Gwint Zamknięta Beta – Wrażenia z gry


Wszystko zaczęło się od maila jaki dostałem od CD Projekt Red – zaproszenie do zamkniętej bety. Następnego dnia, pierwszy raz w życiu poszedłem niewyspany do pracy. Tak to jest jak trzeba przyjść wcześniej (na godzinę 7.00) a ogarnia się karciankę do 2.00 rano.

Gwint - przywitanie

Gwint jest karcianą grą osadzoną w uniwersum Wiedźmina, stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego, oraz obecnie rozwijanym dzięki postępom naszego rodzimego wydawnictwa CD-Projekt Red. Ostatnia gra z gburowatym Wiedźminem zyskała międzynarodowy sukces i idąc za ciosem, autorzy gry przygotowują konkurencję dla takich karcianych hitów jak Hearthstone oraz Elder Scrolls Legends. Jeżeli nie słyszałeś o Wiedźminie oraz o sukcesie jaki osiągnął, to czas wyjść z szafy – nawet były Prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z twórcami gry, żeby pochwalić ich za szerzenie kultury polskiej.

A że w Wiedźminie najlepsze jest mordobicie, siekanie potworów, pijackie libacje oraz cycki – trafił bardzo dobrze.

Wracając do gry. Komputerowa edycja Gwinta jest zajebista.

Ale nie idealna – w końcu to beta. Ale nie idealna – w końcu to beta.

Gwint - ładowanie gry
Na początek ekran ładowania poprzedzający Tutorial. Zawsze pokazywane są najlepsze złote karty, których i tak nie zdobędziesz bez kilkudziesięciu godzin grania.

 

Po zalogowaniu się do gry czeka na nas tutorial który tłumaczy po kolei wszystkie podstawowe założenia rozrywki. A warto go przejść (tak jak także nienawidzę tej części), ponieważ zasady rozrywki są inne niż w popularnych karciankach. Podstawową różnicą jest cel o jaki gramy – zbieramy punkty poprzez zagrywanie kart postaci i potworów. Każda taka karta ma swoją liczbę punktową oraz czasami jakąś specjalną umiejętność.

Oprócz tego mamy w swoich zasobach specjalne karty akcji które pozwalają nam manipulować sytuacją na planszy bitwy. Karty akcji są różne – część wzmacnia twoje jednostki (na przykład zwiększając liczbę punktów które one dają), część męczy jednostki przeciwnika, a część zmienia warunki na polu bitwy, przykładowo tworząc deszcz lub mgłę – w takim przypadku jednostki obu graczy na danym wierszu pola bitwy posiadają tylko 1 punkt. Ale i od tego są wyjątki, niektóre jednostki (na przykład potworów) zdobywają bonusy będąc na takim niekorzystnym polu i są odporne na negatywne efekty.

 

Gramy na planszy składającej się z trzech wierszy. Większość jednostek ma swoje miejsce w szeregu - mamy jednostki walczące w zwarciu, strzelców oraz wsparcie.
Gramy na planszy składającej się z trzech wierszy. Większość jednostek ma swoje miejsce w szeregu – mamy jednostki walczące w zwarciu, strzelców oraz wsparcie.

 

Grając możemy wybrać jedną czterech nacji wobec których podzielona jest większość kart – mamy też oczywiście karty neutralne. Każda talia ma trochę inne założenia co wpływa na przebieg bitwy. Talia królestw północy skupia się na wzmacnianiu swoich żołnierzy, potwory chętnie manipulują polem bitwy oraz zmniejszają możliwości przeciwników, Scoia’tael stosują pułapki, a Skellige ma dużo jednostek z wrednymi umiejętnościami zmniejszającymi skuteczność wrogów. Tak to wygląda w moim odczuciu, ale nie ma co sugerować się schematami – każdy znajdzie swój system i idealną talię.

 

Gwint - Budujemy talię
Składamy talię. Brakuje dodatkowych opcji filtrowania na ekranie, możemy je uruchomić wybierając odpowiednią opcję ale wydaje mi się że powinny być dostępne natychmiast. Dodatkowo jak uruchamiamy filtr, ukryte zostaje zestawienie kart. W moim odczuciu jest to źle zaplanowany deck builder. Można by tutaj jeszcze dodać specjalny filtr umożliwiający zakup kart za walutę w grze – obecnie jest to oddzielna zakładka.

Dodatkowo karty dzielą się na trzy rodzaje – brązowe, srebrne i złote. Na karty złote nie działa większość umiejętności specjalnych stosowanych przez przeciwników – to nasze Jokery które dają stałą przewagę. Talia może się składać maksymalnie z 4 kart złotych oraz 6 kart srebrnych. Maksymalnie w talii może się znaleźć 40 kart, a minimalnie 25.

Gra toczy się do momentu kiedy jedna osoba wygra dwa razy, czyli może trwać maksymalnie trzy rundy. W praktyce, gra opiera się na blefie, czasami ściemniamy lub przygotowujemy się przegrywając pierwszą rundę i potem bez problemu wygrywamy dwie następne. Co rundę zostaje wyczyszczona plansza z wszelkich stworzeń (i tutaj także są wyjątki które można wykorzystać taktycznie).

 

Liczba kart w zamkniętej becie nie jest wysoka. W ramach zakładki kolekcja możemy zobaczyć których pozycji jeszcze nie mamy. Na obecną chwilę jest ich obecnie około 400, więc liczba nie zachwyca.
Liczba kart w zamkniętej becie nie jest wysoka. W ramach zakładki kolekcja możemy zobaczyć których pozycji jeszcze nie mamy. Na obecną chwilę jest ich obecnie około 400, więc liczba nie zachwyca. Jest to jednak solidna podstawa żeby zacząć naprawdę fajną rozrywkę.

Największą siłą w grze Gwint są właśnie (przynajmniej tak to widzę po kilku rozrywkach) złote karty. Są bardzo rzadkie i przeciwnik może nimi bez problemu zdominować nowego gracza – zdecydowana większość moich przegranych gier odbyła się właśnie wtedy kiedy przeciwnik użył w jej trakcie 3 – 4 złotych kart które drastycznie potrafią zmienić sytuację oraz nie da się ich pozbyć – jak już wcześniej powiedziałem są odporne na większość efektów.

 

Twórcy gry chwalą się systemem dobierania graczy – na obecną chwilę jest on do bani

 

Dlaczego? Już tłumaczę – na trzecim poziomie który posiadam, często trafiam na graczy posiadających ekstremalnie mocne karty. Nie jest to regułą, kiedy trafiam na wroga z podobnymi kartami co ja – w takim momencie gra jest bardzo fajna – czasem przegram, czasem wygram ale mogę dać GG (wiadomość którą wysyłamy po walce – jeżeli wróg nam ją wyśle, to dostaniemy dodatkową walutę), jednak kiedy po raz enty trafiam na przeciwników wyładowanych mega kartami to zaczynam się irytować.

Może to też wynikać z niewielkiej bazy aktywnych graczy, myślę że zostanie to odpowiednio skalibrowane do momentu wydania gry. Obecnie nie jest dobrze.

 

Pakiety kart kupuje się w beczkach które sprzedaje i rozbija dla nas Troll Mistrz Marketingu.
Pakiety kart kupuje się w beczkach które sprzedaje i rozbija dla nas Troll Mistrz Marketingu. Nie kupuję kart za kasę, chociaż po paru łomotach od graczy ze złotymi super-kartami chciałem. Możliwe że będzie wipe w trakcie lub po closed-beta.

Gra jest absolutnie inna niż Hearthstone czy jego nowa kopia, czyli Elder Scrolls Legends – i na obecną chwilą znacznie ciekawsza. Nie mamy tutaj punktów życia, nie ma armii na armię, a nasz dowódca ma dwie umiejętności specjalne. Jedną z nich może użyć raz na bitwę (przykładowo Foltest może skopiować dowolną swoją jednostkę), natomiast druga trwa nieprzerwanie (Eredin przykładowo zachowuje jednego potwora między rundami).

 

Gwint - Tryby rozgrywki
Dostępne tryby rozgrywki. Na razie jest skromnie, ale w zupełności wystarcza. W sumie jedyne co nas interesuje to zwykła rozgrywka. Z niecierpliwością czekam na kolejne tryby oraz aktualizacje.

Brakuje mi jeszcze jednej rzeczy – jakiejś kampanii lub też zestawu misji który pozwala zdobyć nowe karty. Fajnie to było rozwiązane w Elder Scrolls Legends – przechodzimy kolejne misje i dostajemy za nie nowe karty oraz zestawy, więc kończąc kampanię mieliśmy solidną podstawę do rozpoczęcia gier online. Tutaj tego niestety brakuje.

Nie zmienia to faktu że grając w gwinta bawię się wyśmienicie. Rozgrywka jest wciągająca, szybka i satysfakcjonująca.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Chromosome - zapowiedź gry
Następny Doktor Strange - Recenzja