Town to City – Nasze wrażenia z wczesnego dostępu!


Są takie momenty, kiedy człowiek odpala grę „na chwilę”, tylko żeby sprawdzić, o co tyle szumu – a kończy się tak, że po trzech godzinach siedzisz z kubkiem zimnej herbaty, z zadowolonym uśmiechem i myślisz: „No dobra, jeszcze tylko ten jeden dom postawię”. Tak właśnie wyglądało moje pierwsze spotkanie z Town to City – przytulną, spokojną i zaskakująco angażującą grą o budowaniu miasta, która właśnie wylądowała we wczesnym dostępie. I jeśli miałbym ją opisać jednym słowem, to byłoby to: wolność.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak siatki. Tak, w końcu można postawić dom tam, gdzie naprawdę chcesz. Żadnego liczenia kratek, żadnych sztucznych ograniczeń. Po prostu – masz teren, masz pomysł, działaj. To jedna z tych rzeczy, które na papierze brzmią banalnie, ale w praktyce totalnie zmieniają sposób, w jaki myślisz o budowie miasta. Nie chodzi już o idealne rzędy i symetrię, tylko o klimat. O te małe uliczki prowadzące do parku, o skwerek z fontanną i ławeczką, o małe targowisko, które powstało w miejscu, gdzie akurat zrobiło się trochę miejsca. I to wszystko działa.

60 minut z Town to City [Wczesny Dostęp]

Town to City od samego początku daje ci pełną swobodę. Możesz bawić się w trybie fabularnym, gdzie czeka cię trochę narracji i zadań, ale równie dobrze możesz odpalić tryb dowolny i po prostu… budować. Bez stresu, bez presji, bez rywalizacji. Gra nie próbuje cię pośpieszać – to ty decydujesz, w jakim tempie rozwija się twoje miasteczko. I szczerze? To niesamowicie odprężające doświadczenie. Dźwięki natury, spokojna muzyka, powolne tempo – po godzinie czujesz się jak po dobrej sesji mindfulness, tylko zamiast oddychać głęboko, układasz kwietniki i planujesz nową dzielnicę rzemieślników.

Wizualnie gra wygląda prześlicznie. Twórcy postawili na grafikę wokselową, co od razu przywołuje skojarzenia z Minecraftem, ale tu wszystko jest bardziej dopracowane i spójne stylistycznie. Kolory są pastelowe, światło miękkie, a całość ma taki „ciepły” ton, że naprawdę trudno się nie zakochać. Gdy słońce zachodzi, a po uliczkach zaczynają snuć się mieszkańcy wracający z pracy, trudno nie zatrzymać się na chwilę i po prostu nie popatrzeć. Tryb fotograficzny aż prosi się, żeby go używać, bo każdy kadr wygląda jak gotowa pocztówka. Ale to nie tylko ładna buźka. Pod tą uroczą otoczką kryje się całkiem solidny symulator zarządzania społecznością. Twoi mieszkańcy mają potrzeby, gusta i marzenia. Każdy dom, park czy sklep wpływa na morale i komfort życia. Jeśli postawisz za dużo domów zbyt blisko siebie – mieszkańcy się zirytują. Jeśli zapomnisz o udogodnieniach, jak łaźnia czy ryneczek, zacznie spadać zadowolenie. Gra zmusza do myślenia o ludziach, nie tylko o układzie ulic. To coś, czego często brakuje w innych city builderach – tej ludzkiej strony zarządzania.

Wioska powoli, ale w płynny sposób się rozrasta. Duży jest nacisk na ozdoby oraz różnorodność.

Rozwój gospodarki to kolejny element, który sprawia, że Town to City wciąga bardziej, niż mogłoby się wydawać. Na początku masz tylko kilka domów i warsztat, ale z czasem zaczynasz odkrywać nowe budynki, system badań, nowe typy zawodów i całe łańcuchy produkcyjne. Twoja mała wioska przeradza się w tętniące życiem miasteczko, a potem w dobrze prosperujący region z handlem i turystyką. Możesz rozwijać rolnictwo, stawiać rzemieślnicze zakłady, przyciągać turystów, a nawet budować kolejne miasta i łączyć je szlakami handlowymi. To wszystko działa z zaskakującą płynnością, bez frustracji i zbędnych mikrozarządzania.

To, co bardzo mi się spodobało, to poczucie spokoju i nagrody za kreatywność. Town to City nie karze cię za to, że coś postawiłeś „nieidealnie”. Wręcz przeciwnie – nagradza improwizację. Zaczynasz od prostego układu, a potem powoli rozwijasz swoją wizję, zmieniasz, poprawiasz, eksperymentujesz. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować nowego stylu dzielnicy albo całkowicie przebudować centrum. Właśnie ta swoboda sprawia, że gra ma niesamowitą regrywalność.

Pojawiają się różne zadania dodatkowe. Czasami są one skrajnie absurdalne i możemy porozmawiać z mieszkańcami, chociaż nie wpływa to w żadnym stopniu na grę.

Oczywiście, jak to we wczesnym dostępie – nie wszystko działa perfekcyjnie. Obecnie brakuje kilku funkcji, które aż proszą się o dodanie. Nie można jeszcze edytować terenu, więc jeśli trafisz na wzgórze idealne pod park z wieżą widokową, to cóż – mieszkańcy raczej tam nie wejdą. Brakuje też mostów i prefabów, które pozwoliłyby na szybkie wstawianie własnych projektów domków. No i przydałoby się większe mapy, bo naprawdę łatwo zapełnić przestrzeń, gdy wciągnie cię tworzenie nowego osiedla. Ale! Warto dodać, że twórcy są aktywni, reagują na społeczność, a już teraz widać, że gra dostaje regularne aktualizacje – choćby jesienny patch z dyniami, martwym bluszczem i nowymi dekoracjami.

Po kilkunastu godzinach spędzonych w Town to City mogę śmiało powiedzieć: to jeden z najciekawszych i najbardziej relaksujących city builderów, jakie pojawiły się w ostatnich latach. Nie próbuje konkurować z gigantami pokroju Cities: Skylines czy Anno, bo nie o to tu chodzi. To gra o tworzeniu czegoś pięknego i własnego, bez stresu i wyścigu. To miejsce, gdzie możesz po prostu być – zrelaksować się, zaprojektować wymarzone miasteczko i cieszyć się jego rozwojem. I jasne, pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że brakuje wyzwań, że to zbyt spokojne, że nie ma tu dramatycznych kryzysów ekonomicznych. Ale jeśli ktoś szuka gry, która po ciężkim dniu pracy pozwoli mu zanurzyć się w świat pełen spokoju, światła, ciepła i delikatnych dźwięków natury – to Town to City trafia w punkt.

Lista mieszkańców się przydaje, ale niestety nie możemy z niej wybrać domu, gdzie mieszka dana rodzina.

Podsumowując, jeśli uwielbiacie budować, kombinować, patrzeć jak wasze małe osady zmieniają się w kwitnące metropolie, a przy tym szukacie czegoś relaksującego i wizualnie cudownego – koniecznie dajcie szansę Town to City. To tytuł, który nie tylko rośnie razem z waszym miastem, ale też z wami. I chociaż to dopiero wczesny dostęp, już teraz widać, że w pełnej wersji może stać się jednym z tych ciepłych klasyków, do których wraca się po latach, żeby po prostu… zbudować coś pięknego.

Town to City możesz kupić w Sklepie z Grami

Poprzednio TOP 10 filmów ze Studia Ghibli - anime, które warto obejrzeć!
To jest najnowszy artykuł.