Powiem Wam otwarcie, że będąc starym graczem, nawet duże produkcje dosyć szybko mnie nudzą. Pisanie recenzji i materiałów na Big Bad Dice oraz ogrywanie dziesiątek gier każdego miesiąca sprawia, że większość z nich znika z mojej pamięci już po skończeniu tworzenia treści na ich temat. Wyjątkiem jest jednak Nobody Wants to Die – tę grę zapamiętam na bardzo długo.
Byłem zaskoczony od pierwszych chwil kiedy odpaliłem Nobody Wants to Die i nie wiedziałem na czym mam się najpierw skupić. Kino samochodowe, romantyczna randka i lekkie zaczepki między głównym bohaterem, a jego partnerką. Chwilę potem okazuje się, że bohaterka jest tylko wizją, ułudą, a kino samochodowe znajduje się kilkaset metrów w powietrzu, między olbrzymimi cyberpunkowymi wieżowcami, na których widać neonowe reklamy niczym z filmów lat 80. Nasz bohater otrzymuje sprawę, ale musi nią się zająć incognito, bo jest zawieszony w obowiązkach detektywa. I tak się zaczyna nasza przygoda, która kończy się bardzo szybko, bo niestety po 6 godzinach gry.
Ale nie tylko nasz detektyw jest złożoną osobistością. Świat, który zwiedzamy jest urzekający i to nie tylko przez klimatyczne przedstawienie, ale też niewiarygodną historię, którą poznajemy. Otóż tutaj ludzkość osiągnęła nieśmiertelność, a kiedy zbliża się moment śmierci, istnieje możliwość przeniesienia świadomości do innego ciała za pomocą substancji zwanej Ichorytem. Rząd kraju, w którym mieszka nasz bohater nie byłby prawdziwym rządem, gdyby pod płaszczykiem bezpieczeństwa i równouprawnienia nie próbowałby oszukać obywateli. Więc musicie wiedzieć, że od 21 roku życia każde ciało staje się własnością rządu i trzeba mieć na nią subskrypcje. Jeżeli jej nie opłacisz, to Twoja świadomość zostaje zamrożona w Banku Pamięci, a ciało wystawione na aukcje. W ten o to piękny sposób bogaci mają zawsze dostęp do młodych ciał, a biedni, jeżeli nie będą mieć środków, to po prostu zostaną zabici, bo nikt nie wyciągnie przecież samotnego staruszka lub sieroty z banku pamięci. Piękny i brutalny świat godny samego Cyberpunk 2077.
Sama rozgrywka w Nobody Wants to Die jest typowym do bólu walking simulatorem. Będziemy kierować krokami naszego bohatera podczas kolejnych przygód czy też zwykłego mrocznego marudzenia na balkonie swojego obskurnego mieszkania. Gra posiada parę ciekawych mechanik, jak na przykład tworzenie wirtualnych map śledztwa po zakończeniu każdego badania miejsca zbrodni czy też właśnie samo badanie. Nowoczesna technologia przychodzi tutaj na pomoc detektywom w Nobody Wants to Die i nasz bohater ma parę ciekawych zabawek na wyposażeniu. Oprócz latarki UV czy też skanera, który może prześledzić prawdopodobny tor kul, bohater posiada też rekonstruktor, który przy posiadaniu odpowiedniej liczby danych potrafi w czasie rzeczywistym zrekonstruować wydarzenia na miejscu zbrodni.
Polega to mniej więcej na tym, że po wykonaniu prostej minigry, możemy swobodnie przewijać sceny zbrodni. Gra nam pokaże, który moment jest istotny dla śledztwa, ale tak naprawdę możemy dowolnie się bawić procesem. A jest czym się bawić, bo animacje te wyglądają obłędnie. Możemy dowolnie przewijać momenty wybuchów, strzały z pistoletów czy też upadki poszkodowanych lub też zamordowanych. Szkoda jedynie, że same śledztwa nie stanowią większego wyzwania i gra dokładnie nam mówi, co należy zrobić, by pójść dalej. Tylko w paru momentach miałem chwile zwątpienia co robić dalej, ale wynikało to bardziej z mojego niezrozumienia procesu (np. przewód pod x-ray szedł w dwie strony i ja się skupiłem tylko na jednej, bo drugiej nie zobaczyłem na początku) niż samej gry.
Nie ma jednak tego złego, bo przez większość czasu będziemy urzeczeni tym co oferuje nam świat gry. A musicie wiedzieć, że jest tego sporo i gra posiada bardzo dużo interakcji w praktycznie każdym momencie zabawy. Nawet idąc brudnym i zapuszczonym korytarzem do mieszkania naszego detektywa będziemy mogli zobaczyć szereg bardzo intrygujących plakatów propagandowych, z których dowiemy się między innymi, że mieszkańcy powinni dbać o swoje ciało, bo te nie należy do nich tylko rządu albo z informacjami o kolejnej zbliżającej się aukcji ciał, gdzie można wymienić swoje ciało na inne, o ile masz pieniądze.
Idąc tym też korytarzem usłyszymy kłótnię sąsiadów, a nawet śmieci porozrzucane tu i tam są tak umiejscowione, że ten zwykły korytarz wydaje się złożonym projektem i dziełem sztuki. A to tylko zwykły korytarz. Inne lokacje takie jak mieszkanie Jamesa, głównego bohatera, zapomniane muzeum czy też biuro zamordowanego polityka będzie urzekać swoim wyglądem oraz szczegółami. Chyba nigdy nie zapomnę prostej sceny, kiedy bohater próbował wytłumaczyć swojej zdalnej wspólniczce, jak pachnie znaleziona w mieszkaniu polityka czekolada.
Nobody Wants to Die nie mogłoby być tym czym jest, gdyby nie grafika i udźwiękowienie. Jeżeli chodzi o grafikę, to jest ona niesamowita. Zarówno widoki w dalszej skali, widok olbrzymiego miasta, przelatujący nad nami sterowiec czy też mijane pod nami slumsy cechują się niesamowitą dbałością o szczegóły. Zresztą gra to wykorzystuje, twórcy parę razy jakby chwaląc się tym co zrobili, pozwalają nam wejść w interakcję z jakimś oddalonym obiektem, co sprowokuje Jamesa do opisania jakiejś knajpy czy tamtejszego warsztatu samochodowego. Ale nie tylko oddalone neony czy też pasma przelatujących samochodów wyglądają obłędnie. Jak już wspominałem, też i szczegóły bliższego otoczenia są niesamowite. Możemy dokładnie rozejrzeć się nawet w samochodzie bohatera, by przyjrzeć się paru niecodziennym gadżetom. A jest na co patrzeć. O ile też słyszałem, że na PC gra działa tak sobie, to grając na Playstation 5 odczuwałem miejscami tylko lekkie spadki FPS, ale nic co by zepsuło mi odbiór gry.
No i muzyka, która jest fantastyczna. Idealny motyw neo noir, łączący najlepsze elementy klasycznych ścieżek dźwiękowych ze starych filmów gangsterskich i nowoczesnych, cyberpunkowych motywów. No i kolejną jego zaletą jest to, że soundtrack jest dostępny na Spotify i już wylądował na liście moich ulubionych ścieżek dźwiękowych z gier. Nobody Wants to Die posiada polską wersję językową w postaci napisów, ale jeżeli znacie angielski, to będziecie też zachwyceni angielskimi dialogami, które nie raz mają fantastyczną grę słów, są niesamowicie klimatyczne i w fantastyczny sposób tworzą wrażenie, z jakim patrzymy na bohaterów.
Nobody Wants to Die to fantastyczna i wciągająca gra, przy której nie możesz przejść obojętnie. Nawet pomimo tego, że jest krótka i w zasadzie gra się sama, bo produkcja nam mówi co mamy zrobić w kolejnym kroku, to jest ona niesamowitym doświadczeniem. Można ją potraktować jako wirtualny film, który pozwoli nam zobaczyć brutalną wizję takiego niepokojącego, ale jednocześnie bardzo zbliżonego do naszego świata (bo nas przecież też oszukują politycy pod płaszczykiem bezpieczeństwa czy też równouprawnienia). Nobody Wants to Die pokazał nam fascynujący i innowacyjny świat, który mam nadzieję, że nie umrze wraz z grą i twórcy zdecydują się bardziej eksploatować ten temat. Chciałbym zobaczyć inne gry w tym stworzonym przez nich uniwersum, może coś bardziej akcyjnego jak np. izometryczny The Ascent albo z jeszcze większą narracją, ale też władzą w rękach gracza, jak Disco Elysium. Czas pokaże i będę za to trzymać kciuki.
Podsumowanie
Pros
- Bardzo ciekawa historia
- Sporo interakcji opowiadających świat gry
- Fantastyczne i klimatyczne dialogi
- Całościowy styl gry łączący cyberpunk i noir
Cons
- Krótka i pozostawiająca niedosyt
Brak komentarzy