Ceny gier wideo i sprzętu gamingowego już od kilku lat rosną w tempie, które dla wielu graczy stało się trudne do zaakceptowania, jednak nadchodzące zmiany mogą sprawić, że obecne podwyżki okażą się jedynie zapowiedzią znacznie większego problemu. Rozwój sztucznej inteligencji, masowe inwestycje w infrastrukturę obliczeniową oraz rosnące zapotrzebowanie na półprzewodniki zaczynają realnie wpływać na rynek gier, a konsumenci coraz mocniej odczuwają skutki tej globalnej transformacji technologicznej.
Jeszcze niedawno głównymi winowajcami wysokich cen kart graficznych i konsol były pandemia, zerwane łańcuchy dostaw oraz spekulacja. Dziś do tej listy dochodzi kolejny, znacznie potężniejszy czynnik – wyścig o chipy napędzany przez sztuczną inteligencję. Gdy OpenAI zawarło strategiczne umowy z kluczowymi producentami pamięci, stało się jasne, że ogromna część globalnych mocy produkcyjnych półprzewodników zostanie skierowana na potrzeby centrów danych i projektów AI. Dla branży gier oznacza to mniejszą dostępność komponentów oraz wyższe ceny wszystkiego, od RAM-u po zaawansowane układy graficzne.
Rynek konsol już teraz reaguje nerwowo. Nintendo w ostatnich tygodniach odnotowało znaczący spadek wartości giełdowej, gdy inwestorzy zaczęli kalkulować, jak wzrost kosztów podzespołów wpłynie na marże nowej generacji sprzętu. Wewnętrzne komponenty nadchodzącej konsoli zdrożały podobno od kilku do nawet kilkudziesięciu procent, co stawia firmę przed trudnym wyborem: podnieść cenę urządzenia, zaakceptować straty lub przerzucić koszty na gry, usługi i akcesoria. Każda z tych opcji niesie ryzyko spowolnienia sprzedaży.

Sytuacja ta nie dotyczy wyłącznie jednego producenta. Microsoft już wcześniej sygnalizował, że kolejna generacja Xboxa może być sprzętem wyraźnie droższym i pozycjonowanym jako produkt premium. Dla wielu graczy oznacza to realną barierę wejścia, szczególnie w czasach rosnących kosztów życia. Jednocześnie PC gaming, tradycyjnie postrzegany jako elastyczna alternatywa, staje się coraz mniej przystępny cenowo ze względu na drogie karty graficzne i pamięci, które są intensywnie wykupywane przez sektor AI.
Ciekawą, choć niepewną pozycję zajmuje w tym układzie Valve. Firma może skorzystać na rosnącej frustracji graczy pecetowych, oferując zamknięte, uproszczone platformy sprzętowe. Problem w tym, że nawet jeśli popyt na takie urządzenia będzie wysoki, ich produkcja również zależy od dostępności chipów. Brak oficjalnych informacji o cenach nowych urządzeń tylko podsyca spekulacje, że koszty mogą okazać się zaskakująco wysokie.
Z perspektywy długoterminowej część analityków wskazuje, że obecna generacja konsol może zostać na rynku dłużej niż zwykle. Sony i jego PlayStation oraz konkurencyjny Xbox wchodzą w etap, w którym rozwój gier skupia się bardziej na oprogramowaniu niż na nowym sprzęcie. To może być celowa strategia, pozwalająca przeczekać najgorszy okres kryzysu półprzewodników. Jeśli jednak sytuacja się nie poprawi, ceny przyszłych konsol mogą sprawić, że dawne problemy z drożyzną i skalperami będą wspominane z nostalgią.

Dla konsumentów oznacza to jedno: gry wideo przestają być stosunkowo taną formą rozrywki. Wyższe ceny konsol, droższe podzespoły PC, potencjalne podwyżki abonamentów i gier cyfrowych tworzą efekt domina, który uderza bezpośrednio w portfele graczy. Choć rozwój AI obiecuje innowacje i postęp, jego koszty są już teraz przerzucane na inne branże, a gaming staje się jedną z pierwszych ofiar tej transformacji.
Ironią losu jest fakt, że w miarę jak sztuczna inteligencja zyskuje coraz większy wpływ na globalną gospodarkę, to właśnie ona przyczynia się do problemów, które dotykają miliony graczy na całym świecie. Być może w przyszłości systemy takie jak ChatGPT pomogą znaleźć rozwiązanie kryzysu podaży. Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że nadchodzące lata będą dla fanów gier okresem trudnych wyborów i jeszcze trudniejszych cen.



