Spellforce: Conquest of Eo przekształca formułę znaną z kultowej serii gier RTS. Tym razem zamiast sterowania armiami w czasie rzeczywistym, czeka nas bogata wędrówka fabularna w przeddzień najważniejszego wydarzenia dla całej serii.
Mowa tutaj o przywołaniu, do którego doprowadzili najpotężniejsi magowie w świecie Spellforce. My wcielamy się w początkującego czarodzieja, który śladami swojego mistrza będzie podążał do zdobycia własnej potęgi. Problem jest taki, że jest to także moment, kiedy to Magowie Kręgu sami są także u szczytu swojej potęgi i wcale im się nie musi spodobać fakt, że jakiś młodzik chce zdobywać wpływy w magicznym świecie Eo. Czeka nas więc zadanie zrealizowania paru celów strategicznych, które świadczyć będą o naszej mocy w taki sposób, by nie wkurzyć lokalnych przedstawicieli paru magów lub przynajmniej nie zrobić tego jednocześnie. Na mapie znajdziemy siły Hokana, Raitha, Gora czy też Rohena.
Nazwiska te są dobrze znane fanom serii i to od nas zależy, czy będziemy chcieli wejść na ścieżkę wojenną z danym magiem kręgu, czy tez raczej unikać wojny z raczej potężniejszymi i bardziej doświadczonymi magami. Pierwsze co się więc rzuca w oczy, to oddanie pierwowzorowi fabularnemu, a sama gra łączy niejako pierwszą i drugą część, wraz z trzecią odsłoną, której akcja dzieje się jeszcze przed przywołaniem. Jeżeli się pogubiliście, to zajrzyjcie do naszego artykułu, gdzie streściliśmy historię uniwersum Spellforce. Musicie jednak wiedzieć, że Spellforce: Conquest of Eo jest nasączone smaczkami i historiami z całej serii i pojawią się motywy, które znamy nie tylko z trylogii, ale nawet i z dodatków do gry. Spellforce: Conquest of Eo to prawdziwy fanservice, którego potrzebują zaniedbani fani serii.
Niestety, jeżeli chodzi o rozgrywkę, to jest troszkę gorzej. Spellforce: Conquest of Eo to turowa gra strategiczna, gdzie będziemy tworzyć armie i rozwijać naszą latającą wieżę. Co jakiś czas będziemy przechodzić do potyczki w systemie turowym i całość w rozgrywce nie różni się zbytnio od na przykład Age of Wonders. Twórcy Spellforce: Conquest of Eo postanowili jednak zamieścić parę dodatkowych elementów, jak wcześniej wspomniana latająca wieża, by urozmaicić rozgrywkę od innych tytułów tego typu. Na szczególną uwagę zasługuje księga czarów, która będzie uzupełniana podczas naszej gry. Tam zobaczymy, jak wygląda sytuacja z realizowanymi przez nas celami, a także pojawią się kolejne strony z czarami, które mogą w różny sposób wpłynąć na rozgrywkę. Niektóre zaklęcia są proste i mogą np. uleczyć lub wzmocnić nasze siły, ale inne potężniejsze pozwalają na natychmiastową teleportację lub też przywołanie kultowych dla serii tytanów frakcji.
Kolejnym innowacyjnym elementem w Spellforce: Conquest of Eo są klasy naszego maga. Do wyboru mamy trzy, a w praktyce możemy zrobić własną mieszankę i stworzyć niepowtarzalnego czarownika. Nekromanta używający magii ziemi lub też alchemik biegły w magii umysłu? Czemu nie. Każda z trzech klas posiada także swoją unikalną mechanikę i tak na przykład osobiście najwięcej spędziłem czasu jako Artificier, który z pozyskiwanych zewsząd przedmiotów mógł tworzyć potężne runy, które służą do wzmacniania jednostek lub nawet zmiany ich właściwości. Jednostki z runami mogły chodzić po wodzie, używać wampiryzmu do leczenia czy nawet używać potężnych zaklęć. Run w grze jest prawie 120 i musimy sami odkryć większość z nich. Daje to pewne pole do manewru i w praktyce sprawia, że nawet najsłabsze jednostki mogą stać się sytuacyjnymi bohaterami.
Dodatkowo Spellforce: Conquest of Eo posiada wiele różnych jednostek, które rozwijają się wraz ze zdobywanym doświadczeniem. Każda z tych jednostek zdobywa kolejne umiejętności, niektóre uniwersalne jak dodatkowe punkty życia, a inne specyficzne dla danej grupy jednostki, jak na przykład kawaleria może nauczyć się szarży, która zwiększa siłę ataku z każdym przebytym polem. W połączeniu ze wspomnianymi wcześniej runami, daje to nam naprawdę niezły przekrój możliwości budowania armii i sprawia, że jednostka z dolnego poziomu technologicznego na wysokim poziomie, bez problemu masakruje rekrutów z wyższych poziomów. Niestety w tym systemie jest pewna wada, ponieważ finalnie i tak się liczy siła danej armii, a lepsze jednostki dosyć szybko awansując wypychają weteranów z niższych poziomów technologicznych. Tym samym zmusza to nas do regularnego pozbywania się zaprawionych w boju weteranów, ponieważ dotarli oni do momentu, kiedy ich rozwój nie wpływa tak bardzo na siłę naszej grupy bojowej, czyli stacku.
Spellforce: Conquest of Eo rozczarował mnie jednak bardzo nierównym poziomem trudności. Cała frajda z gry polega na eksploracji, odkrywaniu zadań, postaci i odwiedzaniu miast, gdzie zdobędziemy reputację. Niestety, im dłużej gramy, tym silniejsi stają się wszyscy przeciwnicy na mapie i jeżeli nie znamy dokładnie wszystkich aspektów gry, zostaniemy przytłoczeni. Pierwszy raz udało mi się wygrać rzutem na taśmę, gdyż wrogowie zaczynali wysyłać na mnie hordy jednostek. Naszym rozwiązaniem tutaj jest zwiększenie liczby jednostek w stacku (czyli pojedynczej armii), ale można to zrobić na naprawdę niewiele sposobów, więc bez znajomości mapy jesteśmy skazani na porażkę. Dodatkowo tryb autobitwy jest po prostu głupi. Za jego pomocą regularnie wygrywałem bitwy bez żadnych strat, w których czekałaby mnie sromotna porażka, a innym razem otrzymywaliśmy sporo obrażeń, pomimo posiadania ponad dwukrotnie silniejszej armii. Całość jest opisana za pomocą mocy pojedynczego stacku, więc na bieżąco widzimy, który stack jest silniejszy.
Spellforce: Conquest of Eo ma także spore problemy z optymalizacją. Gra nie wygląda szczególnie ładnie, zresztą mamy do czynienia ze strategią turową, więc nie musi wyglądać rewolucyjnie. Niemniej jednak gra nie potrafi trzymać klatek na dobrym sprzęcie (RTX 2060), a do tego posiada sporo błędów technicznych. Najgorsze są zwiechy podczas rozgrywki, gdzie możemy jedynie ruszać mapą gry, a cała kontrola zostaje nam odebrana. Nie możemy nawet wejść do menu i jedyne co nas ratuje, to alt + f4 i restart gry, co nieraz kończy się powtarzaniem rundy. Co ciekawe ten problem występował po walkach, które prowadziłem ręcznie, więc parę razy zostałem zmuszony na powtarzanie dosyć trudnych potyczek. Nie było szans na automatyczną bitwę, bo jak wspomniałem, ten system nie działa zbyt dobrze.
Muszę przyznać, że bardzo dobrze bawiłem się przy Spellforce: Conquest of Eo, nawet pomimo tego, jak wiele problemów ma ta gra oraz jak wiele mechanik nie przypadło mi do gustu. Trzeba przyznać, że rozgrywka jest bardzo trudna i prawdopodobnie będzie jeszcze balansowana przez twórców gry, ale nawet pomimo tego nie możesz przejść obojętnie obok tej gry, jeżeli jesteś fanem serii. To ile smaczków tutaj zamieszczono oraz jak ważny z punktu widzenia fabuły całego uniwersum jest ta gra sprawia, że Spellforce: Conquest of Eo jest tytułem wykreowanym specjalnie dla fanów. Z przyjemnością ogrywałem tą grę i wróciłem do starego, dobrego Spellforce: Order of Dawn. A nawet jeżeli nigdy nie miałeś do czynienia z tą serią, ale lubisz high fantasy, to warto rozpocząć tą niesamowitą przygodę, gdzie każda z odsłon serii jest bardzo solidnym tytułem ze świetnym tłem fabularnym. Minusem będzie też brak polskiej wersji językowej, więc jeżeli nie znacie dobrze języka angielskiego, to radzę odpuścić ten tytuł. Najwięcej frajdy tutaj odnajdziesz w odkrywaniu historii świata Eo, więc nie rozumiejąc setek ścian tekstów przygotowanych przez twórców, raczej nie odnajdziesz się w tej grze.
Podsumowanie
Pros
- Ciekawy system rozwoju jednostek (który na dłuższą metę nie ma sensu)
- Świetnie skonstruowany świat, w którym dokonujemy podbojów
- Bardzo ciekawe klasy magów, którymi możemy grać
- Bardzo dobry pomysł z systemem księgi zaklęć oraz rzucania czarów
Cons
- Nierówny i frustrujący poziom trudności
- Bezsensowny system automatycznych walk
- Brak polskiej wersji językowej
Brak komentarzy