tam górka, tutaj rzeka, tam przesmyk) i za ich pomocą łatwo się orientować w terenie. Do tego mamy zegarek oraz mapę która pozwala nam szybko zlokalizować gdzie jesteśmy.

Ten przesmyk wbrew pozorom jest ważnym punktem orientacyjnym oraz fabularnym.

Jest też tutaj trochę metroidvani, bo od pewnego momentu znajdziemy też linę z hakiem i otrzymamy dostęp do kolejnych obszarów. Ale to jedyny element. Nigdy jednak nie będziemy spać spokojnie, gdyż czyhają na nas dzikie koty oraz tubylcy. I znowu, pojawiają się całkowicie losowo – raz jakiś jaguar wlazł mi do obozu i się zaczynał skradać, jednak udało mi się napiąć łuk i trafić go w głowę. W zwarciu miałbym ciężko. Innym razem zaatakowałem z szarży obóz tubylców, gdzie było ich trzech. Zginąłem marnie i szybko. A wystarczyło podejść do tego ostrożnie strzelając np. z łuku w głowy. Sam sobie na to zasłużyłem. Gra jest bardzo trudna, ale też bardzo sprawiedliwa.

Oprócz budowania zwykłych szałasów, będziemy też mogli budować bardziej zaawansowane budynki z błota (dokładnie tak, będziemy wytapiać cegły), które pozwolą nam zbudować naprawdę solidne schronienie. Jest to jednak zaawansowany late game i nie będę się tutaj na ten temat rozpisywać.

Podsumowanie

Nie wiem co mogę tutaj napisać więcej. Green Hell to gra prosta w zabawie, jednak trudna w opanowaniu. Graficznie jest bardzo ślicznie, czasem klatkuje, ale to sporadyczna sytuacja (gra długo była w early więc twórcy solidnie to ogarnęli), dźwięki dżungli są piękne i bardzo ważne dla rozgrywki, bo część zwierząt da się usłyszeć, tak samo jak nadchodzący deszcz (niewyziębi nas, ale da możliwość zebrania wody, więc deszcze są wskazane). Zalecam grać w tą grę w słuchawkach. Kampania jest interesująca, a rozgrywka zasysa i nic mnie w niej nie denerwuje. Wszystkie elementy zostały przemyślane i są na swoim miejscu. Czego chcieć więcej? Wysoka ocena, ale w pełni zasłużona. Green Hell to prawdziwy i sprawiedliwy survival, gdzie dżunglę możemy zrozumieć i jej się nauczyć. Dobra robota Creepy Jar.

Na siłę – brakowało mi wersji na Playstation 4, ale to jest wada którą Creepy Jar mam nadzieję naprawi. Jeżeli tak, to na pewno kupię. Dokładnie tak, kupię drugi raz tą samą grę na inną konsolę bo to jest bardzo dobra gra. Nie mogę się doczekać jak zasiądę w nocy przed telewizorem z padem w ręku i słuchawkami na uszach i będę się skradać do Kapibary żeby mieć dobry strzał w głowę.

PS. Do Green Hell napisałem także poradnik z moimi radami dla początkujących – bez spoilerów i zdradzania najfajniejszych elementów, ale z tymi radami na początku zginiecie parę razy mniej – Poradnik dla początkujących do Green Hell. Bo bez nich zginiecie na pewno 🙂

Podsumowanie

Rzadko daje takie oceny, ale nawet na siłę ciężko mi coś znaleźć. Bawiłem się przednio, Green Hell to po prostu dobra gra survivalowa.
Ocena Końcowa 9.0
Pros
- całkiem ciekawa kampania
- trudna, bo wymaga ciągłej uwagi nawet na średnim poziomie trudności
- łatwa, bo dżungla rządzi się swoimi prawami
- umierasz przez swoją głupotę, a nie przez projekt gry
- świetne dźwięki dżungli które mają zastosowanie praktyczne
Cons
- brak wersji na konsole
- troszkę czasami klatkuje

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Green Hell - Poradnik dla początkujących - Jak przeżyć w dżungli?
Następny Star Wars - Zewnętrzne Rubieże - recenzja - zostań przemytnikiem, jakim zawsze chciałeś być