Serial Peryferal – recenzja – niecodzienne Sci Fi


Serial Peryferal wyprodukowany został przez Amazon Studios a jego scenariusz luźno oparto na książce o tym samym tytule, autorstwa Williama Gibsona. Przez osiem ostatnich tygodni oglądaliśmy kolejne odcinki, jednocześnie zafascynowani, jak i momentami znudzeni. Warto go obejrzeć?

Serial Peryferal od początku był dla mnie zagadką. Ze zwiastuna, tak naprawdę, nie wynikało za dużo a książki nie miałam okazji przeczytać. Zapowiadało się niepozornie a ostatecznie wyszedł z tego całkiem niezły program telewizyjny. W ciągu ostatnich tygodni mieliśmy okazję poznawać „nowoczesne” science fiction, z którym do tej pory nie miałam okazji się bliżej poznać. Nie ma tu bowiem klimatu „kosmicznego” i niestworzonych efektów specjalnych. Wraz z bohaterami przenieśliśmy się do Teksasu, w okolice roku 2030, może z małą nawiązką. Wykreowany świat przewyższał naszą rzeczywistość o osiągnięcia technologiczne, popularność i różnorodność automatyki w codziennym życiu. Główna bohaterka, Flynne Fisher, pracowała w drukarni 3d, która w serialu pokazana była jak coś całkowicie oczywistego, nudnego i z reguły omijanego – coś na kształt naszych punktów ksero (w sezonie poza sesją na okolicznych uniwersytetach).

serial Peryferal

Akcja  dzieje się na dwóch płaszczyznach: w teraźniejszości Flynne, głównej bohaterki, czyli w końcówce lat 20 XXI wieku a z drugiej strony, w niedalekiej przyszłości, do której Flynne przenosi swój umysł za pomocą tajemniczego urządzenia. Dwie płaszczyzny zaczynają się nieco mieszać i zagrożenia z alternatywnej rzeczywistości, którą dziewczyna odwiedza, przenikają także do jej życia codziennego. Flynne i Butron Fisher mieszkają w niewielkim miasteczku w Teksasie. Oboje wiodą z pozoru normalne życie, ona pracuje w drukarni 3d, on jest byłym wojskowym. Oboje opiekują się ich śmiertelnie chorą matką. Koszty leków są ogromne, wiec rodzeństwo dorabia sobie na boku grając za kogoś w gry. Dokładniej, Burton znajduje okazje i organizuje wypłaty a Flynne, jako geniusz w tego rodzaju sprawach, oddaje się rozgrywkom. Szybko daje się zauważyć, że oboje mają niemałą frajdę z wirtualnych zarobków, zwłaszcza że pieniądze są na wagę złota. Któregoś dnia, Burton wchodzi w posiadanie hipernowoczesnego urządzenia, rzekomo od firmy, która chciałaby aby rodzeństwo przetestowało sprzęt. Chociaż całość wydaje się podejrzana, obydwoje godzą się na warunki. Flynne zostaje zatrudniona w przyszłości do odnalezienia Aelity, kobiety którą spotkała, kiedy pierwszy raz przeniosła się 70 lat do przodu. Aelita wówczas wykorzystała naszą bohaterkę do uzyskania pewnych korzyści. Wkrótce okazuje się Peryferal Flynne, oraz dane, które wykradła z pomocą poszukiwanej teraz kobiety, są kluczem do istnienia obecnego świata. Nagroda za głowę kobiety jest ogromna.

Dużą rolę w Peryferalu odrywała wojna pomiędzy trzema filarami, jakby grupami społecznymi Byli to Kleptowie,  Instytut Naukowy oraz MET. Co do ostatniego mam najmniejszą pewność, ale zostało o nich bezpośrednio wspomniane raz, chyba w czwartym odcinku. Problem z fabułą jest taki, że główny wątek – The Jackpot, czyli tamtejszy koniec świata, miał jakieś powiązanie z tymi grupami, ale o nich dowiadujemy się niewiele. Dopiero pod koniec serialu można było delikatnie połapać się kto jest kim, kto przeciwko komu. W wyniku pewnej zdrady udało mi się zrozumieć sens „przyszłości” i kreowania oddzielnych wątków, ale trochę nie pasuje mi, że musiałam czekać na to osiem tygodni. Sam koniec świata, ze skutkami którego Flynne miała okazję się zapoznać w Londynie, to sekwencja nakładających się na siebie katastrof, które skutecznie niszczyły cywilizację.

Nie ukrywam, że serial Pertyferal miejscami mnie zwyczajnie nudził a do kilku nowych odcinków przysiadałam nie dlatego, że chcę, tylko dlatego, że muszę. Akcja nie była porywcza, na „ważne”, kulminacyjne momenty widzowie często musieli sobie poczekać, mozolnie zaznajamiając się z rozmowami pobocznych postaci. Z drugiej strony, to pozwoliło nam na dokładniejszą eksplorację świata, do którego przenosiła się Flynne. Tutaj też nie mogę powiedzieć, że wiele się dowiedzieliśmy, tylko momentami Wilf pokazywał towarzyszce jak wygląda prawdziwe miasto, bez manipulowania obrazem. Cały czas brakowało mi konkretów, czegoś mocnego i dosadnego. W zamian otrzymywaliśmy, niestety, fabularne półśrodki.

serial Peryferal

Niewątpliwie najlepszymi postaciami w Peryferalu był Burton Fisher oraz Connor Penske, najlepiej w duecie. Lubię oglądać męskie przyjaźnie na ekranie a wydaje mi się, że częściej produkcje opierają się na relacjach kobiet. Tutaj jest przeciwnie i relacja byłych żołnierzy była czymś świeżym do obejrzenia. Jednocześnie przypomniała mi też, że dawno nie widziałam takowej w serialu. Widać było, że aktorom dobrze się ze sobą współpracowało i czuć było pomiędzy nimi „chemię”. Zresztą, cały były oddział, który wspomagał Flynnów był super. Jako byli żołnierze wiedzieli, że mogą sobie ufać, do granic możliwości. Te oczywiście również były testowane, bo wszyscy połączeni byli systemem haptycznym, przez który mogli wzajemnie siebie odczuwać i przejmować kontrolę nad ciałem. To według mnie jest fantastyczna technologia, której nie chciałabym spotkać w prawdziwym świecie.

serial Peryferal

Od samego początku, narzekałam na jednostajny wyraz twarzy Flynne Fisher, granej przez Chloë Grace Moretz. Jest to niewątpliwie urocza aktorka, z ciekawym akcentem (podejrzewam, że wykreowanym na rzecz serialu), jednakże posiada ona stały wyraz twarzy, który lubię nazwać wzrok tęskniący za rozumem. Flynne ma zwyczaju wgapiać się w dal, przeszukując głowę w oczekiwaniu na jakąś myśl. Nawet, kiedy rozmawia z kimś w cztery oczy, widać jak pracują jej wszystkie trybiki w głowie. Sama aktorka przypomina mi nieustannie jeden z nieprzejętych peryferali z przyszłości. Z drugiej strony, nie mogę narzekać na sekwencje walki, którymi kilkukrotnie raczyła nas Chloe. Fajnie się je oglądało, były niewymuszone i dobrze wytrenowane. Za to przyznaję duży plus.

serial Peryferal

Muszę przyznać, że serial Peryferal wywołał u mnie mieszane uczucia. Było ciekawie, pokazana została fajna technologia oraz nietypowa wizja przyszłości i końca świata. Wszystko to jednak było zwyczajnie dziwne… Coś się działo w teksasie, coś się działo w Londynie. Trochę porozmawialiśmy tu, trochę tu. Wątek lokalny Fisherów jakoś mi nie podszedł, nie podobało mi się skakanie od postaci do postaci, które nie wniosło nic znaczącego do fabuły. Podejrzewam, że może się to zmienić w kolejnych sezonach i zamysł twórców w tym przypadku był dalekosiężny, ale po pierwszym sezonie przychodzi mi na myśl określenie „tu nasrane, tam nasrane”. Nie rozumiem też dlaczego, mimo wszystko, Peryferal czasem chciało się oglądać. Czy to ta tajemniczość i niedopowiedziane rzeczy miały na to wpływ? Nie wiem. Czegoś mi brakuje w całokształcie tego dzieła i nie potrafię zrozumieć mojej chwilowej fascynacji tym serialem.

Myślę, że dobrym pomysłem będzie sięgnięcie po książkę, którą chwali wiele osób. Może wtedy moja opinia ukształtuje się konkretniej. Jeśli chodzi o serial – uważam, że to mocny średniak z potencjałem. Zakończenie było otwarte i dało możliwość na pociągnięcie wątku w kolejnych sezonach. Ale czy oglądalność była wystarczająca, by stworzyć kolejne odcinki?

 

Więcej o serialu możecie znaleźć pod tagiem serial Peryferal

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Zewnętrzne Rubieże - testujemy insert od reDrewno!
Następny Elden Ring - oficjalny zwiastun darmowej aktualizacji oraz DLC