Kilka podstawowych informacji o grze Kutna Hora: Miasto srebra:
Tematyka, czyli o czym jest Kutna Hora: Miasto srebra?
W okolicach 1260 roku w Kutnej Horze, miasta w środkowych Czechach odkryto pokaźne złoża srebra. Jeżeli pojawiła się możliwość zarobku, to i pojawili się ludzie. Osady zaczęły pączkować, kopalnia rozrastać by stworzyć prężnie działające miasto. W grze Kutná Hora: Miasto srebra kierujemy jedną z bogatych rodzin przynależących do różnych gildii. Będziemy chcieli wznosić budowle naszego cechu uprzednio zajmując co ciekawsze działki pod ich budowę. Możemy również wysyłać naszych górników w głąb kopalni by zwiększyli wydobycie rudy. Im większe miasto, tym populacja się zwiększa, więc i ceny oraz popyt surowców będą się zmieniały.
Gra jest mocno osadzona w temacie i na każdym kroku czuć, że wszystko kręci się tutaj wokół Srebrnego miasta i wydobycia cennej rudy. W instrukcji dla podkręcenia klimatu jest masa dodatkowych wstawek o historii Kutnej Hory – dla fanów takich detali będzie to dodatkowy smaczek. Mechanicznie gra to mix gry ekonomicznej z modelowaniem cel surowców oraz zagrywania kart pozwalających nam wykonać akcje. Na koniec wygra osoba, która uciuła najwięcej punktów.
Wykonanie
Jak na euraska w całkiem przyzwoitych pieniądzach, Kutna Hora jest wydana na bogato. Bardzo ładnie prezentują się wszystkie komponenty graczy – domki, górnicy czy nawet dyski do oznaczania produkcji. Szata graficzna również robi wrażenie. Wszędzie widzimy srebrno-błyszczące nawiązania do tematu gry. Podoba mi się zapełnianie mapy kolorowymi budynkami. Gra wygląda naprawdę zachęcająco, a komponenty tylko podbijają chęć zagrania. Spory minus za brak insertu w pudełku. Elementów mamy sporo, a posegregowanie tego w woreczki strunowe nie jest zbyt wygodnym rozwiązaniem. Liczę na ekipę z re drewno!
Kilka słów o zasadach
Rozgrywka w Kutna Horę trwa pięć rund, podczas której rozegramy trzy tury. W ramach swojej akcji gracz wybiera, jakie dwie karty z ręki chce zagrać (w ostatniej kolejce zagra tylko jedną). Karty mają dwie akcje, więc po wyborze jednej z nich tracimy dostęp do drugiej. Na koniec każdej z rund będziemy musieli zapłacić podatki lub stracić reputację. Wszystkie zużyta karty do nas wrócą i będziemy mogli ich użyć w kolejnej rundzie.
Ceny surowców możemy śledzić na dwóch dedykowanych stojakach. Będziemy wyciągać karty lub przesuwać suwaki przez stawiania nowych budowli, czy zwiększanie populacji miasta. Budowanie kopalń zwiększa nam produkcję rudy. Wybrany kafelek możemy budować na wejściach do kopalni lub doklejając go do już istniejącego. Płacimy drewnem i zaznaczamy fakt jej wbudowania naszym górnikiem. Akcja praw to dobranie wybranego przez nas projektu budynku, żeby w przyszłości móc go wznieść. Po dobraniu kafla przesuwamy jego stos na koniec, zmieniając ceny za poszczególne budowle na rynku. Akcją działki będziemy rezerwować miejsca pod budowę, natomiast akcją Budynku stawiać je na zarezerwowanych wcześniej polach.
Akcja dochodu to sposób na uzyskanie pieniędzy. Sprawdzamy wartości produkcji surowców i mnożymy je przez aktualne ceny. Suma to liczba monet, jakie zdobędziemy. Jeżeli jest taka możliwość, możemy w tym momencie kosztem dziesięciu groszy wyłożyć jednego z dostępnych arystokratów. Są niezbędni do punktowania za spełnienie celów. Akcja św. Barbary kosztem żetonu pelikana pozwala nam rozpatrzyć aktualny kafelek w katedrze (pierwszy nieodwrócony) i zgarnąć jego bonusy. Mamy też jokera, który kosztem reputacji pozwala nam na wykonanie dowolnej akcji.
Frajda z rozgrywki, czyli jak chętnie znowu zagram?
Kutna Hora na pierwszy rzut oka prezentuje się jako średniozaawansowane euro ze świetnymi patentami. Na papierze, czytając instrukcje miałem w głowie myśl, że to może być rewelacyjna gra. Sporo ciekawych patentów, całkiem nieźle się to gryzło w głowie po lekturze. Pierwsze partie jednak brutalnie zweryfikowały teorię i pokazały problemy, które leżą w praktycznej rozgrywce. Kutna Hora ma w sobie coś, co sprawia, że chce się ją poznać, ale po pierwszym czy drugim spotkaniu okazuje się, że sporo tam dziur i niedoróbek. Gra nie jest zła, ale osoby gustujące w euraskach raczej cenią sobie możliwość planowania i decyzyjność w swoich poczynaniach, a tego głównie brakuje mi podczas rozgrywki w Kutna Hora.
Najciekawsza mechaniką Kutnej Hory jest implementacja realnego popytu i podaży cen surowców. Uwielbiam takie koncepcje w planszówkach i bardzo czekałem, aż w praktyce zobaczę jak to działa. Budując więcej kopalń węgla liczba surowca na rynku się powiększa, więc ceny będą maleć, natomiast wzrośnie cena srebra. Budynki cechowe dostarczają nam konkretnych towarów, same, zużywając inne do samego ich zbudowania. Ten łańcuszek zależności działa rewelacyjnie i może się podobać.
Mam jednak sporo zarzutów do samego wdrożenia zmiany cen w grze. Rozwiązanie z kartami jest zarówno za mało dynamiczne, jak i za bardzo dynamiczne! Ktoś powie, że to paradoks, ale już wyjaśniam swoją myśl. Budując budowle zmieniamy ceny dla wszystkich graczy – a co za tym idzie, nie da się w zasadzie sensownie zaplanować swojego ruchu, bo nie mamy pojęcia, jaka cena nas zastanie. To jeszcze mało, ponieważ zdarza się też tak, że danego surowca nie można kupować i nie wiadomo, ile kolejek upłynie, zanim znowu się pokaże na rynku. Gdyby w grze było widać, jakie ceny będą po kolejnych ruchach to na pewno trochę by to ułatwiło zarządzanie ryzykiem i planowanie naszych ruchów. Pomysł z modelowaniem cen bardzo ciekawy, w praktyce nie do ogarnięcia. Jeżeli lubimy płynąć z grą i bardziej robimy nasze akcje „tu i teraz” to taka koncepcja może się Wam spodobać. Ja jestem raczej graczem planującym z wyprzedzeniem i frustrowało mnie, gdy miałem odłożoną kasę na jakiś budynek, a nagle przed moją kolejką dany surowiec nie był do kupienia.
Podoba mi się możliwość zrobienia dwóch akcji w turze. Niby prosta koncepcja, ale fajnie jest kupić i wyłożyć budowlę w tej samej turze, a nie czekać, aż sytuacja zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni i w zasadzie nasz budynek zawala nam miejsce, bo nie możemy go wyłożyć. Same karty mają dwie akcje, a my wybieramy, którą wykonamy, tracąc dostęp do drugiej. Miało to w zamyśle zmusić nas do kombinowania nad kolejnością wykonywania akcji, jak i planowaniem, co zrobić, ale zupełnie nie czułem takiej potrzeby. Zazwyczaj nie potrzebujemy zrobić tej samej rzeczy trzy razy z rzędu i bez problemu uda się nam zrobić to, co chcieliśmy.
Kutna Hora jak na euro ma w sobie mnóstwo interakcji i w zasadzie w każdym aspekcie konkurujemy z innymi graczami lub mocno wpływamy na ich działania. Zacznijmy od planowania i klepanie miejsc pod nasze budowle. Dobrze ulokowany budynek da nam w przyszłości potencjalne punkty za połączone symbole. Każdy z graczy ma nieco inny zestaw gildii, a co za tym idzie stawia inne budowle, które zmieniają ceny różnych surowców. Samo podbieranie kafelków też jest fajną sprawą – widać, że ktoś się czai na jakiś budynek i możemy go sprzątnąć mu sprzed nosa. Zarządzanie naszymi gildiami, a co za tym idzie wpływanie na ceny poszczególnych surowców ma wpływ, na dochód, jaki wygenerujemy. Tutaj uśmiechają się do ans dwie akcje – możemy zwiększyć wartość takiego srebra i zagrać od razu akcję dochodu, która da nam więcej grosza. Interakcja pomiędzy graczami na poziomie cen i wpływanie na ich losy z tego punktu widzenia działa bardzo fajnie.
Kutna Hora to gra, która rozbudowuje się w trakcie rozgrywki. Srebrno-bura plansza zapełnia się kafelkami kopalń, jak i budowli. O budynkach było już sporo, pora ponarzekać trochę na kopalnie. Jak na grę o kopaniu trochę mi brakowało większej złożoności w tym aspekcie. Samo liczenie punktów za wystawione kafelki też nie należy do intuicyjnych i klimatycznych. Kolejna niezagospodarowana rzecz, która występuje w grze to katedra świętej Barbary. Sama w sobie jest trochę abstrakcyjna i przypadkowa, a wydarzenia, które daje mocne i niezbalansowane. Może to kwestia umiejętnego ich wykorzystania, ale dobrze odpalony podwójny dochód potrafi zrobić nam grę.
Jeszcze w kwestii punktowania, zupełnie nie rozumiem koncepcji arystokratów. Zaczynają nam punktować w połowie gry – dlaczego, nie wiem. Oczywiście muszą się najpierw pojawić na planszy, żeby w ogóle móc zacząć coś robić. Jeden z graczy, robiąc akcję dochodu może przeznaczyć część pieniędzy na powołanie takiego arystokraty. Nie dostaje za to żadnego bonusu oprócz ewentualnego wyboru, które punktowanie może uruchomić lub wzmocnień. Inni natomiast będą za friko czerpać z tego czyste punkty, jeżeli wstrzelą się w sytuację.
Jak już wspominałem Kutna Hora, to nie jest ciężka gra i nie przepali nam zwojów mózgowych. Pozwala fajnie pokombinować nad łańcuszkiem miejsce budowy-budynek i zmiana ceny, ale trochę frustruje mnie brak możliwości głębszego planowania. To jest gra, w której bardziej płynie się z prądem, niż szuka łódki, żeby żeglować po naszej myśli. Na pewno jeszcze kilka razy zagram, ale czy gra zostanie w kolekcji – mam tu poważne wątpliwości. Na pewno znajdzie swoich fanów, aczkolwiek warto wcześniej ją przetestować.
Regrywalność i skalowanie
Moim zdaniem gra średnio działa na dwie osoby. Grając w duecie, dodajemy specjalne wydarzenia, które oprócz fajnych artów mają symulować wpływ innych graczy. Jest to jakiś kompromis, ale i tak wolę grać w Kutna Hora większym składem. Wtedy cała ta interakcja i wzajemne wpływy działają zdecydowanie najlepiej. Co do grywalności, to mam tu problem – z jednej strony każda partia pozornie wygląda inaczej. Weźmy, chociażby inny zestaw gildii, które będziemy wybierać w początkowym setupie. Z drugiej strony po kilku partiach czuję, że gra pokazała mi wszystko i każda kolejna rozgrywka wygląda dość podobnie.
Na zakończenie
Kutna Hora: Miasto srebra to tytuł świetnie prezentujący się w założeniach, ale nieco gorzej wypadający w rozgrywce. Wszystko tu działa, aczkolwiek oczekiwania co do tego tytułu mogą być zupełnie inne od otrzymanego rezultatu. Modelowanie cen jest fantastycznym pomysłem, ale jego implementacja trochę zabija planowanie. Dynamika zmian jest tak duża, że w momencie naszej tury musimy korygować plany. Rozgrywka jest mocno interakcyjna i wszyscy mają na siebie spory wpływ. To nie jest tytuł do długofalowych strategii, a granie tu i teraz. Oprócz suwaków z cenami cała reszta jest dobrze znana z innych gier – zbieramy punkty, które leżą wszędzie. Wszystko się klei, działa, ale czegoś mi zabrakło. Zagrać warto, może akurat lubicie mniej mózgożerne euraski i Kutna Hora wam podpasuje, ale przed zakupem polecam jednak przetestowanie.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Może zainteresuje Cię recenzja gry WSIĄŚĆ DO POCIĄGU: LEGENDY ZACHODU ?
Brak komentarzy