Mass Effect Andromeda – Recenzja – Nowy kosmos, stare śmieci


Podsumowanie

Tylko fabuła i mechanika walki ratuje Mass Effect Andromeda. Dużo rzeczy poszło źle, jeszcze więcej bardzo źle.
Ocena Końcowa 40%
Pros
- bardzo dobry wątek główny
- fantastyczny styl walki i rozwoju bohatera
- ciekawa drużyna (z wyjątkiem ludzkiej części)
Cons
- błędy
- optymalizacja
- brzydota
- mała liczba nowych ras
- stracony potencjał
- LGBT

Mass Effect Andromeda miał ciężko już od samego początku. Przez trudne podejście Electronic Arts, które na grach zna się raczej słabo, gra borykała się z wieloma problemami od samego początku. Czy parę miesięcy po premierze, gra jest już grywalna?

Powiem rzecz niepopularną. Byłem fanem trzeciej części Mass Effect i uważam że zakończenie trylogii jest godne całej serii i bardzo ładnie zamyka ten rozdział z uniwersum Mass Effect. Twórcy naprawdę wyszli poza ramy kanonu i stworzyli fenomenalną Space Operę. Jako fan dobrych historii, byłem wniebowzięty. Dlatego miałem łzy w oczach, kiedy czytałem pierwsze recenzje i opinie graczy Mass Effect Andromeda. Grze zarzucano bardzo słabą optymalizację, beznadziejną grafikę, słabe animacje i miliony bugów, niektóre nawet nie pozwalały ukończyć części zadań. Powiedziałem sobie – Potem Adrian, daj twórcom czas żeby naprawili problemy.

Rok później ….

Jakiś czas później, dostaję w moje ręce świeży klucz do Origin z grą Mass Effect Andromeda. Są wakacje i jak wszyscy wiemy, w wakacje fani gier komputerowych raczej płaczą, bo ciekawych premier jest bardzo mało. Z przyjemnością zasiadłem do gry, by sobie przypomnieć wspaniały klimat Mass Effect. Oczywiście Electronic Arts nie wywiązał się z obietnic i problemów nie naprawił. Nikt nie jest zaskoczony.

Historia dzieje się w galaktyce Andromeda, dokładnie w gromadzie Helios, gdzieś na obrzeżach galaktyki. Jako świeżo upieczony Pionier na Arce przenoszącej tysiące zamrożonych ludzi, będziemy szukać nowych światów do zamieszkania oraz zaginionych Arek należących do innych ras które wyruszyły razem z nami. Arki Asari, Salarian oraz Turian zaginęły i tylko arka ludzi – Hyperion – bezpiecznie dociera do budowanej przez wcześniej wysłany zespół mniejszej wersji cytadeli o nazwie Nexus. Oczywiście wszystko idzie bardzo mocno nie tak, spotykamy wrogą rasę oraz my – patchfinder Ryder – będziemy jedyną szansą na ocalenie Inicjatywy, czyli akcji kolonizacji Andromedy.

Zacznijmy od głównych bohaterów, zaczynając grę możemy wybrać czy gramy samicą czy samcem rasy ludzkiej. Co ciekawe, wybieramy jedno z rodzeństwa z rodziny Ryderów. Kiedy wybrałem brata, siostra dalej była zamrożona (budzi się w późniejszych etapach gry). Pewnie wybierając odwrotnie, braciszek dalej by spał.

Powiedziałem rasy ludzkiej nie bez powodu. Twórcy gry to prawdziwi rasiści (taki sucharek i gra słów, nikogo nie posądzam o rasizm) i przez to właśnie zadali sobie wiele trudu by zróżnicować rasy oraz orientacje seksualne naszego otoczenia. Nawigatorem naszego statku jest ruda lesbijka z akcentem skandynawskim, a inżynierem gej murzyn z akcentem niemieckim, który ma problem z prokreacją z jej koleżanką. To dopiero początek mieszanki orientacji, bo budując kolejne osady spotykamy wszystkie rasy ludzi, gdzie biali będą zdecydowanie w mniejszości. Andromeda to raj LGBT, do połowy gry otrzymałem chyba pięć możliwości zostania z gejem. Niestety z żadnej nie skorzystałem, posądź mnie o brak tolerancji. Nawet potańczyć w klubie nie można, bo na parkiecie sami faceci.

Ryder, co z ciebie wyrośnie

Nie przeszkadzają mi wątki orientacji seksualnej w grach komputerowych, póki są zrobione ze smakiem (źle zabrzmiało). Tutaj widać było że twórcy chcieli na siłę wcisnąć wszystkie możliwe kombinacje. Jako męski Ryder nie miałem przyjemności znalezienia powabnej niewiasty rasy ludzkiej (rudzielec na statku nie jest zainteresowany moją szowinistyczną osobą) i jedyna opcja to krótkowłosa kobieta rasy ludzkiej, która zawodowo była komandoską Asari (czyli zdecydowana, ambitna, silna i niezależna. No kur…). W Andromedzie nie będę prokreować, bo nie ma ludzkich kobiet o cechach kobiet. Może znajdzie się jakaś powabna Kroganka?

Zostawmy jednak wątek miłosny, który przecież nie jest obowiązkowy i nikt nie karze nam być dewiantem, tak jak chcą twórcy gry. Wróćmy do głównego bohatera – jest żałosny. W porównaniu do Sheparda, bardzo szybko miałem dość Rydera. Może siostra ma więcej do powiedzenia, ale nie wiem czy będę przychodzić grę drugi raz. Jego teksty są bardziej niż beznadziejne, mimika twarzy powoduje że oczy mi krwawią, a jego zachowanie i gadki bardziej pasują do mistrza rozwoju osobistego niż ostatniej nadziei Inicjatywy. Gość po prostu zachowuje się jak dzieciak (albo psychopata) i nawet w najbardziej drastycznej sytuacji, kiedy na przykład dowiadujemy się o tym skąd biorą się członkowie wrogiej nacji, Ryder rzuca sucharkami jak z rękawa. Raczej średnio pasują one do sytuacji.

Mimika nie tylko Rydera powoduje mdłości i uczucie że gramy raczej w kosmicznego Gothica, niż grę na którą do produkcji zaciągnięto geniuszów programowania oraz bogów tworzenia gier komputerowych. Wszystkie postacie (niezależnie od rasy, hehe) spotykane w grze mają mimikę częściowo sparaliżowanej małpy. Podobno problem został rozwiązany. Otóż nie, nie został, a nawet jeżeli był jakiś patch naprawiający brzydkie twarze spotykanych postaci, to nie zrobił tego w sposób zauważalny. W sumie to troszkę żałosne, bo nie tylko twarze są brzydkie.

Mass Effect Andromeda to kopia drogi mlecznej

Cała gra jest brzydka – potwory są nudne i jest ich po prostu mało. Nie spotykamy wielu organizmów i nowych zwierzątek, Andromeda prawie niczym nie różni się od drogi mlecznej i twórcy gry zmarnowali potencjał oraz możliwości jakie dawało umiejscowienie gry w nowej galaktyce. Tylko dwie nowe inteligentne rasy, to strasznie mało. Pamiętacie pierwszą część? Tą różnorodność organizmów oraz kultur? Wojowniczy Turianie, Kroganie którzy ledwo przetrwali wojnę atomową oraz Genofagum stworzone przez Salarian, którzy żyją tylko 40 lat, ale prawie nie muszą spać?

Elitarne jednostki i relacje między nimi – komandoski Asari, żołnierze N7 i wreszcie Widma. Tajemnicze kultury oraz wierzenia innych ras. Świat Mass Effect to było bogactwo różnorodności. Nie ma tego w Andromedzie, po prostu nie ma. Dwie nowe nacje są nudne jak flaki z olejem i nie wnoszą nic nowego. Nasi sojusznicy – Angara, to goście żyjący w Zen i wierzący w reinkarnacje, a nasi antagoniści, czyli Kettowie, nie mają nic – żadnej kultury, żadnego charakteru i ich jedynym zadaniem jest porywanie przedstawicieli innych ras. Do tego ich wyraz twarzy (ale to dotyczy także ludzi) jest głupi i emanuje pierwotną tępotą.

Graficznie gra prezentuje się po prostu słabo – mamy bardzo dużo opcji modyfikacji grafiki, ale w praktyce całość nie wygląda dużo lepiej niż w Mass Effect 3. Co ciekawe, gra jest cholernie słabo zoptymalizowana. Na moim Geforce 1060 TI, gra w ustawieniach Ultra ciągle zbiera spadki klatek na sekundę. Co ciekawe, ten sam problem występuje także kiedy zmniejszę detale na przykład na średnie. Gra jest brzydka i tnie się nawet na dobrym sprzęcie. Nie ładnie EA, nie ładnie.

Ale są też dobre strony, czyli porozmawiajmy o fabule

Tak, moja przygoda z Mass Effect Andromeda to przeważnie gorycz i rozczarowanie. Normalnie grę bym już zostawił po pierwszej planecie, ale jest coś co mnie przy niej trzyma – fabuła. Jest bardzo dobra i przedstawiona w świetny sposób. Mimo słabego głównego bohatera oraz beznadziejnych nowych ras, cała reszta prezentuje się fantastycznie – mamy naprawdę ciekawych członków grupy, może nie tak jak w pierwszej części, ale trzymają poziom. Relacje między postaciami istnieją i są interesujące, czasami możemy posłuchać rozmów między nimi w trakcie naszych podróży po powierzchniach planet – są świetnym urozmaiceniem przy dłuższych przejażdżkach i pozwalają bardziej poznać naszych towarzyszy. Na szczególną uwagę zasługują w moim odczuciu Jaal, Drak, Vetra oraz PeeBee i z nimi spędzam najwięcej czasu podróżując.

Podróżowanie między układami gwiezdnymi to koszmar – mamy jedną gromadę, ale przejścia między układami planetarnymi nie są płynne i za każdym razem odpalają kilkusekundową animację prezentującą epickie zbliżenia oraz podróże przez pustkę kosmiczną. Za każdym razem. Zabijcie mnie ….

Planet do zwiedzenia nie ma dużo, ale każda z nich oferuje wiele zadań pobocznych i parę głównych, polegających na rozbudowie osad, poszukiwaniu Zaginionych Arek (był taki film) lub zadania naszych towarzyszy. Niestety reputacja w Mass Effect Andromeda nie istnieje i nie pracujemy na relacje z naszymi towarzyszami, a żeby zacząć romans z którąś z nich, wystarczy parę razy wybrać opcję dialogu oznaczoną serduszkiem.

Zadania poboczne są zawsze takie same – idź do punktu A, zobacz i zeskanuj, wróć lub nawet nie. Powtórz. Część zadań pobocznych jest także uszkodzona i nie da się ukończyć. Obecnie mam takie dwa i sprawdzając fora, nie tylko ja mam ten problem.

Najlepszy element Mass Effect Andromeda – Walki

To teraz porozmawiajmy o tym co naprawdę mi się spodobało w Mass Effect Andromeda – Walki. Mamy do dyspozycji trzy drzewka rozwoju. Tak jak w poprzednich częściach – walki, biotyki oraz technologii. Oprócz specjalistów, mamy także hybrydy. Ale w naszej głowie mamy SI, która pozwala nam zmieniać profile naszej postaci. W zależności od wydanych punktów umiejętności, odblokowujemy nowe profile, znane z poprzednich części gry – wybieraliśmy je na początku i dawały nam dostęp do danych umiejętności oraz pewną zdolność specjalną. Inżynier miał dronę, Strażnik lepszą tarczę, a Szturmowiec znał szarżę. Raz wybrana specjalizacja pozostawała z nami do końca gry. Teraz jest inaczej.

Możesz wybrać do czterech ulubionych profili i płynnie przeskakiwać między nimi w trakcie walki (klawisze F1, F2, F3, F4). Daje to nam olbrzymie możliwości taktyczne. Walczysz z bossem? Jeden atak zabija? Zmień na strażnika, jego tarcza zwiększy szansę przetrwania. Duża grupa słabych przeciwników? Walnij w nich biotyką. Musisz się bronić w jakimś punkcie? Wybierz inżyniera, który zbuduje wieżyczkę oraz przywoła do pomocy robota. Jedyny problem, to konieczność odświeżania umiejętności po zmianie profilu, ale każdy profil ma swoje unikatowe cechy (np. szturmowiec drastycznie zwiększa atak w walce wręcz oraz z bliska, a Adept szybciej odświeża umiejętności biotyczne).

Nie raz się zdarzało, że nawet w trakcie walki zmieniałem profile ręcznie bo nie miałem ich pod klawiszem. Nie wiem czy to bug, ale umiejętności jest bardzo dużo, punktów rozwoju także i możemy rozwinąć wiele przydatnych umiejętności na każdą okazję. Walka jest dynamiczna i bardzo satysfakcjonująca. Dużo mniej tutaj strzelania i walki pozycyjnej, za osłonami, jak w poprzednich częściach. Chyba że chcesz tak grać, to wybierzesz żołnierza lub strażnika który ma najwięcej zdolności defensywnych oraz wzmacniających broń.

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

Podsumowanie

W tej grze tak dużo rzeczy jest nie tak, że szkoda słów. Tylko główny wątek i dobry system walki ratuje Mass Effect Andromeda od bycia totalnym chłamem. Dużo błędów, bardzo słaba optymalizacja, bardzo brzydka grafika i animacje twarzy. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego Electronic Arts wydaje tak dużo na marketing i żałuje na zrobienie dobrej gry. Mam nadzieje, że Mass Effect Andromeda nie będzie gwoździem do trumny do tej wspaniałej, epickiej Space Opery. Chociaż nie będzie to ostatni raz, kiedy korporacja zniszczy serię, która powinna trwać wiecznie (np. Heroes of Might and Magic przez Ubisoft).


Grę można kupić na moim sklepie internetowy – Mass Effect Andromeda na popkulturalny.pl

 

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Jaka gra planszowa dla czterolatka - Maluchy przy planszy
Następny Półmetek roku - W co warto zagrać na konsoli PS4