Twórcy Final Fantasy XVI ukryli przed nami jednego eikona, by pokazać go właśnie w ostatnim z DLC – Rising Tide. Czy po wielogodzinnej przygodzie z podstawową grą warto zainteresować się jeszcze jednym DLC? Zapraszam do recenzji!
Osoby które grały w Final Fantasy XVI oczywiście od razu zrozumieją, że zaginionym Eikonem jest potężny Lewiatan, bestia która rządzi wodą, i jak go nazwał Ultima, jest najbardziej krnąbrnym z całego rodzeństwa. Clive wraz ze swoim bratem i Jill odnajdują poszlakę, która prowadzi właśnie do Leviathana i w głównej mierze na tym będzie polegać fabuła Rising Tide. W przeciwieństwie jednak do poprzedniego dodatku, czyli Echoes of the Fallen, zamiast dostać olbrzymiej i zamkniętej liniowej lokacji do eksploracji, otrzymamy całkowicie nowy i obszerny otwarty obszar do zwiedzania. Na tej wyspie poznamy nowe postacie należące do plemienia Lewiatana, zrobimy szereg nowych zadań dodatkowych i finalnie wreszcie uwolnimy Lewiatana z więzienia. Główny wątek fabularny jest bardzo ciekawy, posiada zwroty akcji oraz ciekawe nawiązania do głównego wątku fabularnego, które od razu sprawią, że fani podstawki będą mieć ciarki na plecach. Niestety jednak Rising Tide choruje też na ten sam problem, co podstawowa wersja gry, czyli raczej słabe zadania podstawowe. Jest lepiej niż w podstawce, jednak dalej polegają one głównie na bieganiu od jednego punktu do drugiego i robieniu prozaicznych rzeczy jak zebranie jakiegoś przedmiotu czy też pokonanie potworka. Plusem jest jednak dodatkowa mechanika, pozwalająca na szybką podróż po wykonaniu takiego zadania.
Rozgrywka w Final Fantasy XVI Rising Tide bardzo przypomina standardowe zadania z podstawowej wersji gry. Pomiędzy dużymi misjami, mieliśmy wtedy okres spokoju kiedy robiliśmy zadania dodatkowe i mniejsze zadania główne. Rising Tide właśnie tak się prezentuje, po przybyciu na nową wyspę i dotarciu do wioski będziemy mieli możliwość zrobić parę zadań dodatkowych, które pozwolą nam odblokować nowe mechaniki lub też poznać udoskonalone działania tych, które już wcześniej były. Potem zrobimy jakieś zadanie główne i powtórka robienia zadań dodatkowych, aż do dotarcia do ostatniego bossa. Po drodze czeka nas sporo fajnych walk i nowych przeciwników, część z nich będzie całkowicie unikalna dla gry, a druga część stanowić będzie reskin znanych nam potworów. Ukończenie dodatku ze wszystkimi aktywnościami dodatkowymi zająć powinno od 6 – 8 godzin, co stanowi solidny przedział czasowy jak na DLC.
Problem jest jednak taki, że z tych moich 8 godzin z dodatkiem, to aż dwie stanowiła walka z ostatnim bossem. Pomimo tego, że poszedłem do niego już pod koniec gry, kiedy posiadałem najlepszy możliwy na ten etap sprzęt, to miałem duże problemy z pokonaniem bossa. Po pierwsze był etap, gdzie musieliśmy zadać dużą liczbę obrażeń w określonym czasie, a jak nam się nie uda to automatycznie przegrywaliśmy. No nijak nie byłem w stanie tego zrobić i dopiero zmniejszenie poziomu trudności pomogło. Druga kwestia to parę dodatkowych zdolności lewiatana, które zostały tak zaprojektowane, że po prostu nie da się ich uniknąć. Szczytem bezczelności jest trąba powietrzna, która zawsze nas trafia i zadaje takie obrażenia, że jeżeli nie posiadamy już ładunków leczenia, to na bank zostaniemy zabici. Mi się udało uniknąć trąby powietrznej korzystając z exploitu gry, ale mimo wszystko pierwsze dwa podejścia, jeżeli nie wiecie co was czeka, będą zawsze gwarantowały przegraną. Nie tak się robi bossy w grach. Pomimo jednak tego, trzeba przyznać, że walka z Lewiatanem to kwintesencja epickości nawet dla Final Fantasy XVI i odpowiedni design oraz ścieżka dźwiękowa, wraz z wulgaryzmami Cliva podczas walki sprawiają, że gdyby naprawiono te elementy, to mielibyśmy najwspanialszy pojedynek w Final Fantasy XVI.
Warto za to wspomnieć o nowej umiejętności Eikona, którą zdobywa Clive. Twórcy bardzo sprytnie podeszli do tematu i pozwolili nam zdobyć nowe drzewko na samym początku przygód na nowej wyspie, bez potrzeby ujarzmiania Lewiatana tak jak to było przy pozostałej części gry. Użycie umiejętności klasowej lewiatana sprawia, że na ręce Cliva pojawia się głowa Eikona, którą wykorzystujemy w grze jak karabin maszynowy. Używanie umiejętności sprawia, że Clive nie może biegać, ale jednocześnie dostaje zdolność podwójnego uniku, który jeżeli zastosujemy w odpowiednim czasie daje możliwość użycia potężniejszych umiejętności. Dodatkowe zdolności Eikona pozwalają nam na kontrolowanie przeciwników, co pozwoli na wrzucenie wszystkich małych wrogów w jeden ładny stosik, co da nam możliwość użycia umiejętności fali będącej czymś na kształt krótkodystansowej strzelby. A podczas walk z bossami precyzyjne uniki pozwolą nam używać silniejszych ataków by szybciej pozbyć się paska wytrzymałości na wrogu i go ogłuszyć. Właściwie to, Lewiatan jest tak potężny i uniwersalny, że jest wszystkim czego potrzebuję w Final Fantasy XVI i jeżeli będę grać w New Game+, to raczej nie będę chciał korzystać z innych umiejętności, które są po prostu teraz dużo słabsze i nie dają takiej swobody.
Final Fantasy XVI Rising Tide bardzo zyskuje w nowym obszarze, gdzie niebo jest niebieskie, a całą wyspę porastają drzewa. W tle widać olbrzymią, zamrożoną w czasie falę, tajemniczą kopułę oraz promień świetlny prowadzący do wcześniej wspomnianej fali. Od razu w głowie gracza pojawia się wiele różnych emocji, bo z jednej strony mamy naprawdę śliczny i niepowtarzalny jak do tej pory krajobraz, a z drugiej już od początku świat gry ukierunkowuje nas na historię tego dodatku. Do tego dodajmy naprawdę dobre udźwiękowienie oraz świetne dialogi bohaterów i to wszystko sprawia, że gra jest niesamowicie estetycznym widowiskiem. Warto też na koniec wspomnieć, że dodatek wprowadził do gry dodatkową aktywność endgame, która pozwoli nam zdobyć parę unikalnych umiejętności oraz przedmiotów, a także postawi przed nami całkowicie nowe wyzwania.
Final Fantasy XVI Rising Tide to naprawdę solidny dodatek, który zapewni wiele godzin dobrej rozgrywki i sprawi, że przygoda z Clivem i jego drużyną łotrów będzie trwała jeszcze dłużej. Fani podstawowej wersji gry będą wniebowzięci, zwłaszcza, że i tak musieliśmy praktycznie ukończyć podstawkę, by dostać się do dodatków. Poznanie historii lewiatana czy też nowe mechaniki związane z eikonem dają naprawdę wiele frajdy i drastycznie zmieniają już i tak dobrą i rozbudowaną grę. Rising Tide to dodatek, którego nie możesz zignorować jeżeli dobrze się bawiłeś przy podstawce. A jeżeli chodzi o ostatniego bossa, to jest duża szansa, że twórcy zdecydują się go naprawić w kolejnych aktualizacjach. A jak nie, to pewnie tak jak ja będziecie musieli zmniejszyć poziom trudności by mieć szanse go pokonać. A jeżeli będziecie mieć problem, to sprawdźcie nasz longplay z całego dodatku, gdzie udało nam się go pokonać.
Klucz recenzencki do dodatku DLC Final Fantasy XVI Rising Tide w wersji na Playstation 5 przekazała nam Cenega. Bardzo dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- Ciekawy nowy wątek fabularny
- Dodatkowa aktywność endgame
- Nowy Eikon Leviathan jest wszystkim czego potrzebowałem
Cons
- Dalej powtarzalne zadania dodatkowe
Brak komentarzy