Postal 4 to gra specyficzna, gdyż nawet twórcy niejednokrotnie podkreślali, że nie zależy im na wysokich notach, a sam tytuł ma być raczej formą żartu niż poważną grą. Muszę przyznać że udało im się zrealizować ten cel, gdyż w takiego gniota dawno nie grałem.
I to nawet pomimo faktu, że Postala 2 wspominam ciepło, ponieważ ta gra została wydana w 2003 roku, a w tamtym wieku (miałem około 13 lat), kwestia sikania na ludzi i palenia ich żywcem wydawała mi się bardzo zabawna. Teraz czuję tylko lekkie uczucie żenady i tak samo żenująca jest zabawa z Postal 4. O ile można to nazwać zabawą. Akcja gry dzieje się w bliżej nieokreślonym czasie w stosunku do poprzednich części. Wcielamy się ponownie w postać tak zwanego Postal Dude, czyli typowego gościa, który jest zmęczony życiem oraz kwestiami związanymi ze społeczeństwem oraz tego jak ludzie są dla siebie nie mili. Naszemu bohaterowi zostaje ukradziony kamper będący jednocześnie domem, jak i ostoją, więc rozpoczynając karierę bezdomnego w niewielkim amerykańskim miasteczku czeka nas realizacja takich celów jak znalezienie noclegów na noc oraz znalezienia pracy.
I muszę nawet powiedzieć, że ten wstęp spodobał mi się, zwłaszcza że filmiki które oglądamy regularnie i są zrealizowane w formie komiksu są naprawdę całkiem niezłe. Podobnie zresztą jak nagrane głosy głównego bohatera, które możemy wybrać w zależności od naszego sentymentu. Osobiście wybrałem udźwiękowienie bohatera z drugiej części gry, więc nostalgia weszła mocno. Niestety cała reszta to straszny gniot, nad którym nie mam zamiaru się litować. Wyjątkowo zacznijmy od kwestii technicznych. Posiadając kartę graficzną RTX 2060, 32 GB, SSD i wszystko co sobie ambitny młody youtuber (to o mnie) może wymarzyć, gra nie była w stanie płynnie działać w 4k, a w rozdzielczości 1920 na 1080 jedynie średnie ustawienia pozwalały na jako taką płynną grę. Nagrywanie przez OBS było czystym koszmarem, ponieważ gra regularnie zawieszała oprogramowanie do streamowania, co nie zdarza mi się prawie wcale i np. przy robieniu materiałów z dużo ładniejszego Ghostwire Tokyo, które także nie tak dawno temu miało premierę, OBS nigdy mi się nie zawiesił, a jednocześnie gra jest dużo ładniejsza i także nie jest lepiej zoptymalizowana.
Za beznadziejną optymalizacją idzie także paskudna, brzydka grafika. Modele postaci są skandalicznie złe, a świat gry jest pusty i właściwie martwy, gdyż porozrzucani tu i tam NPC nie mają prawie żadnej sztucznej inteligencji. Jedynie chodzą w lewo i prawo nie robiąc nic. Nawet wchodząc do czyjegoś domu rzucą jedynie hasłem „dzwonię po policję”, ale nigdy jeszcze tego nie zrobili. Możemy do nich bez żadnych przeszkód strzelać lub też okładać łopatą, a niewielkie siły policyjne rozrzucone tu i tam nie potrafią nawet celnie strzelać, więc nie będą stanowić żadnego wyzwania. Strzelanie także jest zrobione byle jak, ponieważ bronie nie mają żadnego czucia na sobie, odrzut jest jakiś taki dziwny, a amunicji znajdujemy tak wiele, że nigdy nie mamy problemów z walką z przeciwnikami.
Sam rozkład poziomów nie jest taki zły. Wykonamy w grze szereg różnych zadań i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała mapa w kanałach, która została zaprojektowana w bardzo sprytny sposób, zgodnie z dzisiejszymi gamingowymi trendami. Część tej mapy będzie się zmieniała w ramach naszych działań, jednocześnie odblokowując nowe ścieżki pozwalające na względnie bezpieczny powrót oraz dalszą eksplorację. Wiem, że to niewielka rzecz, ale w takiej grze jak Postal 4 muszę znaleźć jakiekolwiek pozytywy. Przecież nie może być tak, że cała gra jest zrobiona po prostu źle, prawda? Chyba że o to chodziło twórcom, ale jeżeli tak, to jest to kolejny poziom szaleństwa którego nie potrafię pojąć. Niestety sam projekt zadań oraz niektórych etapów nie wystarczy by uratować tą grę. A mogło być naprawdę nieźle, ponieważ takie zadania jak łapanie zwierzaków lub też służba więzienna są naprawdę ciekawe. To samo tyczy się dialogów, które naprawdę miejscami są całkiem niezłe.
To samo dotyczy także żartów w grze, które są niesamowicie obciachowe i powodują ten specyficzny dreszcz na plecach, kiedy usłyszymy wyjątkowo beznadziejnego suchara. To udało się dla twórców gry i ten klimat został przekazany z drugiej części. Muszę także powiedzieć, że pomimo strasznych błędów jakie ma gra, jest tutaj coś, co sprawiało, że przez parę godzin byłem zaciekawiony i chciało mi się eksplorować kolejne domy, robić durne zadania i szukać porozrzucanych znajdziek. Ale jest to jedynie niewielkie pocieszenie, ponieważ pozostałe elementy gry tak solidnie dają w kość i są tak odpychające, że po paru godzinach gry z wielką przyjemnością usunąłem tą abominację z mojego dysku twardego. Zresztą nawet kwestie językowe zostały zepsute przez twórców, ponieważ w opcjach jest możliwość wybrania napisów języka polskiego, ale po ich aktywacji napisy nie zmieniają się. Kto by się spodziewał?
Sam tytuł Postal 4 pod względem sztuki tworzenia gier wideo przypomina projekt studentów zarządzania zrobiony w power poincie. Czyli byle jak i tylko by zaliczyć nawet na tróję i iść dalej. To samo zrobili Running with Scissors – wydali grę, która szmat czasu spędziła w early access, a mimo to nie dodali do niej żadnych przyjaznych elementów, takich jak dobra optymalizacja nawet na sprzęcie, który dwukrotnie przewyższa zalecane wymagania podane na steam. Sztucznej inteligencji tutaj po prostu nie ma, a sama rozgrywka jest raczej nudna i polega na bieganiu od znacznika do znacznika. Pamiętam jak w drugim Postalu zadania były tak skonstruowane, by nas wkurzyć i byśmy zaczynali chcieć strzelać do przypadkowych ludzi i robić im po prostu krzywdę. W Postal 4 natomiast tego nie ma i zadania są czysto liniową przygodą, która będzie od nas wymagała robienia dokładnie określonych rzeczy w ramach danego questa. W Postala 4 nie warto grać nawet za darmo, już lepiej odświeżyć sobie drugiego postala, którego możecie dorwać np. na Gogu.
Podsumowanie
Pros
- Muzyka i napisane dialogi to najlepszy element gry
Cons
- I jednocześnie wygląda gorzej niż 15 letnie gry ...
- SI właściwie nie istnieje
- Dziesiątki ... setki ... tysiące błędów. Po co ten cały early access?
Brak komentarzy