Niezłomna to nowela autorstwa Lauren Roberts. Historia dzieje się w tym samym czasie co pierwsza książka pisarki – Bezsilna, ale opowiedziana jest z innej perspektywy. Czy warto ją przeczytać?
„I always wondered how something could shine so bright, even while being swallowed in darkness”
Niezłomna to nowela Lauren Roberts, autorki Bezsilnej, osadzona w tych samych ramach czasowych co historia pierwszej książki z serii. Kiedy Pae bierze udział w Turnieju Czystki, jej przyjaciółka Adena pozostawiona zostaje sama sobie. Od teraz zostaje bez najbliższej osoby, zdobywanie pożywienia robi się coraz trudniejsze i musi samotnie stawić czoła ciężkiej rzeczywistości przetrwania. Bohaterka czuje się kompletnie zagubiona, ale wówczas, niespodziewanie, spotyka nowego sojusznika. Tajemnicza postać ratuje ją przed nieudaną próbą kradzieży na targu. Mak, ze swoją mroczną przeszłością i potężnymi mocami, wyróżnia się spośród Elitarnych niższego rzędu. Wspólnie łączą siły, aby ponownie połączyć się z bliskimi przed Próbami.
Jestem fanką Bezsilnej, dlatego też kiedy na Amazonie pojawił się ten tytuł, kupiłam go w dniu premiery. Kiedy Wydawnictwo Uroboros przesłało mi egzemplarz recenzencki, byłam równie podekscytowana, jak wtedy!
Jeśli czytaliście Bezsilną, to z pewnością nie zapomnieliście dramatycznych wydarzeń z zakończenia i dokładnie wiecie, w jaki sposób zakończy się też książka Niezłomna. Po co ją w takim razie czytać? Historia zostaje opowiedziana z innej perspektywy, naturalnie skupiamy się na Adenie, która natychmiastowo stała się ulubienicą czytelników w Powerless. Książka jest prawdziwym ucieleśnieniem tematu Grumpy x Sunshine. Adena jest radosną istotą żyjącą w skrajnej biedzie, jednak ma wielkie marzenia, które motywują ją do działania.
Mak z kolei jest jej kompletnym przeciwieństwem, dodatkowo targanym traumami z przeszłości. Jakim cudem ta para w ogóle się porozumiała? On chciał uratować bliską sobie osobę przed uczestnictwem w turnieju, ona postanowiła mu pomóc szyjąc mundur Elitarnych. Gdzieś po drodze ich przekomarzanie zmieniło się w przyjaźń, potem w coś więcej. Całkiem słodkie, dopóki nie przypomnicie sobie zakończenia Bezsilnej.
Od samego początku spodobał mi się sposób, w jaki Lauren Roberts napisała główne postacie. Adena ucieleśniała czystą dobroć, promieniowała ciepłem i życzliwością, była prawdziwym promykiem słońca. Rzadko uznaję postać za tak urzekającą. Natomiast Mak jest tak nieokrzesany i szorstki, jak to możliwe, ale jego niezachwiane oddanie Adenie jest niezaprzeczalne. Zaciekle chroni ją przy każdej możliwej okazji i dlatego też serce bolało mnie na samą myśl o zakończeniu opowieści. Oglądanie jak otwierał przed ukochaną było naprawdę poruszające.
Bardzo jestem ciekawa w jaki sposób jego fabuła splata się z głównym wątkiem fabularnym, bo nie ma szans, że został napisany jako „jednorazowa” postać. Biorąc pod uwagę jego przeszłość oraz posiadane (utajnione) umiejętności, posiadam już kilka teorii na temat dalszych wydarzeń i nie mogę się doczekać ich rozwinięcia. Zwłaszcza, że moja wersja ebooka zakupionego na Amazonie zawierała kilka rozdziałów z kolejnej części serii.
Romans pomiędzy bohaterami był zarówno podnoszący na duchu, jak i rozdzierający serce. Pomimo tego, że znałam nieunikniony wynik, miałam nadzieję na inne zakończenie i do ostatnich stron prosiłam wszechświat o jakiś cud. Ich interakcje, wymuszona bliskość i intensywność ich relacji pozostawiły mnie zarówno oczarowaną, jak i emocjonalnie poruszoną. Dużym plusem opowieści była też ilość sarkastycznych komentarzy i przepychanek słownych bohaterów, które nieco łagodziły poczucie nadchodzącej tragedii.
Lauren Roberts z pewnością wie jak łamać serca czytelnikom – tym bardziej, że powszechnie wiadomo, jak zakończy się ta historia. Autorka na kilku stronach podniosła mnie na duchu a za chwilę roztrzaskała serce na kawałki. Nieczęsto zdarza mi się wzruszać przy książce, jednak tym razem nawet i mnie było ciężko się powstrzymać. Zazwyczaj mam trudności z nawiązaniem kontaktu z bohaterami krótszych form, aczkolwiek moja dotychczasowa znajomość Adeny z Bezsilnej – w połączeniu z wyjątkową narracją Lauren Roberts – jeszcze bardziej pogłębiła moje uczucie do niej. Było wiele momentów, kiedy miałam ochotę po prostu ją przytulić i nie puszczać.
Dedykacja: „Dla dziewczyn o łagodniejszym usposobieniu…” doskonale oddaje istotę tej książki. To hołd w stronę wszystkich osób, które dorastały czytając opowieści o wojownikach, jednak nie widziały w nich siebie. Adena nie posiada zabójczych zdolności jak Paedyn, mimo to Niezłomna podkreśla jej inną potężną moc – wrodzoną siłę charakteru. Jej siła tkwi w jej umyśle i wiem, że wiele osób mogłoby się z nią utożsamiać.
Nie da się zaprzeczyć, że Niezłomna to książka dla masochistów – kompletnie nie ma racji istnienia, bo znasz jej zakończenie, wiesz, że skończysz ze złamaną duszą, ale czytasz kolejne strony, liczysz na interwencję siły wyższej a przez ostatnie 20 stron krzyczysz w środku i nie możesz przestać.
Odliczam dni do Reckless.
Zobacz też: Bezsilna – recenzja książki Lauren Roberts- udany debiut?
Książkę otrzymaliśmy do recenzji od Wydawnictwa Uroboros – dziękujemy!
Brak komentarzy