Spellbound Survivors – Wrażenia z wersji beta i wczesnego dostępu


Dostałem ostatnio przedpremierowy wczesny dostęp do gry Spellbound Survivors z prośbą o parę słów komentarza oraz jakiś filmik z gameplayem by pokazać Wam grę. Poniżej prezentuję gameplay i obiecane co mi się podoba oraz co należy poprawić.

Spellbound Survivors to gra w stylu Vampire Survivors, właściwie można powiedzieć jej trochę zróżnicowana kopia. W wersji beta miałem dostęp do jednej postaci, a w trakcie zabawy mogłem zebrać odpowiednią liczbę monet by kupić drugiego bohatera. To trochę za mało, jak na mój gust. Sama rozgrywka przebiega w sposób prostoliniowy – będą nas atakować hordy potworów, a my będziemy zbierać dropsy przedstawiające doświadczenie i rozwijać naszego dzielnego bohatera. Na kolejnych poziomach zdobędziemy lepsze umiejętności, takie jak strzał z lasera, miotacz ognia, rzucenie trucizną czy moja ulubiona tarcza, która osłania herosa przed obrażeniami i jednocześnie zadaje wrogom którzy podejdą za blisko obrażenia. Do tego dochodzą też umiejętności pasywne, które poprawią nasze statystyki. Mogą to być na przykład przyspieszacze ruchu lub też umiejętność dająca regenerację zdrowia czy inne dodatkowe doświadczenie.

Zagrajmy w Spellbound Surivors - Zaczynamy grę w trybie Wczesnego dostępu!

Nie bądź elf, dej suba!

Problem z umiejętnościami jest taki, że zawsze mamy do wyboru tylko trzy. I mogą to być zarówno trzy ciekawe umiejętności, które chętnie byśmy wybrali i w sumie to jest lepsza opcja. Gorzej kiedy dostaniemy trzy umiejętności, które nam się niekoniecznie podobają. W tym przypadku niestety nie mamy możliwości przerolowania i wyboru innych co jest dużym problemem. Mamy ograniczoną liczbę slotów na umiejętności aktywne i pasywne, więc zapychanie ich czymś, co niekoniecznie nam się podoba może łatwo sprowadzić na nas przegraną. Gra zaczyna się dosyć lekko, małe hordy szkieletów czy innych zombie będą na nas nacierać ze wszystkich stron, a jeżeli szybko znajdziemy kulę która nas osłoni, pozwoli nam na pójście AFK na parę minut by zrobić herbatę lub skoczyć do toalety. Potem wrogowie stają się zauważalnie trudniejsi, a nawet pojawia się potężny boss, którego póki co nie udało mi się pokonać i to pomimo tego, że zadałem mu naprawdę dużo obrażeń.

Zobacz też nasze wczesne wrażenia z gry Against the Storm!

Pod względem graficznym mamy do czynienie z czystym pixelartem. Gra nie została jeszcze zoptymalizowana technicznie i nie działa w różnych rozdzielczościach. Po rozciągnięciu na pełny ekran gra nie wygląda za dobrze, bo pixele zostają rozciągnięte i gra nie dopasuje się do ekranu w rozdzielczościach 16:9. Tym samym dostajemy na obecną chwilę dwa straszne czarne paski. Niezależnie od tego, pewnie do premiery zostaną dodane inne rozdzielczości (po to piszę ten wpis, by Twórcy wzięli go do serca). Pozostałe kwestie graficzne i dźwiękowe są spoko. Gra ma relaksujący i wciągający gameplay wraz z bardzo eleganckim artyzmem. Mi się podoba i chętnie wrócę.

Co na plus?

  • Sympatyczne i relaksujące flow;
  • Wciągający gameplay, który na początku lekko odpychał, ale po jakimś czasie orientujemy się, że gramy już parę godzin;
  • Ładna pixelartowa grafika i udźwiękowienie;

Co do poprawy?

  • Możliwość szuflowania umiejętności po awansie za jakąś opłatą;
  • Dodanie rozdzielczości oraz opcji gry w szerokim ekranie;
  • Potrzebujemy więcej bohaterów.
Poprzednio Gracz znalazł sposób by grać jako Venom w Spider Man 2
Następny Lords of the Fallen - Recenzja - Wybrukowane marzeniami