Maneater to jedna z tych oryginalnych gierek, które ciekawią od pierwszego spojrzenia. Bo ile razy można robić to samo w dziesiątej części Call of Duty czy innego Assassina? Pytanie tylko, jak prezentuje się wykonanie takiej gry.
Maneater to niewielka gra od studia Tripwire Interactive, znanego głównie dzięki takim gier jak Killing Floor, ale także Red Orchestra 2. Maneater otrzymał swoją premierę na platformie Epic Games Store oraz konsolach Playstation 4 oraz Xbox One. Osobiście grę ukończyłem w wersji PC i zakupiłem ją z własnych środków na platformę Epic Games Store.
W grze Maneater wcielamy się oczywiście w rekina ludojada, ale nie jest to zwykły rekin. Rodzi się w bólu, kiedy to łowca rekinów zabija matkę głównego bohatera i jednocześnie dotkliwie rani malca. Ten w ostatnim akcie odwagi odgryza rękę dla oprawcy, tym samym mając szansę uciec na wolność. Tak zaczyna się nasza podróż od małego rekinka do zmutowanego na odpadach ludzkiej cywilizacji olbrzyma. Co ciekawe, gra posiada całkiem przyzwoite story i kampania nie jest zła. Spodziewałem się raczej sandboxa z kropkami do zbierania, a otrzymałem pełną listę czynności które mogę wykonać w ramach dziennika przerywane filmikami oraz misjami fabularnymi. Są nawet walki z bossami!
Sama rozgrywka to przyjemne pływanie rekinem, pożeranie lokalnej fauny, walka z innymi mięsożercami (także z bossami, jak np. super orka alfa) czy też oczywiście na innych ludzi. Niczym w GTA, kiedy poczynimy dużo zniszczeń, to pojawią się łowcy i zacznie się prawdziwa walka. Od pewnego momentu nasz rekin będzie posiadał liczne umiejętności pozwalające mu na walkę z wrogiem takie jak wyzwalanie chmury toksyn czy też zamiana w taran do rozwalania innych łodzi. Gra przez to jest bardzo wciągająca i daje niesamowitą frajdę z ciągłej destrukcji.
Wykonując różne wyzwania, takie jak pokonywanie kolejnych łowców rekinów, zbieranie znaczników turystycznych czy też polowanie na alfy w lokalnych ekosystemach, będziemy pozyskiwać gałęzie ewolucji, czyli nic innego jak ulepszenia naszego rekina. Mogą mu wyrosnąć nóżki, dzięki czemu będzie mógł dłużej bawić się z ludźmi na lądzie, otrzyma elektryczny ogon czy też kamienną głowę pozwalającą na taranowanie łodzi. Mamy łącznie komplet trzech zestawów: trujący, kamienny i elektryczny oraz około dziesięciu umiejętności pasywnych takich jak skaner czy lepsze trawienie składników odżywczych. Granie różnymi rekinami daje inne zalety i możliwości, tak samo jak możliwość eksperymentowania z umiejętnościami. Jednak sama gra nie jest trudna i o ile ciągle się ruszamy i unikamy ataków wroga, to nie powinniśmy mieć problemów. A dodatkowo możemy ulepszać elementy naszego rekina, co bezpośrednio wpływa na jego wygląd i sprawia, że finalnie będzie wyglądać jak totalny badass.
Cała gra jest pełna poczucia humoru. Zaczynając od narratora, który niczym w filmie dokumentalnym będzie komentować nasze poczynania. Będzie stosował znane nam teksty, jak i znowu rozpoczyna się walka natury i człowieka albo rekin może zjeść dosłownie wszystko, to niespodziewane co można znaleźć w żołądku rekina kiedy znajdziemy jakieś zasoby. Będzie komentować także naszą śmierć, mówiąc jakie prozdrowotne właściwości ma olej z rekina. Oprócz tego, będziemy znajdować znaczniki turystyczne, przy których twórców poniosła doza fantazji i znajdziemy wiele nawiązań do popkultury. Nie chcę psuć zabawy, ale powiem że np. w jednej lokacji znalazłem olbrzymie zamknięte wrota, a narrator mówił coś o Kaiju, a innym razem podwodną tajną bazę przypominającą pewną inną bazę. Fani popkultury będą wniebowzięci.
Niestety gra od pewnego momentu staje się powtarzalna. Właściwie mamy tutaj do czynienia z grą typu carmageddon lub też bardziej sharkmageddon, gdzie będziemy podróżować po stosunkowo niewielkich obszarach i po prostu szukać sekretów oraz wykonywać misje, gdzie głównie będziemy musieli zabić jakieś zwierzę i je pożreć lub też skonsumować określoną liczbę ludzi. Rzeczy do zrobienia jest jednak tak dużo, że monotonia wkrada się stosunkowo późno. Niestety jednak cała gra zajmuje około 10 godzin. I to nawet wtedy kiedy dosyć intensywnie szukamy wszystkich sekretów oraz dosłownie liżemy ściany i wszystkie lokacje sprawdzamy dokładnie. Patrząc jednak na Assassin’s Creed Odyssey, który już po 10 godzinach mi się znudził, a jest to gra na ponad 100 godzin ciągłego zbierania kropek, słabego systemu walki oraz czasochłonnej i nudnej eksploracji, to wolałbym żeby Maneater był trochę dłuższy. Kolejne 10 godzin takiej samej zabawy bym dał radę wytrzymać bez wrażenia nudy, a jeżeli do tego pakietu dostałbym kolejne konfiguracje rekina oraz jakieś szalone aktywności (jeden z widzów na live zaproponował dowodzenie flotą małych rekinków z karabinami maszynowymi) to by było już spoko.
Tym samym, gra nie podejdzie osobom, które na samą myśl o zbieraniu kropek mają ochotę iść spać lub zająć się czymś innym. Maneater właśnie polega na zbierani kropek i rozgrywce z listą. Żeby przejść dalej musimy spełnić założenia z listy by odblokować kolejne czynności. Są to właśnie rzeczy typowo kropkowe: wykonaj wszystkie zadania, zabij alfę, zdobądź szósty poziom pościgu łowców czy też odpowiedni poziom rekina. Inaczej nie posuniesz fabuły dalej. Więc, jeżeli chcesz ukończyć grę, to musisz zbierać kropki. Innej drogi nie ma. No i warto to robić, bo to główne źródło składników odżywczych potrzebnych do ulepszania narządów naszego rekina. Proste?
Maneater jest także bardzo ładną grą. Pod wodą, robi świetną zabawę światłem oraz szczegółami. Akweny po których pływamy są zaśmiecone i zanieczyszczone. Wszędzie widać jakieś papierki czy inne śmietki, a pierwsza lokacja w której rozpoczynamy grę to paskudne żółte jeziora szlamu i odpadów. Stojąca i zanieczyszczona woda sprzyja mutującemu rekinowi, więc nic dziwnego że na tych odpadach powstał taki potwór, jakim gramy. Możemy nawet znaleźć ślady oraz informacje tego, że w tych wodach znajdują się odpady radioaktywne, co też dużo tłumaczy prawda? Nie tylko pod wodą Maneater jest ładną grą, także i na lądzie, bo mimo że gramy rekinem, to będziemy mogli wyskoczyć na brzeg by zjeść przechodnia lub też podziwiać widoki. Krajobraz nie jest ani trochę nudny oraz powtarzalny, ciągle będziemy znajdować nowe rzeczy i nawet plaże bardzo różnią się między sobą. Jedna misja będzie np. polegać na tym by wbić się na imprezę na brzegu i w rytmie techno pożreć dziesięć osób.
Przy Maneater bawiłem się wyśmienicie, to była krótka, ale bardzo przyjemna przygoda, będąca czymś oryginalnym w dobie remasterów i ciągłych kontynuacji niczym nie różniących się od siebie gier. Grę szczerze polecam, nie tylko z uwagi na świetny gameplay, ale także i liczne nawiązania do popkultury czy też po prostu bardzo ładną grafikę. Gra mogłaby być zdecydowanie dłuższa i bardziej rozbudowana, ale nie ma co zaglądać darowanemu rekinowi w zęby, prawda?
Podsumowanie
Pros
- Trzy zróżnicowane konfiguracje rekina do odblokowania
- Dziesiątki smaczków, oryginalnych znajdziek oraz nawiązań do popkultury
- Sprytny system rozwoju rekina oparty na zbilansowanej diecie
- Zrobiona z jajem, pełna żarcików i dobrego humoru
- Bardzo wciąga, godziny spływają przy niej szybko
- Zaskakujące - ciekawa kampania fabularna!
- Świetny narrator komentujący na bieżąco nasze poczynania niczym w formie filmu dokumentalnego
Cons
- Zdecydowanie za krótka, mogłaby być dwa razy dłuższa
- Od pewnego momentu, stosunkowo powtarzalna
Brak komentarzy